Nietłukące się ozdoby świąteczne DIY dla zdesperowanych właścicieli kotów.

Wiele lat temu miałam kota. I to nie jednego, a aż pięć. I to nie po kolei, tylko wszystkie pięć (5) od razu. No dobra, mieszkałam wtedy w domku z ogródkiem, a po kotach sprzątała moja mama. Prawda, że mamy są niezastąpione? Nie wiem, czy dzisiaj bym się na coś takiego odważyła?
Choć … kot w dom to super sprawa. Prawdziwa bomba dla zdrowia. I to na poważnie.

Spraw sobie kota dla zdrowia.

Kot, mrucząc emituje dźwięki o niskiej częstotliwości. Wyłapujemy je nie tylko na słuch, ale również przez zakończenia nerwowe przy powierzchni skóry. Przyprawia Was to o gęsią skórkę? Ale taką przyjemną.

Te wibracje kociego mruczenia (podawane dalej do mózgu) działają na nas relaksująco. Kocie pomrukiwanie “przyprawia” nas o produkcję serotoniny – hormonu szczęścia. Po takim seansie “kociej muzyki” lepiej śpimy i nie wiedzieć skąd mamy lepszy humor.

Mówiąc bardziej fachowym językiem (dla przekonania tych, którzy mimo wszystko specptycznie odnoszą się do kociej muzyki): mruczenie kota odstresowuje nasz organizm, bo stabilizuje ciśnienie tętnicze i wzmacnia układ odpornościowy.

Po prostu kot potrafi bezbłędnie wyczuć, gdy coś jest nie tak. Gdy odczuwamy negatywne emocje. Taki z niego psycholog? Nie. To za sprawą wydzielanych przez nas (w takich sytuacjach) – feromonów.

Kot  chętnie pomaga nam się pozbyć tego negatywnego balastu. Choć po prawdzie robi to przede wszystkim dla siebie. No i robi to wspaniale – mrucząc.

Ot taki prywatny seans relaksacji. Tytułem ciekawostki. W Japonii podobno istnieją “kocie bary”. Każdy może do nich przyjść, zrelaksować się w kocim towarzystwie, przy dźwiękach kociego mruczenia. Za opłatą. W sumie fajny pomysł na biznes.

Czyli po prostu kot to super sprawa dla zdrowia i dla domu. Choć…

Nietłukące się bombki choinkowe.

Ta sprawa trochę się komplikuje na Gwiazdkę. No wiecie: bombki, lampki i inne tłukące się świecidełka. Choć wszystko jest dla ludzi. Wszystko jest do przejścia.

Jeżeli więc jesteś zdesperowanym właściciem kota (przed gwiazdką), mam dla Ciebie prosty pomysł na nietłukące się bombki na choinkę.

Może ja sama miałam jakieś nietypowe koty. A może już tak dobrze nie pamiętam. Może po prostu moje koty wyszalały się na dworze, a do domu wracały, by jeść i spać, a nie tłuc choinki.

Choć mój Pusio swego czasu (gdy pierwszy raz zobaczył choinkę), usiadł przed nią i udawał Greka. Strzelał głupie miny do swojego odbicia w bombkach (poważnie). Popukiwał w nie  łapkami. Ale niczego nie potłukł.

Nie wszyscy szczęśliwi posiadacze kotów mają takie szczęście. To im dedykuję ten TUTORIAL na szydełkowe bombki.

Ale zanim …

Mała porcja świątecznych inspiracji z sieci:

Szydełkowa gwiazdka.

Prosta bombka w formie gwiazdki. Przygotowujemy 2 takie gwiazdki i łączymy je razem ze sobą. Nie musimy w środku wypełniać. Wystarczy połączyć 2 elementy i dorobić uszko do powieszenia na choince.

Rządek 0. Robimy łańcuszek z 5-ciu oczek, zamknięty jednym oczkiem ścisłym zamykającym.

Rz. 1. 3 oczka łańcuszka (odpowiednik jednego słupka), dalej robimy 2 słupki (wbite w wyjściowe kółko), 1 oczko łańcuszka, 3 słupki plus 1 oczko łańcuszka, powtarzamy przez całe okrążenie, łącznie 5 razy sekwencję 3 słupki + 1 oczko łańcuszka.

Rz. 2. 3 oczka łańcuszka (odpowiednik słupka), wbijamy po jednym słupku w 2 kolejne słupki z poprzedniego rzędu. Dalej w oczko łańcuszka z poprzedniego rzędu wbijamy 1 słupek + 1 oczko łańcuszka + 1 słupek. Kontynunujemy 3 słupki w 3 słupki z poprzedniego rzędu i dalej 1 słupek + 1 oczko łańcuszka + 1 słupek w kolejne oczko łańcuszka z poprzedniego okrążenia …

Rz. 3. Oczka ścisłe zamykające w 3 słupki z poprzedniego rzędu. 1 półsłupek w oczko łańcuszka (z poprzedniego okrążenia), przeskakujemy 2 słupki i dalej w środkowy słupek z grupy 5 słupków z poprzedniego rzędu wbijamy: 3 słupki, 1 podwójny słupek, 1 oczko łańcuszka, 1 podwójny słupek, 3 słupki. Powtarzamy 4 razy. Razem uzyskujemy 5 ramion gwiazdy.

Szydełkowa bombka w formie kulki.

Zaczynamy łańcuszkiem z 4 oczek (zamkniętym w kółko jednym oczkiem ścisłym zamykającym).

Rz. 1. 1 oczko łańcuszka, 5 półsłupków, zamykamy rządek jednym oczkiem ścisłym zamykającym. Razem 6 oczek.

Rz. 2. 1 oczko łańcuszka, po 2 półsłupki w każde oczko z poprzedniego rzędu. Razem 12 oczek.

Rz. 3. 1 oczko łańcuszka, 1 półsłupek, 2 półsłupki w kolejne oczko, powtarzamy ten schemat do końca okrążenia. Razem 18 oczek.

Rz. 4. 1 oczko łańcuszka, 2 półsłupki, 2 półsłupki w kolejne oczko, potwarzamy do końca okrążenia.  Razem 24 oczka.

Rz. 5.  1 oczko łańcuszka, 3 półsłupki, 2 półsłupki w kolejne oczko, potwarzamy do końca okrążenia.  Razem 30 oczek.

Rz. 6. 1 oczko łańcuszka, 4 półsłupki, 2 półsłupki w kolejne oczko, potwarzamy do końca okrążenia.  Razem 36 oczek.

Rz. 7 – Rz. 10.  Po jednym półsłupku w każde oczko z poprzedniego okrążenia.

Rz. 11.  2 półsłupki przerobione razem, dalej 4 półsłupki w kolejne oczka, potwarzamy do końca okrążenia.  Razem 30 oczek.

Rz. 12. 2 półsłupki przerobione razem, dalej 3 półsłupki w kolejne oczka, potwarzamy do końca okrążenia.  Razem 24 oczka.

Rz. 13. 2 półsłupki przerobione razem, dalej 2 półsłupki w kolejne oczka, potwarzamy do końca okrążenia.  Razem 18 oczek.

Rz. 14. 2 półsłupki przerobione razem, dalej 1 półsłupek w kolejne oczko, potwarzamy do końca okrążenia.  Razem 12 oczek.

Rz. 15. po 2 półsłupki przerobione  razem. Razem 6 oczek.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

 

Enregistrer

Enregistrer

Nauka fotografii, świąteczne inspiracje z Instagramu.

Jeżeli jesteście w ferworze świątecznych przygotowań: robicie wypieki, przygotowujecie świąteczne dekoracje, pakujecie prezenty i chcielibyście jakoś to zgrabnie obfotografować, mam dla Was porcję inspiracji z Instagramu. Gwiazdkowo, piernikowo, ze śniegiem lub bez. Zresztą zobaczcie dalej…

 

Marzena Marideko.

Tu świąteczne dekoracje tak przepięknie prezentują się na drewnianych deskach. Dobrze dobrane tło – to może nie gwóźdź programu, ale pomaga stworzyć odpowiedni klimat. Właściwie niewiele potrzeba: świerkowa gałązka, surowe nieobrobione drewno, kubek z kawą lub po wypitej kawie (na innym zdjęciu), jakiś kolorowy (ale dobrany kolorystycznie) magazyn i już czujemy święta.

 

TV STILLLIFE

Uwielbiam te świąteczne klimaty. Takie trochę rustykalne. Zajrzyjcie na ten profil, znajdziecie tam sporo świątecznych inspiracji. Ale najbardziej urzekła mnie choinka z łyżeczek. Coś z niczego. Czyli jak dobrze przycisnąć własną kreatywność, ile można z niej wycisnąć. Uwielbiam to.

 

Loly Popp 3.

Tu też bardzo świątecznie. Kolorowe pierniczki, futerkowy dywanik jako przytulne tło dla gwiazdkowych stylizacji. Ciepłe skarpetki i filiżanka ciepłej kawy czy herbaty, jak wspaniale wprowadzają w świąteczny nastrój. Prezenty gwiazdkowe, a obok drobne gadżety.

 

Local Milk,

sama uwielbiam te klimaty, takie tajemiczne i może wręcz ponure, ale za to jak bardzo kreatywne. W świątecznych przgotowaniach, w towarzyszącym im bałaganie można zobaczyć tyle piękna.

 

Ingwervanille

A może warto “obfocić” te przepyszne świąteczne dekoracje, które radują nasze oko na każdym kroku. No i te przepyszne ciasteczka, rozłożone na jakiejś starej, poniszczonej kartce z nutami.

 

Dia donna

Ile nieodpartego uroku mają w sobie świąteczne wypieki. Same wystarczą, by stworzyć gwiazdkowy nastrój.

 

Light poem

Tu urzekły mnie nie tylko świąteczne wypieki, ale też te porozrzucane karty z kalendarza (wspomnienie kończącego się roku), kalendarz na nowy rok, pognieciony papier opakunkowy i plasterki cytryny. Po prostu, to czym żyjemy w tym szczególnym okresie.

 

Artifactuprising,

Może tak bardzo urzekły mnie te zdjęcia dlatego, że ja taaaaaaaakiego śniegu od lat nie widziałam. Ale po prostu bardzo lubię ten Instagramowy profil i musiałam go Wam podsunąć.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Jestem nadopiekuńczą mamą, ale staram się nie podcinać skrzydeł mojemu dziecku.

W zeszłą Gwiazdkę mój Pusiaczek był na takim rozkosznym etapie rozwoju, że oczami wyobraźni (nadopiekuńczej mamy) widziałam, jak przewraca na siebie świątecznie wystrojoną choinkę. Z całym (tłukącym się) dobrodziejstwem inwentarza: bombkami, lampkami i Bóg jeden wie czym jeszcze. To wszystko próbując nasycić, nienasyconą w tym wieku, ciekawość świata.

Wymyśliłam sobie, że salomonowym rozwiązaniem byłyby nietłukące się bombki na choinkę. Zaplanowałam nawet, że obrobię całą choinkę szydełkiem. Zero ryzyka. Nie zdążyłam. Na choince zawisły prawdziwe, szklane, tłukące się bombki. I wiecie co …

Mój pusiaczek choinki na siebie nie wywrócił. Nie pokaleczył się potłuczoną bombką. Nie kopnął go prąd z choinkowych lampek. Niczego nie zmalował. Nie przyjechało pogotowie. Nie trzeba było wzywać straży pożarnej. Nie zdarzyło się nic z tego, co nadgorliwie podsuwała mi moja rozgalopowana wyobraźnia … nadopiekuńczej mamy. O dziwo? Nie.

“Przeżyłem wiele lat i poznałem w życiu wiele problemów, z których większość nigdy się nie zdarzyła”. Mark Twain

Nie, nic z tego się nie zdarzyło. Pusiaczek zachwycał się bombkami. Wszyskiego chciał dotknąć i wszystkiego dotykał. A ja po prostu usiadłam przy nim. Przezwyciężyłam swoje obawy. Nie chciałam podcinać własnemu dziecku skrzydeł. Przecież nie chcę, by wszystkiego w życiu się bało?

Razem zachwycaliśmy się udekorowaną choinką i dobrze się bawiliśmy. Tłumaczyłam, że bombki są prześliczne właśnie dlatego, że są takie wrażliwe i delikatne. Dlatego trzeba się z nimi delikatnie obchodzić. Pusiaczek słuchał z uwagą. Czuł się odpowiedzialny. Zrozumiał, że pokładam w nim zaufanie. A ja czułam jak pusiaczek dorasta … w mgnieniu oka. Zaufanie działa w obydwie strony. I wiecie co, zaufanie czyni cuda.

Ja zaufałam pusiaczkowi, że potrafi, że zrozumie. Nawet jeżeli jestem nadopiekuńczą mamą, postanowiłam się przełamać. Nie podcinać skrzydeł mojemu dziecku. Zanim jeszcze wzbije się do lotu. Nie tak, jak ten mały chłopiec z jakiejś książki (jakiej nie pamiętam), który do piątego roku życia był przekonany, że nazywa się “Fred-nie-wolno”.

Dziecko jest jak gąbka. Chłonie nasze obawy. Syci się wiarą, jaką w nim pokładamy: że potrafi, że podoła, że zrozumie.

Jeżeli przesiąknie przekonaniem, że wszystkiego w życiu należy się bać, to będzie się bało. Jeżeli będzie czuło, że nawet my rodzice w niego nie wierzymy, samo w siebie nie uwierzy. Nie tak chcę wyposażyć swoje dziecko na przyszłość.

Nie wolno. Nie dotykaj. Nie próbuj. Nie odkrywaj świata.

To szkoła życia … dla nieudaczników. Ja takiej szkoły dla mojego dziecka nie chcę. Za to chciałabym, by moje dziecko potrafiło wyjść ze swojej strefy komfortu (takie ostatnio modne słowo). By nie bało się sięgać po swoje marzenia. Rozsądnie. Bo inaczej będzie w życiu nieszczęśliwe. Będzie sfrustrowanym człowiekiem. Bo inaczej może będzie robić to w ukryciu przed mamą. W wiecznym poczuciu winy. A tego przecież nie chcę. Chcę, by moje dziecko było szczęśliwe. Tu i teraz, no i dalej przez całe życie.

Dlatego staram się małymi krokami przezwyciężać swoją nadopiekuńczość.

Prowadzić dziecko za rękę. Ale czasami umieć ją puścić. Po to, by moje dziecko uwierzyło w siebie. By uwierzyło, że potrafi. By moje zaufanie, wiara w to, że potrafi, że podoła … dodawały mu skrzydeł. W przyszłości przeniesie to na swoje realcje z innymi ludzmi. 

Moja mama wierzyła we mnie. Czułam to na każdym kroku. Podświadomie. To najwspanialszy prezent, jaki mi dała.

Dlatego pozytywnie podchodzę do ludzi. No dobra, z małymi wyjątkami, ale z reguły te wyjątki uprzednio mocno dały mi w kość. A kiedy podchodzę do jakiegoś problemu, to z takim wewnętrznym przekonaniem, że go przejdę (bo potrafię). Bo ja wzrastałam w tym przekonaniu. Dziękuję Ci mamo. 

Chciałabym dać to samo swoim dzieciom.

Bo w zaufaniu jest coś magicznego. Zaufanie działa w obie strony. Gdy obdarzamy nim nasze dziecko, ono jakby dorasta. A wtedy przechodzi samo siebie i przerasta nasze oczekiwania.

Przypomniał mi się fajny żart rysunkowy. Dwie mamy z córeczkami w tym samym wieku (niekoniecznie w wieku stawiania pierwszych kroków, trochę ponad, żeby było zabawniej).

Jedna kurczowo trzyma za rękę swoją córeczkę, coby nic się jej nie przytrafiło. Druga puszcza “luzem” swoją pociechę. Ta grzecznie, acz pewnie maszeruje obok swojej mamy.

Pierwsza mama pyta drugą: “Jak pani to robi, że pani córka jest taka samodzielna?”. Druga odpowiada: “Pozwalam”.

Ja też chcę pozwalać mojemu dziecku odkrywać świat. Nawet jeżeli w głębi ducha jestem nadopiekuńczą mamą.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

PS. Jeżeli mimo wszystko przygotowuję szydełkowe ozdoby na choinkę, to z czystej pasji … dla szydełka. No i tak się rozgadałam, że rozpiskę wzorów podrzucę Wam innym razem.

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version