Przyznam się, że sama się nad tym głowię i testuję różne metody. Tu zdałam sobie sprawę, że klasyczne rady typu: pisać regularnie, tworzyć użyteczne, najlepiej nigdy nie dezaktualizujące się treści (słynny evergreen content), napchać nimi archiwa bloga, a potem tylko dzielić się tym, gdzie popadnie, najlepiej we wszystkich możliwych social mediach… No cóż te metody sprawdzają się … ale tylko do pewnego stopnia. I mają pewne ograniczenia.

Sama stosuję je regularnie, systematycznie, od lat. A mimo to od ładnych kilku miesięcy moje statystyki stoją w miejscu. A nawet cofają się (a wciąż dodaję nowe wpisy, 3-4 razy na tydzień).

Dlaczego?

Pomijając to, że doba ma tylko 24 godziny (a blogowanie, jeżeli chodzi o czas, to studnia bez dna). Problem w tym, że wszyscy tak robią. Tyle osób. Coraz więcej osób. Tłok, ścisk, wzajemne przekrzykiwanie się. Jak tu wybić się ponad ogólny zgiełk?

[Tweet “Wyróżnij się, albo zgiń.”]

To od tej strony trzeba to ugryźć. Zajrzyjcie do corocznego RANKINGU KOMINKA  (dzisiaj Jasona Hunta). Dlaczego ci blogerzy, a nie inni? Bo ci są ROZPOZNAWALNI.

A dlaczego są ROZPOZNAWALNI? Bo dzisiaj, żeby być rozpoznawalnym, trzeba być jakimś. Mieć pomysł na siebie i realizować go na swój własny sposób.

Trzeba być jakimś. Co wcale nie znaczy, że od razu trzeba być kontrowersyjnym, czy mieć bardzo wyraziste dajmy na to poglądy polityczne.

Weźmy przykład Kasi z TWOJE DIY. Kasia po prostu tworzy DIY. Bez polityki, bez podtekstów, bez kontrowersji. Ale za to tworzy te swoje DIY: JAK.

Kasia rozwinęła bloga wokół tego, co jest jej pasją, co lubi robić. Co robi DOBRZE. Na co ma tysiące (a pewnie, czas pokaże, nawet miliony pomysłów). Kasia – złota rączka, która wyczaruje coś z niczego. Jest w tym, co robi na prawdę DOBRA.

Od tego właśnie trzeba zacząć:

W czym jestem dobry? Kim jestem? Kim mógłbym być.

Jak to fajnie powiedział Paweł Opydo (ten cytat ściągnęłam z książki Tomka Tomczyka: Blog, Pisz, Kreuj, Zarabiaj):

[Tweet ” Przestajesz być jednym z wielu, kiedy orientujesz się, że jesteś dobry w tym, co robisz.”]

Do tego po prostu trzeba dojrzeć. To dojrzewanie to konsekwentne dokonywanie pewnych wyborów, rozwijanie się w jednej dziedzinie.

Dlatego np blogerzy kulinarni, których pytałam ostatnio o wskazówki na temat pisania bloga, zgodnie twierdzili:

Blogów kulinarnych są tysiące (a pewnie i tysiące tysięcy):

Znajdź swoją niszę. Wyspecjalizuj się w jednym typie kulinariów: czy to wypieki, sałatki, czy drinki…

Skoncentruj się na tym, w czym jesteś dobry, a będziesz nie do zatrzymania.

Jak do tego dojść?

1. Regularnie pisz na dany temat.

Na pewno regularne pisanie na dany temat jest dobrą metodą. Ale samo pisanie nie wystarczy.

Co prawda regularne pisanie pomaga zbudowaniu autorytetu w danej dziedzinie. I Google, i czytelnicy, są wtedy bardziej skłonni zaklasyfikować nas jako eksperta.

Choć regularne pisanie, samo pisanie, bez regularnej promocji tego, co robimy, bez bywania w mediach społecznościowych, samo pisanie po prostu już … nie wystarczy.

2. Twórz użyteczne treści. Pisz tutoriale.

Jest coś takiego jak efekt Ikei. Ludzie po prostu lubią, gdy coś się im pokaże krok po kroku. A wtedy oni to sami zrobią. Nic bardziej nie cieszy. Wtedy z wdzięcznością wracają do źródła … po więcej.

3. Pisz, o tym czego szukają ludzie.

Czy chociaż sprawdzasz, jak ludzie formułują dane zapytanie w Googlu? Przecież wtedy będziesz mógł tu i ówdzie w tekście dorzucić je jako słowo kluczowe, tag, kolejny nagłówek paragrafu. Po prostu SEO.

Daj się znaleźć tym, co szukają informacji na dany temat. Pisz o tym, czego szukają ludzie, których dany temat interesuje.

4. Evergreen Content. Pisz ponadczasowe treści.

Takie, do których nawet po jakimś czasie będziesz mógł wrócić, ewentualnie lekko je odświeżyć, jeszcze raz przypomnieć w social mediach. Podsunąć je tu coraz to nowym followersom. Tym, którzy teoretycznie i statystycznie stale przybywają.

Bo w końcu, czy poświęcamy tyle czasu na przygotowanie kolejnego wpisu tylko po to, by opublikować go raz? A potem już na zawsze o nim zapomnieć?

Mogę Wam tu podać przykład AMY LYNN ANDREWS , która już właściwie nie dodaje nowych treści na bloga (ewentualnie aktualizuje te starsze), ale …

Cały czas pisze newsletter z garścią użytecznych porad (uwielbiam go). A przy okazji, w tym newsletterze, podrzuca linki do świeżo poprawionych starszych tekstów.

Starsze teksty … może warto je odkurzyć. Może siedzisz na nich, niczym na żyle złota. Tylko, jeszcze o tym nie wiesz. Tymczasem wystarczy je trochę doszlifować i wyczyścić?

Bo jeżeli zajrzycie do statystyk, może okazać się, że w danym miesiącu najwięcej wejść narobiły Wam wcale nie te świeże wpisy, tylko te z pewnym stażem.

U mnie tak to działa. Z kalkulatorem w ręku sprawdza się zasada Pareto: 20% wpisów, generuje 80% ruchu na blogu.  I stąd mam dla Was 2 kolejne wnioski:

5. Analizuj statystyki.

Na chłodno. Co się sprawdziło? Co działa? Jakie działania, jakie tematy, w jakich social mediach przynoszą za sobą największy ruch?

Np ostatnio odkryłam, że udaje mi się zwiększyć ruch na blogu, dzięki Twitterowi. Co prawda jeszcze nieznacznie, a jednak. Taką samą obserwację poczynił Mickael Hyatt w momencie, kiedy zaczął tweetować. Coś w tym jest. U niektórych to działa. Nie przekreślajcie z góry Twittera. Dajcie mu szansę.

6. Pisz newsletter.

Mój wkrótce rusza. Rusza, bo w końcu przekonałam się, że nie wykorzystując tego kanału, popełniam wielki błąd.

Nawet jeżeli mamy ograniczony zasięg newslettera. Szczególnie na początku. Ale docieramy wtedy w bardziej prywatny sposób do osób, które najbardziej interesuje to, co piszemy. Te osoby, które zapisują się na naszą listę subskrybentów, mogą okazać się najcenniejszymi ambasadorami.

W związku z tym należy im się ta szczególna uwaga i prywantny list wrzucony do ich indywidualnej skrzynki mailowej.

Zresztą widzę po sobie: na wiele blogów zaglądam właśnie po przeczytaniu intrygującej, zachęcającej czy motywującej notki z newslettera. W przeciwnym razie może wręcz zapomniałabym o istnieniu danego bloga. A tak, regularnie na niego wracam. W rytm newslettera.

