Paris lifestyle, czyli Paryż z mojego Instagramu.

Co jest takiego niesamowitego w tym paryskim lajfstajlu, że tak bardzo fascynuje?

Paryżanki, które słyną z nienagannej sylwetki i niewymuszonej elegancji, nawet w najbardziej banalnych sytuacjach życia codziennego, jak np poranny spacer z piesią.  Jeden, by wyprowadzić pieska celuje w stare trampki lub kalosze, a rasowa Paryżanka w seksowne szpilki. C’est la vie.

Te paryskie kwiaciarnie…

Jako rasowa blogerka nie mogę się im oprzeć i nie strzelić kolejnej fotki.

Jesień w Paryżu jest łagodniejsza niż u nas.

A jeszcze szczególnie łagodna w tym roku. Jesień w Paryżu z reguły przychodzi 3 tygodnie później. Nawet, jeżeli paryska jesień ma ten minus, że ciągle tu pada. Ale pada taki sobie nieprzewany kapuśniaczek.

Z racji łaskawszych warunków pogodowych ludzie lubią tu wysiadywać sobie na tarasach kafejek. A jak nie na tarasach kafejek, to na ławeczkach. Szczególnie, kiedy sprzyjają ku temu warunki pogodowe. Ubiegłoroczne zamachy listopadowe nie zmieniły tego przyzwyczajenia.  

Często powraca na moim Instagramie ten skwerek z widokiem na La Défense. To stacja metra nr 1 Pont de Neuilly.

Jeżeli popatrzycie stąd w drugą stronę w linii prostej, zobaczycie paryski łuk Triumfalny. To za sprawą przemyślnego planu architektonicznego, obmyślonego i wprowadzonego w życie jeszcze za czasów Napoleona III i niejakiego barona Haussmana.

Kiedy to wytyczono w Paryżu wielkie, przelotowe arterie, przecinające się wzajemnie pod kątem prostym: Pola Elizejskie, Avenue dla la Grande Armée, a potem Avenue Charles de Gaulle w kierunku sympolizującej modernizację, postęp i nowoczesność La Défense.

No i Halloween. Jego klimat, jak co roku, udzielił się paryżanom. Halloweenowe dekoracje całkowicie opanowały podparyski Disneyland.

Z mojego Instagrama: beatared i beataredzimska.

Zdjęcia pochodzą z mojego Instagrama, na którego sedecznie Was zapraszam. Jeżeli chcielibyście razem ze mną na codzień zwiedzać Paryż. Albo jeżeli macie w planach weekndowy wypad do Paryża.

A jeżeli parysko-francuska  tematyka Was interesuje zapraszam na mój debiutujący newsletter. A to w ramach jesiennego wyzwania z blogiem Natali z JEST RUDO.

Zapraszam Was na spacer po Paryżu i okolicach według tematów w ramach wyzwania z bloga Natali z JEST RUDO.

Moje miejsce.

Właściwie to mam 2 takie miejsca w Paryżu, przy których często przechodzę.  Dzięki którym kręci się  mój paryski Instagram: La Défense i Disneyland.

Po tym Disneylandzie to oprowadzam Was tak pokracznie, że na pierwszym planie zobaczycie u mnie sprytnie zamaskowany kosz na śmieci, a dopiero w tle zaczarowany zamek.

I tylko od czasu do czasu na moim Instagramie trafia się Wieża Eiffla. Choć ta zdecydowanie zbiera najwięcej lajków.

Zjem Cię.

A przynajmniej wyściskam rozkoszna mordeczko. W tle typowy francuski sklep z serami i tylko serami. W końcu co kraj, to obyczaj. A Francja akurat serami stoi.

Drobny szczegół.

To w sumie drobny szczegół. Ten gołąbek, który tak spokojnie sobie siedzi na tarasie widokowym na Trocadero. Niby szczegół. A jednak ten szczegół wiele mówi o zmianach, jakie zaszłu w Paryżu na przestrzeni ostatniego roku (od zamachów terorystycznych z 13 listopada  2015). Nigdy nie było tu tak spokojnie.

Szczególnie w takich uczęszczanych miejscach. Od lat pracuję w turystyce. I nigdy wcześniej tak mocno nie odczułam spadku liczby przyjeżdżających do Paryża turystów.

Wyjątkowe.

Wyjątkowe są te dynie w paryskim Disneylandzie.  A jeszcze urosły im uszy Myszki Miki. I tu zdradzę Wam sekret: one wcale nie są prawdziwe, ani do zjedzenia.

Tak pachnie jesień.

Pachnie jesienią. Co tu dużo wyjaśniać.

Vintage.

Bo taki strój to jest vintage. Tymczasem czarne charaktery opanowały podparyski Disneyland. Ale tylko na krótki czas Halloweenu. Jak zresztą co roku. A niektórzy nawet nie boją się podejść, by strzelić sobie fotkę czy poprosić o autograf. Moja 3 latka co prawda nie odważyła się…. Ale np Kapitan Hak w tym wieku może wydawać się na prawdę przerażający.

Tylko rano…

A właściwie nie tylko rano, rasowa paryżanka nawet banalnie i przydomowo wyprowadzając psa celuje w zgrabne buciki i dobrze skrojony płaszczyk. Nie ma jak parsyki szyk. Ale po prawdzie pogoda łagodniejsza niż u nas bardzo temu sprzyja. Nie trzeba opatulać się w niewiadomo co, po to, by wyglądać jak bezkształtna dżdżownica w cieplutkim kokonie.

Ulubione….

Moje ulubione miejsca jako blogerki to oczywiście te paryskie kwiaciarnie. To chyba takie zboczenie wszystkich blogerów na świecie, że nie możemy przejść obojętnie obok kolorowej kwiaciarni. Musimy zatrzymać się na króciutką sesję zdjęciową. Ale bez tego nie żył by nasz Instagram. Przynajmniej mój byłby dużo uboższy o kolory. A tak mamy taki barwny smaczek w najpochmurniejsze jesienne dni.

Atrybuty jesieni.

Czyli ciepły szal i szydełko. No i te jesienne liście. Sporo ostatnio dziergam. Tylko trudno mi w teren wyjść z podręcznym fotografem, by to wszystko obfocić. To w ramach wyzwania u Maknety.

Noszę.

Zawsze noszę przy sobie aparat fotograficzny. Jak to powiedział pewien znany fotograf, czyli Elliott Erwitt:

Nic nie zdarzy się, ani nie nawinie pod obiektyw, jeżeli będziesz siedział w domu. Zawsze mam przy sobie aparat i robię zdjęcie, gdy coś przyciągnie moją uwagę.

Pewnie powinnam częściej strzelać sobie selfie. Ale ja często jestem taka zabiegana i nie zawsze grzecznie wpisuję się w paryski szyk. Dlatego ….Robienie selfie własnemu cieniowi wydaje mi się dużo bezpieczniejsze.

W dłoniach.

Tutaj pod pretekstem fotografowania dłoni, chciałam Wam pokazać kolejny parsyki smaczek: czyli bistro. To podobno jest szyld, pod którym można dobrze i obficie zjeść. Dlatego niektórzy restauratorzy go nadużywają.

Sama nazwa bistro podobno wywodzi się z języka rosyjskiego od słowa bystro (czyli szybko). Kiedy to rosyjscy Kozacy przy okazji jakiejś wizyty w Paryżu. Pamiętacie Napoleon złożył im nie do końca przyjacieską wizytę w Moskwie. A Rosjanie udali się z rewizytą do Paryża w 1814 roku. A wtedy podobno biegali po całym Paryżu w poszukiwaniu, gdzie by tu można wypić coś mocniejszego. I za każdym razem krzyczeli: bystro. Domagając się, by obsłużono ich jak najszybciej.

Najważniejsze.

No bo co jest najważniejsze w życiu? Bo życie tak szybko przemija. Czy naprawdę ważne jest to za czym tak szaleńczo uganiamy się póki jesteśmy młodzi. Czy może tak naprawdę ważne jest coś zupełnie innego.
Np drugi człowiek obok nas. Czasami doceniamy ludzi dopiero, kiedy odchodzą. A listopad co roku przypomina nam o tym.

 Pozdrawiam serdecznie

Beata

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

13 komentarzy

  1. Bardzo fajny wpis, przyjemnie się czytało (i oglądało).
    Nie byłam jeszcze w Paryżu, ale na tym Instagramie kusisz, oj kusisz;)

  2. Dokładnie dwa lata temu byłam w Paryżu, a w tamtym roku dzień po zamachu wracałam samolotem z urlopu. Strach i niepokój na latnisku, wzmożone kontrole i telefony od bliskich, chociaż byłam w zupełnie innej stolicy. Jeśli chodzi o sery, to doskonale rozumiem, ponieważ sama mieszkam w kraju, który słynie z tego typu wyrobów. Chociaż wydaje się mi, że szwajcarskie sery pachną ciut inaczej 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version