Bloger w social mediach.

Bycie blogerem to nie tylko samo pisanie tekstów na bloga, ale także, a może wręcz przede wszystkim bycie, działanie i budowanie społeczności w social mediach.

Sama długo zaniedbywałam social media. Aż w końcu zrozumiałam, że publikowanie coraz większych ilości contentu, wcale nie przekłada się (albo wcale nie musi się przekładać) na większy ruch na stronie.

Bo co z tego, że na blogu pojawiają się coraz to nowe treści, skoro ludzi (czytelników) tu nie ma? Za to ci są w social mediach.

[Tweet “Bo kto z ręką na sercu choć raz na dzień nie zagląda na Facebooka?“]

Podobno ludzie dzielą się na tych, którzy kolejny dzień zaczynają od szklanki wody z cytryną, i na tych, którzy zaczynają go od Facebooka. Ci drudzy stanowią połowę ludzkości. Co drugi człowiek na ziemi, zaraz po przebudzeniu odpala fejsa i przegląda, co nowego pojawiło się w streamie.

Jeżeli jeszcze kilka lat temu różni guru od blogowania radzili, by nie stawiać domu na wynajętej ziemii, czyli w social mediach. Bo to, co tam piszemy nigdy nie będzie nasze, w przeciwieństwie do bloga.

Już półtora roku temu, w swoich przepowiedniach na rok 2015 Kominek Jason Hunt pisał Jason Hunt Trendy w blogosferze na rok 2015:

[Tweet “Bloger bez bloga przetrwa. Bez mocnego Facebooka jest nikim. Proste. Jason Hunt“]

A dzisiaj?

Do tego stopnia, że niektórzy zamykają możliwość komentowania na blogu, z nadzieją, że dyskusja przeniesie się do social mediów tj. do Facebooka.

Bo dzisiaj, jeżeli piszesz bloga, chcesz czy nie, podoba Ci się to czy nie…

Blogujesz, musisz być w social mediach.

Czyli jako bloger musisz nie tylko przygotowywać kolejne posty, ale całą promocję, która pódzie za nimi (czy raczej przed nimi, bo ludzie są w social mediach) w social media.

To najlepsze z możliwych kanały rozsyłania treści. Tylko najpierw trzeba się z nimi oswoić, zbudować tu (w każdym z osobna) swoją społeczność. A potem już tylko zbierać plony. Takie proste, a takie trudne. A doba blogera też ma tylko 24 godziny.

W praktyce specjaliści od marketingu radzą, by nie rozdrabniać się na drobne, a skoncentrować swoje wysiłki na 1-2 social mediach. W nich dobrze rozeznać grunt, udzielać się i powoli budować społeczność. Nawet ci influencerzy, którzy dzisiaj są wpływowi i rozpoznawalni – i to wszędzie, kiedyś też zaczynali. I to prawdopodobnie zaczynali od jednego, dwóch miejsc. Bo jak tu skutecznei ogarnąć więcej?

Sama często np obserwuję blogerów, którzy mają dużą społeczność na Facebooku, a np zupełnie pominęli Twittera.

Dlaczego? To kwestia priorytetów. A te są właśnie podstawą skutecznego działania.

Jakie social medium najlepiej mi leży i najlepiej pasuje do obranej przeze mnie tematyki?

To pewnie powinno być puntkem wyjścia.

Sama od dawna zastanawiam się jak to pogodzić:

1. Pierwsza rzecz: nie musisz być wszędzie.

Tzn może i musisz. Ale nie wszędzie i nie od razu uda Ci się zbudować zaangażowaną społeczność. No dobra, chcesz podbić i Facebooka, i Twittera, i Insta i Snaptchata.

Ale czy zdajesz sobie sprawę, że każde z tych mediów ma swoją specyfikę?

