BLOGOWANIE, media spolecznosciowe, VADEMECUM BLOGERA

Media społecznościowe w 5 minut dziennie.

media społecznościowe, zarządzanie czasem

media społecznościowe, zarządzanie czasem

Media społecznościowe bez tajemnic. I tylko 5 minut dziennie na zarządzanie profilami na Facebook, Twitterze, Instagramie, Pintereście razem.

Nie wierzycie? Przeczytajcie, jak ja to robię. Codziennie przeznaczam na to nie więcej niż 5 minut i codziennie publikuję świeży content. A jeszcze mam po kilka profili w każdym z wspomnianych social mediów.

Robię to z telefonu. Bo mogę to robić z dowolnego miejsca i w dowolnym czasie. Oczywiście uprzednio dokonałam pewnej pracy “u podstaw” i wyrobiłam w sobie nawyk regularnego odwiedzania wybranych mediów społecznościowych.

Jak działać w mediach społecznościowych bez przepracowywania się?

Jak sprawniej tworzyć treści do różnych mediów społecznościowych i jak zarządzać całym tym (często dość złożonym) ekosystemem profili w najróżniejszych social mediach, które jako blogujący posiadamy?

Bez przepracowywania się. I jednocześnie bez całkowitego zdania się na automatyzację działań. Bez namolnego powtarzania wszędzie, we wszystkich możliwych kanałach tego samego.

Bo gdy wszystko oddajemy w ręce automatów, szkopuł w tym, że zupełnie wypadamy z danego medium społecznościowego. A skoro wypadamy, to w sumie, co nam po nim. A już na pewno nie zbudujemy w nim zaangażowanej społeczności.

Po pierwsze

1. Facebook

No dobra Facebook tnie zasięgi. Ale już w momencie, kiedy uda się nam wykrzesać odrobinę zaangażowania i lajków ze strony naszych followersów, to te zasięgi nam automatycznie rosną.

Taki już jest ten facebookowy algorytm: ślepy, głuchy, ale łakomy wiranych, czyli chwytliwych treści. Jak widzi, że ludzie na coś reagują, to on też podchwyca. W końcu ostatecznym celem Facebooka jest to, by ludzie się tu dobrze bawili. Bo wtedy będą spędzać tu jeszcze więcej czasu. A co? Nie można całego dnia przesiedzieć na Facebooku? Można. A to przekłada się na kasę … właśnie dla Facebooka.

Jak wywołać zaangażowanie na Facebooku?

To kwestia publikowania tu odpowiednich treści, tj. dostosowanych do zebranej już grupy obserwujących… No i przede wszystkim takich, które chwycą i spontanicznie zostaną podane dalej. Takie proste, a takie trudne.

Bo do tego trzeba niesłabnącego zapasu wciąż nowych pomysłów, sporej dawki kreatywności, odrobiny humoru, do przypieczętowania, czy do doprawienia owej kreatywności.

Do tego przyda się kilka prostych, jakże intuicyjnych i w dużym stopniu darmowych programów jak:

media społecznościowe, zarządzanie czasem

Pablo.

Który świetnie nadaje się do oprawienia mądrych  cytatów z nostalgicznym pejzażem w tle. Zresztą można tu wyprodukować grafiki w formacie pod Instagrama, Twitter i Facebook i Twitter.

Canva.

Właściwie to taki kombajn, który sam w sobie, by wystarczył. Można tu stworzyć przejrzyste grafiki, obrobić zdjęcia, przygotować pod dowolny wpis od strony wizualnej kampanię promocyjną w formacie pod Fb, Instagram, Twitter, czy Pinterest.

Meme generator.

Co to są memy?   Pewnie znacie te zabawne obrazki z jeszcze zabawniejszym i soczystym w założeniu podpisem. To są właśnie memy. Dzisiaj memy szturmem zdobywają świat i uwagę internautów. Bo memy są proste, czytelne i przystępne w odbiorze.

To tylko kilka z moich ulubionych narzędzi. Ich bardziej obszerny przegląd znajdziecie w Kompendium Wiedzy dla Blogerów.

Udział w grupach na Facebooku.

Ponieważ szczególnie na początku trudno o zaangażowanie fanów na Facebooku. Bo po prostu ciężko o jakichkolwiek fanów… Można pomóc sobie uczestnicząc w różnorodnych grupach na Facebooku, chociażby jak prowadzona przeze mnie

Grupa Wzajemnej Promocji dla Blogerów. Której celem jest wzajemna promocja. Jej zasada działania jest prosta: lajkujemy, komentujemy u innych, a inni w zamian lajkują i komentują u nas. Ale to przede wszystkim ma służyć budowaniu kontaktów międzyblogerskich.

Ale ponieważ algorytm Facebooka jest tak pomyślany, że posty z linkami, a więc te odciągające na zewnątrz, w inne miejsce z Facebooka mają tu gorsze (czyli mniejsze) zasięgi niż same, gołe fotki ze zdjęciem. Pewnie dlatego, że podsuwające je swoim użytkownikom FB ocenia, że podejmuje mniejsze ryzyko, że dany użytkownik odpłynie chwilowo lub już na dobre z Facebooka. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie analizując moje facebookowe statystyki.

To sprawdza się także wtedy, kiedy najpierw załadujemy na Fb dowolne zdjęcie, a dopiero potem podepniemy pod nie notkę z odpowiednim linkiem. Dla FB jest to kolejne zdjęcie.

Sumo Me

Dlatego tu sama chętnie korzystam z narzędzia takiego, jak Sumo Me. Które pozwala przerzucić na fejsa zdjęcie z bloga z podczepioną pod nie notką i dla zainteresowanych dodanym linkiem.

Jak pomaga mi ono zaoszczędzić czas na Facebooku?

  • Po pierwsze, korzystam z treści, które już mam napisane, opublikowane na blogu. Stąd spora oszczędność czasu. Co więcej taką notkę na Fb w ekspresowym tempie można stworzyć sobie przy okazji … wracania do starszych wpisów.
  • Po drugie. Jako, że dla Facebooka taka notka jest tylko niezagrażającym jego hegemonii zdjęciem, autmoatycznie przyznaje jej większe zasięgi. Więc osiągniemy tu całkiem dobry zasięg, oszczędzając czas na jej promocji. Choć w sieci istnieje i działa tylu utalentowanych ludzi, że przebijają się ci, którzy dobrze znają się na autopromocji…

media społecznościowe, zarządzanie czasem

Instagram do tworzenia notek pod fanpaga na Facebooku.

Tutaj, w ramach oszczędzania czasu w mediach społecznościowych, mój kolejny patent, który testuję od niedawna:

Wykorzystanie Instagrama do tworzenia notek, które później w dalszej przyszłości, czy właściwie w dowolnym momencie wykorzystam jako gotowe już notki na Facebooka.

Bo pewnie wiecie, że Facebook i Instagram to dzisiaj jest jedna firma. Konto czy dowolnego fanpaga na Facebooku możemy sobie połączyć z naszym kontem na Instagramie. I udostępniać na Facebooku, opublikowane już wcześniej notki na Instagramie. A w ten sposób potraktować Instagram jako skarbnicę śpiących notek na Facebooka (śpiących i czekających na swoją kolej do opublikowania).

Wiem, że  nietkórzy skarżą się, że takie notki z Insta nie wywołują na fanpagu zbyt dużego zaangażowania. Z mojego zaś doświadczenia widzę, że mają całkiem sporą odsłonowość (np w porównaniu z linkiem przesłanym z bloga). To pewnie jest kwestia odpowiedniego przygotowania danej notki. Wykorzystania tego, że chyba ani Fb, ani Instagram nie limitują objętości publikowanych tu treści.

I tak, wymyśliłam sobie, że wykonam taką merytoryczną pracę u podstaw i  przygotuję fiszki wykorzystując treści z bloga – przerobię je w skróconą notkę na Instagrama. A potem z takich gotowych już notek będę mogła korzystać … wiecznie. Czyli jednym kliknięciem udostępniać je na FB.

Po uprzednim połączeniu profilu na Instagramie z naszym fanpagem i po wejściu w dowolne zdjęcie na Instagramie i kliknięciu na 3 kropki (na telefonie), wybieramy opcję Udostępnij i przesyłamy ją na fejsa. Szczególnie w okresach, kiedy nie mam ani czasu, ani pomysłu na Facebook. A niestety Facebook nieaktualizowany obumiera.

media społecznościowe, zarządzanie czasem

Jak to robię?

Pokażę Wam to na konkretnym przykładzie. Bo pod mojego bloga MODA NA BIO utworzyłam sobie ostatnio osobny profil na Instagramie @modanabiocom.

Kiedy przygotowuję kolejny wpis na bloga, przy okazji wrzucam też notkę na Insta. Przecież prawie każdy blogujący tak robi. Tylko staram się, by owa notka była w miarę treściwa i w miarę niedezaktualizująca się.

Po prostu biorę z mojego wpisu zdjęcie, przycinam je do jedynie poprawnej politycznie formy na Instagramie tj. seksownego kwadratu. Wybieram najbardziej soczysty fragment z tekstu, dodaję hasztagi…

media społecznościowe, zarządzanie czasem

Robię to bezpośrednio z komputera. Korzystam tu z Gramblr, czyli narzędzia, które pozwala na obsługiwanie Insta bezpośrednio z kompa. Zassysam fotkę do Gramble, doklejam do niej tekst i hasztagi. Dosłownie 2 sekundy pracy. Publikuję to na Inście.

Tak w miarę regularnie i zupełnie przy okazji (to kwestia wyrobienia w sobie nawyku) tworzę archiwum fiszek, które w dowolnym momencie będę mogła opublikować na Facebooku.

Ale obiecałam Wam, że obędzie się bez powielania tej samej treści w różnych social mediach. Grzech główny licznych blogerów… wynikający prozaicznie z braku czasu.

Ale tutaj systematycznie i przy okazji publikowania kolejnego wpisu wykonuję taką pracę u podstaw, a przecież taką fiszkę mogę “odgrzać” na Facebooku po czasie, kiedy moi followersi z Instagrama już o niej zapomnieli.

Mogę zrobić to dosłownie jednym kliknięciem. Wystarczy, że otworzę Instagrama, przebiegnę wzrokiem i pamięcią minione fiszki, wybiorę coś, co klimatycznie pasuje do nastroju chwili i wysyłam w sieć. A wtedy, coś dzieje się na naszym fanpagu, nawet kiedy zupełnie już nie mamy na niego czasu. A z raz wykonanej pracy tworzenia odpowiednich fiszek, możemy korzystać długie miesiące i lata po….

Instagram

Bo jeżeli macie trudność z zainstalowaniem Gramblr (sama w pierwszym podejściu podłapałam kilka wirusów), to podobnym rozwiązaniem jest LATER.com (dawniej Latergram).

Tu podobnie możecie sobie przygotować takie fiszki na Insta (i to jeszcze rozplanować ich publikację na Inście ze sporym wyprzedzeniem). Choć tutaj dodatkowo będzie potrzebny Wam telefon kompatybilny z Instagramem.

W dniu zaplanowanej  na Later publikacji Waszego postu na Instagramie, otwieracie Later na telefonie, kopiujecie towarzyszący Waszemu zdjęciu tekst i hasztagi, klikacie na Post Now, przechodzicie na Instagrama. Tu jeszcze możecie obrobić Wasze zdjęcie korzystając z instagramowych flitrów (sama jestem fanką filtru Ludwig). Teraz wystarczy tylko kliknąć na Publikuj. Kolejna fiszka na Insta jest już przygotowana.

media społecznościowe, zarządzanie czasem

Bo sama łapię się na tym, że chętnie oglądam nie tylko fotki na Instagramie. Ale też z ciekawością czytam towarzyszącą jej notkę. Jeżeli wiem, że dana osoba ma tu w zwyczaju pisanie ciekawych notek, jak np robią to @RoślinnePorady.

I np takie notki – fiszki z Instagrama będę mogła wykorzystać na swoim fanpagu w wakacje. Zaoszczędzę sobie kilka godzin planowania przed wyjazdem. Kiedy zawsze mamy tyle innych rzeczy do zrobienia.

Wtedy na kilka minut dziennie przełączę się do trybu on line, by oblecieć wybrane social media i przesłać coś z Instagrama na Fanpaga.

A że mam kilka fanpage i kilka tematycznie dopasowanych profili na Instagramie…. Taki mam niecny plan działania. Inaczej w żaden sposób nie starczało by mi na to wszystko czasu.

media społecznościowe, zarządzanie czasem

Twitter.

Bo na Twitterze jest ruch do zgarnięcia i przekierowania na bloga. Jeżeli na Facebooku już są Twoi znajomi i wszyscy znajomi blogerzy, na Twitterze możesz znaleźć zupełnie nowych znajomych i nowych czytelników dla swoich treści. No i szczególnie złapać kontakt z osobami zainteresowanymi Twoją niszą.

Dlatego ostatnio i to całkiem z dobrym skutkiem testuję prowadzenie profili tematycznych na Twitterze, skierowanych do grupy docelowej zainteresowanej daną konkretną niszą, czyli tematyką.

Bo generalnie w moim blogowaniu przewijają się 3 osobne tematy: blogowanie, naturalne metody na zdrowie i Paryż oraz nauka francuskiego.

Jeżeli od kilku lat mam na Twitterze jeden ogólny profil osobisty @hardaska. To jakiś czas temu dodatkowo stworzyłam profile tematyczne pod daną niszę:

Dzięki temu, pierwsza budująca obserwacja znacznie zwiększyłam liczbę przejść z Twittera na bloga. Z jakiś 100 wejść miesięcznie do ponad 800.

Dodatkowo, mogę retwitować na tematycznie powiązanych profilach treści, które kiedyś już opublikowałam na moim ogólnie tematycznym profilu.

Mam więc z tego więcej lajków, więcej przetwitowań i przede wszystkim docieram do specyficznej dla danej dziedziny grupy docelowej.

media społecznościowe, zarządzanie czasem

Bo akurat na Twitterze dość łatwo można zdobyć kolejnych obserwujących.

Obserwując kolejnych użytkowników. A wtedy jest spora szansa, że ci odwzajemnią się nam tym samym. Oczywiście część osób tego nie zrobi. Ale wtedy możemy je odobsrwować za pomocą takiego darmowego narzędzia jak Manageflitter.

To nie jest metoda na to, by zostać influencerem. Ale by mieć zasięg. Bo osoba, która np zaobserwowała 40 000 osób i dzięki narzędziom typu Manageflitter (do wyeliminowania nieobserwujących) również jest obserwowana przez jakieś 40 000 osób, może i nie jest influencerem w sensie stricto. Ale za to dociera ze swoimi przekazami do całkiem imponującej liczby użytkowników.

Tu szkopuł w tym, by docierać do odpowiedniej grupy odbiorców, tzw grupy docelowej, do której adresowany jest nasz przekaz, czy dla której przeznaczony jest nasz produkt. I tu wcale nie chodzi o ilość. Bo czasami mniejsza ilość followersów (ale za to zainteresowanych tym, co mamy do powiedzenia) przekłada się na większe zaangażowanie i lepszą konwersję. Czy po prostu więcej wejść na bloga.

Strategiczna obserwacja.

W tym pomaga nazwijmy to stategiczna obserwacja. W momencie, kiedy posiadamy tematyczny profil na Twitterze (czy gdziekolwiek indziej, bo ta metoda sprawdzi się również na Instagramie) – obserwujemy osoby wykazujące zainteresowanie danym tematem (czy to twitujące na niego, czy to obserwujące osoby, które wypowiadają się na dany temat).

Jak to u mnie działa?

Odkąd dodatkowo (obok głównego profilu na Twitterze) prowadzę profile tematyczne, na których udostępniam tylko tematycznie powiązane treści i staram się obserwować osoby, które w ten, czy inny sposób przejawiły zainteresowanie daną tematyką, zaobserwowałam znaczący wzrost liczby wejść z Twittera na bloga.

Dodatkowo aplikacja Twitter na telefonie pozwala na swobodne przełączanie się między poszczególnymi profilami. Bez konieczności logowania się za każdym razem. Jednym kliknięciem przełączam się na tematyczny profil i przetwittowuję na niego tematycznie powiązany post z profilu głównego (w ten sposób docieram z nim do zainteresowanej tematem grupy docelowej i zdobywam kolejny retwit).

Nie zdaję się tu jednak całkowicie na automatyzację (mimo ograniczonej ilości czasu, jaką mogę poświęcić na działania w sieci). Ponieważ robię to ręcznie, siłą rzeczy muszę zajrzeć do danego medium społecznościowego. A jak już zajrzę, to przy okazji kogoś zaobserwuję, coś tam komuś polajkuję, kogoś zaczepię (komentując jego tweet).

No może nie zawsze wygląda to tak różowo. Ale przynajmniej w teorii chciałabym to robić.

Jak sprawniej tworzyć nowe treści na Twittera?

Teraz, w jaki sposób najsprawniej można tworzyć nowe treści na Twittera i jak najprościej zasilać nimi swoje konto.

I tu sprawdza mi się jedna podstawowa metoda: bazuję się na tym, co zrobiłam już wcześniej.

Click to Tweet 

Na etapie pisania wpisu pewne co ciekawsze, co soczystscze, czy trafiające w samo sedno fragmenty zaznaczam jako tweet za pomocą bardzo intuicyjnego narzędzia, jakim jest Click to Tweet.  A wtedy, kiedy przeglącam celowo, czy przypadkowo wpadam na dany post, już na pierwszy rzut oka wiem, co warto z niego przesłać na Twittera. No i mam nadzieję pomagam w tym również swoim czytelnikom.

[Tweet “Jak sprawniej tworzyć nowe treści na Twittera?”]

Highlighter.

Jeżeli niczego nie wyróżniłam na etapie pisania postu, mogę to zrobić później za pomocą narzędzia nazywanego Highlighter (można je sobie zainstalować w ramach wtyczki SUMO ME).

Z jego pomocą zaznaczam fragment tekstu mieszczący się w Twitterowym wymiarze 140 znaków i przesyłam jako tweet na Twittera.

Revive Old Post,

czyli znowu bazuję się na tym, co zrobiłam wcześniej. To bardzo przydatna wtyczna na wordpressa, która twittuje losowo wybrane linki do starszych postów.

Tutaj znowu przekonujemy się, jak ważny jest dobry tytuł (na tyle mocny, na tyle intrygujący, że ktoś się przy nim celowo zatrzyma na Twitterze). No i dobre otwierające zdjęcie, które pójdzie w świat (tzn w sieć) za danym wpisem.

Tu pomaga dodanie Twitter Cards na bloga (co to jest i jak to działa – przeczytacie TUTAJ).

media społecznościowe, zarządzanie czasem
Missinglettr.

Mój ukochany Missinletr. I znowu bazuję się na tym, co zrobiłam już wcześniej. Czyli na tekstach, które już opublikowałam na blogu i pod które za pomocą Missinletera przygotowałam kampanię promocyjną na Twittera.

Cały czas korzystam tu z wersji darmowej. A w tej Missinglettr pozwala mi na przygotowanie jednej takiej kampanii promocyjnej na tydzień pod jeden opublikowany ostatnio post.

Jak działa Missinglettr?

Po prostu Dostajecie powiadomienie, że szkic takiej kampanii jest gotowy. W nim znajdziecie listę 9-ciu automatycznie przygotowanych tweetów (oczywiście z linkiem do danego wpisu). Które albo możecie zatwierdzić takimi, jakie są, albo edytować je. Ale znowu bez przepracowywania się.

media społecznościowe, zarządzanie czasem

SUMO ME.

No i znowu bazuję się na  tym, co przygotowałam wcześniej. Tzn na treściach, które już mam, które już opublikowałam na blogu. Po prostu wchodzę w dowolny starszy post i za pomocą SUMO ME przerzucam z niego wybraną fotkę bezpośrednio na Twittera.

Twitter oficjalny przycisk

Tu jeszcze korzystam na jednym z moich blogów  z takiego sympatycznego narzędzia, które bezpośrednio łączy mnie z Twitterem, jakim jest oficjalny przycisk Twittera.

Po zainstalowaniu go na blogu, pojawia się on przy każdym kolejnym poście, a wtedy wystarczy, że klikniemy na niego, by przesłać informację o danym wpisie na Twittera.

Suma sumarum za pomocą tych narzędzi niedużym nakładem czasu i pracy, jestem w stanie, tak zupełnie przy okazji wygenerować po kilka tweetów dziennie. I wcale nie mam wrażenia, że się przy tym przepracowuję.

media społecznościowe, zarządzanie czasem

Pinterest.

Bo za każdym razem, kiedy przepinamy cokolwiek z naszego bloga, albo dodajemy bezpośrednio z komputera nowy pin na Pinterest z podczepionym pod niego odnośnikiem (linkiem wiodącym do niego) – zdobywamy kolejny link.

Na Pintereście piny możemy przypianć na stworzonych przez nas tablicach (tzw Board), albo na tablicach grupowych, do udziału w których zostaliśmy zaproszeni, albo umiejętnie się wprosiliśmy. Bo to jest coś, co się powszechnie praktykuje na Pintereście.

