Dlaczego wpis o budowaniu swojej marki w sieci zacznę od …. ciekawostki botanicznej? Bo budowanie marki w sieci/branding właśnie przypomina tkanie pajęczyny.

Wymaga to wizji, strategii i planu działania.

No ale czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak to robi pająk?

No właśnie… jak on to robi, że sam jest taki malutki i tka takie wielgaśne pajęczyny. A w sidła tego malutkiego (acz pracowitego) pajączka wpadają gabarytowo różne robaczki. A gdy raz wpadną … na dobre, nie potrafią się z nich wyrwać. Tymczasem sam pajączek zasuwa po tej swojej pajęczynie, jak po maśle. W czym tkiw sekret pająka?

Jak on to robi, że najmocniejsza, najbardziej klejąca pajęczyna nie powstrzyma go przed dobraniem się do przepysznego obiadu, czy obiado-kolacji? Które tam gdzieś tak smakowicie mu pachną z drugiego końca jego własnej pajęczyny.

Długo myślałam, że po prostu pająk przewyższa inne robaczki siłą własnych mięśni. Taki z niego siłacz…. Albo ma w tych swoich pajęczych łapkach jakieś tajemnicze antidotum na własny klej. Albo malusieńkie nożyczki… Ale wtedy własnoęcznie ciął by tę utkaną przez siebie pajęczynę… A szkoda, prawda?
Ale nie… To kwestia: wizji, konsekwentnie realizowanej strategii i planu działania.

Co prawda, gdybym zaczęła ten wpis stwierdzeniem: Bądźcie jak pająki, nikomu ani dobrze, ani smakowicie by się to nie skojarzyło.

A jednak. Natura tak wyposażyła pająka w instynkt, że tka tę swoją pajęczynę  (szybko i skutecznie) według konkretnego planu. I to po prostu chwyta. Dosłownie i w przenośni.

Bo pająk tak dobrze zna/ma opanowaną dosłownie w małym paluszku konstrukcję swojej pajęczyny, że po prostu nie wpada we własne sidła.

Jak on to robi? Najpierw tka zewnętrzny szkielet pajęczyny z samych nieklejących się nici. Następnie wypełnia jej wnętrze, naprzemiennie przeplatając klejące i nieklejące nitki. Potem zostaje mu cierpliwie czekać, aż w jego sidła zaczną wpadać (prawda że zasłużenie?) smakowite owoce własnej pracy. By schrupać je sobie … w nagrodę.

Ale odłóżmy na bok pająka i jego pajęczynę. To tylko taka alegoria: w sumie złożonego i czasochłonnego procesu budowania własnej marki. Czy to jako bloger, czy jako firma.

WIZJA, STRATEGIA i PLAN…

W przypadku blogera może będzie to marka, która docelowo będzie miała promować inne marki. Ale aby móc robić to skutecznie, sama musi być wiarygodna w tym, czym czy kim jest. A żeby tak się stało, najpierw musi mieć docelową wizję…

Zbudowanie, stworzenie, połączenie z różnych elementów swojej marki wymaga

WIZJI i pomysłu na siebie.

Pająkowi tę docelową wizję jego imponującej pajęczyny podsuwa sama natura.

Ale my też w pewnym sensie powinniśmy wsłuchać się w to, co ma nam ona do powiedzenia.

Kim jesteś/ Kim chciałbyś/ Kim mógłbyś być?

Do jakiego lasu Cię ciągnie.

Bo włochaty wilk nagle nie przemieni się w wymuskanego, ułożonego Czerwonego Kapturka. Bo taką wymyślił sobie docelowo wizję samego siebie? Tu raczej powinien wziąć pod uwagę swoje ograniczenia i starać się uczynić z nich swoją siłę.

Bo i tak kiedyś (może w najmniej spodziewanym momencie) stary wilk z niego wyjdzie. Co zniweczy mozolny wysiłek budowania pewnego (niestety niepasującego) wizerunku. Bo ciągnie wilka do lasu…. Do jakiego?

Do jakiego lasu Cię ciągnie?

To powinno być punktem wyjścia: Kim jesteś? Kim mógłbyś być?

Bo włochate puszyste futerko wilka w kontekście przerabiania się na Czerwonego Kaptruka będzie handicapem, czy wadą. Ale w innym kontekście wręcz przewinie – można ograć je jako zaletę.
Bo jaki sensu ma: iść wbrew własnej naturze? Skoro lepsze efekty osiągniemy, kiedy  znajdziemy, wymyślimy, wymarzymy wizję samego siebie, czy swojej marki, która nam leży. Czy jak to mówią Francuzi, która klei się nam do skóry.

[Tweet “Wsłuchaj się w swoje serce i swoją intuicję…”]

One już dobrze wiedzą dokąd Ty tak na prawdę chcesz dojść. Steve Jobs.

Uwielbiam ten cytat ze Steva Jobsa, bo to jest dla mnie kwintesencja poszukiwania siebie i pomysłu na siebie.

