Follow my blog with Bloglovin

Nie wiem jak Was, ale mnie wiosna skłania do wzięcia się za siebie. Natura budzi się do życia po zimie, a ja budzę się z zimowego letargu, wyciągam nasiona soczewicy i robię sobie kiełki, z tego co mi się nawinie pod rękę robię sobie pyszne smoothie, no i obowiązkowo robię sobie 21-dniową kurację glinką (dla oczyszczenia organizmu). Wiosna to świetny moment, by odgrzać może gdzieś zamrożone po drodze i skostniałe z zimna – postanowienia noworoczne. Czy wiecie, że Irańczycy świętują Nowy Rok (tzw nou ruz) właśnie w pierwszy dzień wiosny? Wtedy (z nową energią) łatwiej trzymać się swoich postanowień. A żeby tę energię w sobie rozbudzić na wiosnę każdy ma swoje sprawdzone sposoby. Oto moje, czyli mój wiosenny detoks.

Mój wiosenny detoks czyli dieta oczyszczająca

Po pierwsze kiełki.

Bo kiełki to świeża żywność, pełna witalności i życiodajnych enzymów (bez nich nie ma życia). Dlatego tak ważne jest, by pielęgnować w sobie swój kapitał enzymatyczny (czyli zapas enzymów, w które jest wyposażony nasz organizm). Można to robić np pielęgnując w sobie pozytywne emocje i uczucia jak wdzięczność, miłość i zwykłą codzienną radość życia. Bo jak wyjaśnia japoński lekarz Hiromi Shinya:

[Tweet “« Im szybciej wyczerpiemy nasz kapitał enzymatyczny, tym krótsze będzie nasze życie. »”]

Bo każdy z nas rodzi się i ma w sobie określony kapitał enzymatyczny (ilość enzymów do dyspozycji). Niepotrzebnie zużywają go negatywne emocje, wolne rodniki i przetoworzona, pozbawiona jakkichkolwiek enzymów żywność (z mikrofalówki czy z jakiejś innej puszki). Dlatego w jej strawienie musimy włożyć dużo własnych enzymów i nadwyrężyć swoje bezcenne zapasy (tzw kapitał enzymatyczny). No i niby jak mamy cieszyć się zdrowiem i energią, jeżeli żywimy się pozbawioną życia i enzymów żywnością ? Właśnie dlatego warto sięgnąć po kiełki. To skarbnica enzymów, bo to młode pełne życia organizmy.

A poza tym można znaleźć dla nich nieskończenie wiele zastosowań: można położyć je na kanapki, dodawać do sałatek, można takie przekiełkowane nasionka gotować (co skraca czas gotowania, ze stratą dla zawartych w kiełkach enzymów, ale mamy przecież w nich jeszcze błonnik).

Jak hodować kiełki w kiełkownicy lub bez?

Kiełki w bardzo prosty sposób można przygotować sobie samodzielnie. Kiełkownica nie zajmuje dużo miejsca. Potrzebna jej będzie tylko światło i woda. Wystarczy wygospodarować odrobinę wolnej przestrzeni np na parapecie (byle nie nazbyt nasłonecznionym). Ale wcale nie trzeba mieć specjalnej kiełkownicy, wystarczy czysty słoik i gaza lub zwyczajny talerz.

Jeżeli chcecie coś łatwego w obsłudze, z mojego doświadczenia wiem, że najlepiej wychodzi mi kiełkowanie nasion soczewicy lub soji (a właściwie fasolki mungo).

Oczywiście trzeba znaleźć optymalne warunki kiełkowania: czyli odpowiednią wilgotność i oświetlenie. Nie za dużo i nie za mało, ani jednego, ani drugiego. Bo ziarna nie kiełkują kiedy są zbyt zbite (nieodpowiednio przewietrzone), kiedy nie są wystarczająco nawilżone, albo kiedy przeciwnie mają nadmiar wilgoci. Wtedy łatwo może zagnieździć się w nich pleśń. Źle kiedy mają za dużo światła np na bardzo nasłonecznionym parapecie, źle kiedy są w bardzo zaciemnionym kącie, gdzie nie dociera do nich światło. To trzeba samodzielnie przetestować w zależności od rozpołożenia własnego mieszkania.

W trakcie kiełkowanie lepiej nie dotykać kiełków rękoma. Wtedy niechcący możemy przekazać im złe zarazki. Należy pamiętać o tym, by od czasu do czasu je przepłukać (np nasiona soczewicy 2 razy na dzień). Wystarczy to zrobić bezpośrednio na kiełkownicy. Przy okazji przepłukiwania nasion – przewietrzymy je.

Moje ulubione nasiona do kiełkowania to nasiona soczewicy.

Jak hodować kiełki soczewicy?

Zamaczamy je na 12 godzin (np na noc). Hodowlę prowadzimy przez 3-5 dni, codziennie przepłukując je (2 razy – rano i wieczorem) pod strumieniem zimnej wody z kranu.

A potem możemy wrzucić ja np na kanapki, albo przechowywać w lodówce i podjadać od czasu do czasu. Irańczycy hodują właśnie kiełki soczewicy na Nowy Rok Perski, ale te akurat kiełki nie są do zjedzenia. Potem wrzuca się je do wody (na dobry początek roku). Przypomina to trochę nasze topienie marzanny.

Jeszcze krótki przepis na kanapki z kiełkami.

Pychotka. Wystarczą nam 3 łyżki kiełków soczewicy, przekiełkowane przez 3-5 dni.

10 kromek bagietki lub pełnoziarnistego chleba lekko podpieczone w piekarniku. Każdą kromkę lekko skraplamy kilkoma kroplami oliwy z oliwek i wkładamy do rozgrzanego piekarnika (temp 200 °C) na kilka minut, aż staną się chrupiące.

W międzyczasie myjemy 3 pomidory, usuwamy nasionka, kroimy w kosteczkę. Zmiażdżamy ząbek czosnku, mieszamy go z 3 łyżkami oliwy z oliwek, kosteczkami pomidora i kiełkami. Doprawiamy do smaku solą i ziołami. Dekorujemy kanapki bazylią lub pietruszką. Podawać na ciepło. Smacznego.

Moją drugą metodą na wiosenny detoks są …

Smoothie owocowo-warzywne.

Smoothie zaraziła mnie Ula z Sen Mai, wcześniej byłam adeptką kremu Budwig. Lubię je bardzo, bo to też potężna dawka witalności. Można improwizować i wymyślać najróżniejsze kompozycje smakowe i kolorystyczne. Moje ulubione to te z bananem w połączeniu np z kiwi czy cukiną.

Dlaczego warto pić smoothie?

Są łatwe do przygotowania, smaczne, a do tego to świeża żywność, pełna życiodajnych enzymów i tzw witalności. Nasz organizm szybko je trawi i przyswaja. Ma z nimi mniej roboty, bo przecież wszystko jest w nich już zmiksowane. Warto wiedzieć, że trawienie to proces, na który idzie sporo naszej życiowej energii. Dlatego też warto pamiętać o tym, że np owoców nie powinno się jadać na koniec posiłku. Bo wtedy owoce, które z zasady szybko przyswajamy czekają na swoją kolejkę do strawienia, zaczynają fermentować i dają niezbyt « popularne towarzysko » efekty specjalne jak gazy czy dziwne odgłosy z żołądka.

Moja trzecia metoda na wiosenny detoks to

Glinka.

A wiosenny detoks glinką to 21 dniowa kuracja, która oczyszcza organizm i naprawia go od środka. Glinka potrafi. O glince mogłabym opowiadać godzinami. Ale będę się streszczać. Choć ja jestem z gatunku tych, co najpierw patrzą czy danej dolegliwości nie da się załatwić glinką, a dopiero potem (jak się glinką nie da) idą do lekarza. Ostatnio walczę z bolesną infekcję palca za pomocą okładów z glinki. Ale glinka to to przede wszystkim cudowny sposób na przeprowadzenie generalnych porządków w organiźmie na wiosnę. Bo glinka czyni cuda, ale trzeba być cierpliwym i dać jej na to czas. W ramach wiosennego detoksu naturopaci polecają taką 21-dniową kurację. Jest ona bardzo prosta w obsłudze. Można powtarzać ją co rok, a nawet częściej przy każdej zmianie pory roku. Ale po 21 dniach obowiązkowo zrobić sobie przerwę. Na mnie to działa i dodaje skrzydeł.

21 dniowa kuracja glinką.

Kuracja jest bardzo prosta. Co wieczór przez 21 dni rozpuszczamy łyżeczkę glinki w szklance zimnej wody. Pozostawiamy na noc pod przykryciem. Wypijamy po obudzeniu się (na czczo) następnego dnia rano. Pamiętajcie tylko, by nie wsypywać glinki do szklanki metalową łyżeczką, bo glinka w kontakcie z metalem traci swoje własności. (można użyć do tego łyżeczki drewnianej lub plastikowej). Glinka przechodzi przez nasz organizm, po drodze zbiera odłożone gdzieś po zakamarkach zanieczyszczenia (i substancje obce) i wyprowadza je na zewnątrz, no i jednocześnie naprawia uszkodzenia. Nie można stosować tej kuracji równolegle z przyjmowaniem lekarstw, bo glinka pochłonie je i zniweluje ich działanie. Dlatego glinka dezaktywuje pigułkę antykoncepcyjną. Glinka może również wywołać palpitacje u osób o problemach z krążeniem. Poza tym nie ma chyba innych przeciwskazań do jej stosowania. No i jeszcze zaparcia, jeżeli macie do nich skłonność, w czasie kuracji glinką ten problem się zaostrzy. Ale poza tym glinka to samo zdrowie i świetny detoks na wiosnę. Nie darmo mówi się: “Z prochu powstałeś i w proch (czyli glinę) się obrócisz”. Glinka ma dziwne powinowactwo do naszego organizmu.

A Wy czy macie jakieś inne sprawdzone pomysły na wiosenną kurację dla zdrowia ?

 

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Na moim INSTAGRAMIE już wiosennie pełną parą:

 

Podobne wpisy:

Jak hodować kiełki?

Glinka kategoria na moim drugim blogu Moda na bio

Jak zrobić pyszne smoothie?

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

17 komentarzy

  1. Beata, ale pyszności u Ciebie na talerzu, aż mi zaczęło burczeć w brzuchu. Idę sobie zaraz robić drugie śniadanie. Mnie też wiosna inspiruje do zmian na różnych płaszczyznach. Chcę ogarnąć trochę swój wygląd, formę fizyczną, odgruzować dom, a nawet relacje między ludzkie. Nie wspominam już o moim blogu, za którego ostro się wzięłam:). Z tą glinką, to muszę koniecznie wypróbować skoro taka dobra jest. A jeśli chodzi o początek roku, to pierwszy dzień wiosny jest na pewno o wiele lepszym terminem niż środek zimy. Miłego i owocnego tygodnia Ci życzę.

    Ps. Bardzo podoba mi się nowe wcielenie Twojego bloga. Może napiszesz coś na temat czemu postanowiłaś zmienić platformę? Bardzo mnie to interesuje:). Pozdrawiam

    1. Aniu napisze o przejsciu na wordpressa, tylko troche nabiore do tego dystansu i ogarne, bo musze duzo rzeczy podopracowywac tzn poprzerzucac fotki, ale juz widze ze obsluga bloga jest latwiejsza dzieki temu, ze na wszystko jest odpowiednia wtyczka. Pozdrawiam Aniu Beata

      1. Rozumiem Cię. Ja po jakiś “ostrych akcjach” jak np. po moim całotygodniowym użeraniu się ze ze zmiana domeny i szablonu też zawsze muszę odsapnąć, ogarnąć wszystko i nabrać dystansu:). Też myślałam o takiej zmianie, ale dla mnie to jeszcze za wcześnie. Musze się trochę rozwinąć, poza tym blogger ma jeszcze przede mną mnóstwo tajemnic do odkrycia;). Na razie chcę w końcu przestać zmieniać szablony. To jest po prostu jak jakiś nałóg:). Ledwo jeden rozgryzę i w miarę uporządkuje, to mi się już chce wypróbować nowy. Widzę, że Ty też tak masz:). To trzymam kciuki, żebyś na nowej platformie wszystko dobrze szło. Pozdrawiam.

    2. Napisze Aniu, tylko troche to ogarne i nabiore zdrowego dystansu. Samo przeniesienie ma swoje plusy (duzo darmowych wtyczek od wszystkiego) i minusy (odcielo mnie to od Bloggera i tego,ze moje nowe wpisy automatycznie pojawialy sie w widzecie blogi, ktore obserwuje u zaprzyjaznionych blogerek (a mialam z tego spory ruch). Pozdrawiam serdecznie Beata

  2. Kanapki z kiełkami bardzo lubię. Jakoś nigdy nie interesowałam się ich zdrowotnymi właściwościami, jadłam je, bo mi smakują. Wpis bardzo ciekawy, dzięki za uświadomienie 🙂

  3. Chyba nie doceniałam kiełków. Osobiście bardzo je lubię, ale najczęściej zapominam o ich istnieniu. Po przeczytaniu Twojego artykułu widzę, że zdecydowanie muszę to zmienić:)

  4. Nie słyszałam o tym sposobie z glinką. Muszę poczytać, choć pewnie przy karmieniu piersią odpada. Za to smoothie jak najbardziej mogę pić. Zainspirowałaś mnie. Idę sobie coś zblendować :0

  5. Glinka? Nie słyszałam jeszcze, brzmi ciekawie! Uwielbiam za to kiełki, zaraziłam się niedawno (rok? półtora?) a miłość wzrasta w okresie zimowym.Jest kiełkownica, przeważnie rzodkiewka, brokuł i mieszanka pikantna. Kłopotliwe jest pamiętanie o nich nieustannie, przez co czasami wydłuża mi się czas oczekiwania. Właśnie, zaraz je nawodnię 🙂 pozdrawiam!

  6. Przepraszam za brak polskich znakow ale moja klawiatura jest kaput…Zainspirowalas mnie! Teraz po Wielkanocy pelnej chlebusia i nicnierobienia takie oczyszczanie sie przyda! Szczegolnie zainteresowaly mnie te kielki. Skad bierzesz nasiona soczewicy?

  7. 🙂 Pytanie mam o glinkę. Piszesz, że w czasie kuracji nie można przyjmować lekarstw, czy dotyczy to wszystkich lekarstw? Przyjmuję teraz żelazo …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version