

On i ona. Bo jedni nazywają to ABC związku.
Ja raczej nazwałabym to równaniem z dwiema niewiadomymi. X + Y równa się …. I tu wychodzi jeszcze większa niewiadoma.
Na tej płaszczyźnie łatwo o niepozrozumienie, czy banalnie o niedorozumienie.Bo ona chciałaby, żeby on łapał w lot. A on funkcjonuje w trybie 0 – 1 (zero – jedynkowym). U niego ten algorytm inaczej nie zadziała.
A ona odwołuje się do jego inteligencji emocjonalnej…
Czyli komunikuje mu to z podtekstem, a raczej w podtekście, że przecież wyraźniej nie można. To znaczy: możnaby powiedzieć wprost. Ale tego z kolei ona nie potrafi.
Bo przecież nie po to truje mu, że szafa pusta, że nie ma co na siebie włożyć… żeby on udowadniał jej, że rzeczonej szafy już nie można domknąć. Tylko, żeby wydobyć z niego to, co najlepsze. A tu mogiła.
A wtedy – klasyk gatunku – Ona siedzi i już nie mówi nic.
On: że ona robi fochy.
Ona tymczasem chciałaby, żeby to zrozumiał. Bez słów. Tyle że on tych niedomówień, co z tego że wołami, nie łapie.
Bo kiedy ona chce zrozumienia (ona chce się wygadać). On chce świętego spokoju (tzn wyskoczyć z kumplami na piwko i w spokoju obejrzeć mecz).
Tzn. ona też czasami chce świętego spokoju. A wtedy on chce czegoś innego. Ale wtedy ją boli głowa, bo ona rozgrywa to dyplomatycznie. Taka bestia.
A potem idą na zakupy. Każde z osobna, bo przecież mają ciche dni…
I tu znowu objawia się fundamentalna różnica.
- Ona jak idzie do sklepu, to wychodzi ze sklepem.
- On z tym po co tu przyszedł i basta.
Ale czasami wspólnie przechodzą przez to samo. On i ona razem, albo każde z osobna – to zależy, czy ciche dni mają już za sobą – idą na zakupy i wracają z niczym.
- Ona tyle się nabiegała i niczego nie znalazła. Czarna rozpacz.
- On wszedł do sklepu i tego nie było. Zamówi to przez internet.
Bo on wszystko chciałby uprościć….
I chyba dlatego oni wolą blondynki. Bo tu wszystko – szczególnie komunikacja wydają im się prostsza. Choć teren jest zaminowany. Bo jedne są autentyczne, a inne przemalowane. Żeby znowu nie było za prosto.
A potem jadą sobie metrem.
Tzn ja jadę sobie metrem. Naprzeciw mnie siedzi on i ona – urocza para. Jedno wklejone w drugie.
Gdy nagle jej przychodzi do głowy destrukcyjny dla ich miłości pomysł, by poszukać czegoś w torebce.
Obok niej siedzi ON. Więc wywala wszystko na jego kolana.
- Po co jej to?
- Ile tego?
- Kiedy to się wreszcie skończy?
- Gdzie ona to wszystko pomieści?
W jednej małej torebce. A ona wywala – bez końca: lakiery, pudernice, błyszczyki, glossy. Jedna kosmetyczka, a w niej druga, a w tej drugiej – trzecia i tak dalej.
Tym bardziej, że ona już prawie znalazła, albo przekonała się, że tego tu nie ma.
Bo to jest ten znak. Ona wywala mu na kolana – paczkę podpasek. I tu ona robi to z pewna taką nieśmiałością.
Teraz on najbardziej nie chciałby, żeby ktoś go tak zobaczył ze stosem pluszowych misi i lakierów do paznokci rołożonych na jego kolanach. Nie mówiąc o podpaskach. A przecież on jedzie metrem. Na każdej stacji dosiada się ktoś nowy.
I wtedy on przygotowuje plan awaryjny. Na okoliczność.
“Ja tej pani w ogóle nie znam.”
Święte słowa, nie widziałeś zawartości torebki nic nie wiesz o kobiecie.
I tu los okazuje się dla niego łaskawy. Jedni przekonują się o tym po 20 latach małżeństwa. Jemu wystarczyło kilka stacji metrem…
Popularne wpisy



Jak zainstalować Disqus na blogu na Bloggerze?



W blogosferze nie przebijesz się bez znajomości.



Jak skutecznie promować bloga



7 błędów, które może też spowalniają rozwój Twojego bloga.



Jak zostać znanym blogerem? 15 rzeczy, które powinienneś wiedzieć zanim zaczniesz pisać bloga. Biblioteka blogera.



Ha ha super! Ja na ten przykład czym mniejszą posiadam torebkę tym większy panuje w niej bałagan i niczego nie mogę znaleźć czyniąc czasem podobnie jak pani z metra 🙂 Co do cichych dni, nigdy nie udało mnie się wytrwać dłużej niż noc i uważam, że niestety ale tragiczne są ich konsekwencje bo rzeczywiście ludzie potrafią ze sobą nie rozmawiać tygodniami. Prosta droga do bycia sfrustrowanym lub rozwodu. Więc jak ktoś nie ma takiego temperamentu jak ja to lepiej niech się przełamuje i takich gier nie prowadzi 🙂
U nas to chyba jednak inaczej, bo my zakupy robimy w podobnym klimacie i głównie przez internet z braku czasu. A zawartość torebki – hmm… mój ukochany nie zdziwiłby się nawet, gdybym toporek w torebce nosiła. Wie, że ja to na wszystko lubię być przygotowana 🙂
Ja zawsze nosze wielka torbe i mam tam wszystko
Ja też tak mam. Mam wszystko, tzn mam tego w niej tyle, że aż nie potrafie tego znalezc.
Skąd ja to znam… mówię o takich codziennych sprawach. Marzę o tym, aby mój mąż rozumiał mnie bez słów. Jeśli chodzi o zakupy 0 nie cierpię ich i wchodzę tak jak on po konkretną rzecz.
Nigdy nie mieliśmy “cichych dni”. Każdy konflikt rozwiązujemy tu i teraz. Może dlatego, że obydwoje jesteśmy wrażliwi i po prostu nie potrafimy normalnie funkcjonować kiedy coś jest nie tak. Jesteśmy razem już 10 lat i chyba nauczyliśmy się ze sobą rozmawiać 🙂
Komunikacja to podstawa. Niestety zamiatanie sprawy pod dywan kończy się nawarstwieniem ciągłych żali. Nie polecam, bo rodzi się przez to dużo nieporozumień.
Na szczęście w moim związku nie ma cichych dni. Muszę przyznać, że pod względem komunikacji jesteśmy chyba mistrzami.
Haha, fajnie to wszystko opisałaś. Dobra komunikacja to podstawa!