Twitter, VADEMECUM BLOGERA

Piszesz bloga i nie korzystasz z Twittera, popełniasz błąd.

CZY WARTO BYC NA TWITTERZE

CZY WARTO BYC NA TWITTERZE

Właśnie to zrozumiałam. Zrozumiałam, że przez 4 lata blogowania marnowałam potencjał, który tkwi w Twitterze.

Nie ja jedna. Wielu blogerów popełnia ten błąd. Nawet ci, którzy zbudowali silną społeczność na Facebooku, do Twitera podchodzą po macoszemu. Co prawda mają tu konto. Ale dalej … wielka cisza. Albo tylko automatycznie ustawione spamowanie linkami do kolejnych wpisów.

Bo okazuje się, że na Twitterze często trzeba od zera budować społeczność. A komu się chce? Bo bywa tu i udziela się inna publika. Ale to właśnie  okazja, by dotrzeć do nowych osób i rozszerzyć zasięg.

Wiecie jak to jest. Dwóch sprzedawców butów trafia do jakiegoś państwa w Afryce. Mam nadzieję, że to nie rasim, tylko kawał … kawału.

A więc mamy naszych dwóch sprzedawców butów w Afryce, z których każdy na swój sposób komunikuje swoją wizję tutejszego rynku obuwniczego.

Pierwszy sceptycznie: Nic tu po nas. Tu nikt nie nosi butów.

Drugi entuzjastycznie: Youpi, cały rynek jest nasz. Tu nikt nie nosi butów.

Morał. Nie chce się Wam budować od zera społeczności na Twitterze? Toć to wspaniała okazja, by dotrzeć DALEJ i rozszerzyć zasięg.

czy warto byc na twitterze

Skąd ten wniosek?

Przez ostatni miesiąc testowałam Twittera. Rezultat: 59 wejść na bloga. Więcej niż z Disqusa (a przecież sporo komentuję u innych). W sumie może to i niewiele (tylko 59 wejść). Ale mimo, że na Twitterze konto mam od dawna, dotąd zaniedbywałam to medium. Nie mam tu zbudowanej społeczności. Nie miałam ani strategii, planu, czy wizji.  Szłam na czuja, na totalnego macanta.

A jednak.

Twitter ma spory potencjał. Nie tylko dla polityków. Choć ci rzeczywiście się w nim lubują. Niektórzy nawet dokupują sobie followersów. Inni wiedzą po prostu, co robić.

czy warto byc na twitterze

Przoduje w tym pewna francuska pani polityk. Bez nazwisk (jak chcecie je znać, zerknijcie na fotkę). Skądinąd pani polityk niezbyt lubiana (przynajmniej przeze mnie). Ale na Twitterze portafiła zbudować silne “plemię” (151 tysięcy followersów). Też ją tu śledzę. Dlaczego?

Bo daje ludziom to, czego chcą tj. chleba i igrzysk. No dobra samych igrzysk bez chleba. Ale za to jakich igrzysk?

Ot, dopadła na paryskiej ulicy muzułmankę w burce (wiecie to taka woalka, że ledwie oczy widać). U nas to totalna egzotyka, ale we Francji coraz bardziej palący problem.

Krewka pani polityk, jedną ręką zdziera babce tę burkę, a drugą twituje. No dobra nie do końca zdziera, ale ręce ją do tego palą. A i tak licznik followersów na Twitterze rozpala się jej do białości.

Jaki z tego morał, polityku? Jeszcze nie masz swojego oddanego paprazzi? Sam bądź sobie paparazzi i puszczaj to na Twittera.

CZY WARTO BYC NA TWITTERZE

Ale uwaga.  Twitter może okazać się niebezpiecznym miejscem dla polityków. Przekonał się o tym Nicolas Sarkozy (aż 1 mln followersów i tylko 1 mln followersów).

Były prezydent Francji jest z tego gatunku, co to ludziom wychodzi uszami, ale i tak pcha się na świecznik. W myśl zasady: Nie chcę, ale muszę…

No i tak, ktoś z otoczenia pana prezytenda wpadł na genialny pomysł. W ramach jego TRIUMFALNEGO powrotu do polityki: zorganizować czat na żywo na Twitterze. Pod hasztagiem #NSDIRECT.

Tyle, że czat na gwałt trzeba było odwoływać. Posypały się pytania poniżej pasa typu:

Jak facet, który ma czworo dzieci z 3 różnymi kobietami może wypowiadać się o wartościach rodziny?

Czy podwyższające wkładki do butów wystarczą, by zostać wielkim człowiekiem? (Nicolas Sarkozy nosi coś takiego. Jak się ma żonę modelkę, to trzeba.)

Morał. Do Twittera trzeba wiedzieć jak podejść.

[sociallocker id=”14984″] [/sociallocker]

Sama jeszcze nie do końca wiem. Dlatego nie mam tu fenomenalnych rezultatów. Ale te, które uzyskałam, przerosły moje oczekiwania. Dlatego widzę tu spory potencjał.

Do Twittera zachęcił mnie Michael Hyatt, który poleca to medium jako świetne narzędzie do wyrabiania sobie języka. Niekoniecznie ciętego (ale pewnie też).

Bo w 140 znakach trzeba zmieścić coś, co ma ręce i nogi, i jeszcze jakąś puentę.

Podobno ten limit znaków ma być zdjęty. Wtedy będzie można się rozpisywać i na Twitterze. Po prostu Twitter chce przyciągnąć jak najwięcej adeptów. A wraz z nimi jak najwięcej pieniędzy z reklam.

A z mojego jeszcze raczkującego doświadczenia na Twitterze chciałam polecić Wam 2 fajne narzędzia. Cudu nie zdziałają. Same czarnej roboty też nie odwalą, ale pomagają. Zanim twittowanie stanie się jak poranne mycie zębów.

Te sprytne narzędzia na pewno nie zastąpią wymiany międzyludzkiej. Bo blogowanie jest przede wszystkim aktem społecznościowym.

Wygrywają ci, którzy uczesniczą w aktywności społeczności.

To cytat z książki wspomnianego wyżej Michaela Hyatta.

To prawda, że media społecznościowe wymagają od nas zaangażowania. I to zaangażowania w wymianę, w interakcję z innymi ludźmi. Najlepsze narzędzia tej wymiany nie zastąpią. Ale pomagają. Np takie narzędzia jak:

SUMO ME i jego Highlighter.

Highlighter to jedno z narzędzi proponowanych przez SUMO ME. Możecie z niego korzystać zarówno na wordpressie, jak i na Bloggerze.

Jak zainstalować SUMO ME pokazywałam Wam TUTAJ. Tylko, że w tamtym wpisie chodziło mi o opcję bezpośredniego przerzucania zdjęć z bloga na Facebooka, Twitter czy Pinterest. Ale SUMO (Sumo Store) ma jeszcze inne fajne i również bezpłatne narzędzie, czyli HIGHLITHER.

Gdy już macie SUMO ME na blogu, wchodzicie do SUMO STORE i dobieracie sobie HIGHLIGHTER.

Jak działa HIGHLIGHTER?

Prosta, banalna rzecz, najeżdżacie na dowolny fragment Waszego tekstu, zaznaczacie go i Highlighter proponuje Wam, by przesłać to jako osobny tweet czy post na FB.

czy warto byc na twitterze

Dodatkowo, jeżeli jeszcze dodaliście na bloga Twitter Cards (pokazywałam jak to robić TUTAJ) to do Waszego tweeta jest dołączone podsumowanie (po kliknięciu w Zobacz podsumowanie otwiera się Twitter Cards z tytułem i zdjęciem z danego postu).

czy warto byc na twitterze

To trochę usprawnia działania na Twitterze. Bo wystarczy wejść w swój dowolny post i coś z niego przesłać na Twittera.

UNFOLLOWERS.

To takie szukanie followersów na macanta. Pozwala przestać obserwować tych, którzy nas tu nie docenili i nie zaczeli obserwować. W ten sposób nie grozi nam zbyt duża dysproporcja między liczbą obserwowanych i obserwujących. Bo jak i w innych mediach to źle wygląda.Gdy sami śledzimy wiele osób, a jesteśmy obserwowani przez nielicznych.

REVIVE OLD POST.

Jeżeli zupełnie nie macie serca do Twittera. A mimo wszystko chcecie stąd zebrać trochę ruchu to polecam wtyczkę REVIVE OLD POST. Twituje losowo wybrane linki do starszych wpisów. Jak macie fajne tytuły , to czasami ludzie się na to łapią i zaglądają.

Poza tym pamiętajcie o hasztagu FF (Follow Friday). W piątek czyli dziś pod tym hasztagiem polecamy na Twitterze profile warte obserwowania.

Pozdrawiam serdecznie i miłego twittowania.

Beata

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(41) Komentarzy

  1. Właśnie rozważam od kilku dni założenie Twittera, przekonałaś mnie 😉

  2. Cały czas podchodzę do Twittera, jak do jeża. I jakoś ciągle nie mogę się przełamać, żeby do tego tak naprawdę przysiąść. Przypomniałaś mi tym tekstem o tym, więc obiecuję sobie właśnie w czasie weekendu przyjrzeć mu sie bardziej 🙂

  3. Ja sama konta na Twitterze nie mam, na razie mnie do siebie nie przekonuje. No i doszedłby kolejny obowiązek.. Kto wie, może kiedyś, na razie nie ma czasu po prostu… 😉 Na razie pozostawiam Twittera politykom 😉

  4. Ech, no właśnie, bym pomarudził, że dobry już brakuje na porządne przygotowanie się z wszystkich social mediów, ale Twój przykład nakazuje mi raczej uporządkowanie swojego dnia 😀 i przemyślenie tematu jeszcze raz. Świetny tekst. Po raz kolejny ze spuszczoną głowę idę patrzeć na twittera 😀

  5. Ja dopiero niedawno zaczęłam wchodzić na Twittera i go choć troszeczkę poznawać. Wcześniej miałam ustawioną automatyczną publikację postów i tyle. Chyba po prostu nie umiałam się tam odnaleźć i znaleźć osób wartych śledzenia, ale na szczęście im częsciej tam wchodzę, tym bardziej sie “oswajam”, więc liczę, że będzie coraz z promowaniem się na Twitterze 😉

  6. Trochę dziko mi na Twicie może kiedyś uda mi się z nim oswoić skoro tak rzetelnie polecasz 🙂

  7. Otworzyłaś mi oczy- traktuję Twittera trochę po macoszemu ale pora to zmienić 🙂

  8. Agnieszka says:

    Sama prawda, ale jednak czas na to trzeba znaleźć :))

    1. Wiesz, Agnieszko, ja zauwazylam postepy juz po tym, jak przez miesiac przeznaczalam po 10 minut dziennie na Twittera. W pewnym sensie to kwestia organizacji. Ale na pewno nie mozna byc we wszystkich mediach, tylko wybrac te, ktore nam najlepiej sluza. Pozdrawiam serdecznie Beata

  9. Ja uwielbiam twittera, tam mam chyba największy fun 😉

  10. Twitter jest specyficzny, ale z drugiej strony mam pewność, że KAŻDY mój wpis wyświetla się na feedzie. Mam nadzieję, że planowane zmiany JEDNAK tego nie zmienią.

    1. To jest fajne, ze Twitter nie tnie zasiegow, ale te planowane zmiany podobno wynikaja z wlasnie z checi czy potrzeby zwiekszenia zarobkow, kto wie moze tniecie zasiegow to kolejny krok?

      1. Czas pokaże. Nie będę deklarował, że moja noga więcej tam nie postanie, bo najpierw zobaczę co wymyślą.

  11. U mnie taka sama sytuacja z Twitterem 🙁 ale tyle tego prowadzę, że zwyczajnie nie mogę się zaprać za kolejne Sm 🙂 Leniuch za mnie 😉

  12. A ja nadal traktuję twittera trochę po macoszemu. Nie za bardzo wiem jak go ugryźć dlatego chętnie czytam Twoje wpisy na ten temat, bo wtedy coś zaczyna mi się rozjaśniać :)))

  13. Beatko – taka pierwsza uwaga – w kawale masz błąd ortograficzny. Powinno być: obuwniczego, a nie obówniczego :).

    1. Kasiu, dziekuje, juz poprawilam. Pozdrawiam serdecznie Beata

      1. Miałam dopisać jeszcze o Twitterze ;). Ja osobiście nie korzystam z tej platformy, nikogo tam nie śledzę, więc w tej chwili sobie jako blogerka ją odpuszczam. Dopiero poznaję tajniki Instagrama :). Jednak ja przyjdzie mi do głowy rozszerzenie swojego zasięgu, to z pewnością wrócę do Twojego wpisu.

        1. Kasiu, serdecznie zapraszam.

  14. Na początku blogowania chciałam mieć konta wszędzie, więc i na Twitterze założyłam, ale później okazało się, że wolę skupić się na jednym, bo naprawdę myślami byłam zawsze na ktorymś ze swoich kont i po prostu zaczęło mi to bardzo szybko przeszkadzać. Oczywiście, też uważam, że profesjonalny bloger, który chce osiagnąć namacalne sukcesy i dla którego blog jest centrum jego świata, winien o promocję bloga dbać. A bloger który pisze, żeby mieć odskocznię może sobie trochę odpuścić 😉

    1. Gaju, chyba tak, z drugiej strony zauwazylam, ze u mnie akurat sprawdza sie Twitter, wystarczy, ze poswiece na niego po 10 minut dziennie. To kwesta systematycznosci. Pozdrawiam serdecznie Beata

  15. Mnie coraz bardziej denerwuje Facebook, choć początkowo nie chciałam zatracać się w kolejnych mediach społecznościowych, bez tego ani rusz. Przede wszystkim nie tną zasięgów i faktycznie, można dotrzeć do zupełnie innych odbiorców, nawet jeśli początkowo jest ich niewielu i odzew mały. To budowanie od zera trochę zniechęca, ale i tak warto:)

  16. Konto na Twitterze założyłam kilka lat temu i właściwie do dzisiaj leży odłogiem. Jak dla mnie ogarnianie wszystkich tych mediów jest nie do ogarnięcia. Albo piszę posty na blogu, albo promuję. Wszystko na raz? Nie wiem, ja Ty i Tobie podobni blogerzy sobie z tym radzą. Chyba się starzeję. No, nic, chociaż sobie poczytam, co powinnam. 🙂

  17. Co racja, to racja, Beatko. Same konto na Twitterze posiadamy, ostatnio nawet wklejamy jakieś linki, obserwujących trochę zebrałyśmy, przekierowania na bloga są. Ale masz rację, trzeba się w to trochę bardziej zaangażować, to i się większe wyniki pojawią.

  18. Jako posłuszny czytelnik Twojego bloga po przeczytaniu tego tekstu grzecznie poszedłem założyć sobie konto na Twitterze 😉 Nie wiem jeszcze co z tego wyniknie, bo pierwsze wrażenie jest takie sobie, ale postanowiłem się nie zniechęcać i jakoś się do tego jeża zabrać.

  19. Na Twitterze jestem od niedawna i wciąż go testuję.
    Ma plusy i minusy, np. zbyt mała ilość znaków by coś przekazać :/
    Ale… zobaczymy. Może faktycznie muszę się przekonać? Może specjalnie przygotowywane grafiki z odpowiednim tekstem to jest to?

  20. Ja też nie mam konta na Twitterze i mam mieszane uczucia do niego… Na razie dzielnie pracuję nad profilem na FB. Może faktycznie powinnam rozszerzyć działalność bloga w social mediach, czeka mnie sporo przemyśleń. Dzięki wielke za wpis i za mnóstwo inspiracji.

  21. Przyznam, że wzbudziłaś moje zainteresowanie. Obecnie skupiam się raczej na Facebooku/Instagramie i bardzo niechętnie podchodzę do wprowadzania się w inne media społecznościowe. W każdym razie przemyślę, to jeszcze 🙂

  22. Z Twittera prywatnie nie korzystam, chociaż mam tam konto od wielu lat. Często natomiast stosowałam to narzędzie w kampaniach marketingowych dla klientów. Efekty znacznie przewyższały to co można osiągnąć na Facebooku.

  23. Namówiłaś mnie swoim wpisem, przekonałaś do czegoś, od czego jak dotąd uciekałam, założyłam konto na twitterze dla Bookendorfiny. 🙂 Działam już i tam, dziękuję. 🙂

  24. To ja jestem z tych co do Twittera podchodzą jak do jeża. Ale z drugiej strony do Instagrama też tak kiedyś podchodziłam więc może czas się nad sobą zastanowić… 🙂

  25. Mój blog ma już prawie “wszędzie” 😉 profile, no właśnie prawie, bo Twittera jeszcze nie mam… Pozdrawiam

  26. Ja jakoś nie czuję Twittera, konto założyłam, ale na razie nic z tego. Za mało znajomych twarzy. Wiem, że mam złe podejście i że powinnam pójść Twoim śladem, ale nie wiem, od czego zacząć 🙁

  27. Nigdy się tweterrem nie interesowałam, ale czy nie lepiej używać jednego/ dwóch kanału społecznościowego zamiast 3-4 i więcej?? Bo z jednej strony masz racje, że są różni odbiorcy, ale z drugiej na tych kanałach sa tez ci sami odbiorcy i trzeba by pilnować, żeby nasze udostępniane wpisy się nie powtarzały, żeby odbiorcy nie widzieli tego samego?? Jak uwazasz?? A to przeciez pochłania też dużo czasu.

  28. Właśnie połapałem że mam konto na TT 5 lat a dopiero teraz załapałem że można to łatwo połączyć z blogiem. Dzięki za ciekawe aplikacje powiązane!

  29. U mnie twitter świetnie się sprawdza. Ale korzystałam z niego dużo wcześniej niż zaczęłam swoją przygodę z blogowaniem, dlatego miałam okazję zbudować fajną grupę odbiorców – a co szczególnie ważne – osób, które pasjonują się moją tematyką. U mnie to strzał w dziesiątkę 🙂

  30. Beata, czytam te Twoje wpisy i sobie myślę, że Kominek to Ci do pięt nie dorasta jeśli chodzi o Social Media 😉 Jego książki oczywiście mam i czytam i doceniam, ale Ty to wszystko podajesz NA TACY – praktycznie i konkretnie. Powinnaś miliony zarabiać 🙂 A może książkę napisz? Serio, kupiłabym!

  31. veni vidi blog says:

    Ja jestem z tej grupy która nie daje rady być wszędzie. Każde medium ma potencjał – problem w tym aby znaleźć kanał dla siebie – a tego nie da rady zrobić bez testowania 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *