Młody pośrednik w obrocie nieruchomościami z Chicago John Maloof miał zwyczaj szperania po pchlich targach w poszukiwaniu starych zdjęć dzielnicy, z której domy sprzedawał swoim klientom. W taki oto sposób w jego posiadaniu znalazła się skrzynia pełna negatywów z lat 60-tych.

Nabył ją raptem za kilka dolarów (tysiące starych klisz). Ale dopiero kiedy zaczął przeglądać je na spokojnie w domu, dotarło do niego, że trzyma w rękach skarb. Zaintrygowany magią owych fotografii, postanowił odszukać ich autora.

Okazało się, że była nim skromna Francuzka, przybyła do Chicago z głębokiej francuskiej prowincji po to, by zajmować się cudzymi dziećmi.

[Tweet “Wydaje się Wam, że genialni twórcy umierający w zapomnieniu należą do przeszłości?”]

Jeżeli wydawałoby się Wam, że genialni twórcy, którzy umierają w zapomnieniu i w totalnym ubóstwie należą do przeszłości, to okazuje się, że nie. Vivian Maier, bo tak nazywała się owa Francuzka, której klisze odnalazł młody pośrednik w obrocie nieruchomościami – jest tego najlepszym przykładem. Dzisiaj (ledwie kilka lat po śmierci – zmarła w 2009 roku) jest uznawana za geniusza fotografii.

Tymczasem zmarła w skrajnym ubóstwie i zapomnieniu. Dopiero po  śmierci jej prace zaczęły osiągać, jeżeli nie astronomiczne, to całkiem przyzwoite ceny (rzędu 2000 euro za zdjęcie). To może mniej niż innych uznanych twórców. Ale tylko dlatego, że nie są sygnowane jej ręką. 

Wystawiono je w największych galeriach np nowojorskiej Howard Greenberg, przygotowano opracowania jej prac… Ma wielu wielbicieli i naśladowców.

Vivian Maier za życia była zupełnie anonimowa.  Ale jakimś dziwnym zrządzeniem losu po śmierci rozpoczęło się jej drugie życie.  Nawet jeżeli prawdopodobnie przez cały czas, również za życia – żyła głównie poprzez  swoje zdjęcia.

Nie miała (nie założyła) własnej rodziny. Opiekowała się cudzymi dziećmi.  Ale miała pasję. Tą pasją była fotografia: scenki z życia ulicznego, portrety, autoportrery.

Co jest takiego niezwykłego w tych jej fotografiach?

Dlaczego po śmierci tak intryguje ta skromna kobieta, zwykła opiekunka do dzieci? Która prawdopodobnie wybrała ten zawód, by móc swobodnie fotografować. Spacerując po ulicach Nowego Jorku czy Chicago z oddanymi pod jej opiekę maluchami. Fotografowała intuicyjnie. Scenki z życia codziennego, portrety. Miała ten niezwykły dar, właściwy największym fotografom, że ludzie czuli się swobodnie przed jej obiektywem.

Skromne oszczędności przeznaczała na zakup kolejnych filmów i wywoływanie negatywów. Nieodłącznym towarzyszem był stary Rolleiflex – aparat fotograficzny, z którego wychodziły kwadratowe fotki (dzisiaj format idealny pod Instagrama).

Okazała się bardzo płodnym twórcą. Pozostawiła po sobie 130 000 negatywów. Przy czym nie zmarnowała żadnej kliszy.  Na 12 klatkowym filmie – każda klatka przedstawia zupełnie inną sytuację, inne ujęcie. I to nie tylko ze względu na skromne zasoby finansowe. To świadczy o tym, że jako fotograf miała pewną rękę. Co również jest potwierdzeniem jej geniuszu.

Czy przeczuwała, że kiedyś zostanie okrzyknięta geniuszem? Miała świadomość, że robi całkiem dobre zdjęcia, ale … że tak lawinowo się to potoczy, raptem kilka lat po jej śmierci?  

Sama jestem pod ogromnym wrażeniem jej sposobu fotografowania, kadrowania, chwytania ulotnych chwil. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego, kiedy oglądam jej prace, jestem jak zahipnotyzowana.

Ale żebyście lepiej mogli to zrozumieć, po prostu oddam głos jej zdjęciom.

Wybrałam dla Was te, które do mnie najbardziej przemawiają. Więcej jej prac możecie obejrzeć na stronie poświęconej Vivian Maier.

Serdecznie polecam i pozdrawiam cieplutko

Beata

Vivian Maier Autoportret
Vivian Maier autoportret
Vivian Maier autoportret

Vivian Maier scenki uliczne Undated, Milwaukee, Wisconsin
Vivian Maier scenki uliczne Undated, Canada

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

13 komentarzy

  1. w dzisiejszych czasach pewnie robiłaby karierę na instagramie – jak widzę, byłaby mistrzynią selfie. Ale zdjęcia bardzo lekkie i eleganckie. Intrygująca historia. Szkoda mi takich ludzi, którzy nie dożywają swoich sukcesów.

    1. Monika, nie tylko selfie, choc ja akurat wybralam wiecej selfie, ale generalnie scenek ulicznych. 130 000 klisz trzeba czyms zapelnic. To sa tysiace ujec zbieranych przez lata, docenionych po smierci. Pozdrawiam serdecznie Beata

  2. Piękne zdjęcia. Obecnie kiedy fotografia jest dostępna dla każdego zdjęcia czarno-białe na tradycyjnej kliszy są bardziej doceniane. Podczas studiów sama miałam z nimi do czynienia. Fotografowałam Zenitem i wywoływałam w ciemni. Zaraził mnie tym kolega co tak fotografował idąc własną drogą. Nie chciał przejść za nic na cyfrówkę i ani iść w kolor. Też myślał o każdym zdjęciu. Robił niewiele klatek ale tak, by wszystkie były dobre.
    Dlaczego utalentowani ludzie tak jak ta fotografka i jak np. Van Gogh żyją w biedzie, odchodzą w zapomnieniu a dopiero po śmierci triumfują? Chyba wiem dlaczego i może to być brutalna prawda. Przypomniała mi się scena z Nikodema Dyzmy. Dyzma ogląda obrazy w swoim nowym gabinecie. Nie zna się na sztuce i twierdzi, że te obrazy malarz chyba po pijaku malował. Jego sekretarz to potwierdza i mówi, że to prawda. Po czym dodaje, coś mniej więcej takiego. Inwestorzy w sztukę tylko czekają aż taki artysta umrze z biedy, głodu i pijaństwa. A potem oni mogą spokojnie przejąć jego pracę. I to jest całe sedno. Smutny koniec zdolnych ludzi jest działaniem celowym takich cwanych ludzi, którzy widzą w nich zysk tylko wyłącznie dla siebie. U tej fotografki jest jak najbardziej podobnie. Lepiej samemu zgarniać zysk niż się nim dzielić z artystą.

  3. Pamiętam, że jak oglądałam o niej film to byłam pod wrażeniem jej prac, jednak sama Vivian… jako osoba, była raczej dość dziwna, a może po prostu tajemnicza? Chyba właśnie ta aura tajemniczości dodaje piękna jej fotografiom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version