Znasz to uczucie, kiedy czujesz, że wszystko się sypie?
To uczucie może być przytłaczające. Ale możesz to zmienić.
Zdaj sobie sprawę, że trudności i porażki są częścią drogi, którą musisz przejść, aby osiągnąć sukces. To właśnie one uczą nas cierpliwości, wytrwałości i dodają nam sił do walki.
Dlatego, gdy pojawią się kolejne przeszkody na Twojej drodze, powiedz sobie, że to nie jest koniec, tylko kolejna szansa, by pokazać, ile naprawdę jesteś wart.
Skup się na swoich celach i idź naprzód.
Nie zatrzymuj się na przeszkodach, tylko idź przez nie. Pamiętaj, że sukces nie przychodzi łatwo, ale każdy krok w stronę Twojego celu jest wart wysiłku.
Pamiętaj, że sukces wymaga czasu i poświęcenia. Nie osiągniesz go w ciągu jednej nocy, ale jeśli będziesz systematycznie pracował nad swoimi celami, będziesz posuwał się naprzód.
Nie daj się zniechęcić porażkom, bo one są tylko chwilowe. Skup się na swoich celach i podejmuj działania, które doprowadzą Cię coraz bliżej do ich realizacji.
Dlatego, gdy pojawią się kolejne przeszkody na Twojej drodze, powiedz sobie, że to nie jest koniec, tylko kolejna szansa, by pokazać, ile naprawdę jesteś wart.
Pamiętaj też, że sukces wcale nie jest tylko kwestią zdolności czy szczęścia, ale przede wszystkim pracy i poświęcenia.
Bądź wytrwały i nie poddawaj się. Uwierz w siebie i w swoje możliwości. Zawsze znajdzie się droga, która możesz próbować pójść, by osiągnąć swój cel. Każda kolejna próba i każde kolejne podejście przybliżają Cię do wymarzonego celu (nawet jeżeli w tym momencie tego nie widzisz, zdasz sobie z tego sprawę, kiedy z dłuższej perspektywy czasu obejrzysz się wstecz za siebie).
Świat jest pełen ludzi, którzy osiągnęli swoje cele, a Ty też możesz być jednym z nich.
Świat jest pełen przykładów ludzi, którzy pokonali trudności i doszli tam, dokąd zmierzali. Czasami wbrew zdrowej logice. A jednak efekt końcowy jest przede wszystkim kwestią samozaparcia i włożonych wysiłków.
Każdy człowiek doświadcza trudności i porażek. Ale właśnie to, jak na nie reagujesz, sprawia, jak docelowo wyglada Twoje życie: biernie siedzisz na pustym peronie i patrzysz na przejeżdżający obok pociąg? Czy jesteś w jego środku?
Nie poddawaj się, nawet jeśli zmiana wydaje się trudna. Czasami zmiana boli, ale zawsze daje szansę na rozwój i osiągnięcie czegoś wspaniałego. Więc nie siedź na pustym peronie, ale wsiądź do pociągu i ruszaj w drogę do swojego celu!
Nie bój się porażki! Zamiast tego, traktuj ją jak lekcję, która ma Cię wzmocnić i pomóc wzrastać na drodze do sukcesu. Wyzwanie może być trudne, ale gdy pokonasz je, poczujesz się spełniony i dumny z siebie.
Z marzeń rodzi się pasja, a ta nadaje sens ciężkiej pracy. Marzenie z terminem realizacji i planem staje się celem. Cele są zaś naszą siłą napędową.
Marzenia to nie tylko przelotne myśli, ale coś, co nas inspiruje i motywuje do działania. To one dają nam siłę, aby działać i przekraczać nasze granice.
Nie pozwól sobie na to, aby ktoś powiedział Ci, że nie jesteś w stanie osiągnąć swojego celu.
Masz w sobie moc, by zmienić swoje życie i spełniać swoje marzenia.
Kiedy masz marzenie lub cel, który chcesz osiągnąć, czujesz się silny i pełen pozytywnej energii. Marzenie jest jak to mityczne światełko w tunelu, które pokazuje, w którą stronę powinieneś iść, by osiągnąć to, czego pragniesz.
Cele są naszą siłą napędową, a realizowanie ich daje nam poczucie spełnienia i satysfakcji.
Kiedy masz cel, który chcesz osiągnąć, czujesz się zmotywowany i pełen energii. To właśnie cel, na którym Ci zależy- daje Ci powód do działania i pokazuje kierunek, w którym powinieneś iść.
Zacznij od zadania sobie pytania: “Czego naprawdę chcę?”.
To bardzo ważne, aby znać swoje cele i marzenia, ponieważ to one stanowią Twoją motywację i cel podróży, którą chcesz podjąć. Następnie, nie zrażaj się, jeśli droga do ich osiągnięcia wydaje się trudna i długa. Każdy krok w ich kierunku to krok do przodu i nic nie dzieje się natychmiastowo.
Pamiętaj, że każdy z nas ma w sobie potencjał, który tylko czeka na odkrycie i wykorzystanie. Czasem jednak nasze wątpliwości i lęki stoją nam na drodze. Nie pozwól, aby one zdominowały Twoje myśli.
Nie porównuj się do innych i nie przyjmuj opinii innych ludzi na swój temat.
Każdy z nas ma swoje tempo i styl działania, ważne, aby robić to, co czujesz, że jest dla Ciebie najlepsze i co napędza Twoją pasję. Wszyscy mamy swoje słabości, ale to nie one definiują nas jako ludzi, lecz to, co robimy, aby je pokonać.
Kiedy podejmujesz wyzwanie, często pojawiają się wewnętrzne opory i głosy mówiące Ci, że i tak Ci się nie uda.
To normalne, że czasem odczuwasz wątpliwości i strach przed porażką. Ale ważne jest, aby nie dać się temu zniechęcić i nie przestać dążyć do swojego celu.
Każda próba, każdy wysiłek, każdy krok naprzód jest zwycięstwem. Nawet jeśli czasami nie udaje Ci się osiągnąć celu od razu, to dzięki swojej wytrwałości i determinacji pokonujesz swoją słabość i rozwijasz się jako człowiek. To właśnie te małe kroki i trudności, które pokonujesz po drodze, budują Twoją siłę wewnętrzną i motywują Cię do dalszej pracy.
Dlatego nie daj się zniechęcić wewnętrznym, czy zewnętrznym głosom, które mówią Ci, że i tak Ci się nie uda. Pamiętaj, że jesteś silniejszy niż Twoje wątpliwości, a każda porażka to tylko kolejna lekcja i szansa na kolejne zwycięstwo. Podejmuj wyzwania, pokonuj swoje słabości i idź naprzód z wiarą w siebie i swoje możliwości.
Każdy krok, który stawiasz na drodze do osiągnięcia danego celu, jest ważny.
To nieprawda, że liczy się tylko efekt końcowy. Ważna jest także droga, którą przeszedleś, aby go osiągnąć.
Podejmowanie działań jest kluczowe w procesie osobistego rozwoju, ponieważ to one prowadzą nas do realizacji naszych celów. Warto jednak pamiętać, że droga do sukcesu nie zawsze jest łatwa i pełna przeszkód. Nie zrażaj się, jeśli coś nie idzie po Twojej myśli. Ważne, aby nauczyć się czerpać z tego naukę i robić postępy każdego dnia.
Kiedy podejmujemy działania i pokonujemy wewnętrzne blokady, wzrasta nasza samoocena i poczucie własnej wartości. Zaczynamy dostrzegać swoje mocne strony i doceniać swoje osiągnięcia. To z kolei prowadzi do większej pewności siebie i pozytywnego podejścia do życia.
Warto zawsze pamiętać, że każdy z nas ma w sobie potencjał do osiągnięcia sukcesu i spełnienia swoich marzeń.
Jeśli Pan Bóg zasadził w nas ziarno pasji, talentu czy marzeń, to powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby je zrealizować.
Nie pozwól, aby wewnętrzne blokady i lęki powstrzymały Cię przed ich realizacją. Znajdź w sobie siłę i odwagę, aby działać i rozwijać się każdego dnia. Zacznij wierzyć w siebie i swoje możliwości.
Niektórzy ludzie boją się podejmować ryzyko lub boją się niepowodzenia, ale warto pamiętać, że czasami trzeba zaryzykować, aby osiągnąć coś wartościowego. Kiedy masz marzenia, jest to znak, że istnieje coś, co jest dla ciebie ważne, co chcesz osiągnąć w swoim życiu.
Nie pozwól, aby wątpliwości i lęki powstrzymały Cię przed podjęciem działań i realizacją swoich marzeń.
Pamiętaj, że wszyscy ludzie zaczynali od zera, ale to ich determinacja, ciężka praca i wiara w siebie pozwoliły im osiągnąć sukces. Możesz osiągnąć wszystko, czego pragniesz, jeśli tylko będziesz ciężko pracował, podejmował działania i nie przestawał wierzyć w siebie.
Nie zostawiaj swoich marzeń “ugorem”. Zrób listę swoich celów i marzeń, a następnie skoncentruj się na ich realizacji. Pamiętaj, że każdy dzień jest nową okazją, aby zrobić coś, co pozwoli Ci posuwać się o kolejny krok naprzód w kierunku realizacji Twoich marzeń.
Wierz w siebie, podnoś się po porażkach, idź naprzód, realizuj swoje marzenia!
Nie ma nic bardziej motywującego niż poczucie, że dokonaliśmy czegoś trudnego i osiągnęliśmy cel, który wcześniej uważaliśmy za niemożliwy. Kiedy pokonujesz swoje słabości i podejmujesz działania, dokonujesz prawdziwej przemiany w swoim życiu. Zaczynasz widzieć swoje możliwości i odkrywasz w sobie siłę, z której nie zdawałeś sobie wcześniej sprawy. To wspaniałe uczucie, kiedy dostrzegasz swoje postępy i widzisz, że Twoja ciężka praca przynosi efekty.
Każdy krok, jaki robisz w stronę swojego wymarzonego celu, jest ważny i liczy się jako kolejne zwycięstwo.
Czasami droga do celu może być trudna i pełna przeszkód, ale ważne jest, aby nie tracić z oczu swojego celu i nie poddawać się w obliczu trudności. Właśnie wtedy, gdy pokonujesz swoje słabości i dążysz do celu mimo wszystko, nabierasz siły i pewności siebie.
Więc bierz się do działania z determinacją i wiarą w siebie.
Jednak nie zawsze łatwo utrzymać tę motywację przez cały czas, szczególnie gdy nie widzisz jeszcze efektów swoich działań. Dlatego ważne jest, aby każdego dnia starać się podsycać w sobie tę motywację.
Możesz robić to poprzez ciągłe przypominanie sobie swojego celu, wyobrażanie sobie, jak będziesz się czuł po jego osiągnięciu, i myślenie o tym, co musisz zrobić, aby do niego dotrzeć.
