VADEMECUM BLOGERA

Blogujesz, ale czy musisz być wszędzie i korzystać z wszystkiego…..

blogujesz nowinki technologiczne Nowinki technologiczne – jak się w tym nie pogubić, ale wyciągnąć dla siebie to, co najlepsze.

Bo jeżeli dostajesz białej gorączki od nadmiaru nowości:

Nowości technologiczne i nowe narzędzia: live, webinar, podcast, e -mail marketing, boty, Snaptchat, Instagram, Vero… – czy musisz z tym wszystkim być na czasie i na bieżąco….

Bo te nazwy czasami brzmią jak wyrzut sumienia (dla mnie na hasło Snapchat, którego nie ogarniam i mnie tam nie ma – bo jestem na to za stara – tak brzmi moja oficjalna wersja i oficjalna wymówka).
W efekcie słowo Snapchta ma dla mnie posmak gorzkiego poczucia winy….

Ale właściwie dlaczego miałabym się przejmować – nie jestem żadną super woman – dlatego przejdźmy od razu na ty – Jestem Beata i moja doba ma 24 godziny. A oprócz blogowania pracuję na etacie i mam dom i 4 dzieci.

Ale i pomijając Snapchata – łapię się wielu innych rzeczy i łapię się na tym, że łapię je po łebkach…..
Efekt końcowy jest, jaki jest, że nie czuję się nim usatysfakcjonowana…. Bo chciałabym robić to wszystko lepiej…

Do mistrzostwa nie da się dojść w jedno popołudnie.

Bo wszystko, co doskonałe – dojrzewa powoli. Schopenhauer.

Dlatego tak czasami zastanawiam się, czy nie popadam w tę pułapkę.

Pojawia się tyle nowych trendów, narzędzi, możliwości, wyzwań, że człowiek (bloger też człowiek) czuje, że powinen wszystkiego spróbować…

Dopada go to poczucie winy, że on jeszcze tego nie robi.

Ale przede wszystkim gubi się, czuje się wobec tego taki malutki…, że ma jeszcze większe opory przed tą całą technologią, która ma mu służyć, a nie wpędzać w kompleksy i odbierać ochotę do działania….

Bo tego jest TYLE….. do ogarnięcia, że aż strach się bać.

Tymczasem wcale nie musimy wszystkiego ogarniać. Tylko wybrać dla siebie to, co najlepsze….

Bo człowiek nie jest dla technologii, ale technologia jest dla człowieka….

To kwestia ustalenia priorytetów.

Czy musimy ulegać tym wszystkim modom i nowym trendom w blogowaniu?

Na podstawie moich doświadczeń.

Bo w pewnym momencie dopada nas syndrom uciekającego pociągu: inni już do niego wskoczyli w biegu, a ja dalej stoję na peronie i nic nie kumam.

A to zamiast motywować – paraliżuje….

I prowadzi do chaosu….., bo próbujemy wszystkiego i gubimy się w tym….

Dlatego jak za wszystkim trzeba ustalić sobie priorytety. Jak?

Po pierwsze – pod kątem własnych predyspozycji.

Coś, co sprawdza się zawsze i wszędzie:

[Tweet “Skoncentruj się na tym, w czym jesteś dobry, a będziesz nie do zatrzymania.”]

Znajdź swoje mocne strony i wykorzystaj je.

W tym kontekście – nowo pojawiających się trendów….

Warto skoncentrować się na tych, które pomogą wyeksponować nasze mocne strony i wykorzystać naturalne predyspozycje.

To związane jest z tym, do czego nas ciągnie.

  • Dla jednego to będzie wideo, bo kamera go lubi, a on czuje się przed nią dobrze.
  • Dla innego to będzie podcast, bo czuje, że lubi pracować głosem i potrafi stworzyć nim szczególny klimat – wrażenie bliskości.

Sama bardzo mocno wierzę w podcasty.

Zauważam, jak odnoszę się do twórców podsatów, których regularnie słucham. Oni przecież towarzyszą mi dosłownie wszędzie tam, gdzie chodzę na piechotę. A jak to mówią: kto nie ma w głowie, ten ma w nogach. Więc ja słucham dużo podcastów.

I twórcy moich ulubionych podcastów w pewnym momencie stają mi się bardzo bliscy – duchowo.
Bo podcasty rzeczywiście potrafią stworzyć wrażenie bliskości z drugim człowiekiem.

Ale to też kwestia predyspozycji, tego czy potrafimy – nawet nie zaczarować głosem, ale czy nasz głos się do tego nadaje.

Zdarzyło mi się słuchać podcast osoby, którą lubię czytać, która ma wiele wartościowych rzeczy do przekazania. Ale podcast – to była męka….. Miałam wrażenie, że to była męka dla tego twórcy, co w efekcie końcowym stało się męką dla odbiorcy.

