FACEBOOK, VADEMECUM BLOGERA

Jak wzbudzić większe zaangażowanie na Facebooku? CASE STUDY

prowadzenie fanpage Jak wywołać większe zaangażowanie na Facebooku?

prowadzenie fanpage Jak wywołać większe zaangażowanie na Facebooku?

Bo im większe uda się nam wywołać zaangażowanie, tym większy Facebook przyznaje zasięg danej publikacji.

Bo tu już nie chodzi tylko o to ilu mamy followersów. Choć to ładnie wygląda. Ale czasami wręcz szkodzi. Jeżeli okazuje się, że są to same martwe dusze, które i tak nie zareagują. Te tylko niepotrzebny balast. To tylko rykoszetem przycinają nam zasięg. Czyli jednym słowem: więcej szkody niż pożytku.

Ostatnio pewno popularna blogerka parentingowa zdradziła, że na skutet przerwy w blogowaniu, kiedy publikuje coś na fanpagu (bądź co bądź posiadającym jakieś 150000 obserwujących), Facebook pokazuje tę publikację raptem…. trzymajcie się dobrze: 1500 osobom. Bez żebrolajków i podpłacania.

Bo algorytm Facebooka w uproszczeniu działa w ten sposób, że najpierw testuje na małej grupce obserwujących zaangażowanie, jakie wywoła dana publikacja. A dopiero potem w zależności od niego, pokazuje ją dalej. Albo i nie. Co oznacza, że w tej (drugiej) sytuacji jej zasięg kończy się, zanim jeszcze się zaczął…. Sorry Winetou.

Biznes is biznes. A Facebook to biznes. I to coraz bardziej dochodowy. Chce dobrze wykonywać swoją robotę, czyli więcej dawać ludziom tego, czego chcą, a mniej tego, czego nie chcą.

Dlatego tu wszystko sprowadza się do tego, by wywołać zaangażowanie. Alleluja.

Ale tu znowu się doczepię i znajdę małe ALE. Bo to też jest pewne uproszczenie. Bo o ile wiadomo, że generalnie emocje wywołują większe zaangażowanie. Nie zawsze będą to takie emocje, o które nam chodziło.

Bo w sumie nie jest sztuką obrazić kogokolwiek. A docelowo obrażony człowiek prawdopodobnie zareaguje na obraźliwą według niego notkę – niszczącym komentarzem. Czyli jest reakcja… Ale może niekoniecznie taka, jakiej byśmy chcieli.

Od pewnego czasu przeprowadzam na swoim fanpagu eksperyment …Właśnie na potrzeby tego wpisu. Przyznaję, że kosztował mnie on przy okazji sporo (kilkadziesiąt) odlubień fanpaga.

Przede wszystkim przekonałam się (dosłownie i w przenośni na własnej skórze), że nic tak nie dzieli ludzi, jak polityka.

Co z tego, że pewne posty dotykające polityki wywołują spore zaangażowanie – mierzone liczbą komentarzy. Skoro równolegle licznik polubień fanpaga posuwa się w przeciwną stronę: ubywa nam obserwujących.

Bo z emocjami też trzeba uważać.

Choć generalnie przekładają się one na większe zaangażowanie, czyli docelowo na większe zasięgi. Ale co z tego, że są większe emocje, a z tego większe zasięgi… Skoro polaryzujemy wokół siebie czytelników. Zostają tylko ci, którzy podzielają nasze poglądy polityczne. A jaki to ma sens, kiedy nie piszemy o polityce? Tylko o czymś zupełnie innym, jak np blogowanie.

Ale już konkretnie na przykładach.

Co wcale nie znaczy, że te same rzeczy, tak samo zadziałają na innym fanpagu. Po prostu każdy gromadzi wokół siebie swoją społeczność, która może inaczej i na inne rzeczy zareagować. Ale to dopiero wychodzi w praniu. To trzeba przetestować na sobie.

Jakie publikacje u mnie najlepiej działają na Facebooku:

Tu tytułem uczynienia tego zestawienia bardziej czytelnym.

  • Mój fanpage liczy sobie 5000 obserwujących. Co po pierwsze oczywiście nie oznacza, że te 5000 osób (zebranych na przestrzeni 4 lat), zobaczy to, co tu publikuję.
  • Bo średni zasięg mojej notki na Facebooku waha się między 800 a 1000 osób. Ponad 1200 osób mówię sobie jest lepiej niż zazwyczaj. 2000 czuję, że mój post buzuje. 5000 rozbiłam bank, bo przebiłam się ponad to, co mam na Facebooku.
  • No i jeszcze średnio wyciskam z Was moi drodzy obserwujący Vademecum Blogera na FB jakieś 15 -20 polubień.

Wszystko powyżej oznacza, że dana notka radzi sobie lepiej niż przeciętna. To tyle w kwestii wstępu. A teraz już konkretnie na przykładach.

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1302497719846413&id=410026932426834

 

1. Emocje…

Emocje, przesiąknięte emocjami tytuły sprzedają się same. Tak robią brukowce…. Choć na zewnątrz oburzamy się na tę praktykę, bo przecież wszyscy jesteśmy kulturalnymi ludźmi. To jak kusi by w nie kliknąć. Pocieszcie mnie, że nie ja sama jedna jestem taka “kulturalna inaczej”.

Przykład: z mojego fanpaga o Paryżu.

Paryskie trudne przedmieścia, temat którego doświadczyłam na własnej skórze i czasami nachodzi mnie potrzeba, by o tym pisać….

Tego fanpaga śledzi 1300 osób. Średnio Facebook przyznaje mi zasięg rzędu: 500 – 600 osób.

Tutaj, bez żebrolajków i płacenia ten post zobaczyło 2800 osób, czyli ponad 2 razy więcej niż liczba obserwujących. Wpis miał 3 udostępnienia, co jest na tym fanpagu moją średnią (dziękuję serdecznie wszystkim udostępniającym). Więc akurat nie to spowodowało takiego zainteresowania tą notką.

Tym czymś był tutaj tytuł wpisu, iście godny brukowca:

[Tweet “Dlaczego na podparyskich przedmieściach rodzą się islamiści.”]

Gdybym napisała terroryści, zasięg pewnie jeszcze bardziej, by podskoczył….. Ale przecież tu też nie chodzi o żerowanie na ludzkich emocjach. Bo długofalowo to szkodzi reputacji.

 

https://www.facebook.com/vademecumblogera/photos/a.606633889403267.1073741826.568369746563015/1486955641371083/?type=3&theater

 

2. Humor.

[Tweet “Są dwie rzeczy, na które można patrzeć bez końca: zachód słońca i parkującą kobietę.”]

Lajkowały mi to głównie babeczki.

Bo HUMOR z zasady, nawet na tematy politycznej, mniej dzieli, a bardziej śmieszy. I tu najlepsze jest to, że śmieszy nawet (a może wręcz najbardziej) osoby, którym właśnie stara się wbić małą szpileczkę.

Tutaj udało mi się wycisnąć dla tej notki oglądalność 4434 osoby. Podczas gdy średni zasięg notek na fanpagu wynosi między 800 a 1000 osób. Przy 5000 obserwujących.

No pewnie niekórzy polubili tego fanpaga 100 lat temu, w czasach kiedy zaczynali pisać bloga. A dzisiaj ten temat  i fanpage Vademecum Blogera już ich po prostu nie interesuje.

Przy tej notce kombinowałam i połączyłam dodatkowo 2 inne techniki:

Rezultat:

Zasięg całkowity: 4434 osoby, w tym zasięg organiczny: 2241, płatny 2193 i 334 kliknięcia…..

 

https://www.facebook.com/vademecumblogera/photos/a.606633889403267.1073741826.568369746563015/1488757704524210/?type=3&theater

 

3. Proste czytelne cytaty.

Ludzie zatrzymują się na chwilę. Jeżeli dadzą im do myślenia, czy rozśmieszą – to je lajkują.

Tutaj przerzuciłam cytat prosto z bloga za pomocą wtyczki SUMO ME z podczepionym do notki linkiem.

Generalnie plansze z cytatami to u mnie taka pewna wartość…

Zawsze mają przyzwoity zasięg powyżej średniej. A lajki że tak to powiem w ramach średniej.

 

https://www.facebook.com/vademecumblogera/photos/a.606633889403267.1073741826.568369746563015/1485926204807360/?type=3&theater

 

4. Wspólne świętowanie.

[Tweet “Tu przebojem okazała się notka o tym, że dobiłam do 5000 polubień na fanpagu.”]

Ale to też była dla mnie wyjątkowa okazja. Bo chyba nigdy wcześniej, żaden inny wpis nie wywołał u mnie takiej liczby komentarzy (z gratulacjami) i tylu lajków.

Oczywiście z zasady świętujemy coś, bo mamy ku temu szczególną okazję. Trudno wrzucać taką planszę, co kolejnego zdobytego lajka. Bo posypią się z tego …. same odlubienia….

Ale znowu można wynajdywać różne okazje ku wspólnemu świętowaniu. Co prawda bez przesady…. Ale to jest pomysł do rozwinięcia i do dalszego wykorzystania.

 

https://www.facebook.com/vademecumblogera/posts/1475995045800476

 

5. Wykorzystaj hejtera.

Bo na Twoim fanpagu ludzie raczej powinni solidaryzować się z Tobą. Bardziej niż z Twoim hejterem.

Nawet ci, którzy zwyczajowo nie reagują. Jest szansa, że poczują się w moralnym obowiązku stanąć w Twojej obronie, czy podeprzeć Cię na duchu.

Ale to znowu działa … stosowane z umiarem i z wyczuciem.

Bo powtarzane codziennie, może się ludziom znudzić. Szczególnie kiedy dasz ludziom do zrozumienia, że piszesz tyle kontrowersyjnych rzeczy możesz uzyskać efekt przeciwny do zamierzonego i zatrzymać przy sobie tylko osoby łakome kontrowersji. No chyba że o to Ci chodzi…

Niemniej ten post, bez żadnego dopłacania Facebook pokazał prawie 4000 osobom (mojego fanpaga obserwuje 5000 osób). Ale przypominam średnie zasięgi wynoszą 800-1000 osób. I ja nie piszę o polityce. Tylko o blogowaniu. Tzn chciałabym pisać o polityce, ale wiem, że Wy tego nie chcecie i nie po to tu przychodzicie. Więc biorę na wstrzymanie.

A hejter pojechał sobie po mnie metodycznie. W tym celu przekopał mojego bloga, by jeszcze bardziej dokopać mi w komentarzu:

Brigitte Macron, née Brigitte Trogneux le 13 avril 1953 à Amiens.<< Czy może mi pani podać matematyczną metodę którą się pani posługuje wykazując wiek pani Trogneux-Macron? różnica wynosi 25 (sic!) DWADZIEŚCIA PIĘĆ lat a nie jak pani raczy KŁAMAĆ 19. Pani “chemik” – skoro pani tak świetnie posługuje się matematyką to nie dziwię się że przyszło pani pracować w turystyce… a przy 25 latach związek trąci już gerontofilią a może nawet nerkofilią. Koniec cytatu.

 

W tym wpisie rzeczywiście popełniłam pewną nieścisłość: źle podałam dzielącą tę parę różnicę wieku. Ale pisałam go w czasach, kiedy mało kto znał Emmanuela Macron. Wiek jego małżonki i dzieląca ich różnica wieku nie były sprawą publiczną. Skorzystałam tu z danych, które wtedy były dostępne we francuskiej prasie. A że były lekko przygładzone: różnica wieku była subtelnie pomniejszona o kilka lat.

 

https://www.facebook.com/vademecumblogera/posts/1483156315084349

 

6. Popchnij swoją publikację na Facebooku reklamą.

Tu wiem po sobie: to starsznie wciąga. Taka swego rodzaju rosyjska ruletka, z której wychodzisz spłukany. Z lajkami na pocieszenie. Hi hi hi

Bo Facebook też ma to sprytnie obmyślone: a dorzuć pani jeszcze 3 euro, by pokazać to jeszcze kilku osobom. I tak bez końca…

Można utopić w tym sporo kasy. A nie zawsze po prostu ma to jakiś sens.

Z założenia ten post miał nawiązywać do budowania wizerunku i tego, czego my blogerzy moglibyśmy nauczyć się w tym zakresie od polityków…

A Emmanuel Macron to też aktualność polityczna w tym momencie.

Ten post zdobył sobie zasięg przekraczający ilość polubień mojego fanpaga. Ale przyznaję się podpłaciłam 4 euro.

Wyniki są następujące: zasięg: 5389, organiczny (czyli bez płacenia) 2464 (czyli i tak nie jest źle), płatny 2925, kliknięcia w post, bo o to mi najbardziej chodziło: 491.

Czy dobrze wydałam swoje pieniądze????

 

https://www.facebook.com/vademecumblogera/posts/1470230933043554

7. Popchnij swoją publikację na Facebooku w Grupie Wzajemnej Promocji.

Ta metoda u mnie świetnie się sprawdza.

Wrzucam link do danej publikacji z Facebooka (najlepiej świeżo po jej opublikowaniu) w grupie, w odpowiednim wątku, w którym wzajemnie komentujemy swoje notki z FB.

A wtedy algorytm FB odbiera ją, jako publikację, która wywołuje już na wejściu większe zaangażowanie. Dlatego z zasady przyznaje jej lepszy zasięg.

Ale znowu tu trzeba dać coś z siebie, by otrzymać w zamian. Bo w zamian za 3 komentarze od innych osób z grupy, które dadzą tego wyjściowego kopa naszej publikacji, trzeba skomentować 3 razy u innych.

Ale to w sumie i z zasady jest mniej czasochłonne niż komentowanie całego wpisu na blogu, który przedtem trzeba przeczytać od A do Z. Tu chodzi tylko o komentarz do krótkiej notki z FB.

Zresztą, co mamy tu do stracenia? Kilka (dosłownie kilka) sekund.

Ten wpis osiągnął docelowo zasięg 4626 osób. Czyli przewyższył ponad 4-krotnie zwyczajowy zasięg. A jeszcze…

Zupełnie nie dotyczy tematyki mojego fanpaga. Jest bardziej osobistym wpisem o tym, jak żyję. Bo ja jestem takim dziwacznym chemikiem antychemikiem, który chce żyć jak najbardziej prosto i proekologicznie. Niemniej ten wpis zawiera kilka przydatnych hacków.

Przyznaję podpłaciłam tu trochę Facebookowi: 4 euro. Chciałam móc porównywać to, co jest porównywalne (dlatego wrzucałam Facebookowi podobne stawki).

Ale najpierw dorzuciłam go w Grupie Wzajemnej Promocji Blogerów, by złapać pod nim pierwsze komentarze. To pomogło na tyle, że zasięg organiczny tej notki (tzn bez płacenia) wyniósł  1996 osób. Na zupełnie niepowiązanym tematycznie fanpagu, który średnio wyciska zasięg do 1000 osób.

Płatny zasięg wyniósł tu 2630 osób. Razem przełożyło się to na 348 kliknięć i 32 polubienia, czyli znowu ponad średnią.

 

8. Wpisy, które influencerzy chętnie polecą dalej…

U mnie np były to wpisy, w których prosiłam o wypowiedź influencerów.

Te wpisy zwyczajowo mają więcej polubień i większy zasięg, bo jeżeli inflencer dalej udostępni go na swoim profilu, to sami rozumiecie, korzystamy z jego zasięgu w promocji naszego wpisu i naszego bloga. Ale to w sumie takie WIN WIN.

Jednym słowem zapraszajcie influencerów do wspólnych projektów, pytajcie o opinię, o króciutką wypowiedź na jakiś tam temat. Na dłuższą może nie będzie mieć czasu. Ale te kilka zdań….

Wpisy z cyklu Blogerzy radzą, w których możecie przeczytać porady śmietanik blogosfery do dzisiaj są jednymi z najlepiej wypozycjonowaych i dostarczających mi najwięcej wejść na bloga. Szczególnie ten:

 

https://www.facebook.com/vademecumblogera/posts/1476953402371307

9. Wpisy dopasowane do Twojej grupy docelowej.

Posty dopasowane tematycznie do grupy docelowej. Rzetelnie przygotowane wpisy o blogowaniu i promocji w social mediach zawsze mają u mnie lepszy zasięg. Bo dostarczają to, po co ludzie do mnie przychodzą (i dlaczego polubili mojego fanpaga).

Morał:

[Tweet “Jeżeli ludzie polubili fanpaga, bo piszesz na dany temat.  Dawaj im więcej tego, czego chcą.”]

U mnie dotyczy to wpisów o blogowaniu… No niby logiczne.

Ale tak często nęci mnie, by pisać o czymś zupełnie innym. Po ponad 4 latach pisania o tym samym…

Kobieta zmienną jest i nic z tym nie zrobisz….

Ale np ten post: Jak wypromować bloga, czyli takie podstawy blogowania, FB pokazał około 1500 osobom, bez żadnej innej techniki uzupełniającej…. bez żebrolajków, płacenia itp. Co jednak przekracza średni zasięg mojego fanpaga…

 

10. Polityka. Jestem za, a nawet przeciw. Tzn to zależy…

Bo to temat, który wspaniale wywołuje emocje i komentarze. Bo na polityce znają się wszyscy. A każdy ma tu coś do powiedznia, albo do zmieszania Ciebie z błotem, bo nie podzielasz jego poglądów.

Polityka to bardzo specyficzny temat….

Bo jeżeli ktoś cały czas pisze o polityce w charakterystyczny dla siebie sposób i nie boi się wyrażania swoich poglądów, to pewnie i tak po drodze nie raz mu się oberwało.

Ale też po tej drodze zebrał wokół siebie społeczność, która je podziela i lajkuje wszystko, co pisze.

W przeciwnym razie, to grząski teren. Trzymajcie się dobrze, bo łatwo w nim utonąć.

 

https://www.facebook.com/vademecumblogera/posts/1479479888785325

 

Bo jeżeli będziesz grał z emocjami i wyrażał publicznie Twoje prywatne poglądy polityczne, a nie jesteś politykiem, ani kimś kto pisze o polityce….

To jest ta notka na FB, która przyprawiła mnie o kilkadziesiąt odlubień fanpaga… w przeciągu kilku godzin. Po co dalej go pokazuję….

Chyba mam w sobie niewyżyty instynkt samobójczy… Po prostu, myślę, że ci którzy mieli odlubić mojego fanpaga, już go odlublili. A teraz pokazuję go już tylko w celach naukowych. Tymbardziej, że pogląd polityczny jest tam bardzo subtelnie przemycony. Niemniej:

Zasięg postu ponad 2000, czyli co najmniej dwukrotnie przewyższający mój średni zasięg. A ja jeszcze upychałam go, przykrywając wrzucanymi na szybko kolejnymi publikacjami. A Facebook, jak na złość pokazywał go dalej….. Emocje, a zasięg….