Teraz czas na działanie! Nie czekaj na idealny moment, bo takiego momentu nigdy nie będzie. Zacznij działać już teraz, by osiągnąć swoje cele i spełnić swoje marzenia. Praca, którą włożysz w ich realizację, przyniesie Ci wiele satysfakcji i radości. Bądź odważny, zmotywowany i pełen energii – zakasaj rękawy i działaj!
Spełniła swoje marzenia dzięki nieruchomościom, korzystając, żerując na naiwności innych ludzi.
I tutaj opowiem Wam długą historię, która stoi za tym, że przestałam działać w sieci (zapuściłam bloga Vademecum Blogera), podupadłam na duchu, dopadła mnie długa i przygnębiająca depresja, mentalnie siadłam, pogodziłam się z porażką, zestarzałam się, podupadłam na duchu, rozczarowana życiem i ludźmi.
Ta historia zaczęła się w roku 2018, kiedy zmarł mój tata, który na łożu śmierci prosił mnie o to mnie o to, żebym nie pozbywała się domu, który zbudował własnymi rękoma. Dom był oczkiem w głowie taty. Taka latami dopieszczał go i cały czas rozbudowywał, po powrocie z pracy na okrągło coś w nim majsterkował, dobudowywał: a to domek gospodarczy na podwórzu, a to dodatkowy pokój, własnorecznie kładł boazerię, czy kafelki, malował, wiercił, szlifował, polerował…
Jednym słowem – znalazł sobie pasję, którą realizował w czasie wolnym od pracy. Co w czasach mojego dzieciństwa stanowiło dla mnie duży problem. Dlatego, że no nigdy po szkole i w weekendy nie miałam pewności, czy uda mi się zaznać chwilki ciszy i spokoju.
Tata namiętnie majsterkował, pukał, stukał, wiercił, włączał coraz to bardziej ambitne gabarytowo i technologicznie wiertarki, czy docelowo (w miarę upływu lat) profesjonalne młoty pneumatyczne.
A jednocześnie, ponieważ cały czas coś tam przy domu: budował, rozbudowywał i potrzebował na to kolejnych środków finansowych, oszczędzaliśmy na wszystkim innym: na ubraniach, na wyjazdach, na ogrzewaniu (przez całe życie zimą w mieszkaniu chodziłam w zimowych kurtkach). Ja szukałam ciszy i spokoju, a tata rozwijał swoje ambitne plany i projekty budowlane.
Ironia losu, po latach zdałam sobie sprawę, że odziedziczyłam dryg taty do majsterkowania. Choć przelewam go bardziej na projekty rękodzielnicze, którymi jest zawalone moje mieszkanie. Ale też lubię dłubać przy malowaniu ścian, szpachlowaniu i innych czynnościach, do których rwie się moje serce, ręce, no i spragniona tego dusza.
Z upływem lat, zdobywając mądrość życiową i dystans do rodzicielskich błędów (sama też sporo ich popełniłam) chciałam uszanować wolę mojego zmarłego taty, dzieło jego życia – dom, który mi zostawił, chciałam jak najlepiej się nim zaopiekować, by mimo mojej nieobecności na miejscu, pozostawał w dobrych rękach.
Z racji tego, że tak się ułożyło moje życie, że w zasadzie szukając spokoju od tego ciągłego budowlanego rozgardiaszu, wyjechałam za granicę i tutaj ułożyłam sobie życie: założyłam rodzinę, mieszkam od 20 lat w podparyskim miasteczku, pracuję, przeszłam emigracyjną szkołę życia.
Nazywam emigrację – szkołą życia, bo ta dobrze daje po czterech literach, uczy pokory, ciężkiej pracy, wstawania wcześnie rano, domykania miesiąca w niewielkim budżecie, co uczy kreatywności, zaradności i życiowej wytrzymałości.
Dlatego po śmierci taty szukałam rozwiązania, jak na odległość zaopiekować się domem, który mi pozostawił, wiedząc, że z jednej strony posiadanie domu, stanowi pewne wyzwanie logistyczno – organizacyjne (opłaty, podatki, utrzymanie go w stanie użyteczności), ale też stwarza możliwości. Tu z racji zapotrzebowania na mieszkania.
Choć akurat w roku 2018, ta sytuacja na rynku mieszkaniowym była co nieco inna. Dlatego z mojej emigranckiej perspektywy dom stanowił bardziej wyzwanie niż okazję.
I wtedy spadła mi z nieba ONA – moja wybawicielka…
Nie, życie nie jest bajką. To właśnie dlatego na co dzień sprawy, które na starcie mają przedsmak bajki, w szarej codziennej rzeczywistości zazwyczaj koszmarnie się komplikują. Ale o tym za chwilkę.
Okazało się, że wynająć komuś duży dom jest piekielnie trudno. Chyba żeby przekształcić go na kwatery pracownicze.
Choć z racji dzielącej mnie odległości od kraju całe przedsięwzięcie nie zapowiadało się łatwo. Ale zależało mi na wypełnieniu zobowiązania względem zmarłego taty.
Jako nieznająca tematu nieruchomości w Polsce, zdecydowałam się powierzyć ogarnięcie tematu profesjonalistom. Zwróciłam się do profesjonalnego biura nieruchomości. Już w zasadzie podpisałam wstępną umowę z firmą, która miała wziąć w zarządzanie mój dom, przekształcając go, czy to na 3 niezależne mieszkania, czy kwatery pracownicze (choć to drugie może mniej chętnie, bo oznaczałoby dla mnie jako dla właściciela ogromne zużycie mojej nieruchomości).
Tutaj mówimy o okresie jeszcze przed wojną, końcówka roku 2019. Choć już wtedy istniało pewne zapotrzebowanie na mieszkania dla pracowników, nawet w takich mniej centralnych miastach, jak moja rodzinna Bydgoszcz.
Kiedy byłam na dobrej drodze (na ostatniej prostej) do podpisania umowy z profesjonalną firmą, wtedy w moje życie weszła ona. Diabli ją przynieśli. A właściwie mój bratanek, młody człowiek, nagle odkrył w sobie pasję do nieruchomości, a raczej trafił na tęże babeczkę, która tak skutecznie nakreśliła przed nim sielsko – anielskie wizje ekspresowego wzbogacenia się na nieruchomościach (na flipach i podnajmach). W efekcie czego, musiałam zawiesić (już prawie dopięte) rozmowy z profesjonalnym biurem nieruchomości. Bo czyż można odmówić rodzinie?
Tym bardziej, kiedy twój własny bratanek tak rozentuzjazmowany pomysłem, dzwoni pełen energii (która niestety szybko wyczerpała się w obliczu trudności i zostawił mnie samą na lodzie):
“Ciociu, mam fantastyczny pomysł na biznes, powierz mi twój dom w zarządzanie na kwatery pracownicze”.
Oczywiście, tutaj mogły zapalić się we mnie kolejne czerwone lampki, które powinny postawić mnie na baczność.
Stare powiedzenie, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach, a biznes to już inna sprawa. To pikuś.
Mój bratanek co prawda nie miał żadnego doświadczenia w nieruchomościach. Równolegle pracował na etacie, miał małe dzieci i prowadził swoją działalność gospodarczą – swój gabinet paramedyczny, który był jego pasją.
Skąd u niego to nagłe zainteresowanie tematem nieruchomości?
Mogłam podejrzewać tu słomiany zapał. Czego dowiódł czas. No ale jak pogodzić tyle różnych działań i pasji w życiu jednego młodego człowieka? Mogłam podejrzewać manipulacje ze strony osób trzecich (tego też dowiódł czas).
No ale czułam się niezręcznie – jak tu odmówić rodzinie? Niestety, nie za bardzo potrafię mówić NIE. No dobra w codziennym życiu mam od tego męża, który robi to za mnie. Ale nie w moim własnym kraju i nie tak na odległość.
No ale jeżeli chodzi o te zapalające się i ostro brzęczące lampki ostrzegawcze:
osoba, którą przedstawił mi jako swoją przyszłą wspólniczkę, która przeszła wzdłuż i wszerz wszelkie możliwe szkolenia różnych Youtubowych guru powinna była wzbudzić moje wątpliwości.
Po pierwsze – tu już powinien mi zadzwonić w głowie ogromny dzwon ostrzegawczy.
Ale zadzwonił tak nieśmiało. Bo mocno i pozytywnie wierzyłam w ludzi. Wierzyłam w to, że człowiekowi trzeba dawać drugą, trzecią i kolejną szansę. Bo może się podnieść, poprawić, zacząć jeszcze raz od nowa, ale lepiej. No i po prostu nie można przed nikim zamykać drzwi.
Nie możesz zawrzeć dobrego układu ze złą osobą.
Warren Buffet
Co prawda pani w rozmowie przyznała się, że w przeszłości, na pewnym etapie swojego życia została wyrzucona z systemu bankowego, jako osoba, która no “przedobrzyła” z wydatkami, zawaliła serię płatności, co doprowadziło ją do zakazu posiadania karty bankomatowej. Czyli znalazła się na czarnej, czy czerwonej liście banku. Ale to już zostało naprawione i wymazane. Co pokazuje, że nawet osoby najbardziej przebiegłe potrafią się rozgadać i powiedzieć za dużo.
Tę informację (po czasie) potwierdził mi również były życiowy partner tej pani: rzeczywiście na pewnym etapie swojego życia została wyrzucona z systemu bankowego, jako …. kompulsywna i niepoprawna zakupoholiczka.
Będąc osobą z natury oszczędną i żyjąca skromnie nie zdawałam sobie sprawy, czym to grozi, do czego ta przypadłość może doprowadzić. No i nie zapaliła się we mnie czerwona lampka.
Ważne jest, aby wiedzieć to, co wiesz i czego nie wiesz.
Warren Buffet
A może nawet nieśmiało próbowała się zapalić, ale jako że nie miałam doświadczenia biznesowego. Byłam idealnym jeleniem.
Tymbardziej będąc na takim etapie życiowym, kiedy naiwnie i bezkrytycznie spijałam treści motywacyjnych guru z internetu.
Więc naiwnie i bezkrytycznie wierzyłam, że każdemu człowiekowi trzeba dać drugą, trzecią, czwartą … szansę.
Tym bardziej, że pani potrafiła się sprzedać. A raczej emanowała z niej taka pewność siebie, która imponowała mi, jako osobie chorobliwie nieśmiałej, której do tego stopnia brakuje wiary w siebie, że prędzej zaufa innym niż samej sobie i swoim umiejętnościom.
Pani na tamtym etapie mojego życia wydawała się perfekcyjnym partnerem biznesowym. Choć po prawdzie to ja byłam dla niej perfekcyjnym jeleniem.
Tym bardziej, że pani szeroko rozpływała się nad tym, ile to przeszła różnych kursów z zakresu nieruchomości u grających pierwsze skrzypce na You Tube internetowych guru.
Praktyka okazała się inna: wszystkie kwatery pracownicze tej pani (mimo że pozornie ładnie wyglądają na zdjęciach) okazały się totalną porażką logistyczno – organizacyjną – budżet wyłożony przez łatwowiernych inwestorów poszedł na cos innego. Również dlatego, że pani lubi mieć “lifestyle” na pokaz, a kwatery przecież wytuszuje się na zdjęciach.
Dzisiaj wiem z zaufanych źródeł, że poważne firmy na rynku kwater pracowniczych w Bydgoszczy już nie chcą z nią współpracować, bo nie zapewnia pracownikom odpowiedniego standardu życia.
Wszystko się u niej na kwaterach sypie. U mnie w domu raptem po 2 latach użytkowania go przez nią – przecieka dach, a pani nawet nie raczyła mnie o tym poinformować (wiem z innych źródeł).
Natomiast rownolegle, bez skrupułów w odpowiedzi na moje zastrzeżenia wysyła mi poprzez swojego prawnika odpowiedź, że przecież przejęła dom w stanie ruiny (dziwne, bo przy podpisywaniu protokołu zdawczego nie miala żadnych zastrzeżeń, co do jego stanu technicznego), i że to ona sfinansowała prace remontowe (tylko, że sfinansowała je z moich środków, przesyłanych na jej prywatne konto, bo niby gdybym przesłała jej na jej konto firmowe, to musiałaby założyc kasę fiskalną, a ja idealny jeleń – zawsze chciałam iść jej na rękę). Jak to mawiał mój szef: dobre uczynki, mszczą się już za życia.
Ale prawda jest taka, że ta kobieta nie potrafi tego zorganizować, ani nawet jakoś w stopniu podstawowym ogarnąć. Szkolenia od YouTubowych guru raczej tylko odbębniła, niż gruntownie przeorała.
Tu jeszcze pojawiło się kolejne ostrzeżenie, które podobnie jak poprzednie – zignorowałam. Szwagier, który od lat pracuje jako konsultant ds strategii i logistyki w dużych francuskich korporacjach (robi dogłębne audyty), mówi mi:
Słuchaj, chcesz powierzyć swoją nieruchomość osobie, która podaje się za profesjonalistę z zakresu nieruchomości. Wiarygodność takiego profesjonalisty można w prosty sposób zweryfikować. Jeżeli taka osoba niby tak długo i skutecznie działa w nieruchomościach, jaki ona ma majątek? Czy sama posiada nieruchomości? Jakie ma za sobą zrealizowane projekty? Jakie ona ma referencje?
Niestety, na tamtym etapie w CV tej pani było dużo buńczucznego gadania i brak innych konkretnych dowodów – projektów. Do tego dodajcie bezmiar mojej naiwności i łatwowierności oraz nazwisko wielkiego youtubowego guru, który nagrał promujący ją (jako swoją kursantkę) film. No i wpadłam jak śliwka w kompot …..
Dodatkowo w mojej głowie rozbrzmiewała jeszcze ta melodia: Jak mogłabym powiedzieć NIE rodzinie. Szczególnie, że sama, po latach rozlicznych, mniej lub bardziej owocnych prób zbudowania własnej działalności i własnej marki w sieci, dobrze wiem jak czasami potrzebny byłby malutki impuls, bezinteresownie wyciągnięta pomocna dłoń ze strony innych ludzi.
Tym bardziej, że mój bratanek wydawał mi się być młodym, obiecującym człowiekiem pełnym energii i dobrych chęci (chociaż akurat te chęci rozkładały się na sporo różnorodnych projektów z rozlicznych dziedzin). No ale skoro teraz chce zaangażować się w nieruchomości. Na poważnie. No to przynajmniej dom pozostanie pod opieką rodziny.
A przecież mój szwagier, który jest Francuzem, no i w związku z tym, który prawdopodobnie analizuje biznesy poprzez standardy zachodnioeuropejskie. A przecież Polska wciąż Zachodem nie jest.
Dzisiaj, po tym czego doświadczyłam powiedziałabym:
Polska wciąż, miejscami (jeżeli chodzi np o nieruchomości) to jest Dziki Wschód.
Ale ponieważ każdy kij ma 2 konce, Dziki Wschód też stwarza pewne możliwości (łatwiej tutaj coś zacząć, tyle jest tu pozytywnej energii i ludzi, którym wciąż się chce i ktorzy wierzą w swoją szczęśliwą gwiazdę). No ale to też stwarza spore zagrożenia (szczegolnie dla osób niedoświadczonych i zbyt naiwnych).
Do dzisiaj płacę gapowe, żałuję, że lekceważyłam dochodzące do mnie z różnych stron ostrzeżenia.
Zaangażowałam się w umowę na lata i na wszystkie moje oszczędności, z kobietą, którą ledwo znałam, która nie miala żadnych referencji, prócz swojego nadmuchanego ego i pustego gadania. Bez marki w sieci, której szkoda byłoby jej stracić. Bez środków, które sama mogłaby zaryzykować. To ja wykładałam swoje, odłożone na stare lata środki w jej biznes, żeby umożliwić jej start.
Moja Naiwność i Łatwowierność.
A ja jeszcze wierzyłam, że ta kobieta spadła mi z nieba po to, żeby rozwiązać mój problem i zobowiązanie względem mojego zmarłego taty.
Ona tak sprytnie potrafiła zamanipulować rozmową, żebym dogłębnie w to uwierzyła. Tu argument, który najbardziej we mnie wybrzmiał i docelowo mnie przekonał:
“Będę zajmować się Twoim domem, jak swoim własnym.”
Tak, tu potrafiła zagrać na odpowiedniej strunie. Co z tego, że jak zawsze teoria rozminęła się z praktyką. A praktyka okazała się o lata świetlne odległa od obietnic.
Wtedy chciałam usłyszeć, że ktoś zdejmuje ze mnie ten problem. Choć w praktyce nakłada dużo większy:
Kobieta płacąc mi symboliczną stawkę za wynajem dużego domu w sporym mieście (Bydgoszcz), w zamian za opiekę, przekształciła go w hostel – kwatery pracownicze, maksymalizujac swoje zyski, bez oglądania się, co stanie się z nieruchomością.
3 lata później, mój dom jest w stanie ruiny, z przeciekającym dachem, zadłużony na ogromne kwoty z tytułu pobieranych, a nieuregulowanych mediów. Żadna poważna agencja pracy już nie chce umieszczać w nim swoich pracowników.
Pani, która w międzyczasie dorobiła się w naszym mieście opinii oszustki, ucięła ze mną jakikolwiek kontakt. Ślad po niej zaginął.
Pewnie za jakiś czas pojawi się gdzie indziej jako nowa firma z youtubowymi kontaktami, na innym rynku, w innym mieście, polując na świeże, niedoświadczone jelenie. Miejcie sie na baczności, jelenie.
Fizycznie nie mogąc odebrać jej swojej nieruchomości, muszę bezradnie patrzeć jak dom i dorobek życia moich rodziców niszczeje w rękach beztroskiej najemczyni w idealnym państwie Prawa i Sprawiedliwości. A tymczasem w tej całej historii, to ja jestem osobą fizyczną, a pani – niby profesjonalną (ale tylko we własnej opinii) firmą.
O naiwności.
Naiwność liczenia na inne osoby. Zamiast liczenia na siebie i inwestowania w siebie.
Jestem tego klasycznym przykładem. Zainwestowałam wszystkie oszczędności w biznes tej pani, pracujący na nią, bo brakowało mi wiary, by zainwestować w samą siebie.
Nie, nie licz na to, że ktoś w Ciebie uwierzy, że ktoś w ciebie zainwestuje, że da Ci tę szansę, jeśli brakuje Tobie wiary w siebie i nie zrobisz tego pierwszego kroku, by coś zacząć.
Twoja najlepsza inwestycja to inwestycja w samego siebie. Nie ma niczego innego, co można by z tym porównać.
Warren Buffet
Moja głupota.
Idąc tym tokiem myślenia: tak bardzo pragnęłam przejść na wyższy etap rozwoju w moich działaniach online (które od tamtego czasu zupełnie porzuciłam), – o naiwności – że chciałam dać szansę innej osobie, która wtedy tego potrzebowała.
A jednocześnie chciałam pomóc komuś z mojej rodziny, kto deklarował chęć zaangażowania się w nową dziedzinę (kwatery pracownicze) i widział potencjał w pomocy, z jaką mogłam mu przyjść. Tym bardziej, że zawsze najtrudniejszy jest pierwszy krok.
Zasada numer 1 to nigdy nie tracić pieniędzy, druga zasada to nigdy nie zapominać o pierwszej zasadzie.
Warren Buffet
O naiwności. Dopóki miałam oszczędności, naiwnie przelewalam środki, tak na gębę, na konto tej pani, bo jeszcze trochę potrzeba… żeby ona z bratankiem mogli uruchomić te kwatery pracownicze i mieć biznes. Poszło 50 000 zł z roku 2019.
Bez myślenia, co ja będę z tego mieć. Bez zastanowienia się:
Umiejętność mówienia „NIE” jest wielką zaletą dla inwestora.
Warren Buffet
A może to jest tylko próba naciągnięcia mnie i wyciągnięcia tego, co uzbierałam w swoim dotychczasowym życiu.
Mam za to tylko – według zaufanego eksperta, który oglądał wykonane prace – zestaw kuchenny z OBI za raptem 400 zl.
Jak proroczo dzisiaj w moich uszach brzmią słowa mojego bratanka, który chcą przekonać mnie do powierzenia domu w zarządzanie rodzinie, zamiast profesjonalnej agencji nieruchomości – użył tych słów, które do dzisiaj brzmią w moich uszach:
– Ciociu, a Ciebie nikt nigdy nie oszukał?
Nie, jakoś tak nie…. Siedziałam cicho, żyłam bardzo skromnie, chodziłam w dziurawych tenisówkach i pieczołowicie odkładałam wszelkie nadwyżki na czarną godzinę.
No i w sumie miałam spokój ducha. Aż zachciało mi się INWESTOWANIA…
Ostrzeżenie: uważajcie, są ludzie, którym środki bardzo szybko się rozchodzą.
Ale w momencie, kiedy wyczują, że ktoś ma oszczędności, oni już mają na nie swój własny pomysł (z korzyścią dla samych siebie). Nie dla upatrzonego jelenia.
Jak czasami łatwo wpaść w sidła takich osób. Tak potrafią rozpalić w człowieku – nie powiem – pazerność – ale tak przekonująco kreślą wizje ekspresowego zarobku, czy łatwego zarobienia sumy, której odłożenie, czy wypracowanie na etacie zajmuje długie miesiące.
Bądź bojaźliwy, gdy inni są chciwi. Bądź chciwy, gdy inni się boją. Warren Buffet
Pani tutaj rzeczywiście zaczęła snuć przede mną wizje: że ja przecież mogę na tym w domu zarabiać. Ale oczywiście najpierw muszę wpompować w dom, nie przepraszam w biznes tej pani wszystko, co mam.
Na tamtym etapie mojego życie byłam zupelnie zielona i to jeszcze z daleka od kraju.
Dzisiaj wiem, że istnieją inne rozwiązanie i inne możliwości. Jak również istnieje, co by o tym nie mówić: dźwignia kredytowa. A w umowie, którą podpisuje się na wiele lat, to nie ja powinnam wykładać środki po to, aby najemca mógł moim kosztem wygodnie sobie zarabiać, maksymalizujac swoje zyski, doprowadzając przy tym mój dom do ruiny.
No ale przecież, musiałam sięgnąć do kieszeni, by pozwolić mojemu bratankowi rozwinąć swój biznes.
Do tego zaproponowałam, czy zaproponowano mi, a ja się na to zgodziłam dość symboliczny czynsz. Ten czynsz byłby prawdopodobnie dużo niższy, gdybym wcześniej nie kontaktowała się z profesjonalną agencją nieruchomości, która przynajmniej na tym poziomie ustawiła poprzeczkę, ale nie na wynajęcie domu pod kwatery pracownicze, tylko na wynajęcie domu jednej osobie lub młodej parze.
Do tego wierzyłam, że mój dom po takiej inwestycji stanie się trwałym aktywem, które będzie przynosić długoterminowo korzyści. Oczywiście po części jest to prawda.
To zależy od zawartej umowy. Ale ta akurta była dla mnie dalece niekorzystna.
Ja, co najwyżej odpracowywałam środki włożone w jej biznes.
Bo wyobraźcie sobie dom na 28 miejsc noclegowych. W centrum Bydgoszczy. Po 700 zł za jedno miejsce noclegowe płacone mojej najemczyni przez firmy. Razem prawie 20 000 zl. Z czego dla mnie niewiele ponad 2 000 zl. I to tylko kiedy najemczyni spinał się budżet pod koniec miesiąca. A przez pierwsze 2 lata to była rzadkość. Bo ona tak bardzo lubiła mieć “lifestyle” na odpowiednim poziomie. Dopiero potem przejrzałam na oczy.
Tutaj strategia pani była prosta: co miesiąc, kiedy zbliżał się termin płatności, bratanek dzwonił do mnie:
Ciociu, w tym miesiącu nam nie idzie, czy możesz nam odpuścić czynsz?
No i jak tu odmówić…
Od tego jeszcze odprowadzam 8,5% podatku. Plus muszę opłacić ubezpieczenie, podatek od nieruchomości, podatek dla miasta itp itd, nieprzewidziane wydatki.
Plus wieczne pretensje, przerzucane na mnie koszty mediów – np zwalone na mnie koszty zużycia wody na kwaterach poprzez sfałszowanie mojego podpisu w odpowiednim urzędzie.
W międzyczasie mój dom nadprogramowo się zużywał (dzisiaj jest w stanie ruiny). A tymczasem zyski inkasowała ona. Zawczasu skutecznie fortelem zniechecila bratanka do udziału w prosperującym w kraju biznesie kwater dla pracowników.
Wyłożona na start czyjegoś biznesu gotówka, cała nasza rodzinna poduszka finansowa, podobnie jak wiara w ludzką uczciwość – przeminęło z wiatrem.
No a potem przyszedł koronawirus. Przecież nie miałabym serca dobijać raczkujący biznes mojego bratanka i pani, domagając się należnego mi czynszu.
Mój bratanek co prawda już nie śmiał dzwonić. Więc dzwoniła pani, że przecież koronawirus, że pierwszy rok ich działalności, że no się nie da…, że nikogo w domu nie ma na tych kwaterach.
Aż w końcu przyjechałam do Polski (rok 2020, świeżo po kowidzie) na kilka dni, jakiś rok po podpisaniu naszej współpracy. Kiedy wciąż dopłacałam do czyjegoś biznesu z nadzieją, że dla mnie kiedyś też coś skapnie.
Co nie było łatwe, szczególnie w trudnych czasach czasach. Szczególnie, bo sama mam wielodzietną rodzinę (czwórkę dorastających dzieci), którą trzeba wyżywić, ubrać, wyprawić do szkoły.
No i przyjechałam do Polski.
Pani na szybko oprowadziła mnie po moim domu (wg umowy bez niej nie mogłam do niego wejść).
Wtedy dopiero zrozumiałam: że król jest nagi:
że wysyłane przeze mnie z zagaranicy środki poszły gdzie indziej, na pewno nie w remont, który mi obiecywano i co do którego mnie zapewniano.
Wtedy bratanek się już do biznesu zniechęcił, a raczej sprytnie został zniechęcony, skoro pieniądze nie wpadały same, a on nie miał czasu się tym zajmować i tak po prawdzie nie był już pani potrzebny. Raczej przeszkadzał jej kosić hajs.
Dom, za który od miesięcy nie są w stanie mi zapłacić najmniejszego czynszu, bo podobno nikogo w nim nie ma. A tymczasem dom jest pełny. Z 20 chłopa chodzi po chałupie, albo siedzi w ogrodzie. Ale pani idzie w zaparte:
No, nie mogę Ci płacić czynszu, bo tutaj nikogo nie ma.
Mój szczyt naiwności: niby wierzę / nie wierzę własnym oczom, ale wciąż mam wątpliwości, no może nie powinnam zbyt wiele wymagać dla siebie od raczkującego biznesu.
Choć po prawdzie: chce mi się płakać. Nie pokazuję tego po sobie.
Zupełnie nie wiem, na co poszły moje oszczednosci, które kosztowały mnie pół życia i tyle wysiłku i które naiwnie przelewałam tej pani.
PS Post scriptum
A ja jeszcze z własnych środków, poświęcając na to sporo własnego czasu, w tym nieprzespanych nocy konfigurowałam tej pani jej stronę www, znowu z nadzieją, że może wykorzystam jako moją pierwszą wizytówkę dzięki której zdobędę odpowiednią wiedzę i może przy okazji rozkręcę biznes tworzenia stron internetowych. Dotychczas byłam tylko zwykłą blogerką. Ale marzyło mi się przejście na wyższy poziom.
A może raczej bylam perfekcyjnym jeleniem.
Ale żeby jelen pozostał jeleniem powinno brakować mu wiary w siebie.
Pani choć do dzisiaj wykorzystuje w zarysie przygotowaną przeze mnie koncepcję graficzną i wymyśloną przeze mnie nazwę domeny, w podziękowaniu napisała mi tylko, że jestem beznadziejna (nie zwracając żadnych kosztów). Prosząc tylko, żebym to wszystko przekazała profesjonalnej firmie, do której mnie przekieruje. Bo ja i tak się do tego nie nadaję….
A ja, zdołowana, ze zdeptaną wiarą w siebie, po prostu zrobiłam to.
Tak, 2 lata temu umarło Vademecum Blogera, umarła energiczna grupa dla blogerów na Fb, umarła ambitna blogerka z 10 – cio letnim stażem, poszły w zapomnienie moje projekty, plany, nadzieje związane z budowaniem swojej marki w sieci.
Dzisiaj ten post jest OSTRZEŻENIEM.
UWAGA
Jest w Polsce taka osoba, która prędzej czy pózniej wypłynie w tym, czy innym miescie. W Bydgoszczy jest już skonczona. Z wiadomych względów nie mogę podać jej namiarów…
Ale miejcie się na baczności. Tak, są tacy ludzie.
Nie wierzcie ślepo internetowym guru, którzy tak zręcznie wabią Was obietnicą szybkich, ekspresowych zysków.
Do miejsc, do których warto dojść, nie ma drogi na skróty.
Choć, nie wiem jak bardzo chciałoby się w to uwierzyć.
Nie wszystkim ludziom można zaufać.
Mamy w sobie pokłady intuicji, które będą uruchamiać się w nas od czasu do czasu, by nas przed czymś, bądź przed kimś nas ostrzec. Warto wsłuchać się w siebie.
Po każdej rozmowie z tą panią, czułam się niekomfortowo. Nie rozumiałam dlaczego. Przecież ona jest taka wierząca… , że nawet planuje wyjechać na misje… Mistrzyni PR – u
Nie potrafiłam, a może nie chciałam połączyć kropek. Dawałam się ponieść ekscytującym wizjom dużego, ekspresowego zarobku…
Tymczasem w biznesie, pieniądze płyną od niecierpliwych do cierpliwych.
Pewnie czasami trzeba się zmoczyć, zaliczyć spory doł, mocno walnąć o glebę, tak az nami potrząśnie, po to, żeby na własnych 4 literach pobrać lekcje życia i biznesu.
Uczenie sie na własnych błędach mocniej zapada w pamięć. Uczenie się na cudzych błędach jest mnie bolesne.
Dlatego na umierającym od 2 lat blogu, dzisiaj pojawia się ten post.
Głęboki wdech i odrobina trzeźwego spokoju, by nie dać się ponieść zbyt rozdmuchanym wizjom:
Co nagle to po diable.
Pieniądze płyną od niecierpliwych do cierpliwych
Bezcenne lekcje biznesowe od Warrent Buffeta:
Cytaty o biznesie. Warren Buffet
Zasada numer 1 to nigdy nie tracić pieniędzy, druga zasada to nigdy nie zapominać o pierwszej zasadzie
Nigdy nie inwestuj pieniędzy w biznes, którego nie rozumiesz.
Umiejętność mówienia „NIE” jest wielką zaletą dla inwestora.
Ważne jest, aby wiedzieć to, co wiesz i czego nie wiesz.
Cena jest tym, co płacisz. Wartość jest tym, co otrzymujesz.
Po prostu kup coś za mniej, niż jest warte.
Bądź bojaźliwy, gdy inni są chciwi. Bądź chciwy, gdy inni się boją.
Dopiero podczas odpływu okazuje się kto pływał bez majtek.
Nie możesz zawrzeć dobrego układu ze złą osobą.
Tak jak w przypadku małżeństwa, niespodzianki pojawiają się po powiedzeniu przysłowiowego “tak”
Najlepszym sposobem na myślenie o inwestycjach jest przebywanie w pokoju z samym sobą. Jeśli to nie zadziała, nic innego nie zadziała.
Twoja najlepsza inwestycja to inwestycja w samego siebie. Nie ma niczego innego, co można by z tym porównać.
Bogaci zawsze będą mówić: daj nam więcej pieniędzy, a my pójdziemy i wydamy je, a one potem spłyną w dół do reszty was, ale to nie działa i opinia publiczna zaczyna to rozumieć.
Dwadzieścia lat trwa budowanie reputacji, a 5 minut jej zrujnowanie. Gdy o tym pomyślisz będziesz postępował inaczej.