Jakiś wewnętrzny głos kazał mu zatrzymać się właśnie w tym mieście, w tej knajpie. 3 ulice na krzyż, pogoda pod psem. Przynajmniej coś zje i przeczeka aż ulewa przycichnie – pomyślał sobie.

Wszedł do przestronnej knajpy. Ogarnął wzrokiem salę, pogrążoną w ponurym półmroku. Wybrał stolik w rogu, z którego miał dobry widok na wszystko, co działo się w środku. Na sali siedziało już sporo osób. Pomiędzy nimi jak w ukropie uwijała się drobniutka kelnerka. Udał, że zawzięcie studiuje kartę dań. W rzeczywistości lubił obserwować ludzi. Zachłannie śledził ją wzrokiem. Obserwował jak weszła do kuchni. Widział, jak brzegiem rękawa ocierała pot z czoła (myśląc, że nikt nie patrzy). Zobaczył jak ukradkiem wymknęła się z kuchni z telefonem w ręku. Doleciały go strzępy rozmowy, którą z kimś pośpiesznie prowadziła:

Jak się czujesz? Zjadłeś obiad? … Nie wychodź na dwór, bo strasznie pada …

Mąż, a może dziecko? Z kim rozmawiała? Próbował się domyślić. Poczuł tylko zdradliwe ukłucie w sercu. Tak czasami niespodziewanie dawała mu się we znaki samotność. Nagle rozmowa urwała się. Usłyszał donośniejszy (choć celowo przytłumiony) męski głos. Odgadł, że to szef « suszy » jej głowę. Potem tylko dostrzegł jak pośpiesznie wbiegła na salę. Wtedy pomyślał z wdzięcznością, że inni mają gorzej. On przynajmniej jest sam sobie szefem.

Z zamyślenia wyrwała go jej obecność. Podeszła bezszelestnie i spytała czy już zdążył coś wybrać z karty dań. Serce zabiło mu mocniej. Ten głos, ta sylwetka. Dopierto teraz z bliska mógł się jej lepiej przyjrzeć. Tak, to była ona. Jego pierwsza wielka miłość. 20 lat później.

Co zrobiło z nią życie? Życie, ta jedna wielka lekcja pokory.

Wciąż zwracała uwagę jej subtelna, nieprzygaszona upływem czasu uroda. Tylko w jej oczach jakby przygasł ten dawny apetyt na życie. Wyparł go jakiś niewypowiedziany smutek i zniechęcenie.

Jak to się stało, że on klasowy łobuz i najgorszy zabijaka w szkole zakochał się właśnie w niej? Wzorowej uczennicy, w tzw panience z dobrego domu. Ale czy ktokolwiek potrafi logicznie wytłumaczyć jakiekolwiek uczucie? Nie chciał, by inni się domyślili. Skrzętnie skrywał to, co do niej czuł. Nie chciał stać się szkolnym pośmiewiskiem. Czasami właśnie dlatego ciągnął ją za włosy, czy podśmiewał się (ze źle skrywanej sympatii).

On taki mały, niepozorny i niepokorny. Stał się klasowym uosobieniem zła. W domu się nie przelewało. Mama jak mogła radziła sobie sama. Z trójką dzieci. Nie potrzebował niczyjej litości. Nie chciał, by ktokolwiek patrzył na niego z góry. A ci, którzy próbowali, mieli do czynienia … z nim. A ponieważ po drodze rozbił nie jeden nos, było coraz mniej chętnych.

Przeprowadzał się do innego miasta. Po zakończeniu roku szkolnego. Mama znalazła tam lepszą pracę. Wtedy dopiero zebrał się na odwagę i poprosił ją, by podarowała mu swoje zdjęcie. Na pamiątkę.

Nie wierzyła własnym uszom.

A po co Ci? Przecież Ty mnie nie cierpisz?

Pokręcił głową. Nie prawda. Zawsze Cię lubiłem. Tylko wiedziałem, że Ty i tak nie zwrócisz na mnie uwagi.

Zdziwił się, gdy obiecała, że przyniesie. Ona najładniejsza dziewczyna w klasie.

Następnego dnia rzeczywiście to zrobiła. Wybrała zdjęcie, na którym na prawdę dobrze wyszła. W skrytości serca zawsze go lubiła. Może imponował jej ten jego jeszcze dziecięcy brak pokory.