Bo o ile wiadomo, że generalnie emocje zwiększają zaangażowanie. To każdy kij ma 2 końce…Albo traficie do celu, albo Was nim pobiją.

No i jeszcze klasyki na Facebooka:

  • Pytanie o poradę. To z założenia zawiera w sobie CTA call to action, czyli prośbę o reakcję…
  • Banalnie, prozaicznie życzenie dobrego dnia, coś, prostego, nieinwazyjnego, czytelnego, na co jednak nie można się obrazić….

Więc proszę nie obrażajcie się. Jestem jaka jestem i nie zmuszę się, by być inna. Czasami lubię pożartować, popolitykować, wrzucić jakąś rozkminkę. Jestem blogerem i niczego lepszego ze mnie nie będzie. Ale ja czuję się w tym, jak ryba w wodzie. Do miłego… Mam nadzieję….

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(21) Komentarzy

  1. Z jednej strony lubię Facebooka, bo jest to jedyny przedstawiciel mediów społecznościowych, którego ogarniam, na innych męczę się straszliwie 🙂 Z drugiej strony, na ile Facebook podnosi nam czytelność bloga, a na ile zabiera czytelników? Mam wrażenie, że niektórzy blogerzy wolą się ze mną kontaktować na facebooku niż na blogu…. Właśnie konwersja z facebooka na bloga jest dla mnie zagadką, bo mam wrażenie, że lubienie na facebooku jest lubieniem na facebooku, miłym gestem, który niczego nie zmienia…

    1. Coś tu jest na rzeczy z tym lubieniem na Facebooku. Może to powinien być nowy termin socjologiczny do zbadania (o ile już nie jest). Za krótko siedzę w temacie aby się wymądrzać, przy czym po FB widzę, że to “szybka piłka”, najlepiej krótki chwytliwy tekst i jest szansa na polubienia. Ile osób wykona przejście na bloga to już inna sprawa. Jak wykona ten ruch to czyta z reguły pobieżnie i nie koniecznie w skupieniu. Na Facebooku mamy zapotrzebowanie poniekąd na szybką rozrywkę, a nie na zalanie mądrą treścią. Mam takie wrażenie że na FB trzeba “być” co nie znaczy, że realnie “mieć”. Może się mylę. Mam nadzieję. Pozdrawiam

      1. Mam podobne wrażenia – szczególnie z tym “być” i “mieć”

      2. Dariusz, bo chyba coraz szybciej i pewnie też bardziej powierzchownie konsumujemy treści. Ale to pewnie wynika z ich ilości do przetrawienia. I jakiś instynkt samozachowawczy każe nam sięgać po te lżej strawne. Pozdrawiam serdecznie Beata

    2. Wiesz, Dawid ja przed wrzuceniem linku do nowego wpisu z bloga na Facebooka, skracam go w bit.ly. W ten sposób wiem, ile miałam wejść na dany wpis po tak skróconym linku. Pozdrawiam serdecznie Beata

      1. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że w ten sposób można wykorzystać bit.ly. Gapa ze mnie 🙂

  2. Bardzo ciekawy tekst. Oj odwazna jestes z tym eksperymentem FB 😉 Ja staram sie regolarnie ogarniac Social Media, ale zdarzaja mi sie np. Obserwatorzy Duchy ;( najczesciej na Insta, ale slyszalam ze u innych rowniez na FB ;(

    1. Na Instagramie to w ogóle są ludzie, którzy w ten sposób próbują. Polubią Cię na podpuchę, a nóż się zrewanżujesz. A wtedy i tak bez skrupułów odlubia. C ‘ est la vie. Pozdrawiam serdecznie Beata

      1. Dokładnie też zauważyłam takie działania 🙂

  3. A kiedy można stwierdzić, ze zasięg posta na fb jest zadowalajacy? Procentowo? Weźmy np ze stronę lubi 100 osób. Będę wdzięczna za odp. Dopiero w to sie wgryzam 😉

  4. ola says:

    Naprawdę dobry tekst! Facebook czasem załamuje mnie ograniczaniem tej widoczności postów, ach.

    http://www.rozaliafashion.pl/

  5. Call to action. Ciągle o tym zapominam, a faktycznie technika jest dobra. Przetestowałam raz na blogu i istotnie komentarze się posypały.

    1. Wiesz, że sama zapominam polubić. Dziś nie zapomniałam 🙂

  6. U mnie nic tak nie działa, jak wtedy, gdy pokazuję zdjęcia rodzinne, a robię to baaaaaardzo rzadko, bo dzieci pokazywałam zaledwie kilka razy. Zawsze zasięgi szybują w górę, gdy napiszę o jakimś małym osiągnięciu;-) albo upiekę ciasto. Żaden wpis o książkach tyle odsłon i lajków nie, co właśnie takie posty;-) Pozdrawiam Beatko! Zawsze lubię Twoje wpisy!

  7. Dorota Białek says:

    Polubień na fb mamy podobnie, jednak moją stronę na fb tak ściśle określona tematyka, że niestety wiele z tego co piszesz nie zastosuję. Chylę jednak czoło, tyle treści i to wartościowej w jednym wpisie

  8. pani Mondro says:

    przerażam się coraz bardziej… ja raczkuję dopiero, a tyle tu już biegających czy nawet latających blogów… jak za nimi nadążyć? 😛

    1. Wszystko jest trudne zanim stanie się proste. Wszystko przyjdzie z czasem. Pozdrawiam serdecznie Beata

  9. Kilka z tych sposobów to moje stałe patenty na dobre zasięgi 🙂 Często też przebijam liczbę fanów na fanpage, czasem nawet dwukrotnie, gdy udostępnię dobry post na grupach tematycznych. Choć ostatnio mam jakiś zastój, bo zasięgi są dobre, lajków pod postami dużo, ale samych fanów na fanpage jakoś przestało przybywać, i tak właśnie się zastanawiam o co biega,

  10. Ja sporo czytałam przed założeniem bloga o tym jak starać się o zasięgi. Ale cieszę się, ze ciągle udaje mi się odkryć coś nowego. Twój wpis wiele wnosi. Bardzo ciekawi mnie ten punkt 7 i pewnie sama chętnie spróbuję. Nie mniej czasem mam wrażenie (zwłaszcza jeśli na blogach poruszane są tematy błahe, pokazane w płytki sposób, źle napisane) że część blogów to takie wydmuszki, które bazują na różnych sprytnych patentach do angażowania, ale nie mają szansy na nieśmiertelność. Nie mniej każdy ma inny cel prowadzenia bloga, więc oczywiście staram się tego nie oceniać 🙂

  11. Bardzo pomocny wpis, dziękuję. Na chwilę obecną bardziej zaprzyjaźniłam się z Instagramem. Jest tam bardziej przyjaźniej i chyba, aż tak nie przycinają zasięgów. Pozdrowionka. Martyna.

  12. Witam ponownie po przerwie 🙂 Cały czas Ciebie obserwuję, jednak mało się udzielam w komentowaniu. Szczerze mówiąc, to odpuściłam jakiś czas temu, bo zwyczajnie się zniechęciłam i przestałam wierzyć w to, że robię coś co zainteresuje innych. Od niedawna próbuję ponownie podjąć wyzwanie, bo uwierzyłam w to, że moja praca może kogoś zainspirować, że najważniejsze, to żyć w zgodzie ze sobą i tym, co się kocha 🙂 Wiele pozytywów biorę od Ciebie, a ten wpis dodał mi otuchy i mobilizacji do dalszego działania. Wierzę w to, że tym razem łatwo się nie poddam. Dziękuję Beato kolejny raz 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *