OPOWIADANIA, VADEMECUM BLOGERA

Jeżeli cały czas robisz to samo, nie dziw się, że cały czas dochodzisz do takich samych rezultatów.

jak poderwać dziewczynę

jak poderwać dziewczynę

Tom zdecydowanym ruchem zatrzymał gest napastnika. Patrzył mu prosto w oczy i wyczytał w nich strach. Dziewczyna, w obronie której stanął powoli dochodziła do siebie. Jej napastnik gdzieś się ulotnił.

Paryskie metro. W takich sytuacjach trudno liczyć na czyjąś pomoc. A raczej na to, że ktoś zupełnie obcy wychyli się pierwszy i stanie w naszej obronie. Wtedy wszyscy są tacy « zaczytani », że z tego « zaczytania » jakby o Bożym świecie zapomnieli.

Banalne zdarzenie. Pijany mężczyzna przykleił się do młodej dziewczyny. Najpierw czynił jej niewybredne awanse. A gdy ta taktownie acz stanowczo je odrzuciła, zapomniał o galanterii.

Tom nie mógł nie zareagować. Delikatna blondynka o długich nogach i zjawiskowej urodzie. Zupełnie w jego typie. Dyskretnie obserwował ją od kilku chwil i po prostu pożerał wzrokiem. Widział ją tu po raz pierwszy. A ona właśnie miała wysiadać. Już chciał za nią biec.

Teraz ona patrzyła na niego z nieukrywaną wdzięcznością i podziwem. Jak to mile pieściło jego ego.

Pociąg ruszył, a ona została. Jeszcze drżąc z emocji, prawie bezgłośnie wyszeptała: « Dziękuję ».

Po chwili trochę już pewniej dodała: Oj, przegapił pan swoją stację.

Rzeczywiście, zawsze tutaj wysiadał. Skąd się domyśliła? Spojrzał na nią pytająco.

Zawsze pan tu wysiada.

Wybałuszył gały. Jak to możliwe, że wcześniej jej nie zauważył? Co gorsza, nawet nie próbował jej poderwać? Niewybaczalne. –  Pomyślał.

Okazało się, że widywali się w metrze codziennie. Od dobrych kilku miesięcy. To znaczy ona go widywała, bo on … widział ją po raz pierwszy.

Codziennie o tej samej porze, to same metro, ta sama stacja. Poranna rutyna. On codziennie ubrany w bluzę w wojskowym stylu i dżinsy. A dzisiaj odmiana: nieskazitelna biała koszula i krawat.

Czyżby miał w perspektywie jakąś randkę? – zapytała żartobliwie.

Nic takiego nie miał w planach. No chyba, że ona da się zaprosić na drinka.

Ten bardziej « formalny strój » … to na nudne spotkanie biznesowe z nadzianym inwestorem. Nie z wyboru, raczej z konieczności.

Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Czyli tak … Zgodziła się. Prawie podskoczył pod sufit z radości.

jak poderwać dziewczynę

Jaki dziwny zbieg okoliczności.

Widywała go codziennie. Co rano, to samo metro, ta sama stacja. Niczym stary dobry znajomy. Przystojny, z kilkudniowym zarostem, zazwyczaj ubrany w militarnym stylu. Był taki … pociągający, … seksowny i nieobecny. Wiecznie zapatrzony w laptopa. Jakby świata poza nim nie widział. Domyśliła się, że zupełnie zassała go praca.

Od pierwszej chwili wpadł jej w oko. A reszty dopełniła jej … nieposkromiona kobieca wyobraźnia. Każdego dnia rano cieszyła się na myśl, że znowu go zobaczy. Nigdy nie odważyła się na nic więcej. Tzn raz tylko niechcący wpadła na niego, kiedy pociąg gwałtownie zahamował. On jeszcze ją przeprosił i … nawet nie podniósł głowy znad klawiatury.

Ale tego dnia był taki odmieniony. Wygolony, odwalony. Nieskazitenie biała koszula. Prawie go nie poznała. Na cały przedział waliło od niego wodą kolońską.

Poczuła bolesne ukłucie w sercu. Domyśliła się, że stoi za tym inna kobieta. Z właściwą tylko kobietom przenikliwością i wszystko łapiącą w lot intuicją.

Już miała wykreślić go ze swojego życia. A raczej ze swojej bujnej wyobraźni. Lub po prostu zmienić wagon.

Wtedy właśnie niechcący potrąciła pijanego mężczyznę. W tym nagle przebudził się rozryczany lew, któremu upierdliwa mrówka nadepnęła na odcisk. A wtedy w jej obronie stanął … ON.

Wielomiesięczny towarzysz podróży, który wyraźnie widział ją po raz pierwszy. A teraz jeszcze wyraźniej podrywał ją.

Przepełniła ją nieukrywana radość, którą z właściwą tylko kobietom przemyśliwością skrzętnie starała się ukryć. Jaka nieoczekiwana zmiana miejsc?

Wysiedli razem. Odprowadził ją. Jeszcze umówili się na wieczór.

ROMANTYCZNIE jak poderwać dziewczynę

Dziwny był ten dzień. Kiedy rano wsiadał do metra, niczego mu się nie chciało. W perspektywie czekało go decydujące spotkanie z inwestorem. Pracował na nie przez ostatnie 3 lata.

3 lata temu miał pomysł. Uwierzył w niego. Rzucił wszystko i zaangażował się całym sobą. Teraz po prostu czuł, że poszedł złą drogą. Zupełnie utknął miejscu. Tymczasem potrzebował kolejnych funduszy.

Jego start up przygotowywał program, który miał służyć szerokiemu odbiorcy. Razem ze współpracownikami przesiedział nad nim całe dnie i noce. Nie oszczędzał siebie. Ale dzisiaj, kiedy nadszedł decydujący termin, nawet nie chciało mu się otworzyć laptopa. Pierwszy raz od 3 lat.

Jego życie było puste. Aplikacja bezużyteczna. Tak zatopił się w pracę, w realizację projektu, że zapomniał o najważniejszym … o drugim człowieku.

Zazwyczaj nie tracił ani minuty. Teraz jakby stracił wiarę w sens tego, co dotychczas robił.

Z drugiej strony z nosem w laptopie nawet nie zwróciłby uwagi, jak pijak zaczepia młodą dziewczynę. Pewnie znowu przeszedłby obok niej i nie dowiedział się o jej istnieniu.

A teraz po raz pierwszy od 3 lat poczuł, że przepełnia go spontaniczna (dawno zapomniana) radość. Radość istnienia. To właśnie jej i odrobiny miejsca dla drugiego człowieka zabrakło w jego życiu i  projekcie.

Zassała go codzienna rutyna, którą sam sobie narzucił. Codziennie ta sama, która w efekcie prowadziła do tych samych (niesatysfakcjnoujących go) rezultatów.

Dopiero teraz uświadomił sobie, jak często takie drobne i z pozoru nic nieznaczące zdarzenia przechodziły mu obok nosa. Życie przechodziło obok.

jak poderwać dziewczynę

Ta historia miała być przydługim wprowadzeniem do poniedziałkowych linków tygodnia. Po prostu chciałam usprawiedliwić trochę inną jego formę. Nie wpisów, a blogów, które lubię czytać. Ale stwierdziłam, że takie zestawienie przygotuję w osobnym wpisie.

A teraz tylko nawiążę do tytułowego cytatu.

[Tweet “Jeżeli cały czas robisz to samo, nie dziw się, że dochodzisz do takich samych rezultatów.”]

Można odnieść to do wielu sfer życia. Również do blogowania.

Nie ma jednej drogi do sukcesu (jakiegokolwiek). Tyle, ile osób, tyle jest dróg. Każdy musi znaleźć tę swoją własną. A żeby to zrobić trzeba eksperymentować.

Właśnie odkąd intensywniej eksperymentuję na blogu, statystyki poszły w górę. Może nie jakoś spektakularnie. Po 2,5 roku pisania tego bloga, mam raptem 15 000 U.U. miesięcznie. Ale też temat blogowania na pewno nie jest jednym z najbardziej « klikalnych ».

Niemniej jak ze wszystkim co robimy, warto zadać sobie 2 podstawowe pytania:

Po co to robię i dla kogo?

Odpowiedź na pierwsze jest niezbędna, by po drodze nie stracić motywacji.

Odpowiedź na drugie w blogowaniu nazywa się “znalezieniem swojej grupy docelowej”.

Żeby znaleźć na nie odpowiedź, czasami trzeba nabrać pewnego dystansu… do samego siebie, do codziennej rutyny … Mi najbardziej pomaga w tym przełączenie się do trybu off line.

Sama wciąż szukam tych odpowiedzi. Ale to szukanie samo w sobie też może być metodą.

Jedno wiem, odkąd przestałam przejmować się statystykami, te poszły w górę. Po prostu robię, co mogę w swoim rytmie i w swoim stylu.

Przepraszam, jeżeli nie wszystkim ten mój styl leży. Ale właśnie na tym polega AUTENTYCZNOŚĆ. Bez niej trudno być WIARYGODNYM jako autor, czy stworzyć teksty, które będą brzmieć przekonywująco … dla niektórych. Wszystkim i tak się nie dogodzi.

eisntein cytaty

PS. A propos tych moich ostatnio spontanicznie improwizowanych mini opowiadań o miłości (Blogerka 1Blogerka 2, Blogerka 3) zdaję sobie sprawę, że można by było napisać je inaczej. Lepiej. Ale to może przyjdzie z czasem, albo dam sobie z tym spokój. Od zawsze chciałam to robić, ale nigdy nie pozwalałam temu marzeniu wyjść poza sferę wyobrazni. Teraz pierwszy raz mówię o tym publicznie. Tymczasem

Pozdrawiam Was serdecznie

Beata

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(23) Komentarze

  1. I nagle zaczęłam analizować swoje życie kiedyś, swoje życie dzisiaj chcąc wyciągnąć z przeszłości błędy jakie popełniałam, cały czas stałam w miejscu mimo upływu czasu.Czy ja przypadkiem nadal nie robię rzeczy tak samo, a mam pretensje, że do niczego lepszego nie dochodzę. Mam dzisiaj o czym myśleć. 🙂

  2. to są bardzo ładne statystyki! Gratuluję 🙂

  3. Uff, jak to dobrze, że tak historia nie przebiegła tak jak to w życiu bywa, pijany nie pobił bohaterskiego obrońcy, nie zdemolował połowy wagonu i na koniec nie wyszedł w objęciach z zachwyconą tak bardzo męskim zachowaniem subtelną blondynką 🙂

    1. Pawel to wlasnie jest fajne w wymyslaniu historii, ze mozna dodac do nich dowolny happy end, co nie zawsze ma miejsce w realnym zyciu. Pozdrawiam serdecznie Beata

  4. Aleksandra A says:

    To z jakiejś książki? możesz podać tytuł?

    1. Nie wiem, czy posluzylo to za tytul jakiejs ksiazki, ale ten cytat Jeżeli cały czas robisz to samo, nie dziw się, że dochodzisz do takich samych rezultatów
      to Albert Einstein. Pozdrawiam serdecznie Beata

  5. Grupa docelowa dziękuje za wpis i pozdrawia 🙂

  6. świetne ćwiczenie na pisanie 🙂 poza tym słuszność – nie można robić ciągle tego samego, a chcieć efektów zupełnie innych niż zwykle.
    Pozdrawiam,
    Monika

  7. Starsza Dziewczyna says:

    Świetne opowiadanie. Jedno zdarzenie, rożne perspektywy.

  8. Fajne opowiadanie, a jeszcze fajniejszy wniosek. Bardzo się z nim zgadzam.

  9. Dobrze jest czasem spojrzeć na coś z dwóch perspektyw. Widać przynajmniej jak bardzo różnie odbieramy tę samą sprawę. I też jestem za tym, by jednak czasem coś zmienić, bo rutyna zabija. A opowiadania z czasem będą wychodzić Ci lepiej, jeśli będziesz częściej je tworzyć. Moim zdaniem są na tyle dobre, że śmiało możesz nas nimi ‘zarzucać’ 😉

  10. Nieidealnaanna says:

    Beatko to się czytało rewelacyjnie jak jakąś dobrą, kobiecą książkę. Może najwyższy czas zaszaleć i pójść tym tropem?:)

  11. Jestem tutaj właśnie ze względu na Twoją autentyczność, lubię w Tobie prawdę. Ufam Ci:)

  12. Ola - Petit Story says:

    Jestem po lekturze książki “#Szefowa” Sophii Amoruso, której przesłanie dotyczyło m.in. zachowania swojej autentyczności i nie wsłuchiwania się za bardzo w głosy innych ludzi, ponieważ nie ma jednej prawidłowej ścieżki rozwoju czy sposobu na sukces, trzeba spróbować wielu rzeczy… a człowiek najlepiej uczy się na swoich błędach. Życzę dalszych blogowych sukcesów, pozdrawiam. 🙂

  13. A mnie się taka forma podoba. Jest zaskakująca, bo taka inna. Wydaje się, że nie na temat, a okazuje się, że jak najbardziej. 🙂 A najważniejsze w tym wszystkim jest, abyś Ty Beato czuła, że jesteś szczera sama ze sobą i nie rezygnujesz z czegoś, bo nie wypada, nie pasuje, jeszcze nie teraz. A właśnie, że teraz, tu i w tym momencie! 🙂 Ja i tak zawsze uważałam, że masz niesamowity dar łączenia skrajnie różnych tematów i klimatów w spójną i przystępną całość. Eksperymentuj, szukaj, badaj – mi się podobało! I wiesz co – uważam, że to o wiele bardziej zapada w pamięć, nawet tym co mogą udawać oburzenie lub twierdzić, że forma nie jest idealna. I dobrze, przez to jest jeszcze bardziej autentyczna. Brawo Beato 😀

  14. To na pewno jest klucz do sukcesu – robić coś prosto z serca. W innym wypadku blogowanie chyba nie ma sensu. Można gonić za kolejnymi lajkami, odsłonami, UU, ale przecież najważniejsze jest to, co dostajesz tutaj, jak bardzo zaangażowaną budujesz wokół siebie społeczność. Bo w końcu co cieszy bardziej: kilku nowych użytkowników przedstawionych na diagramie za pomocą linii czy ciepły komentarz pod wpisem?

  15. Cały czas mam w głowie tytuł tego posta i jednocześnie słowa Alebrta Einsteina. Myślę, że właśnie o to w tym wszystkim chodzi, aby wyjść przed szereg, odważyć się, sprawić aby każdy kolejny dzień był inny choćby w najdrobniejszych szczegółach a to już jest postęp. Dziękuję za ten wpis

  16. Jeśli miałabym twitter – chętnie udostępniłabym to zdanie. Jest MEGA motywujące, a jednocześnie na maksa prawdziwe i oddające mój styl bycia. Dzięki, że mogłam się chwilę nad sobą zastanowić!

  17. Patrycja Bonczewska says:

    Zainteresował mnie tytuł i..tu mnie masz…;)

    pozdrawiam z poniedziałów zapoznawczych;)

  18. Jasne! Trzeba próbować znaleźć taką drogę, która wiąże się z naszą osobowością. Nie ma sensu udawać kogoś innego, bo to łatwo wyczuć. Choć zdecydowanie ciężko jest zmienić to, do czego już się przyzwyczailiśmy, co przychodzi nam “łatwiej”. Bardzo fajna forma wpisu. Miło się czyta. Pozdrawiam!

  19. Zgadzam się. Długo tkwiłam w tym samym punkcie, w końcu się ruszyłam… I nie jest łatwiej, ale przynajmniej czuję, że coś robię 🙂

  20. Ja odnoszę wrażenie, że chyba właśnie jestem w takim punkcie, że nie wiadomo, gdzie ruszyć się dalej. Masz całkowitą rację, autentyczność to podstawa.

  21. […] Czasami to jest ta szansa. Bo łatwiej eksperymentować, kiedy nie masz nic do stracenia. Jeżeli cały czas robisz to samo, nie dziw się, że cały czas dochodzisz do takich samych rezulta… […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *