Chcecie poznać całą prawdę o paryskich przedmieściach…,

Przeczytajcie dlaczego jestem rasistką.

To wydarzyło się wiele lat temu i nigdy dotąd nikomu o tym nie mówiłam.
Niedługo po moim przyjeździe do Francji, jechałam kolejką podmiejską tzw RER. Naprzeciw mnie siedział Murzyn. Nagle Murzyn wyjął pomarańczę i spokojnie zaczął ją obierać. W miarę jak obierał, rzucał obierki na podłogę. Gdzie popdanie. Nikt nie zareagował. Ja też nie. Tylko oburzyłam się … wewnętrznie.

Nigdy nie opowiedziałam o tym nikomu, bo w głębi ducha poczułam się rasistką. Bałam się, że inni też tak o mnie pomyślą.

Murzyna tylko spiorunowałam wzrokiem w nadziei, że zrozumie. Nie zrozumiał. Za to ja z czasem zaczęłam go sobie tłumaczyć.

We Francji nazywa się to dyskryminacja pozytywna. No, bo że w tym kraju, z takim kolorem skóry … nie ma łatwego życia.

Ten gest to był bunt wobec systemu, który zepchnął go na margines. Prawdziwy rewolucjonista. Prawie Nelson Mandela.

Nie, żaden rewolucjonista. Zwykły cham.

Imigranci? Nie, chamstwo nie ma koloru skóry.

Tu zadziałała poprawność polityczna. Kazała mi zamilczeć na długie lata.
Gdyby gościu był biały … nie było by problemu. Nie było by moralnego szczypania się. Co prawda nie powiedziałabym mu w twarz. Taki cham, jeszcze mi przywali. Ale jak za to obrobiłabym mu tyłek przed znajomymi …

Wiecie, jakiego chama spotkałam dzisiaj w metrze.

Ale skoro cham był Murzynem, gęba na kłódkę. Bo inaczej byłby RASIZM.

Imigranci? Pełna poprawność polityczna.

Czyli wszyscy wiedzą jak to jest, ale nikt nie mówi głośno.

A jak to jest we Francji?

Masz inny kolor skóry, obcobrzmiące nazwisko, mieszkasz na zakazanym przedmieściu, które w swoim kodzie pocztowym ma prorocze cyfry 93 … Prorocze, bo przepowiadają Twoją przyszłość. Nikt i tak nie przeczyta Twojego CV. Bez czytania ląduje w koszu na śmieci.

W pewnym momencie i tak uderzysz o szklany sufit. Choćbyś miał 5 fakultetów i 2 doktoraty … będziesz zamiatał ulice albo rozwoził pizzę. Wyjątki tylko potwierdzają regułę.

Dziennikarze francuskiej telewizji przeprowadzili eksperyment, filmowany ukrytą kamerą. Dwóch kandydatów. To samo CV. Różny kolor skóry.

Pierwszy biały, wchodzi do paryskiej restauracji. Pyta czy szukają tu kelnera. Oj, jak bardzo szukają. Biorą go od ręki. Na gębę. Białą.

Ledwie pół godziny później. Ta sama restauracja. To samo CV. Tylko kolejny kandydat (dziennikarz podający się za kandydatata na kelnera) jest czarny. Czy szukają kogoś do pracy? Oj nie. Nikogo nie szukają. Nikogo nie potrzebują.

Imigranci – dzieci gorszego Boga.

A co? Mieli powiedzieć, że czarnego kelnera nie zatrudnią. Toć to jest karalne. A tak pełna poprawność polityczna. Ukryty rasizm? A może i nie. Nic osobistego. Pełny pragmatyzm. Czarny kelner w historycznym centrum Paryża źle by … wyglądał.

W końcu każdy walczy o przeżycie … swojego biznesu. Takie czasy. Ogromne bezrobocie. Prawie 5 i pół miliona bezrobotnych we Francji.

Imigranci też walczą o przeżycie.

Dlatego walą do Europy drzwiami i oknami. Pełni nadziei. A potem trafiają na takie smętne podparyskie przedmieścia. Zimny prysznic. Tu kończy się bajka. A zaczyna się brak perspektyw, bezrobocie, tułanie po bezdusznych prefekturach. Normalka … życie emigranta. No i ścieżka kariery ściśle wytyczona. Będziesz zamiatał ulice, czyścił szambo. Za psie pieniądze. Nieważne ile masz dyplomów.

Nie chcesz? Z otwartymi ramionami przyjmą Cię islamiści.

Nieszczęście jednych napędza biznes drugim.

A że emigrantom jest trudno… Wszystko co złe, to na nich.

Podparyska La Défense była kolejnym celem islamistów.

To wina imigrantów.

Bo imigrant zawsze jest podejrzany. Jeżeli czytacie mojego bloga, to może wiecie, że mój mąż jest Irańczykiem. Czego pewnie nie wiecie to to, że Irańczycy nie są Arabami. Pewnie nie ma sensu o tym mówić, bo walczyć ze steoretypami, to jak walczyć z wiatrakami. I tak wezmą Cię za wariata. Więc mniejsza o to.

Mój mąż jest imigrantem. Takim widocznym, z ciemniejszą karnacją. Nie raz zdarzyło się, że biegnie przez miasto… z plecakiem pełnym książek. Jest nauczycielem matematyki. Wiecie ile trzeba się ich natargać. Ale nie o to tu biega. Wyobraźcie sobie taką sytuację: emigrant, biegnie po ulicy i to jeszcze z przepełnionym plecakiem …

Co ukradł?

Normalny tok myślenia. Tutaj we Francji. Zatrzymuje go policja. Na gębę. To nazywa się tutaj (po francusku) “contrôles au faciès”.

Na moją gębę (białą jak córki młynarza) nikt mnie tu nigdy nie kontrolował. Mieszkam we Francji nie od wczoraj. Raczej od dobrych kilkunastu lat. Przez kilka lat na czarno.

Policjanci sprawdzają jego papiery. Każą otworzyć plecak. A tu ot … książki … od matematyki. Szczęka im opada, języki się rozwiązują.

WOW. Matematyka. Nigdy nic z tego nie kumałem.

Mówi jeden do drugiego. Drugi przytakuje z dogłębnym zrozumieniem.
Nie, nie opowiem tu Wam kawału o milicjantach. Dlaczego zawsze chodzą we dwójkę? To z czasów głębokiej komuny. No dobra, tylko go tu przemycę: Bo jeden umie czytać, a drugi pisać.

Nie, wcale chłopaków (policjantów) nie winię. Oni mają na prawdę ciężką pracę. Za psie pieniądze. Na trudnych przedmieściach na powitanie rzuca się w nich płytą chodnikową. Dlatego tak rzadko na te przedmieścia zagląda policja. Dlatego te przedmieścia rządzą się same. Swoimi prawami.

Rosną na nich nielegalne, ekstremalne meczety i szkoły koraniczne. W sercu Francji. Niedawno w jednym z takich meczetów wmawiano dzieciom, że jak będą słuchać zachodniej muzyki, to przemienią się w prosiaczki. A co? Dzieciak wszystko łyknie. A czym skorupka za młodu nasiąknie …

No i dochodzimy do kolejnego stereotypu…

Imigrant znaczy terrorysta.

Bo przy jednym z paryskich zamachowców znaleziono paszport syryjskiego uchodźcy.

A niby który bandyta robi napad na bank z dowodem osobistym w kieszeni? A który terrorysta zabiera na miesce zamachu dokument tożsamości? Co by przedtem wylegitymować się policji?

Jeżeli zabiera, to tylko po to, żeby jeszcze mocniej namieszać. By pogłębić stereotypy. By imigrantom było jeszcze trudniej. Bo to woda na młyn islamistów.

Państwo Islamskie rekrutuje na pełnych obrotach. Szuka rąk do pracy. Od zaraz. Za … bilet wstępu do raju.

Jeden Francuz na czterech ma emigranckie korzenie. Reklama Paryskiego Muzeum Historii Imigracji.

Imigranci też są ofiarami terrorystów.

Bo zamachy powiększają przepaść między nimi i resztą społeczeństwa. Tylko, że we Francji emigranci stanowią jego coraz większą część. Ironia historii. Nie widać tego za bardzo, jak popatrzy się na francuskich polityków. Ale klasa polityczna rzadko odzwierciedla rzeczywistość danego społeczeństwa. Ale wystarczy popatrzeć na przedmieścia.

Rim, dlaczego Ty chodzisz do Kościoła. Po to, by w przyszłości zostać terrorystką?

Fakt autentyczny. Zapytała marokańską koleżankę jej francuska rówieśniczka. W katolickiej szkole (w klasie mojego syna) na przyzwoitym przedmieściu Paryża.
Czy myślicie, że życie Rim (córki marokańskich imigrantów) w tej dość elitarnej katolickiej szkole, po tych zamachach będzie łatwiejsze?

Nie. Stereotypy jeszcze bardziej podzielą francuskie społeczeństwo.

Tymczasem ofiarą zamachów padają również emigranci.

Dopiszę tu dalszą historię zamachów, które na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci wstrząsnęły Paryżem. Początek macie w dającym do myślenia wpisie Jasona Hunta.

Francuzi powoli wracają na tarasy restauracji.

Ciepłe wrześniowe popołudnie 1986 rok.

Mój mąż miał wtedy naście lat. Z mamą i młodszym bratem zatrzymali się przed Tati na Rue de Rennes. To podobno najpiękniejsza ulica Paryża z widokiem na Montparnasse (nie mylić z bulwarami, bo te są w Paryżu dużo przestrzenniejsze i bardziej imponujące). Tati, to był taki francuski Primark. Można tu było wygrzebać za grosze np jakieś fajne ciuchy.

Mama zaczyna grzebać w wystawionych przed Tati koszach z towarami. Młodszy brat zaczyna panikować. Niespokojnie rozgląda się wkoło. W Paryżu też wtedy panowała podobna psychoza. Dziecko ciągnie mamę za rękę i prosi: Wracajmy do domu.

Ledwie byli za rogiem, usłyszeli potężny huk. Reszty dowiedzieli się z telewizji. Przed Tati wybuchła bomba. 7 zabitych, 55 rannych. Zamach przygotowany przez Irańczyków, a właściwie wspierany przez nich Hezbollah. Kara za poparcie Francji dla Iraku. To były czasy wojny Irak – Iran.

Ironia losu. Mój mąż też jest Irańczykiem. Choć dzisiaj to właśnie Irańczycy są naszymi sprzymierzeńcami w walce z Państwem Islamskim. 

Zamach terrorystyczny 3 grudnia 1996 roku.

Algierscy islamiści wysadzają w powietrze wagon metra (RER B na stacji Port-Royal). Mój mąż akurat jedzie kolejnym pociągiem. W tym zamachu zginęło jego dwóch kolegów z uczelni. Dwóch Marokańczyków. Uzdolnionych doktorantów z prestiżowego Uniwersytetu Paris VI (UPMC Pierre et Marie Curie). Imigranci z dobrze zapowiadającą się przyszłością. Nigdy jej nie doczekali.

Paryż 13 listopada.

Przed tarasem paryskiej restauracji zatrzymuje się czarny Seat terrorystów. W środku tunezyjski kelner obsługuje gości. Na tarasie jego 2 siostry wraz z przyjaciółmi świętują urodziny jednej z nich. Rozlega się seria z kałasznikowa. Ci, którzy znajdowali się w środku rzucają się na podłogę. Tym, którzy siedzieli na tarasie terroryści nie zostawili żadnej szansy. Tunezyjski kelner wybiega ratować swoje siostry. Jest już za późno. Jedna nie żyje. Druga dokonuje żywota na jego ramionach. Stracił wszystko: rodzinę, miejsce pracy .. Jak tu się “odbudować”?

Stereotypy. Błędne koło.

Im bardziej będziemy odrzucać imigrantów, tym więcej będzie takich zamachów.

Na to liczą islamiści. Bo nie da się postawić policjanta pod każdymi drzwiami. Fizycznie się nie da.

By obserwować przez rok jednego potencjalnego islamistę potrzeba 18-20 policjantów. Czyli żeby ogarnąć wszystkie już zradykalizowane osoby we Francji potrzeba byłoby zatrudnić 80 000 policjantów. Tylko na to. A jeszcze po drodze ile osób się zradykalizuje?