Już na samym początku potrzeba sporo czasu, by zrozumieć ją (tę specyfikę) i  po prostu, by się z nią oswoić. Przetestować co działa, co chwyta …

Nauczyć się pisać zabójcze tweety (i zmieścić się z puentą w 140 znakach), nauczyć się robić dobre fotki w formacie na Instagram (i korzystać chociażby z narzędzi, które ten udostępnia, nie mówiąc już o apkach, o szukaniu własnego stylu, a jeszcze dalej o budowaniu społeczności). Powoli. Nie od razu Kraków zbudowano.

2 Druga rzecz: Każdy chciałby działać sprawniej w social mediach.

Owszem są, czy wymyślono ku temu narzędzia, tricki, hacki. Nawet można sobie dokupić tu i ówdzie followersów, czy lajki. Ale takie drogi na skróty w zasadzie daleko nie prowadzą.

Niby można wszystko sobie tak zautomatyzować, tak by jednym klikiem publikować we wszystkich możliwych social mediach. Np napisać notkę na Facebooku. Dalej przesyłać ją z FB na Twittera, z Twittera na Insta, z Insta na Pinterest ….

Ale w praktyce: to wcale tak dobrze nie działa. Bo wyobraźcie sobie tylko: notka w formacie i ze zdjęciem pod Facebooka przesłana do różnych mediów. Przycięta na Twitterze do 140 znaków. A na Pintereście taka malutka, bo pozioma fotka z FB ginie w tłumie. A jeszcze wierny czytelnik, który śledzi nas we wszystkich możliwych kanałach, wszędzie dostaje to samo.

Obycie się w social mediach wymaga czasu, zmian, testowania metodą prób i błędów. Próbowałam wielu dróg na skróty. Wciąż mnie one nęcą. Ale zdałam sobie sprawę, że wcale nie posuwam się po nich na przód.

Jedyne, co u mnie działa to drobne nawyki. Wyrabiane i powtarzane codziennie. Chociażby kilka minut dziennie poświęcone na dane social medium: na interakcję z innymi uczestnikami, na zainteresowanie się drugim człowiekiem. Może nie daje to spektakularnych rezultatów. Ale posuwamy się naprzód. A z czasem… kto wie?

Po prostu warto próbować, testować co działa, a co nie. Nie zrażać się początkowym brakiem rezultatów. Tak jest u każdego.

[Tweet “Jeżeli cały czas robisz to samo, a to nie działa, zmień nawyki.”]

Tu bardziej chodzi o przyjemność z robienia czegoś i dzielenia się tym, niż o bezproduktywne gapienie się statystyki i wyczekiwanie na wyniki.

3. Trzecia rzecz: Wypróbuj zasadę: 10 minut dziennie.

To kontynuacja poprzedniego punktu.

[Tweet “Jeżeli nigdy nie stracza Ci czasu na daną rzecz, zarezerwuj sobie na nią żelazne 10 minut.”]

A zobaczysz, że czas się znajdzie. Wkrótce dana rzecz stanie się nawykiem. Wejdzie w krew tak, że pamiętanie o niej wcale już nie będzie potrzebne.

U mnie ta zasada świetnie sprawdziła się na Facebooku. Choć wcześniej notorycznie zapominałam o tym, by cokolwiek tu publikować. Tylko dziwiłam się, dlaczego nikt nie obserwuje tu mojego profilu. Widzicie logikę?

10 minut dziennie to w sumie niedużo. Chyba każdy jest w stanie je wygospodoarować. Ale powtarzane codziennie, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu … dochodzimy do całkiem dużych cyfr i efektów, które stają się widoczne z czasem.

Na początku zmuszałam się, by znaleźć te 10 minut i poświęcić je Facebookowi. Z czasem stało się to codziennym nieodłącznym rytuałem.

Wcześniej rzadko o tym pamiętałam. A skoro nic nie pisałam, nikt tego nie czytał. Nikt mnie tam nie obserwował. Bo i po co? Błędne koło. To koło przerywają dopiero drobne nawyki. Tylko zanim zauważymy pierwsze rezultaty takich drobnych acz systematycznych działań, czasami musi upłynąć sporo czasu.

Teraz te nawyki rozszerzam na inne social media. Jeszcze nie widzę, a może raczej widzę pierwsze nieśmiałe rezultaty. A to już dodaje motywacji.

Od kilku miesięcy zmieniłam swój sposób funkcjonowania w social mediach. Więcej testuję, próbuję i zachowuję tylko to, co działa.

Bo jeżeli cały czas robisz to samo, to nie dziw się, że za każdym razem dochodzisz do takich samych rezultatów. Albert Einstein.

Systematyczność popłaca.

Wzięłam sobie to słowa do serca. U mnie najlepiej sprawdzają się regularnie powtarzane, choćby najdrobniejsze działania. Niby drobiazgi. Ale z perspektywy czasu prawdziwa rewolucja (w social mediach).

If you focus on result, you will newer change. If you focus on change, you will get results.

Jeżeli skoncentrujesz się na wynikach, nigdy się nie zmienisz. Jeżeli skoncentrujesz się na zmianie, wyniki przyjdą.

W końcu zaakceptowałam, że wszystkiego nie zrobię dzisiaj. Jutro też jest dzień.

Tylko, że odtąd codziennie staram się coś robić, metodą małych kroków. I choć powoli, to jednak posuwam się naprzód.

Właściwie to miał tylko być wstęp do wpisu, w którym pokażę Wam, jak można sprawniej działać w social mediach. Jak można tu małymi krokami, acz skutecznie posuwać się tu do przodu. Wstęp się tak wydłużył, że o mojej metodzie małych kroków napiszę Wam w kolejnym wpisie pt

Serdecznie zapraszam.

Pozdrawiam cieplutko

Beata

Podobne wpisy: 

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

8 komentarzy

  1. Poświęcanie 10 minut dziennie na dany kanał social media to bardzo dobre rozwiązanie. Każdy potrafi wygospodarować 10 minut, a małe działania powtarzane sukcesywnie dzień po dniu przynoszą spore rezultaty. Dzięki temu można zminimalizować opór i lęk przed tym, że media społecznościowe zabiorą nam cały wolny czas. Ja przyznam szczerze, że taki lęk odczuwam, dlatego póki co nie odważyłam się na więcej niż dwa media społecznościowe.

  2. Byle zacząć, poświęcić te kilka minut i potem jakoś będzie. Dla mnie najtrudniejsze było “zacząć”, bo jednak perspektywa robienia czegoś dodatkowo, kiedy nie wiemy czego możemy się spodziewać, trochę przytłacza…

  3. Bardzo dobre rady! Myślę, że przede wszystkim trzeba mieć strategie na SM, bo to, co się sprawdzi na FB, nie zawsze będzie miało tylu fanów na Instagramie. Rożna publiczność i różne oczekiwania. Co więcej, zmienia się trochę model czytelnika, więc ludzie chętniej komentują teksty na FB niż na blogach. Dlatego też marketerzy coraz częściej zwracają uwagę na zaangażowanie czytelników na FB, niż liczbę komentarzy na blogach. W SM łatwiej i szybciej można zostawić po sobie ślad 🙂

  4. Bardzo rozsądne podejście, Beatko. Musimy z niego skorzystać, tylko my takie raptusy jesteśmy, że byśmy wszystko chciały na już. Metoda małych kroków to będzie dla nas nie lada wyzwanie, ale być może mu podołamy. Nie mamy wyboru 😉

  5. Świetny post. Zasada 10 minut wydaje mi się bardzo dobrym rozwiązaniem. Ja działam na fb i instagramie i zauważyłam, że ludzie u mnie chętniej komentują na insta właśnie. Z zaangażowaniem na fb mam problem, choć zależny też od tematu lub sformułowanego pytania.

  6. Faktycznie, dobrze sobie wybrać swoje ulubione media i działać. FB ostatnio to porażka no ale tam jednak jest najwięcej ludzi jakby nie było. Bywam w wielu SM jednak najbardziej jestem przywiązana do FB i Instagrama. FB z racji popularności a instagram bo uwielbiam fotografować i jest to moje ulubione SM 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version