BLOGOWANIE, VADEMECUM BLOGERA

Trendy na rok 2019: podcast, newsletter, social media, wideo.

I teraz tak, zaczęło się od tego, że niedawno na moim fanpage podzieliłam się takim swoim spostrzeżeniem, że….

Uświadomiłam sobie, że przestałam czytać blogi.

Owszem czytam innych blogerów, ale czytam ich w social mediach.

No i podzieliłam się tą refleksją i okazało się, że jest ona udziałem większej liczby blogujących.

Tzn czytam blogi, ale raczej tylko wtedy, kiedy szczególnie zainteresuje mnie zajawka na social mediach, albo kiedy szukam informacji na dany temat i wpisuję to do wyszukiwarki i jadę po wynikach wyszukiwania.

Czyli jadę po nieznanych sobie stronach.

A wtedy najczęściej wchodzę na zasadzie – przeczytam, łapie wiedzę i wychodzę. No chyba, że czuję, że moje zainteresowanie danym tematem będzie długotrwałe. A wtedy zapisuję się na NEWSLETTER.

Niemniej jeszcze pamiętam czasy z początków mojego blogowania (raptem kilka lat temu, a jednak całe lata świetlne w historii blogosfery), kiedy chodziło się z rewizytą od bloga do bloga.

Wzajemne wymiany polegały na zostawianiu komentarzy na czyimś…. blogu.

Coraz bardziej rozleniwiamy się, czy uodparniamy się, stajemy się coraz odporni na czytanie:

A przecież dużo łatwiej – szybciej i przyjemniej jest przeczytać notkę w social mediach.

Za to przed przeczytaniem dłuższego tekstu na czyjejś stonie mamy opory. No chyba, że jesteśmy na takim etapie, że chłoniemy wiedzę z danej dziedziny jak gąbka.

To lenistwo, czy rozleniwienie względem czytania – to jest syndrom naszych czasów.

Ale lenistwo w zasadzie tkwi w naturze człowieka i od wieków było motorem postępu.

  • Bo jeżeli wymyśliliśmy automatyczny blender to po to, żeby nie robić tego ręcznie.
  • A jeżeli jeszcze wcześniej człowiek wymyślił koło to też po to, żeby mniej się napracować.
  • A potem nastały social media i ludzie zupełnie przestali czytać.

Czytają – tzn czytamy pobieżnie, a raczej tylko spijamy wiedzę z obrazków i z szybkich newsów (im bardziej “fake” i z pieprzykiem, tym lepiej to chwyta).

Czyli przystosowujemy się do wygodnej konsumpcji treści, na zasadzie, podane na tacy, przefiltrowane algorytmem to, co najbardziej statystycznie zwraca uwagę ludzi.

https://www.facebook.com/vademecumblogera/posts/2174376502628990?__xts__%5B0%5D=68.ARAinEUsae92dx5mzEY9wubcBo6vs30HOmPChLDdnAs_m-o5ExXlQuRB-8oHFL9vhqcf5e2SqhWdnmdIAYXcZr7cOCtY_hnAEyHkO9mCqJBlL8r78xLXhrxY9bIk9IVg1ssVeI73KX8qMJjlRkvEizn4bXCAGHSBBrRvI5yZ0_u8d_Y23SCihPvJcddiiOYhRq69UIbr69svLQmnTo8v64VI_-R37uRZdZo0u7T1Z0DWHuRI6C9mvSaF_EhLK408iwozbxWTjcur0mvDmrSbaeXhwgzmkQUtB_8logOgaL8Zs2HcNXTBM0NG38NyD_d4cnJ0Pe1Nkmrq_6Eq0ksSPA&__tn__=-R

Zastanawiam się, czy to jest znak naszych czasów? Ale też, do którego powinniśmy się przystosować, by przetrwać jako twórcy działający w sieci.

Ale to też jest taka “mea culpa”: za dużo czasu spędzam na FB i Instagramie.

Kiedy kiedyś wiecej chodziłam po blogach. Ale no cóż: wciagnęła mnie kultura obrazkowa i szybko przewijajace się treści w instagramowym, czy facebookowym streamie.

Czytam blogi, ale dosłownie czytam blogi kilku osób (i to głównie anglojęzyczne, bo oni są od nas o kilka długości do przodu). Na te blogi wchodzę wpisując ich adres w przeglądarkę, albo najczęściej z newslettera, który po pierwsze swoim tytułem rozpalił moje zainteresowanie i dotyczy tematu, na który właśnie zbieram informacje.

Zresztą obserwuję to też po pokoleniu moich nastoletnich synów, dla których czytanie to pańszczyzna.

Mój 14 latni syn jedyne, co czyta z przyjemnością – to komentarze innych użytkowników w Scratchu – takie social medium dla młodych programistów.

Ale jednocześnie ktoś musi dalej czytać blogi, bo wszyscy mamy wejścia 🙂

Ja sama też w zasadzie czytam, ale bardziej wyszukując kontkretne informacje na konkretne tematy w wyszukiwarkach.

Czyli tutaj – jeżeli miałabym być reprezentatywna dla jakiegoś trendu –

SEO: pisać tak, by nasze wpisy pozycjonowały się na konkretne tematy i konkretne zapytania.

Czyli po prostu rozwiązywać problemy innych. Ale też pisać o nich w wyczerpujący i obszerny sposób, by wyszukiwarki uznały, że to jest potencjalnie “ta” najbardziej soczyta – treściwa wypowiedź, którą będą podsuwać osobom zadającym w sieci dane pytanie.

Z drugiej strony – no cóż publikuję sporo w social mediach.
Niestety, dzieje się to kosztem bloga.

Ale z drugiej strony – paradoks tej całej sytuacji – też dzięki blogowi. Bo dzięki temu, że piszę -pisałam przez długie lata – mogę swobodnie recyklować, czyli po raz kolejny przypominać w social mediach treści, które mam nagromadzone na moich blogach (bo mam 3 blogi).

social media trendy 2019

I teraz tak – w tym kontekście – zastanawiam się, czy docelowo to dobra strategia:

Porzucić bloga dla social mediów?

Bo to, co wrzucamy w social media w sumie ma krótki czas życia.
Nawet jeżeli docelowo staram się przerobić to na wpisy na blogu. Po to, by utrwalić te treści i zebrać w miejscu, nad którym mam największą kontrolę, w miejscu niezależnym od zmiennego widzimisie różnych algorytmów.

Szkopuł jest w tym, że treści pisane pod social media, są pisane inaczej od tych, które piszemy na bloga z myślą o tym, że z czasem dobrze się wypozycjonują.

To są z zasady – notki krótsze, starające się zagrać na emocjach – bo tu – w social mediach chodzi o natychmiastową reakcję, z nadzieją, że ta przełoży się na większe zasięgi.

I tak te treści z założenia pisane pod social media niekoniecznie docelowo dobrze pozycjonują się na blogu – długofalowo.

To, co lubią wyszukiwarki – czyli treści na konkretny temat, pod który mogą to sobie przypisać i zaszufladkować. A dodatkowo traktujące ten temat – problem wymagający rozwiązania – w sposób bardzo wyczerpujący.

Bo skoro wyszukiwarki mają coś wybrać i podsunąć to osobom zadającym konkretne pytanie, poszukującym konkretnego rozwiązania w sieci, to jest oczywiste, że wybiorą coś soczyście – treściwego. Tu chodzi o ich reputację.

I bądź tu mądry…. i dopasuj się do zmieniających się czasów.

Social media, czy SEO?

Pisać po to, by być czytanym na blogu, czy po to, by być czytanym w social mediach?

Sama czytam w obydwu miejscach. Ale nie te same osoby.
A może raczej to wygląda tak, że:

Są osoby, które poznałam w social mediach, albo które są głośne i widoczne w social mediach – a wtedy od czasu do czasu wchodzę na ich stronę, by sprawdzić, co się u nich dzieje. Czyli czytam poprzez social media.

Poza tym: owszem czytam blogi – strony w sieci, na które trafiam z wyników wyszukiwania w tematch, w których w danym momencie chcę się dokształcić i zebrać informacje. Czyli strony, na które trafiam dzięki SEO.

I tu obserwuję pewną zmianę w swoim zachowaniu.

Bo o ile wcześniej – przez lata blogowania – chodziłam z rewizytą po blogach, teraz chodzę z rewizytą po social mediach. Tak się przyjęło. Ale też tak jest łatwiej – krótsze publikacje i zebrane w jednym social medium, które przeglądam godzinami, bo wskoczyłam tu na chwilkę, jak np FB.

I może to my czytający, nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo wciągnęł nas kultura obrazkowa i że coraz trudniej jest nam coś dłuższego przeczytać?

Bo mam wrażenie, że taka przyczyna jest u mnie.

Szczególnie odkąd przerzuciłam się na słuchanie podcastów.

Bo znowu to jest taka forma przyswajania wiedzy – bezwysiłkowa. Po prostu włączam podcast i słucham. Podobnie jak w social mediach – scroluję i albo coś zwróci moją uwagę pierwszym zdaniem…

Biada nam autorom, bo każdym kolejnym słowem musimy walczyć o uwagę czytelnika. Każde kolejne słowo, które nie potrafi zatrzymać tej uwagi jest zbędne, dodane daremnie.

Takie czasy. I teraz….

Jakie na podstawie tego wnioskuję TRENDY na rok 2019:

Social media.

Tak. I tu pisanie – copywriting zwrócone na wzbudzenie zaangażowania.
I to jest w sumie ta szansa:

Tu wcale nie chodzi o dopieszczone, wycyzelowane publikacje. Raczej o takie spontanicznie, bijące życiem, świeżością i autentycznością przemyśleń.

Podcast.

Bo podobno twórcy podcastu coraz bardziej mówią o tym, że nadchodzi czas podcastów. Tak mówią od lat.

Ale coraz więcej jest osób zarażonych słuchaniem podcastów. To jest jakby takie antidotum na szybkie konsumowanie porcji przelotnej adrenaliny w social mediach, które pozostawia po sobie uczucie niedosytu, nieuświadomionej frustracji i poczucie zmarnowania ogromnej ilości czasu. I to nie wiadomo kiedy.

Newsletter.

Niech będzie błogosławiony newsletter i lista mailingowa. Ostoja stałości w szalejącym huraganie zmieniających się algorytmów, dokupowanych followersów i banowanych influencerów.

SEO.

Tak – zawsze, niezmiennie. Ale teraz wydaje mi się, że jeszcze bardziej sprawdzają się: dłuższe, bardziej wyczerpujące treści na bloga.

Długie wpisy – coś, co niezmiennie poleca Neil Patel i co niezmiennie mu służy: pisać więcej, obszerniej, bardziej wyczerpująco niż konkurencja.

Kiedy wszyscy piszą teksty na 3000 znaków, pisać na 5000. Z nadzieją, że z czasem to się lepiej wypozycjonuje.

Recycling treści.

Bo żeby docierać dalej, nie wystarczy już tylko pisać.

Ale tu ta dobra wiadomość, bo to raz napisane, można zrecyklować – przerobić na piny, na notkę – a raczej serię notek do social mediów (teraz właśnie tak piszę swoje wpisy na bloga), na wideo, na podcast….

Bo recycling treści pozwala zwiększyć czas potencjalnie spędzany przez internatę na stronie, tzw dwell time.

Bo internauta, który zasłucha się w dodany podcast, zapatrzy się w dodany do tekstu pisanego – film, wczyta się w przyciągającą wzrok grafikę, to internauta, który suma sumarum zostaje dłużej na stronie.

A to jest ten parametr, który ma niewątpliwą wartość w dzisiejszych czasach.

Forma wideo i to nie tylko You Tube.

Bo skoro coraz bierniej konsumujemy…

Ale ja jestem za stara na zostanie gwiazdą You Tube, ani nie jestem w swoim gatunku wystarczająco rozrywkowa:

Ale tutaj mamy inne platformy, na których możemy umieszczać swoje wideo.

LinkedIn, który daje możliwość dodawania filmów o długości do 10 minut.

A ponieważ LinkedIn jest stosunkowo nowym graczem na rynku wideo (możliwość dodawania tu organicznych – wgranych bezpośrednio na LinkedIn wideo jest w miarę nowa), dlatego publikujący tu wideo mają u LinkedIn fory.

Wideo na IG TV. Jeszcze nie zaskoczyło.

Ale może kiedyś zaskoczy, jak Fb i Mark Z. wpompuje w to dość swojego geniuszu i kasy.

Wideo na You Tube. Tak… Ale warto je intensywnie promować przez pierwsze 24 godziny.

Spamować nim, tzn linkami do niego na wszystkich sm i w newsletterach. Bo te pierwsze 24 godziny są decydujące dla jego dalszej żywotności na You Tube.

Wideo – tu ważna jest bardziej autentyczność i bezpośredni kontakt.

Każdy może je nagrać. Tu chodzi o bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem. Można je nawet nagrać telefonem i tu bezpośrednio obrobić.

Istnieje wiele aplikacji pozwalających na bezpośrednią jego obróbkę z telefonu. Ale to jest temat na osoby wpis.

Podsuwam 2 wpisy w tym temacie:

A ja pozdrawiam serdecznie

Beata

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(7) Komentarzy

  1. Myślę o podkastach i filmikach od dawna i mam nadzieję, że uda mi się je wreszcie uruchomić w Ameryce Południowej 🙂 W jakiej kolejności przygotowujesz treść?
    Najpierw piszesz czy nagrywasz?
    Cały post to kopalnia treści i inspiracji! Zrobiłam notatki i będę ściągać aplikacje z linku 🙂 Nota bene drugi jest nieaktywny:(

  2. Ja jestem na YT i bardzo mi pomogłaś pisząc że najważniejsze są pierwsze 24h. Bedę sie bardziej promować 🙂

  3. powiem szczerze, że mnie to trochę przeraża. pogoń za szybko dostępną treścią, niekoniecznie merytoryczną, ale chwytliwą, zwracanie większej uwagi na obrazki, proste formy niż szukanie rzetelnie opracowanych artykułów. obawiam się, że jeśli pójdzie to w tym kierunku, to z garstką osób będzie można prowadzić dyskusje na ważne tematy..a szkoda

  4. Kornelia says:

    Mnie też trochę przeraża to, że SM “zjadają” blogi. Z drugiej strony pewnie Neil Patel ma rację (chciałabym żeby miał) i dłuższe teksty na dłuższą metę się obronią. Chyba że społeczeństwo zidiocieje, co jest całkiem realnym ryzykiem skoro już małe dzieci korzystają z dobrodziejstw Zuckerberga… Chrońmy dzieci. Czytajmy książki. I blogi.

  5. Czytam Cię od dawna bo od Ciebie najwięcej się nauczyłam i zgadzam się w 100% z Twoimi spostrzeżeniami, niestety też czytam krócej a więcej słucham, czy oglądam. Faktycznie kiedyś częściej zaglądałam na czytnik WP żeby znaleźć jakiś fajny blog, teraz treści przefiltrowuje mi Facebook czy insta. Nie ma co w sumie też narzekać bo Ciebie też znalazłam na nich ale zostałam na dłużej i ciągle wracam a niektórych szybko zapominam, za szybko :/

  6. my mieliśmy podejście do video, natomiast nie do końca się w tym odnaleźliśmy. może jeszcze ulegnie to zmianie. zobaczymy

  7. Czytanie to pańszczyzna, hah dokładnie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *