Jak ugotować makaron?

Zdradzę Wam pewną słodką tajemnicę. Nie moją. Włoskiego makaronu.

A to było tak ….

Czy jedliście kiedyś makaron przygotowany przez prawdziwego Włocha, takiego z krwi i kości?

Ja miałam okazję. A nawet byłam świadkiem procesu gotowania makaronu … po włosku. Bo dobry makaron podaje się na gorąco, zaraz po wyjęciu z garnka. Prawdziwy Włoch nigdy, przenigdy nie odgrzewa makaronu. Taka profanacja? Raczej umrzeć z głodu.

Ale jeżeli kiedyś zdarzy się Wam podglądać Włocha przygotowującego makaron, lojalnie ostrzegam, weźcie głęboki oddech, zanim Was poniesie ….

Bo sama kiedy po raz pierwszy towarzyszyłam mojemu przyjacielowi Giuseppe podczas przygotowywania makaronu, byłam w szoku.

Nie ja jedna. Moja przyjaciółka Karine (Francuska i skądinąd wyznawczyni wyrafinowanej francuskiej kuchni) też. Co gorsza zaczęła wydawać z siebie nie zrozumiałe dźwięki, zanim ostatecznie wydusiła:

Co? Do takiej ilości wody – wrzuciłeś całą garść soli?

Rzeczywiście. Też byłam pod wrażeniem.. ilości soli dodanej przez mojego znajomego Włocha (skądinąd Sardyńczyka prosto z Sardynii) do wody do gotowania makaronu.

Aż dopadły mnie wątpliwości. Czy w ogóle powinnam to jeść? A może w porę zmyć się … po angielsku. Szybko … wymyśleć jakiś genialny pretekst. Kot na gwałt mi zachorował (i właśnie wysłał sms-a).

O kurcze, przecież ja nie mam kota.

Ale jak tu po angielsku opuścić to przesolone makaronowe przyjęcie po włosku?

Już było za późno. Makaron gotował się. Porcja na wyznaczoną ilość osób.

A Giuseppe, spokojnie z typowo włoskim, zrelaksowanym podejściem do życia (jak ja tego zazdroszczę ludziom z południa) tłumaczył, że przecież wodę od gotowania makaronu wylewa się na koniec. A wraz z nią całą tę sól.

Tylko, że po drodze ta sól dodaje ten charakterystyczny smak włoskiej paście (pasta czyli makaron).

I w tym tkwi cały sekret. Sekret włoskiej kuchni.

Po tym poznacie prawdziwego Włocha.

Nie tylko po tym, że bezgranicznie kocha swoją mamę. Mamma mia. A jeżeli los rzuci go na emigrację (w poszukiwaniu pracy), to cały dzień potrafi wisieć z nią na telefonie.

Prawdziwy Włoch kocha makaron i nigdy go nie odgrzewa.

Raczej umrzeć z głodu niż odgrzać. Prawdziwy Włoch rzucony na obczyznę, nie tknie tamtejszego makaronu. Przenigdy. No może są wyjątki.

Bo prawdziwy Włoch, gdziekolwiek by mieszkał, na obiad zabiera ze sobą własnoręcznie przygotowany makaron. I nigdy, przenigdy go nie podgrzewa.

Będzie go jadł zimny, albo umrze z głodu.

Ale to wcale nie jest głupia tradycja. Mądrość ludowa. To coś, co zawsze będzie nas zaskakiwać trafnością swoich spostrzeżeń. I to od wieków.

Czy wiecie, że np ubogie włoskie rodziny gotowały makaron al dente (czyli nie do rozgotowania)?

Bo tak przygotowany makaron (niedogotowany) dalej pęczniał w żołądku i na dłużej sycił głód.

I tak się jakoś okazuje, że makaron al dente (czyli jak najkrócej gotowany, a na pewno już nie odgrzewany) jest najlepszy dla zdrowia.

To zostało dowiedzione naukowo. Poważnie. To kwestia tzw indeksu glikemicznego IG.

Indeks glikemiczny, czyli jak mocno dane danie podnosi poziom glukozy (cukru) we krwi.

Bo im gwałtowniej rośnie stężenie cukru we krwi, tym szybciej organizm musi na to odpowiedzieć (i coś z tym zrobić). A to z kolei na dłuższą metę wyczerpuje organizm (wyczerpuje trzustkę).

Dlatego słodycze jemy na deser, a nie przed obiadem. Bo tak poziom cukru we krwi rośnie wolniej. A makaron gotujemy al dente.

Bo makaron „al dente” ma indeks glikemiczny w okolicach 44. Tu uzupełniam, że im niższy indeks glikemiczny, tym lepiej. A w przypadku rozgotowanego makaronu jego indeks glikemiczny IG rośnie do  55.

Jak to wyjaśnić? Indeks glikemiczny makaronu zależy od struktury zawartej w nim skrobi. Ta staje się klejąca podczas gotowania w wodzie. A taka „galaretowata” skrobia jest dużo łatwiej rozkładana na  glukozę przez soki trawienne.

Czyli  stężenie cukru (glukozy) we krwi szybko rośnie. A organizm, by jakoś to opanować, musi szybko wydzielić potrzebną ilość insuliny.

To w dłuższej perspektywie wyczerpuje trzustkę, wyczerpuje cały organizm i szkodzi zdrowiu (taki jest mechanizm cukrzycy typu 2).

Ale czy przez to makaron jest zły dla zdrowia?

Nie.

Nie ma szybszego, prostszego do przygotowania, bardziej sycącego i pewnie bardziej ekonomicznego dania jak talerz makaronu. Z czymś tam.

Dzieci go uwielbiają. Może być świetnym sposobem na przemycenie jakiś tam warzyw do ich diety. Nic tylko pokroić w kosteczkę np cukinię … i podrzucić to w makaronie.

Makaron owszem zawiera gluten. Choć oczywyście dla osób, które muszą unikać produktów zawierających gluten wymyślono bezglutenowe zamienniki jak np makaron z mąki kukurydzianej czy ryżowej. To co prawda już nie to samo. Ale to jednak makaron.

Dla tych którzy zaś nie mają problemu z glutenem … jest makaron. Ale jak najbardziej pełnoziarnisty i jak najmniej rozgotowany (czyli taki al dente).

Makaron pełnoziarnisty, bo zawiera więcej błonnika. A błonnik spowalnia przenikanie cukrów z przewodu pokarmowego do krwi. Przez to obniża indeks glikemiczny spożywanego posiłku.

Dodatkowo błonnik przyspiesza pracę jelit. Pokarm szybciej się w nich przemieszcza. No i przede wszystkim błonnik pęcznieje w żołądku, co daje uczucie sytości.

Czyli najlepszy jest makaron pełnoziarnisty i gotowany al dente. Bo taki makaron ma najniższy indeks glikemiczny. Alleluja.

A w ramach Wspólnego Czytania i Dziergania z blogiem Maknety robi się ponczo. Po przejściach i pruciach powoli idzie na przód. Niby takie proste, bo w jednym kawałku, a takie trudne. Bo już nie raz rachunek mi się nie zgadzał i musiałam pruć.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

29 komentarzy

  1. Bosze, uwielbiam makaron 😀
    Pod każdą postacią 😉 Już wiem co dziś na obiad będzie.

    I cieszę się bardzo, że też bierzesz udział w Blogu Roku 🙂 Kolejny SMS wysłany.
    A dlaczego warto brać udział i wysyłać, pisałam w ostatnim wpisie – trochę mi się wymknął spod kontroli i pewnie do Ciebie tez już którąś z dróg doleciał 😉

    A ja lecę dalej szukać blogów i wysyłać SMS’ y na dziecięce marzenia 😀

  2. Cieszę się, że mogłam dowiedzieć się tylu rzeczy o makaronie. Teraz mam już pewność, że przyrządzam go w całkiem akceptowalny dla zdrowia sposób 😀 Chociaż nie miałam pojęcia, że tak jest. Zwykle gotuję ten pełnoziarnisty, zawsze al dente (taki nam najlepiej smakuje). A pomijając kwestie zdrowotne, to też sypię do wody sporo soli. Naprawdę sporo…

    Powodzenia w konkursie na Blog Roku. Będę zmuszona kupić sobie starter w jakiejś sieci, bo z mojego obecnego numeru nie mogę wysyłać takich smsów 😀

  3. Tak, makaron jest cudowny. W każdej postaci i nawet odgrzewany. Gdy byłem mały, moja kochana ciocia zawsze miała w szafie specjalnie kupiony makaron z jakimiś ciekawymi kształtami. Skąd je brała? To jej słodka tajemnica 🙂
    Głos oczywiście oddany!

  4. Zjadłabym makaron przygotowany przez Włocha, najlepiej we Włoszech i najchętniej w najbliższym czasie, w sumie mogę lecieć nawet dziś 🙂

    Od siebie dorzucam coś polskiego, coś związanego z moim dzieciństwem: przepis na murzynka! Zapraszam i idę buszować w pozostałych linkach 🙂

  5. Makaron pod każdą postacią. Daje tyle możliwości: sałatki, sycące dania, zapiekanki, dodatek do dań. Kto tego nie lubi? Owszem jadłam makaron przygotowany przez włoską rodzinę, u której gościłam wiele lat temu, ale szczerze powiedziawszy mnie nie tyle urzekł sam makaron (nawet go nie pamiętam), ile atmosfera domu i temperament Włochów. To było cudowne doświadczenie, które zapadło mi w pamięć na lata. Zresztą moja fascynacja Włochami trwa niezmiennie od tamtego czasu.

  6. Super wpis – bardzo się cieszę, że moje ukochane kluski są zdrowe! 🙂

  7. Uwielbiam makaron na różne sposoby, ale najbardziej mi smakuje spaghetti mojego męża 🙂

  8. A ja jakoś za makaronem nie przepadam. Chociaż raz kiedyś jadłam w jakiejś włoskiej knajpie coś co niby było makaronem, ale smakowało zupełnie inaczej, bez porównania! Taki włoski makaron mogłabym polubić:)

  9. Uwielbiamy makaron. Takiego prawdziwego włoskiego jeszcze nie jadłyśmy, ale byłyśmy w restauracji włoskiej, gdzie właścicielką, czy kucharką jest Włoszka. Pyszności!

  10. A ja nie lubię makaronu 🙂 Nigdy za nim nie przepadałam, zapychał mnie tylko i nie mogłam delektować się należycie potrawą 🙂 Raz na rok zrobię sobie makaron bezglutenowy i jestem zadowolona, albo najlepiej najzdrowszą wersję – makaron z cukinii 🙂 Polecam

  11. Ja uwielbiam makaron pod każdą postacią, polubiłam bardzo włoskie makarony od primo gusto. Mają też bardzo smaczne sosy do spaghetti.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version