Jak wykreować się na seksbombę, czyli trudna sztuka budowania marki osobistej.

Czy Wy też czujecie, że o tej porze roku przydałaby się Wam terapia szęściem (i śmiechem)? Bo w ramach takiej terapii chyba najlepiej się pośmiać. Nic nie robi tak dobrze zdrowiu, rozluźnia atmosferę, dotlenia organizm i wlewa odrobinę beztroski w szarą codzienność.

Dlatego chciałam podzielić się z Wami (choć nie wiem, czy uda mi się Was rozbawć) anekdotkami (jak najbardziej prawdziwymi) o bombie (seksbombie) z czasów PRL-u -Kalinie Jędrusik.

Kalinowe anegdotki i piosenki.

 

Bo Kalina była taką małą kobietką z dużym seksapilem (miała czym oddychać), z mocą 5-ciu elektrowni i z niewyparzonym językiem (klęła jak szewc). To wszystko złożyło się na bardzo rozpoznawalną postać. A może to czysto podręcznikowa historia self brandingu czyli budowania marki osobistej. W siermiężnych czasach, kiedy nikt nie miał o tym pojęcia, a co rzucili do sklepu, to i tak ludziska wymiotły.

Jak wykreować się na seksbombę?

Przyda się pewna doza zmysłowości, szczypta melancholi i delikatności, odrobina dystansu do samej siebie. Marylin Monroe seksownie puszczała oko i niejednego potrafiła zwalić z nóg. No i oczywiście dekolt, od którego tzw płeć brzydka nie potrafiła by oderwać wzroku.

Kalina to wszystko miała. Do tego miała męża Stanisława Dygata (znanego powieściopisarza), który zamarzył sobie, że wykreuję Kalinkę na rodzimy seks symbol na miarę MM (Marylin Monroe) czy BB (Brigitte Bardot). To ta sama epoka.

Dlatego Kalina omdlewająco przewracała oczami, zmysłowo sapała i pojękiwała. To wszystko w siermiężnych latach 60-tych. Po prostu wybuchowa mieszanka niewinności i zmysłowości. Mężczyzni jak zahipnotyzowani gapili się na jej dekolt.

Za co nienawidziły ją żony partyjnych bonzów. Bo zakłócała ten pozorny spokój ich mieszczanskich stadeł. Aż w koncu te nienawidzące ją kobitki dobiły się tego, że na Kalinę nałożono embargo. Na ten jej słynny dekolt pod pretekstem, że kiedyś mignął na małym ekranie z bimbającym na samym środku krzyżykiem.

Aż pierwszy sekretarz partii Stanisław Gomółka własnoręcznie rzucił w niego (tzn w dekolt w telewizorze) kapciem. Choć ten kapeć podobno co złośliwsi wyssali z palca. Kalina zniknęła z małego ekranu. Pojawiała się jedynie w Kabarecie Starszych Panów (Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego).

 

Raz kiedyś zdarzyło się, że pojawiła się na jakiejś lokalnej gali barbórkowej. A ta (pech chciał) szła na żywo w świat tzn w Polskę. Tym razem Kalina była szczelnie zapięta pod samą szyję. Dośpiewała do konca swoją piosenkę, ukłoniła się publiczności. Kamerzyści, scenarzyści, operatorzy dzwięku i czego tam kolwiek odetchnęli z ulgą. 
 
Wtedy dopiero Kalina wywinęła pirueta, a raczej obróciła się na pięcie. I cała Polska z gałami wlepionymi w telewizor (był tylko jeden program) zobaczyła jej ogromny dekolt na plecach aż do miejsca, w którym te ostatnie tracą swoją szlachetną nazwę.

Świadomie czy nie Kalina budowała swoją markę osobistą, a utwierdzały ją kolejne anekdotki.

Zdarzyło się, że Kalina spędzała wakacje nad morzem w Chałupach (znane z plaży nudystów). Wcale nie tak wczesnym rankiem pobiegła do miejscowego sklepiku. Z przejęciem podeszła do ekspedientki (wyprzedziła przy tym całą kolejkę) i poprosiła o … butelkę szampana. Artykuł pierwszej potrzeby. W koncu musi się w czymś wykąpać. Jak te wszystkie miejscowe baby w siermiężnych kolejkowych czasach musiały na nią patrzeć spode łba !

No cóż budowanie własnej marki czasami wymaga odwagi i iścia pod prąd.

Kalina płaciła za to embargiem na swoją osobę. Szkoda, bo jej talent nie został do konca wykorzystany. Zostały nam cudowne piosenki z Kabaretu Starszych Panów. Prawdziwe arcydzieła sztuki.

Ale tak czasami bywa. Tymbardziej, że Kalina wyprzedzała swoją epokę. Dlatego była prawdziwą trednsetterką. Wystarczyło, że ktoś gdzieś wypatrzył ją w ortalionwym płaszczyku, a cała Warszawka oszalała na ich punkcie.

Dlaczego piszę o Kalinie?

  • Bo Kalina to dobry przykład świetnie wykreowanej marki osobistej. Choć miało to swoją cenę.
  • Bo w grudniu wymyśliłam sobie, że będę pisać o tym, co sprawia mi przyjemność i wprawia w dobry humor. Jestem gorącą fanką talentu Kaliny Jędrusik.
  • Bo chciałam podsunąć Wam moje ulubione kalinowe piosenki.
  • Bo raz z okazji Wspólnego czytania i dziergania z blogiem Maknety chciałam napisać nie o książce, którą przeczytałam, ale o takiej której chciałabym przeczytać, czyli biografię Kaliny Jędrusik.

Pozdrawiam Was serdecznie Beata

Jeszcze dodatkowa porcja dobrego humoru. Patron wszystkich dziergających. Jak dzielnie wywija drutami. Dla rozgrzewki.

Jeżeli pomogłam, zaciekawiłam lub rozbawiłam znajdziesz mnie na FB:

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

17 komentarzy

  1. Tak sobie myślę, że w jej przypadku całe to budowanie marki, to chyba był proces naturalny, taka była, natomiast teraz mamy całe masy pseudo artystów. Pozują na kogoś, silą się na jakieś zachowania, ale widać, że to jest sztuczne, to nie oni.
    Bardzo fajne kolorki tej robótki 🙂

  2. Bardzo lubię czytywać Twoje posty, bo zawsze coś fajnego do myślenia podrzucisz 🙂 Ale tak jak napisała Issa – Kalina, BB, MM były oczywiście w pewnym stopniu wykreowane ale odnosi się wrażenie, że to kreowanie było tylko wydobyciem ich naturalnego pięknego, ciekawego wnętrza (i zewnętrza ;)), a w przypadku współczesnych gwiazdeczek to, często mało udana, “chirurgia plastyczna i protetyka” na materiale, który ma parcie na szkło.
    Szaliczek? No i masz terapię! Kolory typu piękna laguna w środku upalnego lata. Dziergaj dalej, chętnie popatrzę.

  3. Też mi się wydaje, że to tylko częściowo była kreacja. Po prostu w pewien sposób wyprzedziły swoją epokę i nie bały się być sobą, nawet jeśli było to szokujące. A teraz, gdy coraz mniej rzeczy zadziwia kolejne “gwiazdki” próbują na siłę zaistnieć pokazując coraz więcej i robiąc coraz głupsze rzeczy.

  4. Fajnie się czytało 🙂 Nie znałam jej prawie wcale, tylko mgliście mi się kojarzyła jako piosenkarka z czasów PRL. Kto by pomyślał, że i w tamtych czasach budowało się markę osobistą, tylko inaczej się to wtedy nazywało. Dziś taką Kaliną byłaby może Doda, ona też dość świadomie kreuje swój wizerunek seksbomby. Tylko tego kalinowego czaru jej brak 😉

  5. Twoje rękodzieło w moich ulubionych kolorkach 🙂 W grudniu trzeba się i pocieszać i rozśmieszać, bo jakoś tak nijak się robi, szczególnie, gdy życie jest ustabilizowane i niewiele się dzieje. Odnośnie pięknej Kalinki jedna refleksja mi się nasunęła – o wiele łatwiej buduje się markę, kiedy obok znajduje się ktoś, kto pomaga się wypromować. Nie żyjemy w próżni i do zaistnienia w świecie potrzebni nam są inni ludzie, ale także jakaś fala sympatii, a z tym to już różnie bywa. Weź np. naszą Nataszę Urbańską: zdolna, piękna, ma promotora, a ciągle zalewana jest krytyką.

  6. Jej życie było ciekawe, talent nie do końca doceniany, osobowość oryginalna i do tego odwaga jak na tamte czasy, lekki stosunek do władzy, całość była jednak naturalna, nie kreowana pod publikę, lubiłam ją :))) Fajnie napisałaś o niej :))

  7. Raczej nie jestem fanką takich kreacji osobowych 😀 Robótka na drutach ma świetny kolor i super wychodzi! Fajnie byłoby mieć taką dekorację w domu, kolega do wspólnego dziergania :))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version

Fatal error: Uncaught wfWAFStorageFileException: Unable to verify temporary file contents for atomic writing. in /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php:51 Stack trace: #0 /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php(658): wfWAFStorageFile::atomicFilePutContents('/home/beatared/...', '<?php exit('Acc...') #1 [internal function]: wfWAFStorageFile->saveConfig('livewaf') #2 {main} thrown in /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php on line 51