Nigdy nie przekreślaj dziecka. Bo też nigdy nie wiesz, co z niego wyrośnie.

Cuda się zdarzają. Nie tylko w Wigilijny wieczór. Tylko, że najpierw trzeba sobie na nie zapracować.

Ta historia zdarzyła się na prawdę. A jeżeli tak, to pewnie podobne historie zdarzają się codziennie. Dlatego …

[Tweet “Nigdy nie przekreślaj dziecka. Nigdy nie przekreślaj człowieka.”]

Mój mąż jako mały chłopiec przyjechał do Francji. W jego kraju toczyła się wojna. Ginęli ludzie. Znajomi, znajomi znajomych, współrodacy. Ci, którzy mieli mniej  szczęścia i  zostali na miejscu.

W takich warunkach chłopiec nie miał głowy do nauki. Szczególnie opornie szła mu matematyka. Pała za pałą. Pani traktowała go jako beznadziejny przypadek. Nic tylko ręce załamywać. Może jakoś chciała go popchnąć.  Na swój sposób. Ale przerodziło się to w coś na kształt okrutnej gry psychologicznej.

Gdy oddawała klasówki, zawsze układała je starannie od tych najgorszych po najlepsze. Tylko za każdym razem, klasówka klasowego głąba (dziś mojego męża), gdzieś się zawieruszyła. Przypadek? Wyciągała ją na samym końcu. Robiąc złudną nadzieję dziecku, że może tym razem się popisał. Nie popisał się. Pała. Matematyczne zero  i emigrant. W końcu dorośli wiedzą najlepiej. Dziecko odpuściło sobie matematykę.

Co z niego wyrośnie?

Wszystko szło by dalej utartym torem. Pała za pałą. Gdyby nie mama, która bezdyskusyjnie wierzyła w swoje dziecko. Gdyby nie pani od matematyki (którą mama poprosiła o pomoc) i która zorientowała się, że dziecko wcale nie jest głąbem. Tylko ma kolosalne luki. Właściwie nic nie musiała mu pomagać. Po prostu uwierzyła w niego: że może, że potrafi, że stać go na więcej.

Gdy w dziecku dojrzewa pasja.

Nagle chłopiec odkrył w sobie (nigdy nie podejrzewaną) pasję do matematyki. Sięgał po coraz trudniejsze problemy. Rozwiązywanie ich stało się dla niego intelektualną łamigłówką i zwyczajną przyjemnością. Oczywiście wybrał studia … z matematyki. Zaczął pisać doktorat … z matematyki.

Wtedy los ponownie postawił na jego drodzę tę pierwszą panią od matematyki. Tę, która zupełnie w niego nie wierzyła. Tę, która wyśmiewała go przed całą klasą.

Pani nie pracowała już w szkole. Awansowała. Teraz prowadziła zajęcia dla przyszłych nauczycieli matematyki. Na jego uczelni. Wypatrzył ją przypadkowo na uczelnianym korytarzu. Poszedł za nią. Wszedł do sali, w której prowadziła zajęcia.

Złośliwość losu, pech, przeznaczenie. Pani zupełnie zamotała się w swoich obliczeniach. Dawny uczeń szybko wypatrzył błąd. Pomógł go jej poprawić. A potem gładko doprowadził obliczenia do końca. Wtedy zdał sobie sprawę, jak bardzo przerósł ją umiejętnościami z matematyki.

Po zajęciach pani podeszła do niego. Ja pana skąś znam.

Tak, pani była moją nauczycielką matematyki. W tej i tej szkole, w tych i tych latach.

Rozradowana pani, po kolei wymienia nazwiska klasowych prymusów. Nie, nie ten. Też nie ten. A może? Nie.

W końcu młody człowiek podaje jej swoje nazwisko. Oczywiście pamięta. Jak mogła by zapomnieć klasowego głąba, beznadziejny przypadek.

A co pan tu robi? Piszę doktorat z matematyki. Zaniemówiła. Jak mogła tak się pomylić.

[Tweet “Nigdy nie patrz na nikogo z góry. Chyba że właśnie pomagasz mu wstać.”]

Nigdy nie przekreślaj dziecka. Bo dziecko może Cię pozytywnie zadziwić swoim nieodkrytym potencjałem.

 

Ta historia przypomniała mi się po przeczytaniu tego postu u Zudit.

Pomyślałam, że czas wigilijny to dobry moment do jej opowiedzenia. Bo w końcu skoro zwierzęta mówią ludzkim głosem, a matematyczne głąby wyrastają na nauczycieli matematyki. Tak mój mąż dzisiaj  uczy tego przedmiotu.

Kto by pomyślał? Prawda? Cuda się zdarzają. Bo każde dziecko ma w sobie cudowny, nieodkryty potencjał.

Ale uwaga …  nasze słowa, dorosłych, nasza wiara w nie może go podeptać, albo rozbudzić. 

Podobne wpisy.

  • Gdy dziecko się zanosi?
  • Prezent na roczek dla chłopca.