Tymbardziej, że budowanie swojej marki wymaga zaangażowania, czasu, konsekwencji. A wtedy tylko pasja długofalowo i skutecznie nadaje sens ciężkiej pracy. W przeciwnym razie prędzej czy później zniechęcimy się… Odpuścimy sobie, i tak bezpowrotnie przepadnie cały uprzednio włożony w to wysiłek.

A że generalnie ciągnie nas do pewnych rzeczy. Ciągnie nas do robienia rzeczy, do których mamy, wykazujemy, przeczuwamy w sobie pewne predyspozycje… Jak to np radzi Brian Tracy:

By znaleźć swoje życiowe powołanie, wróć do tego, co lubiłeś robić mając między 7 a 14 lat.

Jeżeli nie za bardzo pamiętasz, spróbuj podpytać o to strasze rodzeństwo, czy rodziców…

Sukces nie polega na osiąganiu czegoś w przyszłości….

[Tweet ” Sukces polega na robieniu tego, co kochamy tu i teraz. Leo Babauta”]

Oczywiście wizja mojego ja, mojej marki może ewoluować w czasie. Czasami wręcz dopiero z czasem dorabiamy wizję, do tego, co robimy na codzień z pasją….

Odpowiedz swoją historię.

Dlaczego o tym piszesz? Dlaczego o tym chcesz pisać bloga? Spróbuj odpowiedzieć sobie właśnie na to pytanie. To może być początek ciekawie opowiedzianej historii o Twojej marce. A jednocześnie punkt wyjścia, zaczątek unikalnego pomysłu na siebie i na to, co robisz. Bo kluczem do sukcesu (tego według Leo Babauty, kiedy na codzień robimy to, co sprawia nam przyjemność) jest znalezienie takiego pomysłu na siebie, który rzeczywiście wpasuowuje się w to, kim jesteś i kim mógłbyś być.

Np sama zaczęłam swoją przygodę z blogowaniem od pisania o zdrowiu. Bo to z jednej strony jest taki mój czynnik ograniczający, ale i pasja. Bo kiedy tylko coś robię kosztem zdrowia, to zawsze upomi się o swoje.  Co nie raz zmusiło mnie do zmiany mozolnie realizowanych planów…  
Dlatego też przez wiele lat zmagałam się z problemami ze zdrowiem. Obkolędowałam wszystkich możliwych lekarzy. Ci przepisali mi wszelkie możliwe lekarstwa. Tylko, że ja w pewnym momencie przekonałam się, że można inaczej.

Moda na bio – moja historia.

Zamiast zaleczać symptomy, dotrzeć do przyczyny. A wtedy: gruntownie zmienić/przeorganizować swoje życie. Uwierzyłam, że mogę wziąć swoje zdrowie w swoje ręce. Zamiast zwalać całą odpowiedzialność na Bogu ducha winnych lekarzy i chcieć, żeby zrobili to za mnie.

Zmieniłam swój styl życia: stopniowo, ale docelowo gruntownie.

Lepiej się odżywiam, więcej się ruszam. Odstawiłam na bok produkty mleczne, na których przecież się wychowałam. A jednak.

[Tweet “Mimo, że jestem starsza o kolejne 20 lat, czuję się sprawniejsza niż 20 lat temu.”]

Rzadziej choruję, mam mniejszą zadyszkę, kiedy gonię za uciekającym autobusem.  Ja która nie cierpiałam w szkole w-fu ze zdziwieniem odkryłam, że bardzo lubię się ruszać. Niewiarygodne, ale prawdziwe. Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.

Choć zawsze, kiedy przegnę, a życie często do tego nas kusi… Jedna zarwana noc, by dokończyć wpis na bloga….

Kiedy przegnę, moje zdrowie zawsze upomni się o swoje. Bo zdrowie – święcie w to wierzę – jest kwestią równowagi. Taka jest moja historia i motto/esencja/koncepcja mojego bloga MODA NA BIO.
Nawet jeżeli tamten blog nie chwycił…. Bo zabrakło 2 pozostałych elementów: strategii i planu działania. Nawet jeżeli sporo się dzięki jego pisaniu nauczyłam …. o blogowaniu.

Opowiadam tę historię, bo każdy kto zaczyna pisać bloga (świadomie czy nie) ma do opowiedzenia swoją historię. To coś, co skłania go do pisania na ten, a nie inny temat.

Bo w pewnym momencie dochodzimy do tego, że zaczynamy pisać wpisy blogowe właśnie przez pryzmat swojej historii. Tego zebranego po drodze bagażu najróżniejszych doświadczeń. Który sprawia, że zahaczamy o te, a nie inne tematy…

Dlatego z perspektywy własnego doświadczenia, gorąco zachęcam Was do opowiedzenia, czy to sobie samemu, czy to tu w komentarzach, Waszej blogowej historii. Kiedyś był aktywny taki wątek #mojahistoriablogowania w Grupie Wzajemnej Promocji Blogerów. Może warto by też do niego wrócić….

