paryż na starej fotografii

Nie wiem, czy tylko ja tak mam, że uwielbiam przeglądać stare fotki. Chyba najbardziej lubię wpatrywać się w twarze ludzi, którzy już dawno « przeminęli ». Puszczam wtedy wodze fantazji, wczytuję się w ich spojrzenia, jakby pragnąc odczytać ich dalsze losy.

Rok 1900. Jarmark paryski.

3 małe dziewczynki dobrze bawiące się na okolicznościowym jarmarku na początku ubiegłego wieku. Jak dalej potoczyło się ich życie? Czasy nie były przecież beztroskie. Znam kontekst historyczny. Ale czy i jak dotknął ich ten ogólny zamęt i dwie kolejne wojny światowe. A może przedwcześnie zabrała je jakaś epidemia. To co dzisiaj jest banalną grypą, ponad 100 lat temu mogło zakończyć się śmiercią. Przecież nie znano jeszcze antybiotyków, ani nowocznego sprzętu medycznego. A po drodze były jeszcze dwie wojny światowe, krach na giełdzie i wiele innych wypadków, które nieodwracalnie i ekstremalnie odmieniły nasze życie.

Takie myśli nachodzą mnie zawsze, gdy oglądam stare fotki. Chciałabym prześwietlić je na wskroś i dopisać do każdej z nich najlepsze szczęśliwe zakończenie.

Ale odrobina chronologii.

Zabieram Was w podróż po starym Paryżu, a jednocześnie będzie ona okazją do przyjrzenia się historii fotografii. Bo zdjęcia, które dla Was wybrałam, w jakiś sposób wpłynęły na jej rozwój lub odcisnęły na niej swoje piętno. Pochodzą one z książki Muzeum Fotografii.

Dlaczego akurat ta fotka? Wyprzedzała swoje czasy symboliczną wymową. 3 małe dziewczynki, każda siedzi na wyrzezbionym bajkowym prosiaczku. Co przywołuje znaną bajkę o 3 świnkach. Z których każda buduje swój własny domek (jedna ze słomy, druga z drewna, a trzecia z cegły, by jakoś zabezpieczyć się przed złym wilkiem). Jej autor Seeberger w tamtych czasach specjalizował się w robieniu pocztówek, a potem próbował swoich sił w fotografii mody.

Łaznia publiczna w Paryżu 162 lata temu.

Rok 1853 Henri Le Secq.

Czyli właściwie banalna scenka z życia codziennego, jakże odmiennego od tego naszego dzisiaj. Oczywiście aż tak starych fotek nie zachowało się zbyt wiele (bo w tamtych czasach fotografowanie było zawodem dla wybranych).

Ta jednak przeszła do historii fotografii z uwagi na swoją harmonijną kompozycję. 3 postacie pokazują 3 kolejne etapy korzystania z łazni: małe kabiny, w krórych Paryżanie przygotowywali się do kąpieli. A na dole kąpiący się mężczyzna. 

Ale jeżeli tylko trochę puścimy wodze wyobraźni i zastanowimy się, jak wyglądał wtedy proces fotografowania i całe oprzyrządowanie, to szybko dojdziemy do wniosku, jakim ogromnym wyzwaniem technicznym było zrobienie tego zdjęcia (ponad 160 lat wstecz). Czas naświetlenia był wtedy tak długi, że najmniejsze poruszenie kończyło się rozmytą plamą na zdjęciu. Jeżeli tak wyraźnie rozróżniamy sylwetkę kąpiącego się mężczyzny, to dlatego, że spędził on długie minuty na … pozowaniu do zdjęcia.

Widok na Boulevard du Temple. Rok 1838

To zdjęcie w swoim czasie wywołało prawdziwą sensację. Było swego rodzaju rewolucją. Prasa była dosłownie wstrząśnięta jego … fotograficzną dokładnością. Jego autor niejaki Daguerre był scenografem w pobliskim teatrze, a jednocześnie wynalazcą – amatorem. Właśnie wynalazł dioramę.   By wypromować swój wynalazek w ramach promocji rozdawał spore ilości fotek.

A na zdjęciu widzimy cieszący się w owym czasie złą sławą Bulwar Zbrodni (czyli Boulevard du Crime). Ale nie dlatego, że grasował tu lokalny Kuba Rozpruwacz. Tylko dlatego, że w okolicznych teatrach grano przerażające, jak na owe czasy horrory (które pewnie dzisiaj wywoływały by jedynie śmiech na sali). Ale to właśnie w takich popularnych dzielnicach, w których urzędował plebs i wiecznie klepiący biedę artyści zrodziła się fotografia.

Sekret tego zdjęcia? Można tylko domyślać się jak długi był wtedy czas naświetlania. A patrząc na bardzo wyrazną sylwetkę pucybuta przy pracy (widzianą z lotu ptaka), można odgadnąć, że pozował długie minuty.

Paryż lata 60-te i 70-te XIX wieku.

I niby nic wielkiego, bo publiczna toaleta (bez babci klozetowej). Toaleta pod chmurką z 6-cioma kabinami i jakiś staromodny kiosk z gazetami. Dopiero po latach doceniono estetykę kompozycji tego zdjęcia.

A tymczasem w Paryżu « szaleje » baron Haussmann. Wszechwładny prefekt Napoleona III ze swoją modernistyczną koncepcją urbanistyczną. Wymarzył sobie, że nada stolicy Francji odpowiedni wizerunek i podniesie ogólny poziom infrastruktury. Takie toalety publiczne to przeżytek (dlatego fotograf starał się je upamiętnić).

Sam baron Haussmann pod realizację swojego ambitnego planu wyburzył 27 000 starych domów. By w ich miejscu wytyczyć proste jak strzała arterie (z których korzystamy do dziś). To właśnie dzięki baronowi Haussmannu ówczesny Paryż nie zadusił się w swoim własnym sosie. A i dzisiaj bez nich trudno wyobrazić sobie, jakie mielibyśmy korki. Bo korki w Paryżu są (szczególnie podczas godzin szczytu), ale mogłyby być jeszcze większe.

Poczynania wszechwładnego prefekta (jak to zawsze bywa), wywołały sporo kontrowersji. Choć gruntownie odmieniły Paryż. Np dzisiaj tzw budynek haussmanian (czyli zbudowany według zaleceń urbanistycznych barona Haussmanna) jest synonimem dobrej jakości. Część ówczesnych Paryżan przywiązana do nazwijmy to « mniej monotonnego wyglądu » swojego miasta, krzywo patrzyła na poczynania pana barona. Po Paryżu krążył żart, że trzeba by wyprostować Sekwanę, bo jest coś szokującego w jej wijącym się łuku.

I to właśnie wtedy Marville – autor tego zdjęcia upamiętniał na fotografii ten stary Paryż, któremu groziło wyburzenie. Prawdopobobnie administracja publiczna powierzyła mu taką misję (jaką dzisiaj ma Facebook czy Instagram) z myślą o potomnych. Więc Marville fotografował takie banalne rzeczy, jak gaz, oświetlenie miejskie, kioski z gazetami, czy inne prozaiczne świadectwa tamtych czasów.

Rok 1897. Katastrofa kolejowa na paryskim dworcu Montparnasse

(zdjęcie autorstwa pana Leviego). Zupełnie surrealistyczna scenka i łatwo wyobrazić sobie jak łakomy kąsek dla łakomych zawsze sensacji fotografów i reporterów.

Rok 1900 Kabaret na Rue Mouffetard.

Tego miescja w dzisiejszym Paryżu już nie ma. A właściwie znajdziemy je, ale wygląda zupełnie inaczej.

Jeżeli jedziecie do Paryża, to koniecznie wybierzcie się na Rue Mouffetard. To idealne miejsce na romantyczną kolację we dwoje. Choć panuje tam ścisk, bo wszystkie zakochane pary już tam są. Ale to całkiem dobry powód, by wybrać się do Paryża (oświadczyny murowane).

Rue Mouffetard słynie z malutkich, przytulnych restauracyjek, które serwują kuchnię z 4 stron świata. To właśnie tam kilkanaście lat temu mój przyszły mąż zabrał mnie na romantyczną kolację (do restauracji greckiej, pamiętam jak dziś).

Ale cofnijmy się do początku ubiegłego stulecia. Jest rok 1900. Co znajdowało się na skrzyżowaniu Rue Mouffetard i L’Arbalette? Tego już dzisiaj nie wie nikt. Możemy jedynie odgadywać na podstawie tej fotografii. Może jakiś drobny handlarz winem? Patrząc na winogronowy motyw wzdłuż obramowania. W końcu i dziś Francja winami stoi. Do naszych czasów dotrwała tylko fotka, świadectwo miejsca, którego już nie ma. Jest ona elementem całej serii fotek przedstawiających scenki uliczne z życia ówczesnego Paryża, małe sklepiki, życie zwyczajnych ludzi z epoki, autorstwa Eugène Alger. W swoim czasie została ona zrobiona na potrzeby bibliotek i muzeów. Z myślą o potomności. Godna pochwały długowzroczność.

Kolor w fotografii.

Jak trudno ludziom zaakceptować to, co nowe, zanim stanie się nieodłączną częścią naszej codzienności. Bo wyobraźcie sobie, że to zdjęcie w kolorze (a raczej w bardzo nieśmiałych kolorach) zostało swego czasu głośno oprotestowane. Zdaniem jego krytyków kolor w fotografii rozpraszał widza, odwracał uwagę od tego, co naprawdę ważne. Zaś biel i czerń pogłębiała dramatyzm zdjęcia i przekazywała esencję. 

Kolor dzisiaj to niby oczywista oczywistość, choć czasami chętnie bawimy się filtrami, by uzyskać bardziej nastrojowe, czarno-białe fotki. Louis Lumière robił pierwsze fotki w kolorze bodajże już w 1907 roku (to zdjęcie pochodzi z roku 1910). Ale kolor w fotografii musiał przejść długą drogę, zanim został całkowicie zaakceptowany. Autor Gimpel Léon.

1932 Paryż romantyczny. Autor zdjęcia Brassai.

Paryż od wielu dziesięcioleci to mekka zakochanych par. Tę romantyczną legendę Paryża zręcznie podsycają okoliczni hotelarze, objazdowi sprzedawcy kwiatów czy pamiątek, czy uliczni artyści. Bo przecież mają w tym interes. Wiele par przyjeżdża tutaj na miodowy miesiąc, by przeżyć romantyczną przygodę. Ale …

Jeżeli wybieracie się tego lata do Paryża, to wiedzcie, że nie można już wieszać kłódek wiecznej miłości na Moście Sztuk Pięknych (tzw Pont des Arts). Nazbierało się ich tyle, że groziło oberwaniem, więc zastąpiono je graffiti w wykonaniu znanych artystów od street art. Kłódki co prawda jeszcze są, ale tylko z boku, wzdłuż mostu.

To zdjęcie z 1932 roku. Scenka jak z romantycznego filmu. Para zakochanych w paryskiej kafejce. Dodatkowo widzimy ich odbicie lustrzane.

Autor zdjęcia Bressai był kimś w rodzaju barda romantycznego Paryża. Jego fotki trafiały do kolorowych czasopism lat 30-tych. Upamiętniał sceny z nocnego życia Paryża. Pokazywał stolicę Francji od takiej bardziej nostalgicznej strony. Nocne ptaki, bezdomni, artyści.

Cartier Bresson rok 1932

Bo w Paryżu ciągle pada. No dobra, może mniej latem. Ale jeżeli przyjedziecie tu o innej porze roku, macie duże szanse załapać się tu pod jakiś kapuśniaczek. A jak zaczyna lać, to leje jak z cebra. Lepiej schronić się pod jakimś daszkiem i przeczekać oberwanie chmury. Inaczej w kilka sekund przemokniecie do suchej nitki. A po deszczu oczywiście zostają kałuże. To chleb codzienny Paryżan, przez dłuższą część roku.

Tu Cartier-Bresson: przechodzień skacze przez rozległą kałużę, w której odbija się jego sylwetka. A w tle plakat zapowiadający przedstawienie baletu.

Rok 1939. Erwin Blumenfeld Fotografia mody.

Czy dzisiaj Paryż jest światową stolicą mody? Bardzo w to wątpię. Choć w dawnych czasach (Coco Chanel) tak bywało. Dziś wyprzedził go na tym polu Nowy York, Londyn, a może nawet Berlin. Ale paryski Fashion Week wciąż ściąga tu swoich « wyznawców ». W czasie jego trwania trudno znaleźć wolne miejsce w jakimkolwiek paryskim hotelu. Hotelarze i tak bez skrupułów podbijają na ten czas swoje ceny (biznes is biznes). A stali bywalcy rezerwują nocleg z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Niemniej w latach 30-tych rasowe elegantki sprowadzały swoje kreacje z Paryża. A specjaliści od mody już wtedy stawali na głowie, by zaskoczyć oryginalnością. I np sfotografować modelkę w przestworzach, a dokładnie gdzieś zawieszoną na wysokościach na Wieży Eiffla (wyprawiającą przy tym ekwilibrystyczne akrobacje).

Jest maj 1939 roku. W przededniu II wojny światowej. Te zdjęcia trafiają do francuskiego Vogue. Żelazna Dama obchodzi właśnie 50-tkę. To już stateczna Lady, która w swoim czasie wzbudzała tyle kontrowersji. Podpisywano przeciwko niej petycje (znani pisarze jak Aleksander Dumas-syn i Maupassant). Verlaine specjalnie obchodził ją z daleka, by nie widzieć tej « poczwary ». Aż w końcu pokochał ją plebs, zapałał do niej takim entuzjazmem, że te wszystkie ówczesne VIP-y nie miały wyjścia: musiały pójść za tłumem. I nagle wszyscy zaczęli się nią zachwycać. Poeci szukali w niej natchnienia. Zrosła się z Paryżem tak, że dziś jest jego najbardziej rozpoznawalną wizytówką.

Rok 1968 Manifestacje studenckie.

Emblematyczna scenka z wydarzeń majowych z roku 1968. Policjant pałuje studenciaka i uosabia okrucieństwo. Końcówka lat 60-tych obfituje w burzliwe wydarzenia. Wojna 6-cio dniowa, wojna w Kambodży, rozruchy w Irlandii Pn. Fotograf jest kronikarzem wydarzeń i swoich czasów. Tak że czasami musi przypłacić to życiem. Tak jak Gilles Carron (autor tej fotografii), który zginął w Kambodży 4 kwietnia 1970 roku.

To drugie mniej znane oblicze fotografii, która też porywa swoje ofiary.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

26 komentarzy

  1. Dobrze czasem poczytać trochę o historii jakiegoś miejsca, dowiedzieć się czegoś ciekawego, zobaczyć jak to wyglądało w zupełnie innym zakątku niż nasze własne, rodzinne. Miałam wrażenie, że przeniosłam się w czasie 🙂 Pozdrawiam!

  2. Cudo 🙂 Chciałbym zwiedzić właśnie to miasto, którego nie ma – XIX wiek, początek XX, jak w “O północy w Paryżu” Allena…

  3. Jest w Paryżu coś magicznego, że nawet jak oglądam współczesne zdjęcia stamtąd, to w pamięci mam właśnie te czarno-białe fotografie, które zaprezentowałaś we wpisie. Choć byłam w Paryżu tylko raz, to bardzo miło wspominam to miasto.

  4. Piękne i znane fotografie, ale nie znałam tych wszystkich historii kryjących się za nimi. Bardzo ciekawe. Kiedyś oglądałam film o modelkach fotografowanych na paryskich dachach, gdzie nie jednokrotnie doszłoby do wypadku, chwytanie się starego piorunochronu bywało groźne.

  5. Bardzo fajne zdjęcia. Lubię i ja spojrzeć na to co było i porównać z tm co jest teraz. Ile się zmieniło, czasami na gorsze, bo niestety szklane i betonowe wieżowce zabijają jakiś czar i urok 🙂

  6. Niezwykłe i piękna zdjęcia. Osobiście uwielbiam stare fotografie, mogłabym jego oglądać bez końca, może właśnie dlatego, że przywołują wspomnienia, uwieczniają je na zawsze, pozwalają spojrzeć na to co już było i odbyć sentymentalną podróż w przeszłość…

  7. Ja także bardzo lubię przeglądać stare fotografie. Mam taki album moich prapradziadków, lubię patrzeć na te zdjęcia i tak jak Ty zastanawiam się jak oni żyli dawniej, choć poniekąd część ich historii znam, fajnie przenieść się na chwilkę w tamte czasy 🙂

  8. Katastrofa kolejowa, wyjątkowo widowiskowa 🙂 Stare fotografie, to mój konik, moje miasto ma bogatą historię w związku z tym zachowało się dużo starych zdjęć z okresu międzywojennego i wojennego, mogłabym oglądać je bez końca, za każdym razem znajduję nowy szczegół 🙂

  9. Uwielbiam stare fotografie! I to co piszesz o przyglądaniu się twarzom na starych zdjęciach… też to lubię… próbować odczytać emocje danej chwili fotografowanych ludzi, podejrzeć tło i np. osoby na dalszym planie.
    Pozdrawiam serdecznie
    marguerite

  10. Bardzo lubię takie stare zdjęcia. Mają w sobie jakąś magię. Dużo tu klasyki fotografii, fajnie je sobie znowu zobaczyć, dzięki!

  11. Miałam taki moment w życiu, że spędzałam godziny przy czarno-białych paryskich zdjęciach. A że mieszkałam wtedy w Paryżu, to było magicznie. Dzięki za odświeżenie romantycznej młodości.

  12. Piękne i to bez Photoshopa, uwielbiam tego typu zdjęcia. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version