Nicolas Sarokzy dalekowzrocznie proponuje stworzenie centrów odwyku dla islamistów. Dalekowzrocznie. Oczywiście to słowo piszę z daleko idącym sarkazmem. Dlaczego leczyć zamiast zapobiegać?

Wyleczyć z islamizmu się nie da.

Niejeden rodzic boleśnie się o tym przekonał. W tym moja koleżanka, rodowita Francuzka.

Samotna matka. Z dorastającym synem trafiła na trudne przedmieścia. Samo życie. Zapisała go na boks, by nauczył się sobie radzić. Tam wzięli go w obroty islamiści. Dzisiaj z nim nie pogadasz. A jeszcze kilka lat temu beztrosko bawiliśmy się w podparyskim Disneylandzie.

Kiedyś urocze dziecko, dziś islamista.

Co jest temu winne?

Stereotypy, poprawność polityczna. Ta która każe zamiatać kolejny problem pod wycieraczkę. Do kolejnych wyborów. A tymczasem prawie 5,5 miliona bezrobotnych. Ile rąk do pracy dla islamistów?

To zdjęcie zrobiłam jakiś czas temu w podparyskim centrum handlowym przy La Défense. Tym samym, które było kolejnym (niedoszłym) celem islamistów. Póki co nie mam odwagi tam wrócić.

Zostało mi to zdjęcie. Przypadkowa klientka. Może niedoszła ofiara terrorystów. What’s else?

Skojarzyło się Wam inaczej. Odpowiedzcie sobie sami jak przeszliście test na RASIZM. Nie, nie na rasizm. Na stereotypowe myślenie.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Podobne wpisy

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

25 komentarzy

  1. Piszesz trochę tak, jakby imigrantami byli tylko wyznawcy islamu i ludzie z Bliskiego Wschodu/ Afryki, a to przecież nieprawda. Z resztą nawet pochodząc stamtąd nie trzeba być wyznawcą islamu. Z tego co wiem, to pisane adresu na CV nie jest wymagane (ja nigdy nie pisałam), a w czasach telefonów i maili zbędne. Zresztą nawet zdjęcia w CV są źle widziane, żeby nie zatrudniać po wyglądzie, więc moim zdaniem to nie jest wytłumaczenie. Brzmi to trochę jakby każdy był winny, tylko nie ci strzelający do ludzi imigranci, bo Francja taka zła dla nich. To też jest politycznie poprawne maskowanie prawdziwego problemu.

    1. Oczywiscie, ze ci strzelajacy sa winni. Ciezko zaadoptowac u siebie ludzi, ktorzy maja inna kulture i chca ja narzucic innym. Francja placi za swoja przeszlosc kolonialna. Ale bezrobocie, brak perspektyw jeszcze pogarsza sytuacje, bo popycha w objecia ekstremistow osoby slabsze psychicznie, wrazliwe, a wiec bardziej podatne na manipulacje. A skoro nie maja perspektyw, to moze mniej w ogole cenia sobie ziemskie zycie. Swietny material na kamikaze. Tego nie da sie wytlumaczyc. Tak jak trudno nad tym zapanowac. Francja ma powazny problem na przedmiesciach i nikt nic z tym na powaznie nie robi. To jest najgorsze.

  2. Jestem osobą tolerancyjną, ale skoro ktoś przyjeżdża do mojego kraju niech podporządkuje się zasadom w nim panującym. Prawo danego kraju jest dla wszystkich mieszkańców, a nie równi i równiejsi, ale jak widać z tego co napisałaś tak nie jest. To mnie właśnie najbardziej boli, choć na tą sytuację wiele się składa i to temat rzeka.

  3. Świetny tekst Beatko. Paryż nie wygląda pociągająco nie ze względu na groźbę zamachów ale ten brak perspektyw, szans, nierówności społeczne bo TYLKO TO prowadzi potem do frustracji i takich tragedii. Ofiarami ich może być każdy, także w Maroku obawiano się zagrożenia.

  4. Im dłużej tu mieszkam, im więcej widzę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, jak bardzo szkodliwa jest tutejsza poprawność polityczna i zamiatanie problemu przedmiesci takich jak dep 93 pod dywan.
    I widzę, jak bardzo zależy to od rządzących miastem. Mieszkam w 94 Fontenay sous Bois, gdzie lewicowe władze nie tylko dają pieniądze, ale dodatkowo integruja społeczeństwo. Cité ? Jest jedno. Gruu chodzi tam do szkoły. W niczym nie przypomina getta gdzie nie uzyczysz białej duszy.

  5. Ja tam rasistką nie jestem ale gdy byłam w Nowym Jorku, to na przystanku metra ukradziono mi torebkę. Dobrze, że była prawie pusta. A kto to zrobił? Murzyn.
    A drugi murzyn pomagał mi złapać tamtego złodziej. Wprawdzie mu się nie udało ale sama widzisz, ze murzyn murzynowi nierówny 🙂

  6. Mam do Ciebie pytanie.

    Wytłumacz mi proszę, jak to jest, że w Anglii nie ma ANI JEDNEGO marszu przeciwko przemocy czy terroryzmowi zorganizowanego przez… samych muzułmanów.

    Wytłumacz mi proszę, jak to jest, że w środku muzułmańskiej społeczności liczący kilkadziesiąt osób oddział jest w stanie organizować tygodniami spotkania, broń, karabiny, ładunki wybuchowe – a setki i tysiące muzułmanów w sąsiedztwie… niczego nie widzą, niczego nie słyszą, niczego nie zgłoszą policji.

    Wytłumacz mi proszę, jak to jest, że ŻADEN z angielskich przywódców muzułmańskich nie potępił zamachowców i terrorystów – jednoznacznie stwierdzając, że do żadnego nieba nie pójdą, o 72 dziewicach nie wspominając.

    Jak to jest, że kiedy przychodzi do pobierania zasiłków, to mamy prawdziwych obywateli, a kiedy przychodzi do bycia częścią europejskich społeczeństw – ze wszystkimi tego konsekwencjami – to się “wypisują”.

  7. Mądry głos i otwarte spojrzenie na problem który jest niesamowicie skomplikowany i kotry nam tutaj tlumaczysz nieco przekornie. Dzieki

  8. Bardzo mądry tekst. Ciekaw jestem jakie Francja znajdzie panaceum na to co się dzieje.Rozmowy ze znajomymi Francuzami to takie lawirowanie między strachem przez ultraprawicą a imigrantami, którym z racji rasizmu dużo więcej wolno. Zdrowia i bezpieczeństwa dla Ciebie i Twojej rodziny!

  9. Amen! Tak bardzo potrzebny jest taki tekst, oby tylko ludzie umieli czytać i rozumieć słowo pisane. Do jakiego absurdu doszła “tolerancja” i doszedł “rasizm” łatwo zobaczyć w USA. Jak biały bije czarnego to jest rasizm, jak czarny bije białego to już nie. To co opisałaś na samym początku, podejrzewam, że większość ludzi by miała problem by zwrócić uwagę, waśnie z obawy, że będzie posądzona o rasizm. nie rozumiem dlaczego. Zaprawdę, nie rozumiem

  10. Beata bardzo ciekawy tekst, myślę że taki głos rozsądku po zamachach w Paryżu był bardzo potrzebny. Na pewno ten wpis kosztował cię dużo emocji, jest przygotowany rzetelnie i bardzo interesująco. Polecam ci serdecznie wpis o podobnej tematyce u Mama notuje… Ściskam 🙂

  11. Oglądałam kiedyś film z koleżanką. Komentując akcję powiedziałam: “Ta dziewczyna w zielonej sukience”. Koleżanka była zdziwiona, że nie powiedziałam “ta Murzynka”. Przypomniało mi się to teraz, kiedy czytałam początek Twojego tekstu. O tym, że nie możesz obsmarowywać gościa opowiadając historię znajomym, bo Murzyn. A przecież ta informacja jest ważna tylko wtedy, gdy chcesz opowiedzieć o swoim braku reakcji, do samego obsmarowywania nie jest niezbędna. 😉

  12. Bardzo ciekawy temat. Nie tylko Francja ma takie problemy. Rok temu rozpoczęłam naukę na uniwersytecie w UK. Wtedy nie mogłam zrozumieć dlaczego czarni członkowie mojej grupy nie chcieli ze mną pracować. Dopiero po jakimś czasie moi biali znajomi wytłumaczyli mi, że tamci są urażeni iż pomimo takiego samego dyplomu, nigdy nie osiągną takiej samej płacy jak biali.

  13. Problem jest bardzo złożony i trudny! Sytuacja w Europie robi się coraz trudniejsza, a będzie coraz gorzej, a najgorsze jest to, że właściwie nie ma dobrego rozwiązania. Jedno jest pewne, wszyscy jesteśmy ludźmi, to nas do czegoś zobowiązuje i starajmy się o tym pamiętać!

  14. Ale Francuzi w gruncie rzeczy sami nie są rasistami. To oni po tych atakach byli piewrszymi ludźmi, którzy bronili społeczności muzułmańskiej przed wrzuceniem ich do jednego worka z terrorystami.

    A może taka sielanka i tok myślenia jest tylko tu, na południu.

  15. Smutne i przerażające. Słów brakuje… Nienawiść zalewa nas ze wszystkich stron. Łypiemy na siebie podejrzliwie, atakujemy. My, ludzkość. Co się z nami dzieje? Dla mnie człowiek to człowiek, nie wrzucam wszystkich do jednego wora. Potrafię jednak zrozumieć strach ludzi, którzy są lub byli kiedykolwiek świadkami lub ofiarami terroru. Bardzo szkoda mi uchodźców, którzy z terroryzmem nie mają nic wspólnego. Ponoszą karę za nieswoje winy 🙁

  16. Świetny tekst. Mieszkam w Niemczech i dyskusje na ten temat są tu stale aktualne. Aczkolwiek z mojego doświadczenia wynika, że głównie wśród przeciwnych imigrantom Polaków mieszkających tutaj. To trudny temat i złożony z wielu wątków, ale podoba mi się, że o tym piszesz. Przez lata często bywałam na La Defense (mój mąż tam regularnie wykładał) 🙂
    Mamy dużo znajomych czy studentów z krajów arabskich i takie wrzucanie wszystkich “innoskórych” do jednego worka powoduje we mnie nieprzyjemne uczucie. Mogę zrozumieć strach i ogólną panikę teraz, ale takie uogólnianie na zapas jest jednak dalece niesprawiedliwe.

  17. Mocny i bardzo dobry tekst. Prawda niestety jest taka, że inność jest napiętnowana, inny kolor skóry, inne wyznanie – patrzy się na takich ludzi “inaczej”.
    Ja miałam to szczęście, że ponad ćwierć wieku temu pojawiła się w mojej rodzinie osoba o ciemnej karnacji, tylko że wtedy to były czasy, a że mieszkam w małym miasteczku tym bardziej, że wszyscy z zaciekawieniem się przyglądali.
    Miałam też to szczęście, że cztery lata temu pojawiła się na wymianie u nas w domu młoda osoba z Niemiec i mieszkała u nas przez 10 miesięcy (wymiana międzynarodowa). Niestety, co dziś przyznaję ze wstydem, gdy dowiedziałam się z jakiego kraju ona będzie, pomyślałam “O nie, tylko nie Niemcy”. Okazało się, że to wspaniała i życzliwa osoba, do dziś mamy z nią kontakt, w tym roku po raz drugi po swoim wyjeździe nas odwiedzi. Wiem też, że niejednokrotnie przez cały pobyt u nas spotkała się z sytuacją, że dopóki nie powiedziała skąd jest wszyscy wokół byli mili i przyjaźnie nastawieni, zmieniało się gdy dowiadywali się skąd przyjechała.
    Mam również to szczęście, że mam wśród znajomych osoby z różnych wyznań i są to normalni, zwykli ludzie jak każdy.
    Morał z tego mojego przydługiego wywodu jest taki, że o to jakim ktoś jest człowiekiem nie zależy od tego z jakiego kraju pochodzi, jakiego jest wyznania i jakie ma kolor skóry ale od samego człowieka i środowiska w jakim się wychował.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version