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

22 komentarze

  1. To prawda, nikogo nie należy oceniać zbyt pochopnie. Wczoraj właśnie pisałam na ten temat u siebie, a dziś tutaj taka niespodzianka. To, że nie tylko ja mam ostatnio takie przemyślenia, świadczy o tym, że to powszechny problem. Szufladkowanie ludzi, zanim się ich bliżej pozna, zrozumie. Gdzieś kiedyś zetknęłam się z opinią, że oczytani ludzie mają większą empatię, potrafią wczuć się w sytuację drugiego człowieka. Może i tak jest, co znaczy, że odsetek ludzi czytających jest niewielki… A może to wcale nieprawda? W każdym razie powinniśmy zwracać uwagę, czy na co dzień nie zdarza nam się ocenić kogoś zbyt pośpiesznie. Nawet nieświadomie, po prostu odruchowo. Łatwo kogoś skrzywdzić w taki sposób.

  2. Zawsze wzruszam sie czytajac takie historie. To prawda – wychowując dzieci powinniśmy podkreślać ich osiagnięcia, każdy plus wyciagnąć na wierzch, a nie wytykać wady. Rzadko działa metoda piętnowania, raz na jakiś czas może i trafi się dziecko, który wytykane palcami udowadnia, że potrafi, ale przeważnie działa to odwrotnie. I przyjemnego świętowania życzę 🙂

  3. Mamy przyjemność pracować z dzieciakami z podstawówki, nie zawodowo, za każdym razem je chwalimy, jak zrobią plakat, czy nauczą się czegoś na pamięć. Nieważne, że my zrobiłybyśmy to lepiej. Młodzi tego jeszcze nie rozumieją, pytają: Ale co Ty tu widzisz? Pracę, zaangażowanie, pasję. To wystarczy. Nie zabijajmy w dzieciach tej ufności.

  4. Genialny post, będę z pewnością częściej wpadała.

    Ja mam podobną historię, mój brat także. Byliśmy zawsze tymi najgorszymi w klasie. Zawsze jedynka za jedynką, nasza mama zawsze się wstydziła za nas. Koniec końców mój brat skończył dobrą uczelnie, dobry ścisły kierunek i zarabia naprawdę dobrze, natomiast ja dostałam nagrodę za uwieńczenie mojej studenckiej nauki, mam też plany na doktorat, a nauczyciele nigdy nie zauważyli mojego talentu. Dopiero na ostatnim roku studiów dotarło do mnie, że mam talent, o którym nie wiedziałam przez całe życie i sądziłam, przez wszystkie lata mojej edukacji, że jestem beznadziejna w nauce, a okazuje się, że jest jednak inaczej. Tylko szkoda straszna bo przez moje szkolne przeżycia mam bardzo niską samoocenę. Rzadko kiedy jestem zadowolona z siebie.

    Ja też wyznaje taką samą zasadę – nigdy nie przekreślaj dziecka. Głównie przez swoje i brata doświadczenia. Każdy ma jakiś talent! Każdy!

    Tak przy okazji – szkolne prymusy w moim i w mojego brata przypadku o wiele mniej osiągnęły niż my. Wypaliły się tuż po ukończeniu obowiązkowej nauki. Te zachwalane przez wszystkich nauczycieli jako talenty… Te wychwalane pod niebiosa w dzieciństwie mają natomiast zawyżone ego, a nic wielkiego nie osiągnęli.

    bloginipl.blogspot.com

  5. To bardzo ważne, co napisałaś. Bo ja jestem takim dzieckiem, w które nigdy nikt nie wierzył. Dlatego moje dziecko ma moje pełne wsparcie we wszystkim i nigdy nie usłyszy, że jest do niczego.

  6. Świetna historia a Twój mąż jest inteligentnym i bardzo dobrze wychowanym człowiekiem. Ja nie wiem czy miałabym na tyle klasy żeby pomóc swojemu prześladowcy.A co by było gdyby nie spotkał tej drugiej nauczycielki?
    Niestety takich historii jest bardzo wiele i nie zawsze mają happy end. Nauczyciele pełnia bardzo ważna role w edukacji dzieci i wszystko zależy od nich: czy zaszczepią w nich pasję czy też zaszczują…

  7. Jak widać samo życie pisze najmądrzejsze przypowieści! Uśmiecham się do siebie, bo w tym roku moim Czytelnikom życzyłam właśnie, żeby w ich życiu pojawiali się wyłącznie nauczyciele wierzący w ich możliwości 🙂 Ja pracuję głównie z dorosłymi i oni też często potrzebują, żeby w nich wierzyć.

  8. Nauczycielka do odstrzału, masakryczne podejście. Cieszę się, że Twój mąż się nie załamał i trafił na odpowiednią osobę, która odkryła jego możliwości. Aż strach myśleć ilu z nas nie ma tyle szczęścia.

  9. Ja zostałam tak na końcu wymieniona gdy zamiast iść razem z resztą klasy do szkoły średniej w pobliskim miasteczku wybrałam szkołę w Poznaniu. Część nauczycieli stwierdziło, że wrócę z płaczem po pierwszym miesiącu. Jakby to był ich problem. Zawsze trzeba wierzyć i motywować.

  10. Zawsze, gdy czytam takie historie, jest mi przykro, że są nauczyciele, którzy czerpią przyjemność z poniżania. Niestety takich ludzi spotykamy w różnych zawodach, ale nauczyciel krzywdzie dzieci i to jest przykre. Nie wszyscy potem uwierzą w siebie i odbiją się od dna. 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version