To był ostatni dzień szkoły. Przegadali ze sobą całe popołudnie. Odprowadził ją pod dom. Przy pożegnaniu skradł nieśmiałego całusa. Następnego dnia wyjechał. Na zawsze.

Nigdy więcej się nie spotkali. Ona dalej podświadomie szukała «niepokornych» chłopców. Ale zawsze trafiała na takich, którzy po prostu ją źle traktowali. Wcześnie wyszła za mąż, urodziła dziecko. W końcu dziwnym zrządzeniem losu wylądowała w tym małym zapyziałym miasteczku. Odtąd postanowiła radzić sobie sama i liczyć tylko na siebie.

On uwierzył w siebie. Uwierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę. Żałował, że wcześniej nie odważył się z nią tak szczerze i otwarcie porozmawiać. Stracił przez to tyle bezcennego czasu. Postanowił nigdy więcej nie popełnić tego błędu. Zmienił się. Przestał zamykać się w sobie i traktować innych jak zło konieczne. Dzięki niej. To pomogło mu w życiu. Próbował swoich sił w biznesie. Raz, drugi nie wyszło. W końcu chwyciło. Odkrył, że ma do tego dryg.

Próbował ją odnaleźć. Wrócił do ich miasteczka. Ale jej już tam nie było. Nie trafił na nią w sieci. Pewnie wyszła za mąż i zmieniła nazwisko.

Wpadł na nią przypadkowo. Właśnie dziś. Właśnie w tym małym zapyziałym miasteczku. Do którego sam nie bardzo wiedział jak trafił.

Odruchowo sięgnął ręką do portfela. Dalej nosił przy sobie jej zdjęcie. To, które podarowała mu przed laty. Niczym talizman.

Gdy przyniosła mu obiad, zagadał do niej.

Pewnie już mnie nie pamiętasz. Ale może przypomnisz sobie, jak podarowałaś mi to zdjęcie.

Wyjął je z portfela. Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Wzięła do ręki swoje stare paszportowe zdjęcie. Obróciła w palcach. Z drżeniem przeczytała infantylną dedykację, którą z pełnym przekonaniem nagryzmoliła przed laty. Poczuła, jak łzy cisną się jej do oczu.

Artur. Jak się zmienił, jak zmężniał, jak wyrósł.

Przypomniała sobie jak bardzo się zdziwiła, gdy poprosił ją o zdjęcie. Serce zabiło jej szybciej. W głębi ducha zawsze go lubiła. Wiedziała, że ma trudną sytuację w domu. Po latach jeszcze bardziej zdziwiła się, gdy ktoś powiedział jej, że Artur tak dobrze się w życiu ustawił. Miał prosperującą firmę, mieszkał w stolicy.

A teraz był tutaj. Siedział przed nią. W tej małej zapyziałej mieścinie. Wciąż nosił przy sobie jej zdjęcie. Jedyny z tych jej «niepokornych» chłopców, który wyrósł na ludzi.

Gdzieś w skrytości serca pragnęła go spotkać. Jeszcze raz. Ale nie tak. Nie dziś. Nie tutaj. Wyglądała okropnie. Nawet nie zrobiła sobie makijażu. Padała z nóg po nieprzespanej nocy. W domu czekało chore dziecko. A przed chwilą jeszcze zganił ją szef. Tak okropnie, przed wszystkimi. Zastanawiała się, czy się domyślił.

Nie chciała by zapamiętał ją taką … wymiętą, postarzałą, upadłą. Wolała w ogóle go nie spotkać. Wolała, by zapamiętał ją taką, jaką była przed laty. Pełna wiary, nadziei, ufności w lepszą przyszłość. A życie no cóż … czasami płata figle. Życie, ta jedna wielka lekcja pokory.

Przesłanie z nutą optymizmu.

Książeczka dla dzieci, którą przeczytałam córce w tym tygodniu o mrówce, która okazała się silniejsza od lwa. Bo swoim drobnym i mozolnym drapaniem powaliła na nogi kolosa z wielką paszczą. A może po prostu w końcu zaprocentowała odwaga i wytrwałość. Gdy mały zebrał się na odwagę, potrafił dokonać więcej niż można by się spodziewać.

Żeby nie zakończyć tak nostalgicznie, jesiennie przesłanie z nutą optymizu. Robótkę, szal (robi się) mam nadzieję pokażę Wam w przyszłym tygodniu.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

35 komentarzy

      1. Beatko, pisarką to nie jestem jeszcze:-):-) Ale gdybym policzyła strony artykułów w gazetach, wyszłaby z tego obszerna książka:-) Ty piszesz świetnie, po przeczytaniu Twoich wpisów zawsze czuję się lepiej, masz coś co przyciąga czytelników:-)

      1. Wiem, wiem, ale ja lubię to uczucie, gdy okazuje się, że autor miał to samo na myśli co ja. 😉 Lubię budowanie napięcia, ale lubię też poznać historię do końca, a tak muszę poradzić sobie sama. PS. Wiem, że masz już sporo miejsc do ogarnięcia, ale myślałaś o takim ze swoimi opowiadaniami? 😀

        1. Iza, ja poki co ogarniam tylko ten jeden blog i wrzucam tu wszystko, a i tak coraz czesciej boli mnie glowa, sygnal, ze za duzo czasu spedzam przed komputerem. Niestety. Musze zwolnic, ale poznaje tu tylu ciekawych ludzi i tyle fajnych blogow jak ten Twoj, ze ciezko wylogowac sie do zycia.

  1. Historia wciągnęła mnie – przeczytałam jednym tchem, nawet poczułam rozczarowanie, że to już koniec 🙂 Twego autorstwa? A życie rzeczywiście okazało się dlamnie (w przeszłości lekcją) pokory. Teraz już wiem, że nie wolno wywyższać się w żaden sposób ponad innych, nawet w tak błachy sposób jak opowiadanie o swoim powodzeniu, żeby zwyczajnie i głupio się pochwalić, by innym szczena opadła. Ilekroć robiłam takie numery, wkrótce dostawałam od życia kopniaka w odwłok i to bardzo sugestywnego – łatwo było domyśleć się związku pomiędzy moim postępowaniem, a porażką. To mnie wyleczyło (mam nadzieję, że skutecznie!) z głupoty, nauczyło, że pokornym wobec życia należy być o każdej porze i w każdej sytuacji 🙂

  2. Udało mi się przełamać komputerowo-internetową depresję i zmęczenie materiału w sam raz na jesienne nostalgiczne bajanie, mam nadzieję, że i rękodzielnie uda mi się znaleźć czas i wrzucić zaległe zdjęcia i wpisy. Wpadłam w jakąś czarną dziurę. Cieszę się, że jesteś i dalej tak dzielnie tworzysz 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂

  3. Życie uczy pokory jednak on z tej historii niepokorny choć za bardzo by być blisko niej. A może to ona nie była pewna. Jej mi jednak szkoda i trzeba domyślać się, że może urwana w połowie opowiadania historia potoczy się dalej i coś się w jej życiu zmienina lepsze.

  4. Jeżeli Beatka, to opowiadanie jest Twojego autorstwa, to powinnaś pisać książki, blog to za mało. Opowiadanie bardzo wciąga i jest napisane językiem atrakcyjnym dla odbiorcy 🙂

  5. Beata, nie wiem, czy to co napiszę będzie miało jakiś sens, ale tak mi się jakoś z tą mróweczką skojarzyło. Ostatnio właśnie doszłam do wniosku, że człowiek po to, żeby osiągnąć sukces wcale nie musi być jakoś wybitnie inteligentny, czy utalentowany. Głównym kluczem do sukcesu jest dobra organizacja, a przede wszystkim systematyczność w tym co się robi, upór oraz wytrwałość.

  6. Niesamowicie wzruszająca historia, pokazuje, jak życie może przeciec nam przez palce, a my nawet nie zdołamy zauważyć kiedy. Ale może też być tak, że los jednak ma dla nas niespodziankę. Oby było ich jak najwięcej.

  7. Dlaczego uważasz, że to opowiadanie jest nostalgiczne? Owszem, różnie się w życiu układa i nie da się wszystkiego przewidzieć. Raz jest lepiej, a raz gorzej. Ale to nie była przecież tylko historia o kobiecie, która przestała wierzyć w swoje marzenia, ale także opowieść o mężczyźnie, który zwyciężył mimo przeciwności. Jakkolwiek ją odbierając jedno jest pewne – zapada w pamięć. Świetnie opowiadasz historie.
    Pozdrawiam,
    Ola z Muzycznej Listy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version