Bo może właśnie w tej historii własnego blogowania, jego początków znajdziecie wizję, czy zalążek wizji dla swojego dalszego, długofalowego blogowania. Coś, co pomoże Wam zdefiniować Waszą markę. A dalej wymyślić dla niej konsekwentnie realizowaną i wprowadzaną w życie według planu – strategię.

Dobra marka to dobrze opowiedziana historia. Paweł Tkaczyk

[Tweet “Najlepsze marki możemy opisać jednym zdaniem. też Paweł Tkaczyk”]

Z tej Twojej historii prawdopodobnie wyłoni się to, co robisz od zawsze, co lubisz robić, co robisz na swój jedyny niepowtarzalny sposób. Twoje mocne strony. To, w czym na prawdę jesteś dobry. To, do czego tak na prawdę Cię ciągnie.

Skoncentruj się na tym, w czym jesteś dobry, a będziesz nie do zatrzymania.

To, dzięki czemu będziesz mógł się wyróżnić. Bo jak to fajnie napisał Mickael Hyatt we wstępie do swojej książki Twoja e-platforma: parafrazuję…

Jeżeli świat jest teatrem i jeżeli w dzisiejszych czasach mamy (każdy z nas) ma niesamowite możliwości pokazania światu tego, co robimy (Instagram, Facebook, Snaptchat). Tak, są ludzie, którzy wybili się, zostali docenienie właśnie w ten sposób…. Szkopuł w tym że

Nigdy wcześniej scena nie była tak zatłoczona, jak dzisiaj.

Przebicie się na pewno wymaga czasu, cierpliwości, samozaparcia, wiary w siebie. Ale też oparcia się na swoich mocnych stronach.

Nawet jeżeli czasami wymaga to cholernie dużo czasu. Jak to powiedział Leo Messi:

[Tweet “17 lat zajęło mi aby odnieść sukces z dnia na dzień. Leo Messi”]

Wyróżnij się … , by stać się rozpoznawalnym.

I tu ostatnio ściągnęłam na siebie gromy i komenatrze w stylu, że to jest czyjś ostatni komenatrz na moim fanpagu, pisząc że to miłość: ekstrawagancka, nieracjonalna do dużo starszej od siebie kobiety pomogła zaistnieć Emmanuelowi Macron (obecny prezydent Francji). Oczywiście, że to bardzo duże uproszczenie. Niemniej…

Miłość (dobrze ulokowana) potrafi dać niesamowitą siłę napędową każdemu. Miłość jest i ostoją. A gdy trzeba stawiać czoła przeciwnościom i ludzkiemu gadaniu miłość kształtuje charakter. Ale pisząc to miałam na myśli coś zupełnie innego.

Miłość – ekstrawagancka, fascynująca ciekawskich i długoletni związek z dużo starszą od siebie kobietą, dziś oficjalną małżonką, a pierwotnie swoją byłą nauczycielką teatru: Brigitte Macron.
Ten związek może nie przysporzył Emmanuelowi Macron sensu stricto popularności, ale zapewnił to, co jest pierwszym krokiem do niej: rozpoznawalność.

To było coś, co pozwoliło mu wyróżnić się z tłumu innych szarych i nudnych aż do bólu, czy aż do znudzenia polityków. Nagle ludzi zaczęła interesować jego historia. Nagle Emmanuel Macron i jego małżonka znaleźli się w centrum zainteresowania. Zaczęto zapraszać ich na okładki popularnych tygodników. Bo ludzie chcieli to kupować…

To może być jakiś pomył na przebicie się, zdobycie rozpoznawalności w przetłoczonej do granic możliwości sieci.

Dobry marketing zaczyna się od dobrze opowiedzianej historii….

Bo największym grzechem w marketingu jest bycie NUDNYM.

Co Cię wyróżnia? Co jest Twoją pasją?

Na tych dwóch elementach możesz oprzeć swoją blogową markę:
Co robiłbym, nawet gdyby nikt mi za to nie płacił? To nazywa się hobby, pasja…
O czym mógłbym mówić/pisać bez końca?

To idealny punkt wyjścia dla zbudowania swojej blogowej marki.

Przykłady, bo te zawsze mocniej działają na naszą wyobraźnię.

Marta z Codzienniefit, była sportsmenka, propagatorka fitnessu. W pewnym stopniu właśnie dzięki blogowi realizuje swoje marzenia o tym, by wydać własną płytę z ćwiczeniami i wydać książkę o byciu fit.

No dobra, ale nie każdy może ma w sobie takie unikalne umiejętności, czy bardzo specyficzne talenty. Ale za to każdy ma w sobie coś unikalnego, niepowtarzalnego, coś, co robi na swój jedyny, wyjątkowy sposób… Blog jak najbardziej jest idealnym miejscem do dzielenia się swoją pasją.

Pasja nadaje sens ciężkiej pracy.

Pasja podsuwa najlepszy pomysł na samego siebie, na swoją blogową markę.

Historia marki naładowana pasją jest dużo bardziej przekonywuąca. Po prostu.