Wcale nie chodzi o to, że ta osoba nie miała nic wartościowego do przekazania tym razem. Przeciwnie – bardzo chciałam dosłuchać jej podcastu do końca. Nie dałam rady. Nie dotrwałam…

Ten podcast nie płynął. Ta osoba nie miała warunków głosowych.

Wcześniej widziałam ją w innej formie przekazu – prezentacji dynamicznej, gdzie ona była na scenie, gdzie były slajdy… I było OK.

Ale tu byłam sam na sam z jej głosem i bardzo wyraźnie dawała się wyczuć i zakłócała odbiór

subtelna wada wymowy….

Bo podcast stał się modny i wszyscy się go chwytają. Ale on nie jest dla wszystkich…..

Każdy ma swoją drogę, swoje predyspozycje, swoje media przekazu.

blogujesz nowinki technologiczne

Morał: Podążaj swoją drogą. Po to, by nie pogubić się po cudzej.

Idąc – wbrew sobie i wbrew swoim predyspozycjom – dochodzimy donikąd.

Kiedy tu chodzi o to, by opierając się na swoich predyspozycjach – dojść w pewnych kwestiach do mistrzostwa.

[Tweet “Przestajesz być jednym z wielu, kiedy zdajesz sobie sprawę, że jesteś dobry w tym, co robisz. Paweł Opydo.”]

Tak stajesz się rozpoznawalny…

Kolejne ryzyko….

Kiedy pojawia się tyle nowych możliwości, a my wywracamy dla nich wszystko do góry nogami –

podejmujemy ryzyko, że zrezygnujemy z czegoś, co działa w pogoni za czymś, co zadziałało u innych.

Wsłuchać się w potrzeby swojej społeczności.

Dlatego

To, co robimy powinno to być dopasowane do potrzeb naszej społeczności.

Jeżeli już taką rozwinęliśmy – tzn udało się nam przyciągnąć do siebie ludzi, bo trafiliśmy w ich potrzeby – należałoby to realizować dalej. A nie zarzucać, bo pojawiły się nowe trendy i nowe możliwości.

Sama popełniłam ten błąd:

część długo budowanej przeze mnie społeczności odeszła, bo ja chciałam przekabacić ją na coś innego….

Tymczesem może nie ma sensu przekręcać wszystkiego o 180°…

Jest taka stara jak świat reguła ludzi sukcesu:

[Tweet “Dawaj ludziom więcej tego, czego chcą, a mniej tego, czego nie chcą.”]

Lub jak to mówią Francuzi: nie zmienia się ekipy, która wygrywa.

Na pewnym etapie mojego blogowania udało mi się stworzyć dość zaangażowaną społeczność (trafiłam do złotej grupy w ramach Share Week 2016).

Dostarczałam wówczas sporo praktycznych – technicznych tutoriali.

I czy to za dużo naczytałam się książek Kominka, że bloger to musi pisać…. te emocje, wyrazistość… charyzma. Wyróżnij się albo zgiń….

Postanowiłam pójść w tę stronę.

Ale to, co się sprawdziło u kogoś innego – niekoniecznie sprawdzi się u Ciebie…

Bo jeżeli dałeś już się poznać, jeżeli przyzwyczaiłeś do czegoś swoją publiczność, jeżeli coś zadziałało, to po cholerę gna Cię gdzie indziej…

Bo taka jest natura ludzka – niezaspokojonego odkrywcy, który wciąż chce więcej.
Ale tu nie chodzi o to, by zrezygnować z czegoś, co się już u Ciebie sprawdziło po to, by zająć się czymś, co dopiero sprawdzasz….

Warto sprawdzać nowe ścieżki i nowe możliwości. To nazywa się rozwój. Ale nie popadać ze skrajności w skrajność.

Ale kiedy pojawia się tyle możliwości tyle i chcemy je wszystkie wypróbować, wywracamy wszystko do góry nogami – możemy nieopacznie zrezygnować z czegoś, co działa w pogoni za czymś, co zadziałało u innych.

Choć czasami po prostu trzeba się zgubić, żeby odnaleźć to, co jest naprawdę ważne i co jest dla nas….

Nie ma nic bardziej naturalnego jak błędy, zboczenia z trasy… wywrotki.

One są nieodłącznym elementem poszukiwania swojej drogi i budowania swojej marki. Bo wtedy mamy taką dramatyczną historię do opowiedzenia, która z kolei robi dobrze naszej marce, bo nic tak nie wciąga…

Kolejna rzecz – kontynuacja punktu poprzedniego:

Wybieraj to, co konwertuje.

Nie warto tracić energii na coś, co nie konwertuje.

Fajnie jest mieć lajki na Facebooku. Ale jeżeli tymi lajkami tyle mile pogłaszczesz swoje ego…. To czy naprawdę mają one taką wartość.

Bo….

Skąd mamy najwięcej ruchu? Co działa? Czego chcą nasi odbiorcy?

Sama np mam mało w porównaniu wejść z Facebooka (choć – i w tym kontekście – to jest to słowo – tracę na niego sporo czasu). Ale najwięcej osób poznaje mnie, dociera do mnie, czyta moje treści, buduje sobie o mnie taką czy inną opinię na podstawie tego, co piszę na blogu. SEO….

To u mnie najlepiej konwertuje.

blogujesz nowinki technologiczne

Boty też konwertują, ale….

Bo można nabić sobie dzięki nim sporą publiczność np na Instagramie… A jednak ja w nie nie wierzę.

Obserwowałam zaprzyjaźnioną blogerkę kosmetyczną, która rozdmuchała swojego Instagrama właśnie takim botem: bo bot pisze komentarze, lajkuje inne konta…. A jej konto rośnie od tego, jak na drożdżach. Ale co to za drożdże.

To jest tylko takie pozorne rozdmuchanie. Bo te cyferki się zgadzają dla potencjalnych reklamodawców. A że bloger też człowiek – z czegoś musi przeżyć i skąś te dary losu musi mieć. I tu cieszę się, że mam pracę na etacie i ten luksus, że jednak tego nie muszę robić.

Bo to jest szybka metoda, ale na krótkich nóżkach. Bo te relacje – zbudowane botem – są płytkie i powierzchowne. Coś, co jest tak bardzo powierzchone, w dobie tak szybko zmieniającego się internetu – łatwo może się posypać.

Boty to jednak są organizmy obce dla takiego Facebooka i Instagrama. One w pewnym momencie będą chcieć zrobić z nimi porządek. Już teraz Instagram często nakłada bany na osoby stosujące boty, a Facebook po skandalu z Cambridge Analityka stał się bardziej wnikliwszy… A jeszcze dochodzi RODO…

A wtedy będzie słychać płacz i zgrzytanie zębów tych, którzy uwierzyli w błyskawiczne metody bogacenia się w nowych followersów…..

[Tweet “Zaufanie – to największy i najcenniejszy kapitał XXI wieku. Nie da się go zbudować BOTEM.”]

Koniec. Kropka.

Ostatnia rzecz:

By w tych wszystkich wyborach nie dać się ściągnąć na manowce:

Warto oprzeć się na solidnych podstawach. Ten biblijny DOM NA SKALE…. Czyli własna strona.

Social media są bardzo ważne. Bez nich nie da się funkcjonować w dzisiejszym świecie online.

Ale warto mieć dla nich solidne zaplecze w postaci swojej strony i dodatkowo listy mailingowej.

Nie porzucaj bloga dla social mediów.

Czyli stale mieć na uwadze tę prawdę, która obowiązuje od początków intenetu i wciąż sprawdza się:
największą uwagę – mimo wszystko – przyciązywać do miejsc, nad którymi mamy największą kontrolę.

Dlatego mimo wszystko wciąż wierzę w to, że warto pisać bloga. To jest to nasze miejsce w sieci, nad którym mamy pełną kontrolę. Co z tego, że teksty, które publikujemy tu dzisiaj – może wypozycjonują się nam dopiero za rok, dwa. Jeżeli i pod tym warunkiem, że będziemy się o nie odpowiednio troszczyć.

W social mediach te notki czasem – rozchodzą się wirusowo…. Ale mają krótki czas życia ….

blogujesz nowinki technologiczne

Podsumowanie

W dynamicznie rozwijającym się świecie internetu (a jesteśmy dopiero na początku drogi) czeka nas wiele pokus.

Czasami zastanawiam się, czy te wszystkie nowe trendy, tendencje, boty, push upy – to nie jest taki ślepy zaułek. Jeżeli źle się do tego zabierzemy.

Pułapka wyłożona zapadniami, na której w pewnym momencie polegniemy. Bo będziemy chcieć za dużo. Zamiast skoncentrować się na tym, by robić to, co robimy dobrze i robić dobrze dla drugiego człowieka.

Ale że bloger jest człowiekiem i przede wszystkim musi wziąć pod uwagę swoje czysto ludzkie ograniczenia – bo wszyskiemu sam nie podoła i nie ma do wszystkiego predyspozycji.

Co z tego, że temu czy tamtemu to tak fajnie wychodzi….. i robi na tym milionowe zasięgi….

I tak zamiast szukać siebie i swoje drogi, powielamy to, co sprawdziło się u innych.

Zamiast dobrać pod siebie to, co ma szansę sprawdzić się u nas.

I to jest ten punkt wyjścia – wsłuchać się w siebie i w swoją społeczność. A nie w to, co robią inni….

Nie czujmy się przytłoczeni natłokiem nowych technologii.

Niech one nie będą dla nas takim wyrzutem sumienia, przed którym uciekamy….
One są dla nas. Bawmy się nimi. Potraktujmy je jako zabawę i przy tej zabawie przekraczajmy własne granice – nie na siłę, nie z musu, ale dla własnej przyjemności.

Potraktujmy je jako multum nowych możliwości. Z których powinniśmy wybrać te, które są stworzone dla nas…

Potraktujmy je jako drogowskazy i nie dajmy się nimi ogłupić.

Powodzenia

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *