motywacja, VADEMECUM BLOGERA

Miłość niejedno ma imię

Miłość niejedno ma imię

Miłość niejedno ma imię

Ten wpis nigdy by nie powstał, gdyby nie ta para zakochanych… Oboje z zespołem Downa. Mijani na ruchliwej ulicy. Wokoło wszyscy gdzieś się spieszą. A oni cierpliwie stoją w miejscu. Ona ufnie wsparta na jego ramieniu, uparcie podciąga niesfornie opadającą skarpetkę. A ta wyraźnie się jej opiera. I tak uparcie zmaga się z nią przez kilka minut. Wsparta na jego pewnym ramieniu. A on cierpliwie czeka. Potem ona podnosi się, czule spogląda na niego. Nieczuli na nic, tylko tak wpatrzeni w siebie, namiętnie całują się pośród tego szumu i zgiełku. I spokojnie odchodzą w swoją stronę.

Miłość niejedno ma imię

Miłość niejedno ma imię.

Ten wpis nigdy by nie powstał, gdyby nie to zdjęcie przypadkowo wygrzebane w archiwach fotograficznych. Starszy brat czule spoglądający na młodszą siostrzyczkę. To prawda, że czasami zawzięcie się między sobą kłócą. Ale też zawsze w potrzebie jedno może liczyć na drugie.

Ta para emigrantów, która zarabia na życie śpiewając w paryskim metro, umilając przejazd podróżnym. Razem dzielą podwójnie trudny los: los wiecznego emigranta-tułacza i wiecznie tułającego się obwoźnego artysty. Co nieuchronnie oznacza klepanie biedy.

Ona taką pasją w głosie śpiewa Hymn do miłości Edit Piaf. Z potężnym, namacalnym, czy na kilometr wyczuwalnym obcym akcentem. Ma to swój nieodparty urok. On przygrywa jej na saksofonie. I podczas, gdy on jeszcze odgrywa swoją saksofonową solówkę, ona z kubeczkiem w ręku obchodzi cały wagon w nadziei, że ktoś wrzuci do niego kilka centów. Potem razem, trzymając się za ręce odchodzą, by przesiąść się na kolejny pociąg. Tym razem w przeciwną stronę. To jest ich stała trasa. Te kilka stacji metra przemierzane codziennie w tę i we w wtę.

Ile razy wyjeżdżają ją codziennie?  Ile przy tym wydepczą i wyśpiewają drobnych groszaków?

Trudne życie emigranta. Ale coś pcha ich do przodu. Miłość? Każdy emigrant zostawił kogoś bliskiego w kraju. Wielu pewnie pracuje tam na emigracji w pocie czoła, wykonując niewdzięczne prace. Ale znajdują pocieszenie i uzasadnienie dla swoich wysiłków w tym, że te wysiłki służą komuś. Służą tym, czy temu, którego kochają. I który na nich czeka w kraju, czy na emigracji.

Miłość niejedno ma imię

Miłość do siebie samego. Wcale nie egoistyczna.

Niezbędna do tego, by dalej móc innych obdarzać swoją miłością.

Francuzi mają tu takie fajne powiedzenie, że …. Charité bien ordonée commence par soi-même. Czyli, że dobrze pojęta szczodrość zaczyna się od siebie samego. Od zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb: potrzeby snu, wypoczynku i osobistego spełnienia.

Dlatego najlepsza mama to spełniona mama.

A najszczęśliwsze dziecko to dziecko posiadające spełnioną, szczęśliwą mamę. Trudno obdarzać innych miłością, czułością, dawać im wsparcie, gdy samemu człowiek nie czuje się dobrze sam ze sobą.
Kiedy człowiek, czy mama nie potrafi poradzić sobie z własnymi problemami. Kiedy pada na pysk. A jedyne o czym marzy, to by dobrze się wyspać…  Przechodziłam przez to… Moje początki macierzyństwa były bardzo trudne. Tymbardziej dzisiaj z perspektywy czasu wiem, jak ważne jest to by mama czuła się szczęśliwa. Po to, by móc to swoje szczęście przelać na swoje dziecko.

Ale żeby być szczęśliwym, prozaicznie musimy zaspokoić swoje podstawowe, czy wręcz fizjologiczne potrzeby, jak potrzeba SNU i wypoczynku. Bez tego w pewnym momencie maszyna zacznie zawodzić, a psychika zacznie nam siadać. Nas zaś co rusz będą dopadać czarne myśli. I tylko same czarne myśli.
Nie darmo Francuzi mają takie fajne powiedzenie: Czujesz się zmęczony. Usiądź sobie i poczekaj aż Ci przejdzie. A jeszcze lepiej zregeneruj swoje siły pożądną dawką SNU.

Odpocznij sobie. Bierz, korzystaj z chwili dla siebie. Bierz, po to byś później jeszcze hojniej mógł dawać. Kiedy sobie odpoczniesz. Kiedy naładujesz te swoje wewnętrzne akumulatory pozytywną energią. Dopiero wtedy będziesz mógł obdzielać nią innych.

Miłość niejedno ma imię

Miłość macierzyńska, czyli najpiękniejsza bo bezwarunkowa miłość.

Tak wspaniale podbudowuje ją tzw macierzyństwo bliskości. Jestem jego gorącą zwolenniczką. Macierzyństwo bliskości wypływa ono z naturalnej potrzeby ciepła i bliskości z drugim człowiekiem. Tej czułości rodzącej się między mamą a dzieckiem.

Dlatego uwielbiam wszelkiego typu nosidełka. Bo dają one właśnie takie poczucie bliskości. Pomagają zbudować solidne podstawy pod przyszłą stabilną, bo opartą na niezawodnym fundamencie relację mamy z dzieckiem.
Nieważne już jaki typ nosidełka. Sama testowałam różne warianty. Te zapinane na klamerki są jeżeli nie łatwiejsze w obsłudze. Bo kiedy dziecko zaśnie nam w nosidełku, łatwiej nam będzie je przełożyć do łóżeczka. No i znaleźć w ten sposób chwilkę czasu dla siebie.

Takie wiązane ręcznie w hippisowskim stylu pozwalają na większą różnorodność zastosowań. Bo dziecko można nosić na plecach. Tak jak robią to afrykańskie mamy i to jeszcze długo powyżej 3 roku życia dziecka. Można nosić je na brzuchu. Po kilku samodzielnych przepięciach, ten sposób zaplatania sam wchodzi w palce. A równolegle, takie wiązane nosiedłko, które jest niczym innym jak długim i wystarczająco solidnym kawałkiem materiału, można wykorzystać inaczej. Jako rekwizyt kulinarny. Albo podczas pikniku, zamiast przepisowego koca….

Miłość jest płynącą z wnętrza, nieodzowną potrzebą każdego z nas.

Najbardziej nieszczęśliwe w związkach wcale nie są te osoby, które nie są kochane przez swojego partnera. Ale te które nie potrafią kochać.

[Tweet “Nieszczęśliwi ci, którzy nie potrafią kochać. “]

Wtedy odczuwamy wewnętrzną pustkę. Wtedy w życie zakrada się nuda. On przecież tak ją kocha. Przecież nieba by jej przychylił. A ona jest taka nieszczęślwa. Bo nie potrafi obdarzyć go uczuciem.

Miłość jest wewnętrzną potrzebą każdego z nas. Najgorsze w miłości wcale nie jest to, kiedy nie jesteśmy kochani. Ale kiedy nie potrafimy kochać.

Bo wtedy to nie jest miłość. A miłość, przeżywanie miłości, obdarzanie kogoś uczuciem jest jedną z elementarnych potrzeb każdego z nas. Inaczej w naszym życiu panuje PUSTKA.

Miłość niejedno ma imię

Dobroć i miłość, którą rozsiewasz wkoło WRACA.

Dlaczego tak mocno kochamy psy? Bo potrafią obdarzyć nas ślepą, ślepo wpatrzoną w nas miłością. A jednak psy wcale nie są synonimem naiwności. Wręcz przeciwnie. Bo kiedy obdarzamy kogoś szczerym uczuciem, robi nam to dobrze. Dlatego psu też nie jest tak źle w życiu. To wcale nie stąd bierze się określenie pieskie życie. Pies ma bogate życie uczuciowe. Bo potrafi kochać.

Wyzwanie z blogiem Maknety.

Lektura z tego tygodnia. Też o miłości. Molier, ostatnia jego sztuka, czyli Chory z urojenia. I intryga miłosna. Miłość ojcowska wystawiona na próbę. Miłość z wyboru serca, czy miłość zaaranżowana….

Pozdrawiam Was serdecznie

Beata

Podobne wpisy

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(10) Komentarzy

  1. Kasia Motyka Kocikowa Dolina says:

    Piękny i mądry tekst… Zamyśliłam się… Dziękuję…

  2. Piękne słowa i piękny tekst, wzruszyłam się, zwłaszcza przy miłości macierzyńskiej. Niestety, jeszcze nie rozumiem “z czym to się je”, ale mam nadzieję, że niedługo i mi będzie dane jej zaznać 🙂 I również uważam, że miłość do samego siebie jest bardzo ważna, jeśli nie najważniejsza? Człowiek musi zaspokoić swoje podstawowe potrzeby aby żyć pełnią szczęścia, takie jest moje zdanie 🙂

  3. Zgadzam się z tym, że aby innych kochać musimy sami siebie obdarzyć miłością. Kiedyś tego nie rozumiałam i miłość własna traktowałam jako egoizm. Dopiero z biegiem lat zrozumialam, że zdrowa miłość własna to podstawa. 🙂

  4. Kacper says:

    Na prawdę mądry wpis. Miło się czyta takie rzeczy. Dzięki Tobie wziąłem się za siebie i zacząłem coś ze sobą robić. Absolutnie nie przestawaj robić tego co robisz, takich ludzi nam potrzeba 😉

    https://newsautomotivesite.wordpress.com/

  5. Beata, Ty nie tylko o tajnikach blogowania piszesz wszechstronnie 🙂
    I tak- miłość ma wiele twarzy 🙂

  6. Sylwia Dziennik Robót says:

    Piękny tekst 🙂 Dużo miłości dla każdego!

  7. Monika G. says:

    Świetny tekst, który czyta się z zapartym tchem. Miłość nie jedno ma imię, a miłość bezwarunkowa jest najprawdziwsza. Przyznaję także rację, że wypoczęta i zadowolona mama jest najbardziej potrzeba dziecku. Pozdrawiam

  8. Każdy rodzaj miłości jest dobry, każdy jest oryginalny i wyjątkowy, jeśli tylko potrafimy ją komuś przekazać. Bez tego człowiek nie jest w pełni sobą 🙂

  9. W 100% prawda.

    W moim mieście też była, a pewnie i nadal jest, tyle że ich dawno nie widziałam, para niepełnosprawnych intelektualnie ludzi, chyba nawet po ślubie. Zawsze za rękę, zawsze ze sobą, nawet jak się kłócili, to i tak było widać tę ich miłość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Fatal error: Uncaught wfWAFStorageFileException: Unable to verify temporary file contents for atomic writing. in /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php:51 Stack trace: #0 /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php(658): wfWAFStorageFile::atomicFilePutContents('/home/beatared/...', '<?php exit('Acc...') #1 [internal function]: wfWAFStorageFile->saveConfig('livewaf') #2 {main} thrown in /home/beatared/public_html/vademecumblogera.pl/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php on line 51