Do tego dochodzi coś, co nazywa się reputacją. A w dzisiejszych czasach: e-reputacją. Na nią składa się wszystko to, co robimy w sieci. Prywatnie i blogowo. Jeżeli te dwie rzeczy nie są ze sobą zgodne… jeżeli na blogu jesteśmy zagożałym wegetarianinem, a na prywatnym facebooku co rusz wrzucamy fotkę potężngo hamburgera. Coś tu nie gra. Tymczasem to powinno współgrać.

Spójność wizji…

Bez tego daleko się z budowaniem spójnego wizerunku marki nie zajedzie. Dlatego nie ma sensu iść wbrew naturze….

Tylko odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania:

Kim jestem? Kim mógłbym być? Jako kto chciałbym być postrzegany?

Spójność wizji. Tu znowu pomaga pomysł na siebie, posiadanie pewnej wizji: kim jestem, kim mógłbym być. Nie chodzi tu tylko o spójność wizualną. Choć ta akurat pomaga. Ale to w sumie jest sprawą drugoplanową. Do tego dochodzi się z czasem.

Sercem, nerwem naszej marki są treści. To z czym i do kogo chcielibyśmy dotrzeć. Do konktretnej grupy docelowej zainteresowanej danym tematem.

Spójność wizji pomaga w tym, co jest pierwszym krokiem do przebicia się: stanie się rozpoznawalnym. Rozpoznawalność. Trzeba być jakimś, by zostać zapamiętanym. Stajemy się jakimś, kiedy mamy i realizujemy wizję tego, kim chcemy zostać.
Na tym powinniśmy oprzeć swoją strategię.

STRATEGIA.

Jeżeli budujesz swoją markę w sieci (ale nie tylko), nie obędzie się bez SEO.

SEO.

O czym chcesz pisać? Bo konsekwente pisanie na wybrane tematy (jeden, dwa, trzy, czy kilka), prowadzi do tego, że Google zaczyna traktować nas jako swego rodzaju autorytet. Czytelnicy wracają do nas, bo kojarzą nas z jednym, a nie z drugim. Tymbardziej, że powiązane tematycznie wpisy można między sobą podlinkować. To z kolei też pomaga w ich skuteczniejszym wypozycjonowaniu. Tzn w dotarciu z nimi do zainteresowanych czytelników i robotów wyszukiwarek.
Tu też pomaga trzymanie się bardzo prostej zasady:

[Tweet “Jeden post – jeden temat.”]

Bo potem, czy przedtem będziesz jeszcze musiał dobrać pod niego słowa kluczowe, czyli poszukać, jak dane zapytanie formułują ludzie w sieci. Tu z pomocą przychodzą 2 nieodzowne narzędzia:
Google Planner i Google Search Console.

Konsekwentne pisanie na dany temat sprawia, że prędzej, czy później, dalej czy bliżej Twoje teksty będą wyskakiwać pod konkretnymi zapytaniami. A ty będziesz w ten sposób docierać do ludzi zainteresowanych danym tematem. Którzy dalej, może dzięki social mediom, czy przez zapisanie się na Twój newsletter zostaną z Tobą na zawsze, czy przynajmniej na dłużej….

Konsekwencja. Bo marki buduje się konksekwencją. Paweł Tkaczyk

Ale owszem SEO jest ważne. Z drugiej strony, nie powinniśmy polegać na samych tylko wejściach z wyszukiwarek. Bo te mogą zawieść w momencie kolejnej zmiany algorytmu.
Dlatego równolegle warto pracować nad byciem i przebijaniem się w mediach społecznościowych. Na budowaniu tradycyjnych konktaktów międzyludzkich… wirtualnie, ale z realnymi ludźmi.

Media społecznościowe.

Bo ludzie już tu są. Jeżeli nawet automatycznie nie będą pamiętać o sprawdzeniu, czy coś nowego pojawiło się na Twoim blogu. To być może (jest szansa, że) przypomną im o tym social media.
Social media pomagają również w wyciągnięciu z lamusa, z zakamarków bloga i przypomnieniu starszych (może nieznanych nowym followersom) treści z bloga.

I tu przyznam się Wam, że ostatnio mam na fanpagu takiego hejtera, czy hejterkę, który co rusz reaguje wypominającym komentarzem na przypominane tu strasze treści: że to już kiedyś było. No bo było. Ale dlaczego nie miałabym przypomnieć tego jeszcze raz, skoro włożyłam w to sporo czasu, serca i zaangażowania. Napisać, opublikować i zapomnieć. Takie marnotrawienie własnej pracy.
Bo niestety wpisy na blogu nie zawsze mają długi czas życia. Niektóre zupełnie niesłusznie bardzo szybko popadają w zapomnienie. A wtedy warto dać im jeszcze jedną, drugą, trzecią, czwartą… szansę.  

Jeżeli napisałeś wartościowy wpis, a przy pierwszym podejściu nie chwycił, nie udało się do niego przekonać ani czytelników, ani robotów wyszukiwarek… spróbuj jeszcze raz. Udostępnij go w mediach społecznościowych, podlinkuj do niego w jakimś nowszym wpisie….

Każdy link (np do starszego wpisu) udostępniony w social mediach jest kolejnym linkiem prowadzącym na bloga.

Czy zauważyliście, że czasami w wynikach wyszukiwania wyskakują nam  nie linki bezpośrednio na konkretną stronę/ do konkretnego wpisu, ale do notki w mediach społecznościowych typu Google Plus czy Facebook dopiero prowadzącej na bloga. Tu pomocne jest zaangażowanie w danym medium społeczdnościowym typu: lajki, szery, komentarze. Czyli wszystko to na co patrzą algorytmy typu Edge Rank.

Jak zwiększyć to zaangażowanie w social mediach

Jak mieć więcej lajków, szerów i komentarzy np na FB? Po pierwsze mozolnie budować społeczność w danym social medium.

I tu znowu okazuje się bardza przydatna praca nad SEO. Bo jeżeli wyszukasz, wytypujesz, jakie tematy, a więc i jakie słowa kluczowe chcesz poruszać, jeżeli wsłuchasz się w samego siebie i dotrzesz do tego, o czym na prawdę chcesz pisać, zdefiniujesz do jakiej grupy docelowej będziesz chciał i będziesz mógł z tym docierać… Możesz nakreślić tu potret roboczy Twojego idealnego czytelnika. To dalej konsekwentne pisanie na dany temat z czasem będzie powodować to, że będą znajdywali nas ludzie zainteresowani danym tematem.

I tu wcale (a przynajmniej nie zawsze) chodzi o to, by mieć największą z możliwych społeczność w danym social medium. Po co Ci to, jeżeli miały by to być same martwe dusze?

Polubienia (po to i tylko po to), by były, bo to ładnie wygląda… Takie polubienia można dokupić sobie np na Allegro. Ale jeżeli będą to same martwe dusze, które ani razu nie zareagują? Niestety wtedy te martwe dusze będą Ci tylko rykoszetem zmniejszać zasięg.

Bo np algorytm Facebooka działa w ten sposób, że najpierw podsuwa dany post wybranej grupie obserwujących (po to  by przetestować jej reakcję). Jeżeli ta grupa nie zareaguje, to nie podsunie danej notki już nikomu dalej. W tym miejscu kończy się jej zasięg.

Dlatego, szczególnie wtedy, kiedy piszemy o niszowej tematyce, ważniejsze jest by docierać z nią do konkretnej grupy docelowej, zaintersowanej danym tematem. Niż po prostu docierać do kogokolwiek. Nie powiem nie ładnie (w tym kontekście), a jednak prawdziwie:

Nie ilość, a jakość.

Mam takiego w sumie małego, ale też i bardzo niszowego fanpaga o zwiedzaniu Paryża. Bo frankofilia z założenia nie jest chorobą, która zatacza szerokie kręgi. Więc taki fanpage nigdy nie zbierze setek tysięcy obserwujących. Nie ma co porównywać go np do parentingu, który jest tematem, który dotyczy (w jakiś tam sposób) prawie każdego.

Ten fanpage wyjściowo tylko o Paryżu i miał dużo większe zasięgi i zaangażowanie od kilkukrotnie większego “liczebnie” fanpaga Vademecum Blogera. Niemniej w pewnym momencie poczułam potrzebę rozszerzenia tematu na powiązaną (ale znowu nie za bardzo) naukę francuskiego.  Do tego lubię  od czasu do czasu zahaczać o francuską politykę.

Niemniej to już nie są te same grupy docelowe. A jeszcze nic tak nie dzieli ludzi, jak polityka. Nawet ta zagraniczna. Czasami wręcz z tego powodu licznik polubień przesuwa mi się w drugą stronę – w stronę odlubień.

Niemniej, kiedy wrzucam tu coś, co dotyczy wyjściowego tematu, czyli zabytków Paryża – zasięgi i zaangażowanie mam tu dobre (statystycznie).

Morał:

  • Nie tylko taki, że wcale nie tak łatwo jest się przebranżowić. Bo jak raz zbierzesz grupę docelową zainteresowaną jednym, to teraz próbuj przekonać ją do czegoś innego. Stąd tak ważna jest WIZJA tego, co chcesz robić (i do kogo chcesz z tym docierać). I to już od samego początku.
  • Drugi ważny wniosek: bo jakże często patrzymy na wielkość fanpaga. Ale ta nie mówi o nim całej prawdy. Bo tymczasem należałoby popatrzeć na jego zaangażowanie.

Niedawno pewna popularna blogerka parentingowa, która po przerwie wróciła do blogowania, przyznała się, że choć jej fanpage liczy sobie jakieś 150 000 obserwujących, póki co, możeli liczyć na zasięgi rzędu 1500 osób…. Bez żebrolajków i bez płacenia Facebookowi. Organiczny zasięg.

Ale tu znowu nie porównujmy ze sobą tego, co nie jest porównywalne: jakiś niszowy temat jak hodowla biedronek do parentingu. Nie ma sensu drzeć sobie włosów z głowy, dlatego że popularna blogerka parentingowa ma setki tysięcy obserwujących, a mój fanpage o pająkach tylko setkę.
Nie porównuj tego, co nieporównywalne. Im bardziej piszesz na niszowy temat, tym bardziej trafiasz do niszowej grupy odbiorców. A ta z założenia jest tym mniej liczna. Ale to właśnie jest Twoja grupa docelowa. A social media (czy jeszcze lepiej własny newsletter) pomogą Ci w utrzymaniu z nią kontaktu.

Konktakty, bo te wszędzie, w różnych sferach życia wiele znaczą.

Budowanie konktaktów jest według mnie ważnym/nieodzownym elementem budowania własnej marki.

Bo np wzajemne polecanie pomaga poszerzyć zasięg. Ale żeby ktokolwiek polecił to, co piszesz, najpierw musi Cię poznać.

Od czego zacząć? Od wyjścia naprzeciw innym ludziom. Np piszącym na pokrewne tematy. Osób, które trafiają do podobnej grupy docelowej. Nie, wcale nie ubędzie Ci od tego obserwujących. Wręcz przeciwnie: będziesz docierał DALEJ.

Niedawno jedna z czytelniczek zapytała mnie, czy powinna komentować na innym blogu, jeżeli jego prowadzący nigdy nie rewanżuje jej się tym samym.

No cóż, w momencie kiedy dopiero rozkręcasz swojego bloga, jakoś musisz dać się poznać. Komentowanie na innych blogach jest w tym pomocne.

Zarówno na tych większych, które mają zebraną wokół siebie  zaangażowaną społeczność  – tu może ktoś z tej społeczności trafi do Ciebie po Twoim komentarzu. Na tych mniejszych, którego autor może zajrzy do Ciebie z rewizytą.

Tak, to jest czasochłonne. Ale procentuje naprawdę masą bezcennych kontaktów. Bo kontakty to wzajemne polecanie się, praca nad wspólnymi projektami, czy po prostu życie towarzyskie….

Teraz nie powiem, że istnieje coś takiego, jak hierarchia w blogosferze, że więksi blogerzy nie komentują u mniejszych. Bo wszystko jest względne. Nawet jeżeli niektórzy z założenia tak robią.

Ja nazwałabym to raczej: cykl życia. Startujący bloger, pełen sił i zapału dwoi się i troi, niestrudzenie wyrabia sobie kontakty. Póki starcza mu sił. Zauważcie, że z zasady: ci, którzy sporo komentują u innych, przyciągają do siebie sporo komentarzy.

Z czasem (czuję to po sobie): wchodzimy na inny etap blogowania… Niekoniecznie wyższy. Tylko zaczynamy odczuwać zmęczenie materiału. Tak jest ze mną.

To nie jest hierarchia, woda sodowa, tylko po prostu nabieramy pewnego, zdrowszego dystansu:
W pewnym sensie opada nasz entuzjazm. Ograniczamy się do blogów, które już dobrze znamy. Takie kółko towarzyskie, czy utarte kółko wzajemnej adoracji. A może raczej cykl życia blogera. Bo natura ludzka ma to do siebie, że po prostu nie zawsze się jej chce. Ale póki jeszcze się jej chce, warto wykorzystać to do budowania konktaktów. Na przyszłość. Po to, by kiedyś zaprocentowały….

Z perspektywy mojego doświadczenia. Im dłużej piszę bloga, tym bardziej nabieram do tego dystansu. Cykl życia. Wiem, ile na to wszystko potrzeba czasu. Wiem, bo w końcu dotarło do mnie, że nie da się wszystkiego zrobić jednego dnia. Trzeba to rozłożyć w czasie. Dlatego: robię swoje. Robię to, co mogę.Ile mogę. Nie zarywam nocy. Posuwam się naprzód w swoim rytmie. Nawet jeżeli, jak każdy chciałabym posuwać naprzód szybciej. Zaakceptowałam to, że tak się nie da.

Jeszcze wróćmy do social mediów. Czy musisz być wszędzie?

No niby tak. ALE…. Ale w praktyce najlepsze efekty osiągniesz koncentrując się na tym, w czym jesteś dobry. Na social mediach, które najbardziej Ci leżą.

Jeżeli nie czujesz Twittera, bo tamtejszy limit znaków odbierasz, jako coś, co zbyt mocno Cię ogranicza. Możesz zautomatyzować tu swoją obecność. Taki serwis minimum. Ale też nie licz z tego tytułu na maksymum obesrwujących. Coś za coś. Fizycznie nie da się być wszędzie. życie i blogowanie zmuszają nas do dokonywania wyborów i ustalania priorytetów. Dopiero wtedy działamy na prawdę SKUTECZNIE.

PLAN

Bo fajnie jest mieć wizję, strategię. Ale jeszcze trzeba skutecznie wprowadzać je w życie. A w tym pomaga przygotowany, rozpisany, rozłożony na mniejsze etapy plan działania.

Oczywiście, wielu rzeczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Do pewnych rzeczy dojdziemy dopiero po drodze. Po drodze, w praniu, w praktyce, dopiero przetestujemy naszą wizję. A wtedy warto nanieść na nią pewne poprawki. Ale to dopiero później. Bo najpierw…

[Tweet “Warto spisać swoje cele. Po to, by zupełnie nie pogubić się po drodze.”]

Planowanie pomaga w realizacji planu. Robienie listy zadań do wykonania ułatwia, czy w ogóle umożliwia trzymanie się tego, co mamy do zrobienia.

Choć z drugiej strony, jeżeli po drodze okazuje się, że dany cel już nas nie kręci, bo odkryliśmy inny, większy…

Tu też nie chodzi o to, by uparcie trzymać się pierwotnie ustalonego celu, jeżeli po drodze przekonujemy się, że ten zupełnie nas nie kręci.

Tu bardzo lubię przytaczać Leo Babautę:

Sukces nie polega na osiąganiu czegoś w przyszłości, ale na robieniu tego, co kochasz TU I TERAZ.

I to jest chyba najlepsza puenta.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

 

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

38 komentarzy

  1. Bardzo spodobała mi się metafora z pająkiem i jego siecią ☺ dokładnie tak jest, cierpliwość, własny zamysł i konsekwencja w działaniu. Artykuł na pewno bardzo pomocny szczególnie dla początkujących blogerów, czyli m.in. dla mnie ☺

  2. Twoje artykuły to wspaniała kopalnia wiedzy! Nieustannie wracam do wielu z nich i próbuję je wcielać krok po kroczku. Ogarnięcie wszystkich rad jeszcze trochę mi zajmie, ale cóż czas i tak upłynie:) Dziękuję, że jesteś i pracujesz na rzecz innych blogerów swoimi postami i nie tylko:)

  3. Jaki wyczerpujący artykuł, dziękuję. 🙂 Bardzo podoba mi się Twoje podejście do budowania sieciowych kontaktów. Jest dokładnie jak w życiu – tkwienie przy tych samych znajomych nie oznacza kółka adoracji, a zaangażowanie w relację i wspólne wartości. Cieszę się, że piszesz o tym bardzo podobnie. 🙂 Wiele cennych obserwacji.

    I jak miło, że pomyślałaś o podcaście, pewnie będę słuchać. Tylko proszę, wspominaj o nim wyżej, bo ja dopiero czytając ostatnie słowo zorientowałam się, że mogłam skorzystać z wersji do słuchania! 😛

    1. Aneta, wiesz ja jeszcze nie jestem pewna, czy powinnam promować ten mój podcast, bo daleko mu do doskonałości. Ale bez próbowania trudno się w czymkolwiek poprawiać. Dlatego proszę o wyrozumiałość i pozdrawiam serdecznie Beata

      1. Cóż, gdybyśmy wszystko mieli robić od początku perfekcyjnie, to nigdy niczego byśmy nie zaczęli 🙂 Ja się bardzo cieszę z wartości, jaką dajesz, i nawet gdyby były tam jakiejś niedociągnięcia – i tak jest to dar 🙂 Więc ja po prostu dziękuję 🙂

  4. A od samego początku miałaś plan i strategię na obecengo bloga Beato?
    Ja muszę przyznać, że działam totalnie spontanicznie i bez planu. Piszę a raczej
    wypisuje emocje, formę sama wymyśliłam i traktuję to jak hobby.
    A Twój blog był bardzo pomocny na samym początku mojej blogowej drogi, a grupa czymś co keeps me going! Dziękuję <3

        1. Picasso miał takie fajne powiedzonko “inspiracja istnieje ale musi zastać cię przy pracy”. Pozdrawiam serdecznie 🙂

    1. Prawdę powiedziawszy chciałam zebrać kilka technicznych tutoriali, przez które udało mi się przejść, żeby w razie potrzeby móc do nich wrócić. A z czasem że zdziwieniem odkryłam, że ten blog o blogowaniu budzi dużo większe zainteresowanie i jest na niego większe zapotrzebowanie niż na mój blog o zdrowiu. Trochę poszłam za trendem…. Pozdrawiam serdecznie Beata

      1. Jak “próbowałem” stworzyć coś swojego tak jak powinno być – czyli jakiś wstęp, później właściwy podcast i na końcu zakończenie. To po jakiejś próbie dałem sobie spokój i zostało bez zakończenia. Teraz narzucam sobie limit czasowy i oczywiście mam sygnały, że coś jest nie tak, że tam błąd, że tam literówka itd. Ale nie przejmuje się tym w szczególności jak przeczytałem pewną książkę, gdzie zostały opisane początki wielkich biznesów jak np. Groupon – Ci to dopiero robili fuszerkę na początku. Więc nie przejmuj się i rób swoje. Z czasem będzie tylko lepiej.

        Moja sugestia brakuje przycisku POBIERZ. Mi to nie przeszkadza, bo mam dodatek do przeglądarki więc mogę sobie pobrać, ale może innym pomóc.

  5. bardzo fajny post… to pisanie przez pryzmat swoich doswiadczen uważam za cenne. bo co z tego ze ktoś będzie pisal o odchudzaniu, robil webinary na ten temat i nie wiadomo jakie cuda jeszcze, jeśli ten ktoś nigdy nie miał problemów z nadwagą, nauralnie jest chudy jak patyk…. takiemu komus po prostu jest trudno uwierzyć.

    1. A wiesz ja doszłam do tego dopiero po długim czasie, kiedy na mojego bloga o zdrowiu wrzucałam wyczytane w mądrych książkach porady, zamiast odnieść je do tego, co sama przeżyłam. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. Beata

  6. Plan mi się wyklarował na blog. Czasami gorzej z planem do osiągnięcia zamierzonego celu. Ważne jednak mieć ten główny pomysł, wtedy nawet łatwiej wprowadza się zmiany.

    1. Maciej, przecież Ty piszesz o pisaniu i to jest i najlepszym szkoleniem i najlepszą wizytówką dla Twojego warsztatu. A tym przychodzi klient do freelancera po prostu mnie zastrzeliłes. Jak bym chciała umieć coś takiego napisać. Chapeau. Teraz już przed Toba prosta droga do polityki… To aluzją do Twojej notki w grupie. Od pisania o wszystkim, człowiek wyrabia w sobie zdolność gadania o wszystkim. Niczym rasowy polityk. Trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie Beata

  7. Bardzo fajny wpis, cenny dla blogerów. Podcast to super pomysł, nie każdemu chce się czytać, zwłaszcza długie teksty, niestety.
    Sama zaczęłam pisać w zasadzie bez planu, no może nie całkiem, ogólnie interesował mnie internet i jego przydatność, ale było to już soporu lat temu. 🙂 Teraz piszę o tym co mnie pasjonuje, bez względu na liczbę czytelników, bo dla mnie pisanie bloga jest tylko… pasją o pasjach. 🙂 Pozdrawiam 🙂

  8. “Nigdy wcześniej scena nie była tak zatłoczona, jak dzisiaj.” Ale też nigdy jeszcze nie mieliśmy aż tylu scen 🙂 Więc pytanie, czy naprawdę jest trudniej 🙂

    1. Radek, dzięki. Choć z tym podcastem trochę idę na żywioł. Brak mi umiejętności technicznych… Dlatego bardzo proszę o wyrozumiałość dla mojego jąkania się. Pozdrawiam serdecznie Beata

      1. Jak “próbowałem” stworzyć coś swojego tak jak powinno być – czyli jakiś wstęp, później właściwy podcast i na końcu zakończenie. To po jakiejś próbie dałem sobie spokój i zostało bez zakończenia. Teraz narzucam sobie limit czasowy i oczywiście mam sygnały, że coś jest nie tak, że tam błąd, że tam literówka itd. Ale nie przejmuje się tym w szczególności jak przeczytałem pewną książkę, gdzie zostały opisane początki wielkich biznesów jak np. Groupon – Ci to dopiero robili fuszerkę na początku. Więc nie przejmuj się i rób swoje. Z czasem będzie tylko lepiej.

        Moja sugestia brakuje przycisku POBIERZ. Mi to nie przeszkadza, bo mam dodatek do przeglądarki więc mogę sobie pobrać, ale może innym pomóc.

        Pamiętaj nie od razu zbudowano Rzymu

        1. Jaki dodatek do przeglądarki pozwala Ci ściągnąć? Dzięki z góry za podpowiedź 🙂

  9. dziękuję za tak obszerny wpis. Fajnie, że dzielisz się z nami swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami. To cenne.

  10. Świetny artykuł. Dawno nie natknęłam się na tak rzetelną analizę – a wpisów na ten temat w sieci sporo. To prawie materiał na książkę! Albo co najmniej mały poradnik! Wiele porad wezmę sobie do serca!

  11. Świetnie napisany post! Bardzo wartościowy i widać, że włożyłaś w niego dużo pracy. Będę starała się wszystko przemyśleć i wdrożyć to w swoje życie 🙂

  12. Od naprawdę długiego czasu śledzę twojego bloga. Jednak dopiero dziś, stwierdzam, że coś skomentuje. Wcześniej, albo brakowało mi czasu, ewentualnie słów.
    Dzisiaj jednak, chcę Ci przekazać jak bardzo pomogłaś mi w rozwijaniu swojej piśmienniczej kariery. Za każdym razem, gdy zakładałam bloga (a było, ich do tej pory wiele) czerpałam inspiracje z twoich wpisów. I nawet teraz, gdy po ponad rocznej przerwie znów zaczęłam pisać, pierwszym miejscem, gdzie zajrzałam w poszukiwaniu porad, był właśnie ten blog…. Znów stwierdziłam, że zacznę, a twój wpis tylko jeszcze bardziej utwierdził mnie w tym przekonaniu. Dziękuję 😀
    Schronienie przed światem… Czyli przemyślenia małego życia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version