DIY CROCHET, VADEMECUM BLOGERA

Manifest włóczkomaniaczki, czyli dlaczego warto dziergać. LINKOWE PARTY

dlaczego warto dziergać

dlaczego warto dziergać

[Tweet “Dzierganie, handmade, trend czy ucieczka od trendów?”]

Tak się dziwnie złożyło, że dzierganie, czy ogólnie handmade (własnoręcznie wykonane) stało się obecnie bardzo popularnym trendem. Trochę wbrew obowiązującym trendom. W opozycji do kierunku, w którym zmierza nasze społeczeństwo: coraz większego uzależnienia od nowych technologii. A tymczasem (w tym kontekście) handmade trąci myszką. No i może dlatego tak urzeka.

Może dlatego, że człowiek to takie przekorne stworzenie, które w gruncie rzeczy nie lubi iść za stadem. Nawet jeżeli czasami odruchowo idzie. Po czasie przychodzi otrzeźwienie. Które ktoś sprytnie wpisuje w jakiś kolejny trend.

Skąd ta popularność handmade?

Potrzeba oddechu, ucieczki od masówki, antidotum na pośpiech, chroniczny brak czasu (=syndrom naszych czasów), powrót do tradycji, potrzeba znalezienia czegoś trwałego, niezmiennego na przestrzeni wieków. Na przekór galopującym zmianom. Oaza stabilności w błyskawicznie zmieniającym się świecie.

Potrzeba osobistego spełnienia (w czasach, kiedy wciąż trzeba iść naprzód i na nowo i nieustannie udowadniać swoją wartość). Satysfakcja z tego, że własnymi łapkami coś fajnego dla siebie lub dla kogoś innego wydłubaliśmy.

Potrzeba wyciszenia. Pragnienie, by choć na chwilę wysiąść z tego pędzącego pociągu? By wsłuchać się w siebie … rytmicznie dziergając i rozkoszując się … ciszą. Offline, wylogowani do dziergania.

Ironia losu w XXI wieku są ludzie, którzy próbują utrzymać się z dziergania. I niektórym nawet się to udaje, sądząc po ilości (i popularności) wpisów w stylu: Jak zarobić na dzierganiu? How to make money knitting?

Choć podejrzewam, że to bardziej, a przynajmniej na samym początku jest pretekst do tego, by robić coś, co się na prawdę lubi. Bo jak człowiek lubi, to co robi, to od razu z rana wstaje mu się łatwiej.

Dlatego jeżeli jeszcze stawiacie sobie iście szekspirowskie pytanie: Dziergać, czy nie dziergać?

Moja odpowiedź jest: Dziergać … jeżeli …

Jeżeli dzierganie sprawia Wam przyjemność.

Bo dzierganie to sport dla wybranych. Dla tych, którym sprawia przyjemność…

A skoro sprawia przyjemność, to jak najbardziej dziergać… Bez poczucia winy, bez wyrzutów sumienia, bez tego zupełnie nieuzasadnionego poczucia, że marnujemy czas…

Bo skoro dzierganie sprawia nam przyjemność, to robi nam wiele dobrego. I to niezależnie od tego, co z tego wyjdzie: fajny udzierg, czy jedno wielkie prucie.

Bo gdy mamy możliwość robić to, co kochamy, nasze życie wydaje się nam szczęśliwsze, świat – piękniejszy, a ludzie lepsi. Dzięki temu spontanicznie ładujemy swoje wewnętrzne akumulatory. W efekcie lepiej, pełniej przeżywamy swoje życie. A w ostatecznym rozrachunku właśnie o to chodzi.

Na tym (w pewnym sensie) polega sukces. Jak to fajnie ujął Leo Babauta:

Sukces, to nie osiąganie czegoś w przyszłości, ale robienie tego, co kochamy tu i teraz.

Bo mamy tylko TU i TERAZ.

dlaczego warto dziergać

Dlatego warto dziergać.

1. Dzierganie to przyjemność.

2. Dzierganie to ciągły rozwój.

A kto mówi rozwój, mówi satysfakcja z pokonywania kolejnych etapów, przechodzenie na kolejne stopnie wtajemniczenia. Bo w gruncie rzeczy, od dziecka i nie tylko w samym dzieciństwie, jesteśmy (my jako gatunek ludzki) nienasyconymi odkrywcami. Głodni poznania. Bez tego dopada nas nuda, czyli innymi słowy: rutyna i brak motywacji.

Dzierganie z pozoru i tylko dla niewtajemniczonych, to mozolne przerabianie oczek. Ale nie do końca. Choć czasami rzeczywiście tak jest. Ale czasami właśnie tego najbardziej człowiekowi (tak zabieganemu gdzie indziej) potrzeba. Dla wewnętrznego wyciszenia.

Ten, kogo wciągnie włóczka, chce przejść na kolejny etap wtajemniczenia. I tak bez końca.

Bo, gdy wydaje się nam, że dzierganie nie ma już przed nami żadnych tajemnic, tu niespodzianka: pojawia się nowa, dotychczas nieznana kombinacja oczek do rozpracowania. To stymuluje szare komórki. I to pewnie lepiej niż Suduku.

3. Dzierganie uspokaja.

Pamiętacie tego statecznego big bossa, dyrektorka jakiegoś kombinatu z PRL-owskiej komedii, który cierpliwie dziergał szalik na drutach. Bo lekarz przepisał na nerwy. Partyjny beton, spodnie w kant, krawacik, marynarka, a dzierga staromodny szalik na drutach.

Dzierganie wewnętrznie wycisza. Kontakt w włóczką wycisza. Rytmiczne spokojne dłubanie. Palce rozkosznie zapadają się w puszysty kłębek.

Może i dla jednych to strata czasu. Dla innych to esencja życia. Dziergam, więc jestem.

4. Dzierganie stymuluje i napędza kreatywność.

Czasami wręcz pomaga odkryć w sobie niepodejrzewane wcześniej pokłady kreatywności.

[Tweet “Bo z kreatywnością jest tak, że im więcej z niej korzystamy, tym bardziej jej nam przybywa.”]

Tego nie da się wyjaśnić. Ale tylko spróbujcie, a przekonacie się o tym sami.

Nawet wtedy, gdy ograniczamy się do odtwórczego przerabiania cudzego wzoru (a przecież od czegoś trzeba zacząć przygodę z dzierganiem)… Nawet wtedy, przecież sami musimy dobrać do niego kolor, czy odpowiednie połączenie kolorystyczne.

A w ogóle żeby znaleźć jakikolwiek wzór, najpierw musimy pobuszować po miejscach, w których prawdopodobnie przebudzi się i nasyci nasza kreatywność, jak Pinterest czy RAVELRY.

5. Dzierganie to antidotum na chandrę, depresję i czarne myśli.

Gdy liczymy oczka, testujemy, obmyślamy, kombinujemy (czasami jak koń pod górkę), jak rozgryźć dany wzór, nasz umysł jest zajęty czymś konstruktywnym. A wtedy nie ma ani czasu, ani miejsca na czarne myśli.

6. Dzierganie to antidotum na podjadanie.

Bo kiedy mamy ręce zajęte robótką, podjadać się nie da.

Co innego kiedy np siedzimy przed ekranem komputera czy telewizora, wtedy ręce same znajdą coś słodkiego. A to dopiero idzie w biodra. A tak, dziergając, są zajęte czymś innym.

dlaczego warto dziergać

7. Dzierganie odciąga od komputera i innych urządzeń emitujących promieniowanie elektromagnetyczne.

A w dzisiejszych czasach chyba każdy ma tego przesyt. Do tego nie wiemy, jakie będą tego długofalowe konsekwencje dla naszego zdrowia.

8. Dzierganie i handmade to coś dla tych wszystkich, którzy chcą się wyróżnić.

Dla tych, którzy nie lubią być ubrani tak jak wszyscy. To okazja do przygotowanie sobie czegoś jedynego w swoim rodzaju. Na pewno nikt inny czegoś takiego mieć nie będzie.

Nawet jeżeli snobistyczny dresik z napisem Abercrombie and fitch, czy Hollister, będący symbolem przynależności do pewnej grupy społecznej, wciąż ma sporo adeptów. Snobizm pomógł wykreować niejedną markę. To już w Stanach obserwuje się przeciwny trend.

Nastolatkowie coraz mniej pieniędzy wydają w sklepach z ciuchami, a coraz chętniej przeznaczają je na telefon i powiązane gadżety. A w kwestii ciuchów, chcą mieć coś takiego, czego nikt inny mieć na sobie nie będzie. Bo dzisiaj każdy w pragnie  w jakiś sposób wyróżnić się z tłumu. Co jest w pełni zrozumiałe w epoce narcystycznych selfie. Ale też jest możliwe w epoce wirusowo rozchodzących się social mediów. A przynajmiej każdy chciałby w to wierzyć.

A hadmade w tym pędzącym świecie jest antidotum na wiele współczesnych bolączek, czymś, co idzie wbrew trendom i zupełnie niechcący stało się potężnym trendem (samo w sobie).

[Tweet “Dziergam więc jestem.”]

Post w ramach cotydniowego wyzwania Maknety

Jeżeli chcielibyście przypiąć sobie ten post na Pintereście, przygotowałam dla Was taką serię pinów.

 HANDMADE CROCHET Passion, Pain & Pleasure Dlaczego warto dziergać HANDMADE CROCHET Passion, Pain & Pleasure Dlaczego warto dziergać HANDMADE CROCHET Passion, Pain & Pleasure Dlaczego warto dziergać HANDMADE CROCHET Passion, Pain & Pleasure Dlaczego warto dziergać

 

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(13) Komentarzy

  1. Robiłam kiedyś w szkole na drutach :). Nie pamiętam czy mnie to uspokajało, ale chętnie bym do tego wróciła – w końcu będę mieć sweter, który wygląda tak, jak chcę ;). Chociaż szydełko zupełnie mnie nie pociąga :D.

  2. maximer006 says:

    Świetny wpis! Moja kobieta ma taki sposób na odstresowanie się.
    Faktycznie pomaga 🙂
    W wolnej chwili możesz też zajrzeć na to, co tam podziergała – http://www.urlfo.com/url/0125579edf49

  3. Łodyżka Blog says:

    Piękne rękodzieło. To dobrze że wracamy do korzeni. A oto co mi się udało ‘wydziergać’ w tym tygodniu : http://bit.ly/295fakG

  4. Próbowałam dziergać, ale bardzo, bardzo szybko sobie odpuściłam. To nie dla mnie, podziwiam jednak tych, którym sprawia to przyjemność. Ja mam scrapbooking! Kocham to, relaksuje mnie, bawi, dzięki temu poznałam mnóstwo fajnych ludzi… Same plusy 🙂
    Doceniam ręcznie robione rzeczy, bardzo fascynują mnie przedmioty domowego użytku, meble… Ech… 🙂

  5. Nigdy nie zajmowałyśmy się dzierganiem, ale handmade typu origami to jedno z naszych ulubionych zajęć 🙂

  6. Jak ja patrzę na te Twoje dzieła to aż chce się coś robić <3 W ogóle, nie myślałaś o sprzedawaniu wydzierganych rzeczy? Ja bym na pewno coś kupiła 🙂

  7. Dziergać nie dziergam, bo szydełko mnie nie lubi i oswoić się nie dało, a drutów nie próbowałam, ale haft, nawet matematyczny, również wycisza i pozwala zapomnieć o otaczającym świecie.

  8. Twoje dzieła są przepiękne!

  9. Matko jedyna! Tyle plusów dziergania, a ja jeszcze nigdy w życiu niczego nie wydziergałam…Twoje prace są niesamowite, szacun!

  10. Świetne podsumowanie 🙂 w jednej kwestii różnie bywa – z tymi czarnymi myślami – jak nie wychodzi tak jak powinno to czasem humor się psuje. No ale na to też jest sposób – wziąć inną robótkę 🙂
    No i przy komputerze też czasem się można zapomnieć szukając wzorów.
    Moja mama czasem patrzy i mówi że by się wykończyła jakby miała tyle czasu przerabiać i przerabiać te oczka… a jeszcze jak popruć trzeba. No ale kto nie spróbuje się nie przekona 🙂
    Pozdrawiam

  11. Znam i takich, co ich dzierganie w chwilach słabości przy rzucaniu palenia ratowało. Mnie coraz bardziej korci, żeby spróbować, bo wcześniej do tego cierpliwości nie miałam.

  12. Jakoś nigdy się do dziergania nie zabierałyśmy, ale kto się, czy by nam się nie spodobało.

  13. blondieenka says:

    Właśnie dopadła mnie niemoc twórcza i desperacko wpisałam w wyszukiwarkę jak to ładnie ujęłaś iście szekspirowskie pytanie ” Dziergać czy nie dziergać” i trafiłam na Twój wpis.Przeczytałam, podumałam i wróciłam do dziergania 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *