motywacja, VADEMECUM BLOGERA

Święta inne niż zwykle i życzenia na Boże Narodzenie

życzenia boże narodzenie

życzenia boże narodzenie

Koszmar na święta.

Co robić, kiedy zewnętrzne okoliczności, jakby sprzysięgły się przeciw Wam po to, by popsuć Wam święta?

Po prostu nie dać się i dalej robić swoje. Tak, jak nie dawali się nasi rodzice, a przedtem ich rodzice.

Moi rodzicie w siermiężnych kryzysowych czasach, na które przypadało moje dzieciństwo, potrafili wyczarować magiczne święta. Zawsze były cytrusy (te akurat zwyczajowo rzucano do sklepów w okolicach gwiazdki). Była przepyszna i taka puszysta czekolada, którą moja mama przygotowywała samodzielnie z kakao z zagranicznych darów.

  • Dlatego nawet jeżeli w tym roku sporą część wigilijnego wieczoru spędziłam w pracy.

Takie są blaski i cienie mojego zawodu. Pracuję w turystyce. Bo czuwać musi ktoś, po to by ktoś inny mógł się bawić.

  • Dlatego nawet jeżeli w mieszakniu tuż przed świętami wyskoczyła nam pleśń, czyli tzw grzyb na ścianie.

Tzn po dokładniejszych oględzinach domyśliliśmy się, że ta pleśń od dawna tam była. Przytulnie ukryta pod tapetą. A dopiero wyskoczyła nam na tapetę na święta.

Zaczęliśmy drapać i okazało się, że jest tam jej całkiem sporo. A diabelstwo siedzi zaczopowane całkiem dogłębnie. Moje przygotowania świąteczne, siłą rzeczy, sprowadzały się na zdrapywaniu grzyba ze ścian. Jak to cudownie wprowadza w nastrój?

Takie są uroki mieszkania w pobliżu rzeki. Mam cudownie odprężający widok na wodę. Z drugiej strony ta wilgoć w domu, której rezultatem jest pleśń, czyli grzyb. Podobno opanowała już cały nasz blok. I to od dawna. Tyle że my żyliśmy w pełnej nieświadomości tego faktu.

Grzyb na ścianie. Jak z nim walczyć?

Dopiero intensywne drapanie ścian odkryło przed nami długą historię naszego mieszkania. Bo pleśń, czy ścianę maskowano kolejnymi warstwami farby i tapety…

Tak, bo moje mieszkanie ma długą historię nakładania tapet. Odkryliśmy to przy okazji tegorocznych świąt. Właściwie dokopaliśmy się do tego. Multum różnych warstw tapety przełożonych farbą, nałożonych jedna na drugą. Po prostu remonowy koszmar.

Szczęśliwie lubię dłubanie. A w tym przedświątecznym tygodniu zamieniłam szydełko na szpachelkę z gąbką zamoczoną w occie. Bo ocet dobrze rozpuszcza klej od tapety.

Potem pomalujemy mieszkanie. Bo tapeta to wyraźnie nie jest coś, co sprawdza się w takiej nadwodnej lokalizacji. Pod warstwą kleju z tapety, ściana nie oddycha. Za to swobodnie rozwija się w niej grzyb.

Do tego bolący ząb, czy raczej boląca głowa od krzyworosnącego zęba mądrości, uciskającego na inne zęby. Mam nadzieję, że tym razem doszłam do źródła mojego bólu głowy i wyrwałam go z korzeniami.

Ale to oznaczało kilka wizyt w przedświątecznym tygodniu u specjalisty od wyrywania zębów. I dietę prawie płynną w wigilijny wieczór. W który z napuchniętym policzkiem bardziej przypominałam chomika…

A jednak….

[Tweet “Nie pozwoliłam, by te wszystkie nieprzewidziane okoliczności popsuły mi święta. “]

Cieszyłam się nimi, jak co roku. Mimo remontowego rozgardiaszu w domu, napuchniętego policzka i spędzania wigillijnego wieczoru w pracy. Akurat wigilia spędzona w pracy okazała się być fajną okazją do bliższego, serdeczniejszego poznania ludzi, z którymi przecież pracuję od lat.

A jeszcze w międzyczasie, czyli w trakcie tego tygodnia było…

życzenia boże narodzenie

Spełnianie marzeń moich kilkuletnich pociech.

Najpierw w ramach przygotowań świątecznych kupiliśmy 2 komplety farbek.

[Tweet “Dzisiaj spełnia się moje największe marzenie.”]

Stwierdziła moja kilkulatka po wyjściu ze sklepu ze świeżo nabytym kompletem farbek.

A gwiazdor tylko podrapał się po głowie. Czy uda mu się przebić w dzień Wigilii ten kupiony przy okazji prezent (w ramach przygotowań przedświątecznych)? Szczęśliwie w tym wieku dzieci mają w sobie tyle spontaniczności, entuzjazmu i zachwytu nad życiem. Jaka szkoda, że ubywa nam tego z latami…

Zachwyt nad “tykającym” gwiazdorem w miniaturce z wystawy sklepowej. Po francusku nazywa się to lèche-vitrine, czy faire du lèche-vitrine. Czyli w dosłownym tłumaczeniu zlizywanie witryn sklepowych.

Jeżeli moje dzieciństwo przypadało na siermiężne lata stanu wojennego i to nie takie “zlizywanie” kryzysowych, czyli beznadziejnie pustych wirtyn, wpowadzało nas w świąteczny nastój.

Dzisiaj w dobie wszechobecnego przesytu witryny sklepowe to sposób na obudzenie w nas przedświątecznej gorączki zakupowej. Ale to też sposób na podarowanie magicznych wpomnień naszym dzieciom. Bo przecież czasami takie wirtyny sklepowe to prawdziwe dzieła sztuki w miniaturze. Przejaw przeogromnej kreatywności anonimowych artystów.

życzenia bożonarodzeniowe

Przygotowania świąteczne.

No cóż, w tym temacie, jestem wyrodną Polką. Nie dość, że na emigracji. To jeszcze nie piekę pierników. Zamiast pierników, moje pociechy wprowadzam w kolorowy świat smoothie. A żeby przygotowywać je jeszcze bardziej kreatywnie, poprosiłam gwiazdora o książkę pt “Biblia smoothie”.

Za to w ramach przedświątecznych przygotowań moje pociechy wyżywały się kreatywnie sklejaniem tasiemcowych łańcuchów na choinkę. A w tzw międzyczasie cały dom pachniał zapachem podjadanej przy okazji pomarańczy.

To chyba Donald Tusk wspominał w jakimś wywiadzie, że przyjemnie kojarzy mu się chorowanie z czasów dzieciństwa. Bo wtedy (pewnie jakimś nadludzkim wysiłkiem) rodzice zdobywali cytrusy. To była taka premia za chorowanie.

Właśnie wtedy życie polegało na zdobywaniu. Ale to zdobywanie sprawia, że bardziej doceniamy smak zdobytej rzeczy. Ten smak mocno nam umyka, czy jest mocno niedoceniany w czasach przesytu.

W pewnym sensie miałam szczęście, że moje dzieciństwo przypadało na takie kryzysowe czasy, kiedy wszystko było do zdobycia. Do wystania w tasiemcowej kolejce, do wydostania tym, czy innym sposobem (po tzw znajomości) spod lady… A zdobycie czegokolwiek było prawdziwym wyczynem.

A pomarańcze niedostępne, nie do zdobycia przez cały rok, zdobyte, czy rzucone do sklepu na gwiazdkę cieszyły jeszcze bardziej.

Nie pozwoliłam, by te wszystkie nieprzewidziane okoliczności popsuły mi święta.

Skórka od pomarańczy. Nie wyrzucaj. Wykorzystaj

Pamiętam, jak moja mama nacierała sobie dłonie skórką od pomarańczy, by na dłużej zatrzymać na sobie jej zapach. Perfumy? Nie, ja czegoś tak luksusowego po prostu nie pamiętam. Może i były. Ale raczej za dolary w Pewexsie.

To chyba pierwsza od lat gwiazdka, kiedy gwiazdkowe prezenty kupiłam z kilku dniowym wyprzedzeniem. Nie w sam dzień Wigilii. A to właśnie z racji tych wyskakujących mi po drodze okoliczności, musiałam lepiej się zorganizować. Bo tak już chyba mamy, że …

[Tweet “Kiedy mamy mniej czasu, jesteśmy lepiej zorganizowani.”]

  • Prezent dla teściowej (komplet szydełkowych serwetek) dziergałam już od kilku tygodni.
  • Moje kilkulatki po prostu namówiłam do podyktowania mi swojej listy życzeń do świętego Mikołaja. Po co miotać się w tym tłoku w poszukiwaniu pomysłu? Skoro można znaleźć go u źródła, u samych zainteresowanych.

życzenia bożonarodzeniowe Nie pozwoliłam, by te wszystkie nieprzewidziane okoliczności popsuły mi święta.

Kiedy powiedzieć dziecku, że gwiazdor nie istnieje?

Tymbardziej, że w tym roku przeżywamy swoiste rozdwojenie jaźni.

  • Bo moje dziewczynki (3 i 5 lat) święcie wierzą, że gwiazdor istnieje. A my dalej chcemy podtrzymywać dla nich tę niewytłumaczalną magię świąt.
  • Za to moi chłopcy: 10 i 12 lat już kilka lat temu zrozumieli, że gwiazdora nie ma. Choć długo nie chcieli w to uwierzyć i z początku bardzo niechętnie przyjęli ten fakt do wiadomości.

[Tweet “Mamo, a Tomek z mojej klasy mówi, że gwiazdora nie ma.”]

Bo tak to się u nas zdarzyło. Po prostu dziecko przyszło pewnego dnia z taką bulwersującą je wiadomością ze szkoły.

Tu z mojej osobistej perspektywy wydaje mi się, że lepiej żeby dziecku prawdę o gwiazdorze powiedział nie jakiś tam Tomek. Ale by zrobili to rodzice.

Choć trudno znaleźć ku temu odpowiedni moment. A raczej trudno się zdecydować, czy to już jest ten moment. A jak się go przegapi… To właśnie kończy się to takim…. Mamo, a Tomek powiedział.

Ale po co ja Wam to wszystko opowiadam? Przecież nie jestem żadnym celebrytą. Kogo to obchodzi, co ja robię w Wigilię. Do tego w rodrapanym mieszkaniu i z napuchniętą niczym u chomika gębą.

A jednak, sama lubię zaglądać, tak trochę przez dziurkę od klucza, do życia innych ludzi. Ciekawość, chęć poznania, czy poszukiwanie inspiracji. Wszystkiego po trochu. W końcu na tym opiera się fenomenalna popularność Instagrama.

Zaś sama z przyjemnością wracam do swoich starszych wpisów, tych bardziej osobistych, pisanych pod wpływem chwili. Bo w nich kryją się najfajniejsze wspomnienia.

Nawet jeżeli takie posty kiepsko lub wcale się nie pozycjonują. Ale opisując te momenty, zatrzymuję je na dłużej. Niczym album fotograficzny z dawnych lat. To jest najwspanialsze w blogowaniu. Dlatego tak bardzo je kocham.

No i jeszcze raz, korzystając z okazji, życzę Wam Wesołych Świąt.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Fotki z mojego telefonu

życzenia bożonarodzeniowe
Skrzętnie zakrywam telefonem napuchnięty policzek
życzenia bożonarodzeniowe
Wigilia w pracy.
życzenia bożonarodzeniowe
Są jeszcze tacy w mojej rodzinie, którzy wierzą w gwiazdora.

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(9) Komentarzy

  1. Trochę przykro, ze musiałaś Wigilię spędzić w pracy, ale jesteśmy przekonane, że mimo tych przeciwności losu i tak Święta były udane. Chyba tak naprawdę nigdy nie ma dobrego momentu, by powiedzieć, że święty Mikołaj nie istnieje. Chociaż, czy aby na pewno nie…? 🙂

    1. Dziewczyny, dziękuję serdecznie. Wszystkiego naj w nowym roku. Pozdrawiam cieplutko. Beata

  2. Zdrówka i radości Beatko

    1. Ewo, serdecznie dziękuję. A tak przy okazji, czy może masz innego bloga, bo zaglądam na Jedz z apetytem, ale tam od jakiegoś czasu Ciebie nie ma. A może jesteś gdzie indziej. A może to tylko malutka przerwa do przyjścia weny kulinarnej. Wszystkiego naj w nowym roku. Pozdrawiam cieplutko. Beata

  3. To rzadka umiejętność – umieć dostrzegać pozytywy, nawet jeśli wszystko wokół nie jest tak, jakbyśmy chcieli. Fajnie, że to potrafisz 🙂

    1. Sylwia, nie wiem czy tak do końca potrafię, bo dostrzegam to po czasie. A tak łatwo być mądrym po fakcie. A przy fakcie to i tak się swoje nastresuję. Pozdrawiam serdecznie. Wszystkiego naj w nowym roku. Pozdrawiam cieplutko. Beata

      1. Ale dostrzegasz, a to jest najważniejsze 🙂
        Również życzę Ci wszystkiego naj w Nowym Roku! Pozdrawiam serdecznie:)

  4. napiecyku says:

    Jednak z sentymentem wspominam te czasy, kiedy pomarańcze jadło się tylko na Święta, nie zawsze były one słodkie, bo do krajów wschodu, rzucali raczej te kwaśne i z pestkami, albo mieszane 🙂 Mój syn mówi, że ten sentyment jest uzasadniony, bo byliśmy wtedy młodzi 🙂 Wszystkiego dobrego w Nowym Roku Beatka 🙂

  5. […] ubiegłym roku moje święta wyglądały po prawdzie mało świątecznie: pracowałam i walczyłam z grzybem w […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Fatal error: Uncaught wfWAFStorageFileException: Unable to verify temporary file contents for atomic writing. in /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php:51 Stack trace: #0 /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php(658): wfWAFStorageFile::atomicFilePutContents('/home/beatared/...', '<?php exit('Acc...') #1 [internal function]: wfWAFStorageFile->saveConfig('livewaf') #2 {main} thrown in /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php on line 51