Jestem wdzięczny tym wszystkim, którzy powiedzieli mi „nie”. To dzięki nim jestem tym, kim dzisiaj jestem.
Albert Einstein
Cytat, który zadźwięczał we mnie bardzo.
W ubiegłym roku usłyszałam takie „nie”. Które najpierw mocno zachwiało we mnie i tak już nie dość stabilną wiarą w siebie. To „nie” było bolesnym prztyczkiem dla mojego ego, bo dotyczyło czegoś, co wydawało mi się, że chciałbym robić…., w czym pokładałam pewne nadzieje i angażowałam w to sporo wysiłków.
Dlatego to „nie” dość mocno mnie zabolało.
Zanim je przeżułam i wyplułam, mocno dusiłam je w sobie. Ale kiedy to zrobiłam, muszę powiedzieć, że z perspektywy czasu to „nie” było dla mnie błogosławieństwem.
Ktoś powiedział mi nie i co? I żyje z tym dalej. Może trochę zabolało.
Przetasowało parę spraw w moim życiu. Przestałam zajmować się pewnymi sprawami.
Ale uodporniło mnie wewnętrznie. Paradoksalnie wzmocniło poczucie mojej wewnętrznej wartości – czasami wyczekujemy potwierdzenia swojej wartości u innych.
A kiedy ci „inni” mówią nam „nie”, przychodzi otrzeźwienie.
Ale zanim to otrzeźwienie przyjdzie jesteśmy tak trochę „zawieszeni” w próżni, w takim wyczekiwaniu (Francuzi używają tutaj takiego słowa – suspendu), wstrzymujemy oddech w nadziei, że ktoś inny potwierdzi naszą wartość. Łudzenie się. Bezużyteczne wyczekiwanie i strata czasu. Ale, że to zrozumieć, najpierw musimy usłyszeć to oczyszczające „nie”.
Owszem w międzyczasie przestałam robić pewne rzeczy (np zawiesiłam bloga Vademecum Blogera – bo to było związane z tym projektem i ten projekt muszę sobie na nowo w głowie poukładać).
Ale zajęłam się innymi rzeczami. Zahaczyłam o nowe horyzonty szydełkowo – kreatywne.
Wiec po ciężkim, pochmurnym czasie w moim życiu, znowu przeżywam kolejne kreatywne przebudzenie i mam wiosnę w sercu.
Bo tak to jest w życiu, że kiedy zamykają się jedne drzwi, otwierają się inne.
Kiedy ktoś mówi nam „nie” – nie nadajesz się do tego, okazuje się że to jest do zniesienia i że mamy w sobie więcej siły niż się o nią podejrzewamy.
Więc pomimo tego, że poprzedni rok był dla mnie trudny rok i sporo rzeczy się w moim życiu posypało. Ale to zmusiło mnie do weryfikacji tego, co dotychczas robiłam.
Moja walka z depresją.
6 miesięcy bez aktywności zawodowej w domu (wciąż jestem na postojowym), w samotności emigracji – zaczęłam ocierać się o depresję, której próbuję się nie dać.
Na to nałożył się kryzys wieku średniego i to poczucie, że dobijając do 50 – tki w nowej kryzysowej rzeczywistości – to nie jest najlepszy moment, by zaczynać nowe projekty. A przecież dotąd odkładałam życie zawodowe na później ze względu na dzieci.
Ale wiosna przyniosła nowe nadzieje, nowe projekty.
Wróciłam do dziergania – to była moja ucieczka i ostoja.
Wróciłam do nauki języka rosyjskiego – to narzuciło pewien rytm moim dniom.
Zaczęłam biegać – to pomogło zmotywować moją wewnętrzną, ubywająca mi w tegorocznym kontekście energię.
Zaczęłam się uczyć makramy i to zajęcie o którym od lat marzyłam, ale wydawało mi się nieosiągalne, dzięki You tubowym tutorialom (dzięki Agacie z @zglowawsznurkach i Iwonie z @szydelkowe_zacisze ), stawiam pierwsze kroki.
Po raz kolejny przekonałam się o prawdziwości tego stwierdzenia, że najlepszą metodą na smutek jest nauczyć się czegoś nowego.
Zostałam YouTuberem.
Miniony rok i kryzys, choć przyniósł ze sobą wiele przewartościowań tego, co dotychczas robiłam i wywrócił moje dotychczasowe nadzieje i projekty do góry nogami, to dał potężnego kopa, by spróbować nowych rzeczy, by wziąć swoje sprawy w swoje ręce, by jednak się nie dać.
A nowe projekty, oznaczają nowe nadzieje, nie napoczętą motywację i świeżą energię, by śmielej ruszyć z nowymi planami.
Więc jakiś czas temu ujrzał światło dzienne mój nowy projekt – kanał na YouTube, póki co szydełkowo – kreatywny, w dalekosiężnych planach idący w kierunku diy i home decor.
I tak oto od blogerki niegdyś tylko piszącej, przeszłam na YouTube i zostałam youtuberem.
A ponieważ ten projekt zajmuje cały mój czas i energię, mniej mnie na Vademecum Blogera. Ale mam nadzieje, że z perspektywy tego projektu będę mogła już wkrótce podzielić się nowym doświadczeniem i nowymi przydatnymi w życiu online tipsami.
Pozdrawiam serdecznie
Beata Redzimska
Też mam kanał na YT chętnie się wymienię doświadczeniem. Od niedawna zaczęłam nawet zarabiać na moim kanale.
Wow, no to zazdroszcze. A podrzuc prosze Twoj kanal na YT, chetnie odwiedze kolezanke YouTuberke hi hi hi. Ja poki co jestem w drodze (mam nadzieje na dobrej drodze) do przekroczenia na YT pulapu, ktory pozwala monetyzowac swoj kanal, tylko zastanawiam sie, czy wplywy z reklam na YT sa tak samo smieszne, jak wplywy z reklam AdSense na blogu? Ale mam nadzieje, ze juz wkrotce sprawdze to naocznie. Pozdrawiam serdecznie Beata
Jak miło jest zobaaczyć efekty tej długiej drogi, którą przeszłaś, zmiany i rozwój, na który sobie pozwoliłaś! Brawo! Trzymam kciuki za kolejne działania! Kasia
Gratuluję wewnętrznej siły do nauki, biegania i tworzenia na Youtube. Miałem w 2008 okres paru miesięcy bez stałej pracy- to był najlepszy okres w moim życiu- to chyba kwestia myślenia na ta temat swojej sytuacji zawodowej. Pozdrawiam
No tak każdy z nas ma swoją lekcję do odrobienia i nie można ściągać czy oszukiwać 🙂 Pozdrawiam!
Trzymam kciuki za Ciebie Beatko! Mam nadzieję, że kolejne półrocze będzie lepsze. Co by tu nie gadać, ten rok jest naprawdę trudny…
Beato, rób to co czujesz i nie oglądaj się na innych 🙂
Brawo, trzymam kciuki za sukcesy na YT.
Trzymam kciuki, ja wciąż mam opory przed video – choć wytrwale wychodzę ze strefy mojego komfortu i przełamuje się 🙂