„Mój Boże, a co jeśli obudzisz się któregoś dnia, mając 65 albo 75 lat, i okaże się, że nie nigdy nie napisałeś swojego życiorysu ani jakiejś noweli; albo przez wszystkie lata nie pływałeś w ciepłym basenie i oceanie, bo trząsłeś się ze strachu (…); albo tak bardzo dążyłeś do bycia doskonałym i miłym dla innych ludzi, że zapomniałeś o tym, żeby mieć wspaniałe, soczyste życie, pełne wyobraźni i wielkiego spokoju, jak wtedy, kiedy wpatrywałeś się w niebo będąc dzieckiem.
To może złamać ci serce. Nie pozwól, żeby to się stało”.
Anne Lamot
Mama na wypasie: Dlaczego zmieniłam swoje podejście do in vitro?
Temat coraz powszechniejszy – problemy z poczęciem, a wciąż jakże kontrowersyjny.
To jest codzienna, bolesna bolączka wielu par.
Sama przechodziłam przez to rozdzierające oczekiwanie na ciążę. Ostatecznie udało mi się spełnić to wielkie marzenie – naturalnie. Ale, jak dobrze, za dobrze … znam te emocje, ból, tę desperację i nie wiem, czy w tej desperacji nie posunęłabym się do in vitro.
W końcu tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
Dlatego tak mocno przemawia do mnie ten tekst. Sama, myślałam podobnie i podobnie zmieniał się mój punkt widzenia. Bo punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Ciekawa jestem, jaka jest Twoja opinia na ten temat.
“Metoda in vitro, czyli metoda pozaustrojowego zapłodnienia, zawsze budziła we mnie wiele kontrowersji. Wydawało mi się, że to zabawa w Pana Boga. Chcemy ominąć to, co jest bardzo naturalne dla człowieka i bawić się w stwórcę, dawcę życia i śmierci. Uważałam, że to niesprawiedliwe, że jednym zapłodnionym komórkom daje się życie, umieszczając w ciele matki, a inne skazuje się na śmierć w probówce.
Byłam zdania, że skoro same kliniki nie dają 100% pewności, że in vitro jest skuteczną metodą na zajście w ciążę, to jest to wyrzucenie pieniędzy w błoto.
Badania, leki, stymulacje, a w końcu i sam zabieg sporo kosztuje. A w przypadku niepowodzenia te pieniądze przepadają bezpowrotnie, powodując ból psychiczny, etyczny, moralny.
Wydawało mi się, że decyzja o pozaustrojowym zapłodnieniu była szczytem egoizmu i dążenia do posiadania dziecka za wszelką cenę.
Uważałam też, że jest to metoda pójścia na łatwiznę. Tak, dziś biję się za takie myślenie w pierś.”
10 najważniejszych rzeczy, które powiedziałabym sobie młodszej o 10 lat !
Piękny, mądry tekst Karoliny, w którym odnalazłam dużo swoich przemyśleń. I to takich nie do końca uświadomionych, które ten tekst właśnie mi uświadomił.
Jeżeli oglądać się za siebie to tylko po to, żeby wyciągnąć wnioski na przyszłość. I tu takim w sumie najczęściej cisnącym się wnioskiem jest to, żeby już więcej nie marnować czasu, wykorzystać ten czas, który mamy: tu i teraz. Bo to jest najcenniejsze.
U Agi, alias Blogierki – Trup w szafie
“Jestem gruba, leczę się od lat sterydami bez których kurwa umrę. Zawsze ludzie biorą mnie na zasadzie „ta to musi żreć
Ci co mnie znają to wiedzą, że gdyby ktoś miał uczyć jak bilansować i pilnować godzin posiłków to ja. Nie żre słodyczy, McDonalda i przetworzonego żarcia unikam. Napierdalam Nordic walking po 5 km dzień w dzień. Walka o to, żeby nie słuchać takiego pierdolenia jak na Tylko Teoria doprowadziła mnie do bulimii. Skończyło się terapia, która trwa. Czytanie takiego podejścia jak ten debil wywołuje głosik w mojej głowie „nie jemy! Jak coś zjemy to wyrzygamy”.
Takich jak ja jest w cholerę, grube, chude, łączy nas jedno, zaburzenia odżywiania. Takie akcje nie sprawią że ruszymy na siłownie. Takie akcje sprawiają że okopujemy się głębiej.”
I tu zgodzę się z Krystyną, że to co dzieje się w social mediach, standardy jakie narzucają social media – przelukrowane, odrealnione, a w zasadzie dopieszczone nieziemskimi filtrami, tu szczególnie Instagram to już w sumie nie jest promowanie zdrowego stylu życia, tylko wkopywanie tych, którzy nie wpisują się, odstają od tej obowiązującej, ale w rzeczywistości nieistniejącej normy bycia perfekcyjnym – co dotyczy każdego z nas – wpychają do okopów (zamiast skutecznie motywować).
Bo na Instagramie takie niepisane prawo do bycia fit mają tylko młode, perfekcyjnie wypielęgnowane, czytaj wystylizowane nieistniejące w rzeczywistości babeczki w bajkowych pejzażach. Podkręconych filtrami, ale z tego wiele osób nie zdaje sobie sprawy.
I to być może wręcz przeciwnie zniechęca je – przecież ja nigdy … nie dam rady, co skłania do naturalnej reakcji – zamyknięcia się w okopach, czyli po prostu dania za wygraną.
Kiedy tu chodzi o to, by walczyć o swoje zdrowie, by pracować na swoje zdrowie, by dobrze się z tym czuć – bo z tego bierze się zdrowie, a nie torturować, zamęczać bez grama nadwagi i przyjemności, dlatego że ulegamy ułudzie i wystylizowanej (i tylko z pozoru jedynie słusznej) fikcji z Instagrama. Popieram Aga (i Krystyna).
Kilka myśli o czasie – Agnes on the cloud
Aga, która tak pięknie potrafi malować słowami, że nawet nie będę starała się tego w jakiś sposób “zreasumować”. Po prostu to wymaga przeczytania.
Nawet jeśli dostajesz tsunami wsparcia i potwierdzenie o tym, że coś potrafisz, nie ma to znaczenia, jeśli nie uwierzysz w to samemu. Ta wiara nie zaczyna się i nie leży w nagłym oświeceniu i przekonaniu, że oto jesteś świetny i możesz przenosić góry, ale w najprostszym geście działania.
Wykonania minimalnego kroku. Tak powstaje poczucie własnej wartości bez spełniania jakichkolwiek warunków. Nie inaczej. A z tego potem powstają piękne, ważne dla nas rzeczy.
Kasia Nowosielska
która ostatnio wypuściła ebooka na bardzo ważny temat: Droga do szczęśliwego związku. Kasia jest prawnikiem, mediatorem i bardzo mądrą kobietą.