Margaryna, czyli jedno wielkie kłamstwo marketingowe.

masło czy margaryna, crochet

Czy margaryna kojarzy się Wam ze zdrowszym zamiennikiem masła?

Jeżeli tak, to ulegliście magii reklamy. Bo marketingowcy od lat tak sprytnie podsuwają nam margarynę, jako produkt, który idealnie wpisuje się w zdrowszy, bardziej aktywny tryb życia. Dla osób, które długo chcą pozostać w formie, są aktywne fizycznie nawet w bardziej zaawansowanym wieku i nie lubią łykać tabletek. A jak przydarzy się im lekki problem z cholesterolem, to idealnym rozwiązaniem na to będzie margaryna. Bo margaryna jako produkt pochodzenia roślinnego nie zawiera cholesterolu. To prawda. Ale wszystko reszta to już jeden wielki mit. Margaryna ma swoje za uszami. To produkt mocno przetworzony. Masło jest tu dużo zdrowsze i dużo bardziej naturalne. Jak mówi światowej sławy lekarz Hiromi Shinya (autor bestselleru The enzym factor):

[Tweet “Margaryna jest najgorszym z możliwych tłuszczów dla naszego zdrowia. Hiromi Shinya”]

Dlaczego? Opowiem Wam po krótce historię margaryny.

W latach 50-tych naukowcy doszukali się związku między tłuszczami pochodzenia zwierzęcego a chorobami krążenia. Dlatego w latach 60-tych wymyślono margarynę.

Miała być zdrowszą alternatywą dla masła. Bo masło to przecież same tłuszcze zwierzęce, których i tak jemy za dużo i mamy nadwagę, otyłość, choroby krążenia. A margaryna to same tłuszcze roślinne. Nie zawiera cholesterolu. Po prostu samo zdrowie. Jest tylko jedno ALE.

Właśnie w tym ALE cały pies jest pogrzebany.

Bo jak to się stało, że oleje roślinne, które w temperaturze pokojowej występują w stanie ciekłym zostały tu przerobione na kostkę do smarowania kanapek?

Ano dodano do nich trochę chemii. Utwardzono je, tak że w margarynie mamy uwodornione tłuszcze (czyli takie do których dodano wodór). Będzie trochę szkolnej teorii. Ale postaram się żeby za bardzo nie bolało. Małe przypomnienie z lekcji chemii … jak najbardziej dla opornych.

Oleje roślinne, z których jest wytwarzana margaryna zawierają kwasy tłuszczowe nienasycone. Tzn takie, w których występują również podwójne wiązania między atomami węgla. W przeciwieństwie do tłuszczów pochodzenia zwierzęcego, które w temperaturze pokojowej są ciałami stałymi i które zawierają dużo kwasów tłuszczowych nasyconych (tzn takich bez podwójnych wiązań między atomami węgla).

A margaryna? Mimo iż jest przygotowana z olejów roślinnych jest również ciałem stałym. Dlaczego? Bo występujące w niej kwasy tłuszczowe nienasycone zostały “uwodornione” i przekształcone w kwasy tłuszczowe nasycone. Zawarte w nich wiązania podwójne pomiędzy atomami węgla (-C=C-) zostały rozerwane, by przyłączyć do nich atomy wodoru (-CH₂-CH₂-).

W ten sposób dzięki małej dawce chemii margaryna stała się ciałem stałym. Zawiera te same co masło kwasy tłuszczowe nasycone (tyle że uzyskane na drodze chemicznej). Ale to nie wszystko, co złe o margarynie.

Po II wojnie światowej, żeby sprostać rosnącej liczbie ludności i zminimalizować straty przy produkcji oleje roślinne zaczęto wytłaczać coraz bardziej  »intensywnymi » metodami. Np z dodatkiem rozpuszczalników chemicznych typu heksan brrrrrrrrrrrr…. O ile kiedyś uzyskiwano je metodami mechanicznymi, wytłaczając je na zimno.

Właśnie margaryna jest często produkowana z takich olejów roślinnych uzyskanych bardzo intensywnymi i przez to niezdrowymi metodami.

Ale ponieważ tak przetworzone tłuszcze mają dodatkowo dłuższą datę ważności, przemysł je lubi. Nam z kolei nie dają nic dobrego. Bo po takiej drodze są to martwe oleje.

Dlatego, gdy kupujecie oleje roślinne typu oliwa z oliwek, najlepiej wybierać te z pierwszego tłoczenia na zimno, w zaciemnionych szklanych butelkach.

Dodatkowo na niekorzyść margaryny przemawia to, że jest produkowana z olejów, które zawierają dużo omega 6.

A tych niestety w naszej współczesnej diecie mamy za dużo, w stosunku do omega 3.

A jednak margaryna stała się produktem, który wypełnił pewną lukę. Popchnięta sprytnym marketingiem, który od zawsze stara się pokazać ją jako produkt dla ludzi aktywnych. Produkt, który nie zawiera cholesterolu. Ale zawiera inne gorsze rzeczy. A masło w tym kontekście jest produktem zdrowszym. Bardziej naturalnym. Wszystko jest zaś kwestią ilości.

Kiedy byłam małą dziewczynką na naszym stole królowało masło. Bo czym by była nasza tradycyjna polska kuchnia bez niego? Ale w pewnym momencie moja mama dała się przekonać do margaryny. Uległa magii reklamy, bo wierzyła że robi to dla naszego zdrowia. Do masła wróciłam dopiero po latach po przeczytaniu książki Hiromi Shinya, która jest nie tylko o margarynie, ale o zdrowszym stylu życia. A sam Hiromi Shinya obala w niej kilka innych zasiedziałych mitów.

Robótkowo, skończyłam kolejną serwetkę i w końcu dokupiłam włóczkę do wykończenia szala. Dziergam więc zimowo, w myśl dewiz:

Knit faster, winter is coming.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

35 komentarzy

  1. Od dobrych kilku lat nie używam ani masła ani margaryny do smarowania chleba. Po prostu z czasem się od tego odzwyczaiłam 🙂 Pamiętam jednak czasy dzieciństwa kiedy chleb smakował zupełnie inaczej. Był pyszny, nienaszpikowany chemią i taka kromka z margaryną była przepyszna 🙂

    1. Wiesz, tez to mam. Uwielbiam taki tradycyjny chleb. Ale teraz tyle jest takiego “chemicznego” chleba, od razu pokrojonego, gotowego do uzytku, sprasowanego, przemielonego. Zauwazylam ze jak ktos je go od dziecka, to sie od niego uzaleznia. Pozdrawiam serdecznie i dziekuje za komentarz. Beata

  2. Pamiętam w dzieciństwie kiedy pojawiło się “masło roślinne” w takim pudełku z palmą – uwielbiałam ten smak i niestety bardzo długo na moim stole była margaryna. Dzisiaj obchodzę ją z daleka – wierzę bardziej krowie niż chemikowi.
    Serwetka jest urocza, życzę szybkiego wykończenia szala.
    A linkuję tematycznie do zimy i zimowego dziergania – chociaż może bardziej już świątecznie,

  3. Pamiętam modę na margaryny, wszyscy kupowali smarowidła, które były mięciutkie i łatwo dały się smarować. Tłuszcze zwierzęce i masło naturalne są bardzo zdrowe, tylko jak wszystko trzeba je jeść z rozsądkiem 🙂

    1. Gosiu, tez to pamietam, wszyscy sie zachwycali jak sie to latwo rozsmarowuje. Choc wtedy w czasach komunizmu to pewnie niewiele czlowiekowi bylo potrzeba do szczescia. Dzisiaj kupujacy sa juz bardziej wymagajacy. Pozdrawiam serdecznie Beata

  4. Nie ważne jaka margaryna jest niezdrowa, czy zdrowa, jak kto woli. Nie ważne. Nic nie zastąpi prawdziwego, pysznego masełka 😉 A tak na poważnie, to w ostatnim czasie słyszałam właśnie wiele opinii na temat margaryny i wszyscy twierdzą(tak jak Ty), że to najgorszy z możliwych rodzajów tłuszczu, więc coś w tym musi być 🙂 Pozdrawiam

  5. To oczywiste, że w czasie komunizmu, kiedy wszystkiego brakowało, starano się wmówić ludziom, że to co jest jest wartościowe. I tak powstał mit zdrowej margaryny, co to daje “serce jak dzwon”. Ja nie smaruję chleba ani margaryną ani masłem, ale do ciast,wypieków, smażenia jajecznicy używam wyłącznie masła.

  6. No to już po margarynie 🙂 Nie wiem czy kiedykolwiek jej używałam, ale lubię posługiwać się jej przykładem, kiedy wciska nam się jakiś produkt albo straszy jego “dobroczynnym” wpływem. Mówię wtedy zwykle “Oho, mamy syndrom masło czy margaryna” 🙂 Pracowałam wiele lat jako marketingowiec, nauczyłam się paru sztuczek i dlatego nie ulegam kampaniom, modom i chwilowym trendom na coś co za jakiś czas okaże się jedynie chwytem marketingowym.

  7. Wiem, że margaryna to straszny syf, ale przynajmniej nie marznie na kość jak masło. Dlatego ze świadomością, że margaryna nie jest najlepsza i tak ją wybieram, bo nie mam cierpliwości (szczególnie rano) do zamarzniętego masła, którym praktycznie nie da się nic posmarować. 🙂

    1. A wiesz teraz sa rozne smarowidla, ktore mozna kupic w sklepach ze zdrowa zywnoscia typu pasty z migdalow, z sezamu itp. To tluszcze roslinne, ale nie margaryna. Moze to byc fajna alternatywa. Ja np lubie robic kanapki z pasta sezamowa i rozlozonymi na to plasterkami banana. Pozdrawiam serdecznie Beata

  8. Nie rozumiem, jak ludzie mogą jeść margarynę z własnej woli. Śmierdzi to, zostawi tłusty nalot na zębach i smakuje, no tłuszczem, takim obleśnym. Margaryna zawsze mi się kojarzyła z czymś tanim, tandetnym, produkt trzeciej kategorii.

  9. Do każdego produktu trzeba podchodzić z rozwagą, nie rzucać się na wszystko, co zareklamują. Czasami mam wrażenie, że im większy syf w środku, to reklamy wychwalają dany produkt pod niebiosa, jaki to on zdrowy i jedyny w swoim rodzaju. Wiadomo, że nie jest łatwo uciec przed wszechogarniającą sztucznością produktów spożywczych, ale trzeba pamiętać, by chociaż zachować umiar w ich spożyciu i nie dać sobie wmówić, że margaryna, czy inny cud-towar będzie dla nas najlepszy.

  10. Nie znoszę margaryny – dla mnie wali plastikiem i czegoś takiego do ust nie wezmę. Poza tym jak coś, co jest typowo sztucznym wytworem, może mieć cokolwiek ze zdrowiem wspólnego? Brawa w każdym bądź razie dla marketingowców – dobry PR sprzeda nawet największy syf.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version

Fatal error: Uncaught wfWAFStorageFileException: Unable to verify temporary file contents for atomic writing. in /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php:51 Stack trace: #0 /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php(658): wfWAFStorageFile::atomicFilePutContents('/home/beatared/...', '<?php exit('Acc...') #1 [internal function]: wfWAFStorageFile->saveConfig('livewaf') #2 {main} thrown in /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php on line 51