7. Pisz na aktualne tematy.

Niby kłóci się to z punktem czwartym: twórz evergreen content. A jednak. Czasami warto podjąć temat, który jest na ustach wszystkich. Taki, o którym wszyscy w danym momencie (niestety tylko w danym momencie) szukają informacji.

Problem w tym, że nawet jeżeli nasz post chwyci w danym momencie, bo uda mu się przebić przez to, co piszą inni, przełoży się to tylko na chwilowy (jednorazowy) wzrost w statystykach.

Czy warto podjąć takie ryzyko? Czy to tylko niepotrzebna strata czasu? Pisanie o czymś, co jutro już będzie nieaktualne.

Otóż zawsze można mieć nadzieję, że osoby, które przy okazji danego wpisu odkryją naszego bloga, zostaną z nami na dłużej. Na Facebooku, newsletterze itp.

U mnie coś takiego zadziałało, kiedy bezpośrednio po zamachach paryskich, na gorąco opulikowałam tekst:

Tego dnia mocno podskoczyły mi statystyki. Ten wpis odnotował dużo udostępnień i lajków na FB (39 udostępnień i 147 lajków, co znacznie przerasta moje inne wpisy).

Czy było warto? Choćby dla chwilowego fejmu? Przecież Jason Hunt też często podejmuje aktualne tematy.

8. Wymyśl tytuł, który sprzedaje.

Ile razy daliście się złapać na chwytliwy tytuł w brukowcu i …. kupiliście brukowiec?

To trochę taki miecz obosieczny. Bo z jednej strony kontrowersje są sezonowe. Szybko przemijają, ale … chwytliwy tytuł zostaje…w archiwach. Od czasu do czasu można przypomnieć go np na Facebooku. Jeżeli nie boicie się, że ten nagle “zapłonie ogniem”. A wtedy efekt doraźny JEST.

Jako ciekawostkę opowiem Wam, że w listopadzie bawiłam się w taką prowokatorkę. Opublikowałam wtedy wpis (wywołany czy inspirowany bezpośrednio zamachami z 13 listopada w Paryżu). Nadałam mu prowokacyjny tytuł: Jestem rasistką.

Wtedy pewna pani (wyraźnie nie czytając wpisu) napisała mi na Facebooku, że ten mój facebook powinno się zamknąć, zbojkotować mojego bloga i zakazać jakiejkolwiek działalności. Tyle w temacie Facebooka, kiedy zapłonie ogniem.

Ale póki ten post był widoczny na stronie głównej bloga, był jednym z moich najczęściej czytanych wpisów. 

Sama bym w coś takiego kliknęła … ze zwykłej ludzkiej ciekawości. W końcu nie każdy coś takiego otwarcie deklaruje.

To tyle w temacie skuteczności prowokujących tytułów dla generowania ruchu.

Podobnie było z wpisem “Jestem przeciw aborcji“, z którego wyrwałam kilka zdań … z kontekstu i wrzuciłam na fejsa. Tu co prawda straciłam kilku obserwujących. Niemniej zrobił się z tego ruch.

Podobnie, mój zupełnie niewinny tekst, tyle że z dwuznacznym, a może raczej dwuznacznie odbieranym tytułem:

Tytuł jak najbardziej adekwatny do tekstu. Tylko, że chciałam powiedzieć przez to: jak ważne jest rozwijanie kontaków i budowanie społeczności wokół bloga.

Tu z kolei dostało mi się w temacie znajomości, że każde beztalencie tak mówi (wniosek wysnuty przez kogoś na podstawie samego tytułu).

Takie “mocne” tytuły generalnie działają (na wyobraźnię i ciekawość czytelników). Dlatego skutkują zwiększonym ruchem.

Choć trzeba liczyć się z tym, że niektórzy ograniczą się do przeczytania samego tytułu i pojadą sobie po nas. Taki tekst warto też sobie dobrze przemyśleć. Zanim się go w ogóle opublikuje… i zastanowić się, czy wyrzymacie ewentualne negatywne reakcje.

9. Recykluj treści.

Czy po to zbierasz materiały, piszesz tekst, komponujesz do niego fotkę …, by opublikować go raz na blogu. A potem na zawsze o nim zapomnieć? Czy nie szkoda Ci czasu i włożonej w niego pracy?

Mi szkoda. Dlatego co rusz wyciągam coś z archiwów bloga. Staram się to coś, co nieco poprawić (tu chodzi o wpisy z czasów, kiedy moje umiejętności blogowe, sposób pisania i znajomość SEO były … trochę inne).

Recykling treści. O tym, że to na prawdę działa, że nowi czytelnicy chętnie przeczytają starsze wpisy, przekonałam się w minione wakacje. Kiedy to nie było mnie na blogu. Tylko przypominałam starsze wpisy na fejsie. Ku mojemu zaskoczeniu, ruch na blogu … wzrósł.

Bo czasem tak jest, że dany wpis zupełnie przepadnie przy pierwszym podejściu. Wtedy wystarczy przypomnieć go po jakimś czasie. Zastanowić się, czy nie dałoby się poprawić go pod kątem SEO (dodać tagi, wybrać najodpowiedniejsze słowo kluczowe, dodać opis do obrazków – tak żeby te stały się czytelne dla robotów).

A wtedy dawno zapomniany wpis, dostaje drugie życie. Tak było np u mnie z wpisem o tym, czy soja (produkty sojowe) szkodzą zdrowiu:

Tylko, że w pierwotnej wersji nadałam mu jakiś kosmiczny tytuł. Tak, że mało kto w ogóle wpadał na to, by po takim tytule szukać informacji o soi w sieci.

Wystarczyła kosmetyczna zmiana tytułu (w myśl zasady, by pisać o tym, czego szukają ludzie i jak formułują swoje zapytanie), ponowne podanie go w kilku mediach społecznościowych. Dzisiaj to jeden z najpopularnieszych wpisów na moim blogu Moda na Bio.

10. Dbaj o SEO.

SEO. To temat rzeka, a czasami wręcz grząski grunt. Jeżeli robimy to nachalnie, na chama, to wtedy zaczyna się Black Hat SEO. Ale nic nie robić, w ogóle o tym nie myśleć, też jest źle.

Czasami po prostu wystarczy zastanowić się jakie słowa kluczowe najlepiej opisują tekst (i przyciągną do niego internautów z wyszukiwarek). Można wyróżnić je w treści nadając im znaczniki h2, h3, …

Sama staram się poprawiać pod tym kątem starsze wpisy (przy użyciu wtyczki SEO by Yoast), pisane jeszcze w czasach pełnej ( tzn w pełni beztroskiej i naiwnej) nieznajomości SEO.

To mozolna praca: dodaję opisy do zdjęć, sprawdzam jakie słowo kluczowe jest najchętniej wyszukiwane przez internautów, podlinkowuję wzajemnie pokrewne  tematycznie wpisy. Daleka jeszcze przede mną droga. Oj dużo zostało mi do zrobienia.

Jednak wychodzę z założenia, że napisanie wpisu od zera zajmuje więcej czasu niż dopracowanie starego. A skoro raz już włożyliśmy w coś pracę, szkoda, by przepadła bez nadziei w zakamarkach sieci.

Może jednak warto poświęcić trochę czasu, by odzyskać ten czas który pierwotnie i z pozoru bezpowrotnie (czy bezzwrotnie) straciliśmy na napisanie danego wpisu. Ten czas, który z pozoru (patrząc na statystyki) poszedł na marne.

W rzeczywistości: siedzimy na żyle złota. Tyle, że o tym nie wiemy. Bo może okazać się, że lekko poprawiony wpis, jeszcze raz podany w social mediach zacznie radzić sobie dużo lepiej.

Mój blog Moda na Bio w przeciągu kilku miesięcy (po poprawieniu raptem kilku rokujących wpisów) podwoił statystyki.

Jednym słowem siła tkwi w archiwach. Tylko jeszcze trzeba umiejętnie ją wykorzystać.

11. Nie zapominaj o mediach społecznościowych.

Jeżeli piszesz tyle, że już nie starcza Ci czasu na promowanie tego, co piszesz, to znaczy, że za dużo piszesz.

I tyle. Tu jeszcze ważne jest dobranie dobrego (tzn adekwatnego) zdjęcia, odpowiednio “wyostrzonego” tytułu, który za postem pójdzie do social mediów. Plus spora dawka regularności, wykazanie odrobiny zainteresowania tym, co robią inni. No i przede wszystkim nie zrażania się początkowym brakiem odzewu.

12. Komentuj na innych blogach i odpowiadaj na komentarze na swoim.

Nawet jeżeli niektórzy testują z zupełnym odłączeniem możliwości komentowania na blogu, ja upieram się przy swoim: W blogosferze nie przebijesz się bez znajomości.

A najbardziej skuteczną, czy po prostu podstawową metodą ich zdobywania jest komentowanie na innych blogach.

13. Pisz wpisy gościnnych u innych blogerów.

Sama co prawda nie napisałam żadnego wpisu gościnnego. Ale tę metodę bardzo chwalą sobie (jako źródło dodatkowego ruchu na blogu) ci, którzy ją stosują.

14. Współpracuj z innymi blogerami:

Zaproszenie ich do wspólnego projektu czy do udzielenia wywiadu.

Z praktycznego punktu widzenia to jeszcze lepiej niż pisanie wpisów gościnnych. Bo w ten sposób pieczemy 2 pieczenie na jednym ogniu:

  • zdobywamy świeży kontent na bloga (może to być całkiem łakomy kąsek dla czytelników). 
  • A prawdopodobnie sporo osób uczestniczących w danym projekcie, pochwali się udziałem w nim u siebie na blogu, czy na fejsie.

Aż żałuję, że dopiero przygotowałam tylko 3 takie wpisy: 

Ale już wkrótce pojawią się 2 kolejne: o pisaniu bloga kulinarnego i o robieniu dobrych zdjęć na Instagrama.

15. Udzielaj się w Grupach na Facebooku.

Kiedy pierwszy raz przystąpiłam do takiej grupy na FB, to dopiero było dla mnie objawienie.

Poznałam w niej tyle osób, które dążyły do tego samego: promowania swojego bloga i zdobywania dla niego lajków i komentarzy. A w ten sposób dalej do tego samego dążyliśmy razem.

Bo w tamtych czasach tyle komentowałam na innych blogach, a wracały do mnie tylko nieliczne komentarze. W końcu stworzyłam, według powyższego modelu własną grupę

Bo jak to mówią … no nie wiem, najstarsi górale, czy Google:

Im nas więcej w grupie, tym weselej.

Kilka praktycznych tipsów.

1. Dodaj opis do kategorii.

Jeżeli prowadzicie bloga na wordpressie i grupujecie swoje wpisy w kategorie, w opisie kategorii macie miejsce (całkiem sporo miejsca) na opis.

A w nim pewnie warto wrzucić odpowiednie słowa kluczowe, trochę treści… Niby drobiazg, ale suma takich drobiazgów może w końcu sprawi, że coś ruszy się z miejsca.

2. Pinterest. Repinuj starsze piny.

Tu też ostatnio podłapałam fajny hack. Bo jak widzę, że niektórzy mają tu tyle przepięć i stąd tyle ruchu, to aż  mnie … 

Już myślałam o wykasowaniu starszych pinów (niektórzy tak robią, by nie psuć sobie statystyk). Ale przecież można przepiąć je na nowo. Na tematycznie powiązanych tablicach. To kolejny repin. Oczywiście znowu nie za dużo u siebie, bo Pinterest weźmie nas za spamerów. Ale …

Sama np mam kilka tablic tematycznych: Zdrowa kuchnia, Sałatki, Przepisy z cukinii, Wegetariańskie, Przepisy z pomidora. Ten sam pin z tą samą sałatką z cukinii i pomidora mogę w ten sposób przypiąć 5 razy u siebie. A jeszcze, jeżeli ktoś zaprosi mnie do udziału w grupowej tablicy o foodzie, czy food pornie.

5 repinów to jest całkiem dobry początek. A przecież każdy pin to kolejny link prowadzący do bloga.

3. Dodaj widget pokazujący najpopularniejsze posty.

Tytułem przypomnienia dla czytelników. Tu fajne są widżety, czy wtyczki, w których możemy dowolnie manewrować podsuwanymi czytelnikom postami. Np wtyczka, gdzie możemy wybrać z jakiej kategorii bierzemy wpisy, typu: 

Tu po prostu cały bajer czy hack polega na tym, by utworzyć osobną kategorię na wpisy, które chcemy w ten sposób wyeksponować. To właśnie ją podsuwać czytelnikom w panelu bocznym.

4. Podrzuć swoje najpopularniejsze wpisy na stronie O Mnie.

Jako próbkę tego, co robisz na blogu.

5. Dodaj link do bloga w stopce maila.

Czy pamiętałeś/pomyślałeś o automatycznym ustawieniu linku do Twojego bloga i wybranych social mediów w stopce maila. Tu przypomnienie jak to zrobić, jeżeli macie skrzynkę mailową w gmailu: 

To z mojej strony tyle. Ciekawa jestem, czy macie jakieś fajne metody, by zwiększyć ruch na stronie.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

37 komentarzy

  1. Jestem pod wrażeniem tego, jak się rozwijasz, Beatka! Świetne rady, zamiast marudzić, że nikt nie czyta, warto uczciwie rozliczyć się z działań. A w jakim programie zrobiłaś grafikę tytułową? Jest mega profesjonalna też chcę się nauczyć.

  2. Kolejny świetny artykuł 🙂 To takie kompendium, z którym każdy blogger powinien się zapoznać 🙂
    Miałam to szczęście, że prawie na początku mojej przygody z blogowaniem (to było całkiem niedawno;) trafiłam na Ciebie i Twój blog. Dzięki Tobie wiedziałam jak ugryźć temat blogowania, wiem w jakim kierunku powinnam zmierzać. Według mnie to najlepszy blog na temat prowadzenia bloga 🙂
    Bardzo mi się podoba, że mimo ogromnego doświadczenia nie narzucasz nikomu swojej wizji blogowania, tylko dzielisz się w przystępny sposób doświadczeniami, poradami. Niesamowicie inspirujesz 🙂
    Dziękuję, że tu jesteś! Pozdrawiam 🙂

  3. My chyba w ogóle jesteśmy fenomenem – liczba użytkowników jaka była 2 lata temu, taka jest i teraz 😉 To też pewnego rodzaju sztuka, komentować, wchodzić do innych, przypominać stare wpisy i czekać aż coś zaskoczy, a tu nic. Musimy wymyślić inną metodę, niemniej Beatko, Twoje porady jak zwykle niezwykle interesujące.

    1. To chyba ma cos wspolnego z tym o czym wspominal Jason Hunt w trendach w blogosferze na ten rok, ze to juz nie wyglada tak optymisytcznie. U mnie tez od roku statystyki prawie stoja. I tez szukam innych pomyslow, by to zmienic: wiecej social mediow, odgrzewanie starszych wpisow, ale chyba problem lezy w tym, ze coraz trudniej sie przebic, bo coraz wiekszy tlok i tyle tresci dostepnych w sieci. Kto ma czas to wszystko przeczytac. Pozdrawiam serdecznie Beata

  4. Jeśli chodzi o Twittera, to chyba nie do końca czuję jego ideę, dlatego zrezygnowałam po kilku miesiącach (2 obserwujących w tym 1 znajoma;) ). Podoba mi się ten pomysł z ponownym wykorzystaniem treści. Dodałabym jeszcze jedną rzecz od siebie – czasem warto opublikować wpis, nawet jeśli nie jesteśmy z niego zadowoleni na 100% – u mnie nieraz właśnie te teksty są chętnie oglądane.

  5. Ależ to świetnie wszystko zebrałaś w jedną całość. Muszę chyba bardziej skupić się na niektórych punktach, choćby pomyśleć o recyklingu treści czy popatrzeć na statystyki. Blog to moje drugie dziecko, któremu poświęcam trochę mniej uwagi niż pracowni i czasem tego żałuję, ale… Doba trochę za krótka

  6. Dzięki. Od niedawna jestem u Ciebie regularnym gościem i tak już zostanie.
    P.S. Zazdroszczę Ci Paryża – wiele lat uczyłam się francuskiego i od jakiś 20 nawet nie rozmawiałam w tym cudnym języku.

  7. Beata, za każdym razem jak czytam Twoje posty, które zawsze są bardzo ciekawe, przydatne i mogę nawet powiedzieć inspirujące, to zachodzę w głowę jak Ty na to wszystko znajdujesz czas?:) Chętnie bym kiedyś poczytała o Twojej codziennej rutynie, jak sobie zagospodarowujesz dzień. A nawiązując do porad, to 1000 razy czytałam o tym żeby pisać regularnie i zawsze sobie myślałam, że to zwykły banał. Jednak w momencie kiedy przestałam pisać regularnie zobaczyłam jaka w tej poradzie tkwi siła. Bardzo łatwo jest coś szybko zaprzepaścić, a niezmiernie trudno jest potem na nowo to odbudować. I tutaj znowu sprawdza się ten banał – pisz regularnie:). Oczywiście pozostałe rzeczy też są ważne i im więcej elementów się wykorzysta, to oczywiście tym większy sukces. Pozdrawiam Cię serdecznie i już nie mogę doczekać się Twojego newslettera – Ania.

    1. Aniu, wiesz ja tez cos takiego zauwazylam na FB, mam tam fanpaga o Paryzu i poki regularnie wrzucalam jakies fotki byl odzew. Zrobilam sobie przerwe, raptem kilka tygodni, zostala mi 1/3 odzewu. Niestety. Pozdrawiam serdecznie Beata

      1. Patrząc na sprawę optymistycznie, można stwierdzić, że jeśli komuś zależy na czytelnikach, to dzięki blogowaniu nauczy się jak być wytrwałym, sumiennym i konsekwentnym;). Udanego tygodnia!

  8. Hej Beata :* Mam do Ciebie pytanie odnośnie Twittera 🙂 Czy mogłabyś podpowiedzieć mi, jak to zrobić, żeby przy udostępnianiu wpisu z bloga wyświetlał się on z takim dużym zdjęciem jak u Ciebie? 🙂 Bo kombinuję i kombinuję, i ciągle moje wpisy wyświetlają się z małym kwadratowym zdjęciem obok fragmentu wpisu. Nie wiem już, co z tym począć 😀 Z góry dziękuję za pomoc <3

  9. Świetne rady. Przyznam, że zauważyłam, że kiedyś (jakieś 3 – 4 lata temu) było łatwiej. Mniej blogów, przede wszystkim był mniej popularny fb. Mam wrażenie, że teraz wszędzie, również w tym wirtualnym świecie, zapanował po prostu przepych, tłok i rzeczywiście trudniej przebić się niż kiedyś. Media społecznościowe rozwinęły się, także z jednej strony łatwiej, a z d drugiej jednak trudniej.
    Pozdrawiam

  10. Nie przekonują mnie te kontrowersyjne tytuły. Czasem już po tytule widać, że jest tylko po to, żeby przyciągnąć uwagę i na pewno treść będzie o czymś innym niż na początku się wydaje :). Rozumiem, że statystycznie to może działać, ale mnie, personalnie, irytuje i nigdy nie wchodzę na takie posty.

  11. Świetny tekst, prawdziwy evergreen ☺ Myślałam od pewnego czasu o aktualizowaniu starszych wpisów i teraz przekonałaś mnie, że warto na to poświęcić czas. Mam sporo starszych tekstów, na które mam sporo wejść z google. Warto więc poświęcić czas na seo.

    1. Mamy bardzo podobne przemyślenia 🙂
      A tak przy okazji świetny wpis – zaglądam regularnie choć znalazłam Cię późno na szczęście na tyle wcześnie, żeby coś zrobić 😉

  12. Punkt 8 – jestem zdecydowanie za przyciągającymi uwagę, dobrze skonstruowanymi tytułami i zajawkami w mediach społecznościowych (choć przecież często kłóci się to z pisaniem pod SEO) – trzeba jakoś przyciągnąć nowego czytelnika, namówić go, żeby wszedł na stronę.

    A że czasem kogoś zbulwersują? Ktoś przestanie obserwować? Bardziej mnie to śmieszy niż martwi, bo osoby, które nie czytając wpisu np rezygnują z subskrypcji raczej nie są naszymi wiernymi czytelnikami – są to raczej przypadkowe lajki. Na przykład ostatnio pisałam o organizacji czasu. Do mediów społecznościowych wrzuciłam zajawkę, z której przewrotnie wynikało, że czas wolny mają tylko bezdzietni, bezrobotni i lenie 🙂 Mimo, że tekst zajawki jawnie kłócił się z tytułem wpisu, mimo że obok tych słów było napisane, że to bzdura, znaleźli się tacy, którym chciało się mnie skrytykować. Szkoda, że nie chciało im się chociaż rzucić okiem na wpis 😀 Ale wejść na bloga było sporo i odzew na wpis był całkiem niezły 🙂

    A jeszcze chciałam Ci napisać, że ten artykuł jest świetny. Chyba najlepsze kompendium o promowaniu się w internecie jakie czytałam 🙂 Poprawianie starych wpisów pod kątem SEO – będę tak robić! Twitter – hmmmm? Może? 🙂 Dziękuję!

  13. Bardzo przydatny wpis. Ja zaczęłam pisać bloga, ale niezbyt dobrze mi to idzie. Dzięki Twoim wpisom wiem już to czego nie wiedziałam na początku i może coś ruszy do przodu. 😉 Na pewno będę regularnie obserwować Twój blog. Pozdrawiam

  14. Dziękuję za cenne rady 🙂 do Twiterra jakoś też nie mogę się przekonać, ale muszę wyprowadzić newsletter 🙂

  15. Beata, miło jest poczytać, że ktoś jest po tej samej stronie.
    Robisz faktycznie bardzo dużo.
    Poza tym niezmiernie wspierasz innych ludzi
    którzy korzystają na twojej pracy.

    Jestem przekonany, że to wróci do ciebie z nawiązką.
    Jeśli mogę pomóc, chętnie zamieszczę twój pierwszy wpis gościnny 🙂

  16. U mnie na blogu najpopularniejszym wpisem jest tekst o tym kim jest księgarz. Śmiać mi się chce czasami, ale po prostu nieświadomie trafiłam chyba w niszę. Nie, żeby mi to nabijało statystyki niewiarygodnie, ale regularnie mam wejścia do tego wpisu, mimo jego wiekowości 🙂
    To tak a propos.
    Ja na razie przygotowuję coś w rodzaju strategii rozwoju, więc Twój wpis jest dla mnie w porę.
    Pozostaje mi tylko podziękować 🙂

  17. Z grupy zostałam usunięta 🙁 (nie,nie spamowałam, i podążałam za regulaminem). Pomyślałam, że to przez przypadek, ale moja prośba o ponowne przyjęcie została zignorowana. smuteczek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version