No i nie ma w tym nic złego. Jak najbardziej możemy poprosić właściciela jakiejś popularnej tablicy o przyjęcie nas do jej współtworzenia (pochodzącymi z naszego bloga pinami).

Tutaj mam taką prostą, może nie perfekcyjną, ale całkiem całkiem skuteczną metodę hurtowego tworzenia pinów.

media społecznościowe, zarządzanie czasem

  • Biorę na warsztat post, pod którego chcę przygotować kampanię na Pinteresta.
  • Szukam jak się to potocznie nazywa po angielsku i jakie hasztagi (nie dużo, góra 2) mogłabym do tego dodać.
  • Następnie przygotowuję obszerną serię pinów.

Tu moja ukochana i darmowa Canva.

Wybieram format pod Pinterest. Tworzę swój szablon pina (albo korzystam z już gotowego).

Tworzenie (jak to górnolotnie nazwałam) “szablonu” pina polega na tym, że wybieram któryś z napisów, odpowiednio przerabiam go. A potem już tylko podieniam w nim w miarę pasujące tematycznie zdjęcia. Które mogę sobie (i to nawet hurtowo) załadować do Canvy.

Dodatkowo edytuję moje zdjęcie. Bo przecież na Pintereście wszyscy odruchowo szukamy tej ładniejszej czy jaśniejszej strony życia i pozytywnej inspiracji. Dlatego zwiększam kontrast i jasność w kolejnych fotkach.

I dalej spamuje nimi na Pintereście. Tzn może nie spamuję, bo to najkrótsza droga do tego, by starcić tu obserwujących. Dlatego rozkładam ich publikację w czasie.

Dlatego hurtowo przygotowaną przeze mnie serię pinów załadowuję do sekretnej tablicy (secret board, który jest widoczny tylko dla mnie). A potem stopniowo publikuję je na oficjalnych tablicach. Przeplatając ich publikację cudzymi pinami, które przypinam u siebie. Bo o tym też nie należy zapominać na Pintereście.

Pinterest przyznaje punkty nie tylko tym, który nieustannie coś tam pinują ze swojej radosnej twórczości, ale też tym, którzy są dobrymi kuratorami cudzych treści i potrafią zbudować z nich imponujące tablice. Tu znowu przez imponujące rozumiem nie ilość, a jakość.

Tutaj dodatkowo możecie skorzystać z takiego narzędzia jak Tailwind, które pozwoli Wam na rozplanowanie za darmo bodajże pierwszych 50-ciu pinów na Pintereście.

Podsumowanie.

5 minut dziennie na zarządzanie profilami na Facebook, Twitterze, Instagramie, Pintereście razem.

W momencie, kiedy dokonaliśmy pewnej pracy u podstaw i wyrobiliśmy w sobie regularne nawyki, wystarczy dosłownie 5 minut dziennie i chociażby dostęp do internetu w telefonie.

5 minut dziennie. Bo po co więcej?

  • Zaglądam na Insta i przeglądam, co dzisiaj mogłabym przerzucić z niego na moje fanpage. W ten sposób bezpośrednio z telefonu obsługuję i mam regularnie aktualizowane fanpage.
  • Twitter, tu przeglądam, co opublikowałam na moim profilu głównym (tu korzystam z różnych rozwiązań: wtyczki Revive Old Post, Sumo Me, Click to Tweet i Missingletr). Gdy znajdę tematycznie powiązane treści rozprowadzam je po swoich profilach tematycznych na Twitterze, poświęconych jednej konkretnej i dość zawężonej niszy.
  • Odpalam Pinterest na telefonie. Przypinam do moich talbic cudze piny. A przy okazji jeden własny, własnoręcznie przygotowany pin, odłożony na tę okazję na tablicy z Secret Pins.

W 5 minut obleciałam wszystkie swoje profile i dorzuciłam na nie świeże treści. Za każdym razem inne. Ale bazując się na tym, co zrobiłam już wcześniej.

Może nie jestem w żadnym z nich influencerem. Ale influencerem nie zostaje się w 5 minut dziennie. Ja zaś na więcej po prostu nie mam czasu. Za to dzięki temu mam regularnie wejścia na moje blogi z mediów społecznościowych. Co jest moim podstawowym celem.

A z czasem, może kiedyś …. kiedy tego czasu na social media będę miała więcej… Ale to czas pokaże. A póki co pozdrawiam Was serdecznie.

Beata

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(15) Komentarzy

  1. Doskonale udowadniasz tym postem, że prowadzenie działalności w sieci nie jest proste i wymaga masy zaangażowania ze swojej strony i swoich czytelników, fanów, itd.

    1. A z blogerów wciąż się śmieją, że albo to tylko głupie hobby albo że dostają kasę za nic. A to bardzo ciężka choć fascynująca praca 🙂

  2. Jestem pod wrażeniem, że tak to wszystko sprawnie ogarniasz. Czytając sam post, w pewnym momencie się pogubiłam, co i jak…

  3. Niestety grupa na FB nie jest dla mnie widoczna … dlaczego ?

  4. Rainy says:

    Jestem pod wrażeniem jak to zorganizowałaś! Zapisuję post w zakładkach 🙂 Wciąż szokuje mnie odlubianie nieobserwujących i automatyczna subskrypcja tych, co nas polubili, ale to chyba po prostu specyfika firmowych/blogowych profili… Korzystasz też z np instagrama i pinteresta tak całkiem prywatne? 🙂

  5. Dziękuję za ten post! Daje wiele do myślenia. Wiele można się z niego nauczyć. Widzę co jest nie tak u mnie 🙂 Pozdrawiam

  6. Canva kocham i polecam każdemu, kto szybko i sprawnie chce tworzyć content. Twoje obserwację dają też jasno do zrozumienia, że działania sprawne, szybkie i efektywne wymagają planowania. Super materiał.

  7. Największym plusem opisanej strategii nie jest oszczędność czasu, tylko przede wszystkim uporządkowane działania. Bardzo ważną kwestią w social mediach jest zaplanowanie aktywności. Polecam poczytać na temat najczęściej popełnianych w tym zakresie błędów, aby wiedzieć czego unikać w tym zorganizowanym czasie: https://widoczni.pl/blog/8-bledow-w-social-media/

  8. W działaniach w social media najważniejsza jest właśnie systematyczność. Dlatego lepiej poświęcić właśnie te 5 minut dziennie niż 35 raz w tygodniu. Chociaż mnie niestety nie zawsze to wychodzi.
    Dzięki za jasne opisanie, jak wykorzystać Twittera. Z tym medium mam ciągle największy kłopot. I ciągle myślałam, jak prowadzić Instagrama dla bloga książkowego, dlatego twoja inspiracja z umieszczaniem tam krótkich tekstów wydaje mi się rozwiązaniem dla mnie. Może cytaty z książek czytanych w ten sposób będę dodawać 😀

    1. Z Instagramem mam podobny problem, choć biorąc pod uwagę tematykę mojego bloga nie powinnam mieć. Za to Twitter? Co mogę ująć w 140 znakach? Dlatego wciąż stanowi tylko kopię Instagramu 😉

  9. Odkryłam niedawno aplikacje Canva i faktycznie jestem zadowolona. Szybko i bezpośrednie można przygotować dowolną grafikę. A poza tym podziwiam cię Beato za organizację i ograbianie tylko blogów i SM. Ja jakoś nie wyrobiłam sobie jeszcze optymalnej metody, ale uwielbiam Twoje porady i dla mnie jesteś światełkiem w krętym tunelu blogosfery 🙂

  10. Nie miałam pojęcia o istnieniu czegoś takiego, jak Revive Old Post oraz Missinletr O_O
    Dzięki Ci bardzo za namiary na te ułatwiacze życia! Niestety jedyna platforma społecznościowa, na której czuję się pewnie, to FB. Może z tymi dodatkami uda mi się to zmienić. Pozdrawiam!

  11. […] Media społecznościowe w 5 minut dziennie. […]

  12. Revive Old Post to super sprawa. Szukałam czegoś takiego, ale nie umiałam znaleźć. Dzięki!

    1. Tak, ja bardzo lubie Revive Old Post, bo przypomina o wpisach z bloga na Twitterze, gdyby jeszcze miec czas, zeby budowac na Twitterze relacje i rownolegle pisac cos od siebie, zwiekszaloby to zasieg tych tresci publikowanych automatycznie. Pozdrawiam serdecznie Beata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *