motywacja, VADEMECUM BLOGERA

Uwolnij swój potencjał. Dlaczego nie wykorzystujesz w pełni swojego potencjału?

uwolnij swoj potencjal

Dlaczego nie wykorzystujesz w pełni swojego potencjału?

Transkrypcja nagrania:

Bo każdy z nas ma nieodkryty i często nawet nie uzmysłowiony potencjał, którego nie wykorzystujemy w pełni. Bo z jednej strony nie uświadamiamy sobie do końca swojego potencjału. A z drugiej strony wiele osób ma poczucie takiej wewnętrznej frustracji i tego, że chciałyby czegoś więcej. A to pragnienie jest takim głosem, który powinien nas popychać właśnie do tego, żeby to robić.

Tak, bo to jest chyba udziałem każdego z nas. Bo często w ogóle nie wyobrażamy sobie tego swojego potencjału, nie podejrzewamy go w sobie, odkrywamy go w momencie, kiedy posuwamy się naprzód i nagle okazuje się, że jesteśmy jeszcze do tego i do tego zdolni.

Ale to wszystko dzieje się w trakcie działania.

I to jest taka pierwsza blokada. I to nawet nie wynikająca z braku wiary w siebie.

Brak wiary w siebie oczywiście też jest taką blokadą, która nie pozwala w pełni wykorzystać swój potencjał. Ale tutaj chodzi o to, że nawet czasami nie wiemy, że bylibyśmy w stanie do pewnych rzeczy dojść. I tutaj właśnie nie wykorzystujemy swojego potencjału przez nieświadomość tego potencjału.

Widzę to bardzo dobrze na przykładzie moich dzieci, w miarę jak rosną, jak stają przed nimi kolejne wyzwania, chociażby takie, żeby nauczyć się chodzić, a następnie żeby nauczyć się czytać i pisać. Pamiętam, jak moja córeczka, która jest teraz w pierwszej klasie, ale ile wysiłku w zeszłym roku, w zerówce zajęło jej podstawowe opanowanie umiejętności czytania. Tym bardziej, że ona w to nie wierzyła. Gdyby nie było rodzica, który popycha dziecko na przód, który mówi: dasz radę, dasz radę, to być może dziecko samo z siebie zatrzymałoby się na etapie: nie, to jest za trudne.

Ale właśnie dopiero, kiedy przechodzimy ten etap, uświadamiamy sobie, że to było do zrobienia i jakie to dzisiaj jest proste.

Jak prostą rzeczą jest dzisiaj przeczytanie jakiegoś tekstu, kiedy pojedyncze litery składają się w całe słowa, słowa składają się w całe zdania i jednym rzutem oka, automatycznie i bez wysiłku potrafimy przeczytać to wszystko, na co padnie nasz wzrok.

Ale gdybyśmy byli pozostawieni sami sobie (na etapie stawiania czoła tej trudności), bez tej osoby która, stoi za nami, która mówi nam zobacz, dasz radę, tylko włóż troszkę wysiłku, ale bez tej osoby prawdopodobnie nie wydobylibyśmy z siebie tego potencjału. A przecież jaka szkoda.

I tak jest ze wszystkim, tak jest dosłownie ze wszystkim. Często po prostu nie tylko, że nie wierzymy w siebie, ale nawet nie wyobrażamy sobie, że bylibyśmy w stanie coś takiego zrobić. Owszem to może robią inni, ale ja nie mam tych predyspozycji….

Więc czasami po prostu nie wykorzystujemy swojego potencjału, dlatego że nawet nie potrafimy sobie wyobrazić, co moglibyśmy robić, gdybyśmy po danej drodze ruszyli krok po kroku, mozolnie, ale też odważnie.

Właśnie, bo to jest druga taka rzecz, która nas blokuje: Brak Odwagi.

Z jednej strony brak wiary w siebie, ale ten brak wiary w siebie jest troszkę podszyty brakiem odwagi.

Tymczasem osoba odważna to jest właśnie taka osoba, która działa, która robi coś mimo swoich obaw. Bo w miarę jak robimy coś, to ten strach znika.

No i tutaj właśnie z mojej perspektywy długoletniej imigrantki, pamiętam mój pierwszy raz na emigracji, pierwszy raz we Francji: jaka to była ogromna obawa, jak ja sobie poradzę, jak ja się tutaj dogadam, jak ja się tutaj w ogóle jakoś nie pogubię.

Tym bardziej, że przyjechałam do Francji w innych czasach, w takich czasach, kiedy nie było jeszcze namierzającej nas wszędzie geolokalizacji, ani Instagrama, ani mediów społecznościowych, a nasze zarobki – nasze zarobki w przełożeniu na te francuskie starczały raptem na kupienie puszki konserw.

Więc to był taki dodatkowy stres. Wydawało mi się: Boże, przecież to jest niewykonalne. To jest inny świat. Gdy tymczasem przyjechałam … i wciąż tutaj jestem.

Zmierzyłam się: i ze swoją obawą, i ze swoim poczuciem, że to jest nie do wykonania.

Dzisiaj te moje obawy wydają mi się śmieszne. I może dzisiaj te moje obawy rzeczywiście są śmieszne. Tym bardziej, że rzeczywistość jest taka, że podróżowanie nie sprawia żadnych trudności. No a ja podróżowałam w troszeczkę innych czasach, w innych realiach.

No ale przede wszystkim dla mnie osoby, której naturalnie brakuje pewności siebie to było ogromne wyzwanie. A jednak odważyłam się i zrobiłam to.

Zrobiłam to, bo po prostu chciałam przełamać w sobie pewne obawy. Bo przełamywanie w sobie pewnych obaw też rozwija nasz potencjał.

Bo przełamywanie w sobie pewnych obaw i po prostu branie się za robienie czegoś pomnaża nasz potencjał.
No i właśnie tym, co sprawia że może nie realizujemy tego, co chcielibyśmy zrobić i docelowo nie odkrywamy obfitości własnego potencjału jest to, że tkwimy w swojej strefie komfortu.

To tak ładnie się nazywa, ale po prostu chodzi o to, że cały czas robimy to samo, kiedy marzą nam się może inne rzeczy, inne życie, inna codzienna rutyna, ale …..

Ale właśnie to “ale” jest tak wielkie jak stodoła i nie pozwala nam ruszyć z miejsca.

I tutaj mogę powiedzieć na swoim przykładzie osoby, która jest z natury pełna obaw, ale która powoli, powoli te obawy przezwycięża.

Tutaj mam taką metodę podgryzania tych obaw, kawałek po kawałeczku.

Kiedy zaczynałam przygodę z blogowaniem naprawdę nie potrafiłam włączyć nawet komputera. Dzisiaj piszę bloga technicznego o blogowaniu mimo, że tak naprawdę nie jestem osobą techniczną.

Ale jakoś tak powoli przełamuję się do tego, co mnie właśnie blokuje i okazuje się, że odkrywam rozwijam swój potencjał i przesuwam coraz dalej swoje granice, swoje ograniczenia.

Ale właśnie, kiedy zaczynałam pisać bloga, myślałam, że będę go tylko pisać i nawet to pisanie przychodziło mi bardzo opornie…

No ale w pewnym momencie postawiłam sobie wyższe cele. Bo apetyt przychodzi w miarę jedzenia, czy raczej apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Niemniej te wyższe cele w pewnym momencie wydawały mi się nieosiągalne. Chociażby takie cele, jak to że stworzę swój własny kurs, że będę nagrywać wideo, że wypuszczę swojego pierwszego ebooka.

To były takie etapy, które owszem może i bardzo chciałabym zrobić ….. kiedyś, albo może zrealizowałbym je, podjęłam się tego gdybym była osobą bardziej odważna, gdybym miała jakieś wsparcie w innych osobach.

Tymczasem musiałam to wszystko zrobić sama. Jest to jak najbardziej do zrobienia, tylko właśnie trzeba po pierwsze wyjść ze strefy komfortu.

 

 

Strefa komfortu to coś, co nas ogranicza.

A wyjście z niej wcale nie jest takie straszne, bo można to robić małymi kroczkami.

No ale, żeby po prostu dobrze wykorzystać swój potencjał, dobrze wiedzieć, czego chcemy i dobrze jasno spisać swoje cele.

Czy jak to fajnie ktoś powiedział: “Powiedz mi jakie są twoje cele, a powiem Ci, co powinieneś robić.

Bo my czasami tak lubimy dawać rady innym osobom. Ale o ile tak fajnie daje się rady innym, tak fajnie by się kogoś popchnęło: Słuchaj musisz zrobić to, to i to, żeby dojść tam i tam…. O tyle w momencie, kiedy myślimy sobie, że powinniśmy to zrobić, pojawia się strach, pojawia się obawa, pojawia się niepewność, bo to jest coś nieznanego, bo to, bo ja nie wiem.

Tutaj już w naszej głowie ten cichutki głosik podsuwa całą litanię wymówek i alibi.

Tymczasem właśnie, żeby wykorzystać w pełni swój potencjał trzeba być silniejszym od swoich wymówek. No właśnie, ale żeby przechytrzyć własne wymówki i dzięki temu w pełni wykorzystać swój potencjał, dobrze po prostu nabrać troszeczkę dystansu.

I właśnie w ten sposób jakby pozbywamy się tych emocji, które mówią nam: nie, ja nie dam rady, nie to jest za trudne. Boję się. Może jakoś znajdę przed samym sobą alibi i jednak nie będę tego robić.

No i spisać to…

Bo właśnie tym łatwiej jest zmotywować się do działania, kiedy mamy to spisane czarno na białym. To wtedy podświadomie bardziej motywuje.

No i właśnie to, co pomaga wyjść ze strefy komfortu i odważyć się robić rzeczy, które chcielibyśmy robić, ale na które nie starcza nam odwagi i w sumie tak troszeczkę kamuflujemy to, czy szukamy alibi, mówiąc samemu sobie, że ta bieżączka, że nie mam czasu, że nie mam możliwości, że gdyby ktoś mnie tutaj wsparł w tym działaniu, to może ruszyłbym naprzód. Ale tak sam z siebie – to nie. Bo ja lubię poczekać cicho w kącie.

Tymczasem tym, co pomaga wyjść ze strefy komfortu jest:

Po pierwsze zastanowienie się: “Co jest moim celem?”, obmyślenie planu działania, ale tak bez emocji, tak troszeczkę stając obok, próbując nie poddać się tym emocjom, które mówią: nie, ja tego w życiu nie zrobię, nie ja się zbyt się boję. Nie, nie i nie, zmieńmy temat.

Bo może jednak w tym kierunku nie pójdę. Bo może jednak nie dam rady.

Właśnie zastanowienie się z pozycji może osoby zewnętrznej, co jest Twoim celem i dopisanie do tego planu działania.

Taką rzeczą, która niesamowicie pomaga wyjść ze strefy komfortu jest poszerzanie swojej wiedzy.

Bo często właśnie te obawy wynikają, stąd że po prostu nie wiem, nie zrobię tego, bo nie wiem, jak się za to zabrać, od której strony to ugryźć.

Ale w momencie, kiedy poszerzamy swoją wiedzę, kiedy chłoniemy nowe informacje, pewne rzeczy stają się dużo prostsze. Bo właśnie wszystko, co trudne z czasem staje się proste. Z czasem, czyli w miarę jak to praktykujemy.
Więc po prostu czasami wystarczy zacząć to praktykować i chociażby małymi gryzami, małymi kąskami po prostu posuwać się naprzód.

 

Tutaj jeszcze jest jeden ważny element: uporządkowanie sobie tego wszystkiego.

Porządek: porządek na biurku, porządek w swojej głowie, porządek w celach. Ale często ten porządek zaczyna się od porządku w swoim otoczeniu.

Ja jestem notoryczną i chroniczną bałaganiarą i wiem jak fantastycznie to działa, a raczej jak fantastycznego kopa do działania daje porządek.

Dlatego, że ja często robię za dużo rzeczy i tak naprawdę miotam się i gubię.

Ale w momencie, kiedy uporządkuję swoje biurko, kiedy uporządkuję swoje cele, kiedy wyznaczę sobie jeden konkretny cel i będę go realizować, pracować nad nim i nie dam się skusić na coś innego.

I rzeczywiście to robię, rzeczywiście posuwam się naprzód, rzeczywiście tym odważniej, tym pewniej posuwam się do przodu, tym bardziej nabieram pewności siebie, patrząc na to, co już zrobiłam, czegoś już dokonałam.

Jeszcze jedna ważna rzecz: po prostu obejrzenie się za siebie i wyciągnięcie wniosków z minionych doświadczeń.

Bo właśnie to wszystko, co już zrobiliśmy, z czym się zmagaliśmy, co może nam nie wyszło, albo wyszło – jest bardzo fajną okazją do wyciągnięcia wniosków na temat tego, co u nas się sprawdza, jakie podejście przynosi pozytywne owoce, a jakie podejście w naszym przypadku tych owoców po prostu nie rodzi.

Więc właśnie uporządkowanie tego wszystkiego w sobie w głowie, uporządkowanie wszystkiego wokół siebie, stworzenie przejrzystej listy tego, co chcę zrobić, rozpisanie tego planu działania na malutkie etapy tak, żeby one nie przerażały i kroczek po kroczku wychodzenie ze strefy komfortu i realizowanie swojego planu: konsekwentnie i sumiennie.

Aż się zdziwisz, gdzie takie mozolne i powolne działanie potrafi Cię zaprowadzić i jaki był w Tobie potencjał, którego w sobie nawet nie podejrzewałeś.

Dziękuję serdecznie i do usłyszenia.

Pozdrawiam cieplutko

Beata

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(8) Komentarzy

  1. Rozpisanie celu na małe kroki na pewno pomaga w jego realizacji, bo pokazuje, ze jesteśmy zdolni do osiągnięcia go: krok po kroku. Dziękuję za inspiracje! Pozdrawiam!

  2. Tak często nie wyciagamy wniosków z własnych doświadczeń, szczegolnie z błędów, szkoda, bo to najlepsza szkoła i droga do sukcesu.

  3. TosiMama says:

    Myślę, że często nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele ograniczeń narzucamy sobie sami. Trzeba być odważniejszym!

  4. Bardzo inspirujący post, przeczytałam dwa razy – znam problem z własnego doświadczenia, niestety.

  5. Rafał says:

    Dlaczego nie wykorzystujesz w pełni swojego potencjału?
    Bo jestem leniwy i w pełni tego świadomy. Wiem, że stać mnie na więcej, o ile się zorganizuję. Ale mam zadowalające wyniki i zwyczajnie nie czuję palącej potrzeby czegoś więcej. Nie lubię się przemęczać, więc odpuszczam tę walkę.

  6. Ciesze się, ze się tak rozwijasz Beato :).
    A z tym potencjałem – cóż, czasami nawet nie zdajemy sobie z niego sprawy a czasem
    boimy się chyba iść za głosem serca 🙂

  7. Raz się żyje, więc nie ma co się bać. Łatwo to napisać/powiedzieć gorzej wprowadzić w życie aczkolwiek nie jest to niemożliwe 😉

  8. Bardzo wyczerpujący wpis i nie sposób w wielu kwestiach się z Tobą nie zgodzić. Moim zdaniem dodatkowym problemem jest to, że wiele osób odkrywa swój potencjał dopiero w pewnych wieku, ale uważa wówczas, że już za późno na zmiany.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *