Nadchodzą chłodne dni z całym dobrodziejstwem inwentarza. A w nim całe mnóstwo błyskawicznie rozprzestrzeniających się infekcji: anginy, bóle gardła, katar, no i grypa. Kiedyś miałam na nie stały abonament. Nie wykupiony, ale nabyty. Po prostu tak zaniedabałam swoje zdrowie, że co rusz dopadało mnie jakieś choróbsko. Byłam zdesperowana do tego stopnia, że nawet szczepiłam się przeciw grypie. W końcu jednak wzięłam swoje zdrowie w swoje ręce. Postanowiłam się więcej ruszać, lepiej wysypiać i zdrowiej odżywiać. I tu napiszę Wam najbanalniejszy banał. To działa. Po prostu. Skuteczniej niż szczepionka przeciw grypie, lepiej niż jakiekolwiek lekarstwa. Bo jak to mówią najstarsi górale: lepiej zapobiegać niż leczyć. A jak zapobiegać, to najlepiej naturalnymi metodami.

Choć jednocześnie warto poznać wroga. Tego, który czai się na nas na każdym kroku. Mikorba. Zdemaskować, zrozumieć. By skuteczniej się przed nim bronić. Wielkim przełomem w moim życiu były książki szwajcarskiego naturopaty Christophera Vasey. Wśród nich ta jedna, która na prawdę dała mi do myślenia.

Jak przetrwać zimę bez grypy (no i bez szczepienia się przeciwko niej).

Bo niby można? Ano można. Jeszcze kilka lat temu powiedziałabym, że to utopia. Że może i można, ale ja nie mogę. Bo mam stały abonament na grypę. Dopiero potem zrozumiałam, że ja sama własnoręcznie sobie go wypracowałam. Nie dosypiając, nie ruszając się, jedząc byle co. Wtedy w moim życiu nastąpiła pewna przemiana. Na lepsze.

Choć grypa może dopaść każdego. Mnie też dopada, jeszcze dziś. Choć najczęściej dlatego, że coś, gdzieś, w którąś stronę przeholuję. Ale zauważcie, że niektóre osoby, są szczególnie podatne na różne choróbska, w tym na grypę. Tutaj oczywiście wszyscy zgodnie odpukujemy w niemalowane.

Tymczasem to jak radzimy sobie z chorobami, jak często nas dopadają często zależy od ogólnego stanu naszego zdrowia. Tego, w jakiej formie jest nasz układ odpornościowy.

Na zdrowie jest jedno lekarstwo: żyć zdrowo.

Wiem banał, ale to na prawdę działa. Ruszać się, wysypiać, dbać o siebie, robić sobie małe przyjemności, korzystać z życia, cieszyć się nim, no i dobrze się odżywiać. To pomaga. Nie tylko mi. Choć czasami dopadają mnie choróbska. A wtedy po prostu staram się je wyleczyć, wyleżeć, wypocząć sobie, dowitaminować się. Tak, by w przyszłości mój organizm lepiej radził sobie z mikrobami.

A ponieważ warto poznać wroga, zebrałam dla Was kilka odpowiedzi na typowe pytania, które zadajemy sobie, gdy dopadnie nas grypa :

  • dlaczego w trakcie grypy wszystko nas boli?
  • dlaczego w trakcie grypy mamy gorączkę?
  • dlaczego nie mamy apetytu?
  • czy warto się zaszczepic przeciw grypie?
  • dlaczego grypę należy wyleżec?

Ale zacznijmy od samego początku:

Czym jest grypa i dlaczego nie pomagają na nią antybiotyki.

Czyli w naturze nic na siłę, wszystko młotkiem. W grypie nie ma sensu przyjmowanie antybiotyków, bo to choroba wirusowa. Antybiotyki po prostu nie działają na wirusy. Jedyne w czym może pomóc nam współczesna medycyna to zwalczać symptomy (nieprzyjemne i upierdliwe) czyli podwyższoną temperaturę, ból głowy, bóle mięśni i kaszel.

Dlaczego grypa roznosi się tak szybko?

Wirus grypy roznosi się szybko. No i niestety zaczynamy zarażać innych już wtedy, gdy jeszcze nie wiemy, że sami jesteśmy chorzy. Czyli zanim u nas samych pojawią się pierwsze symptomy (na tzw etapie inkubacji). Dlatego co roku o tej samej porze mamy epidemię grypy.

Są jednak ludzie, których jakby ta epidemia nie dotyczy. Nigdy.

Szczęśliwcy. Nawet jeżeli pozostają w otoczeniu chorych, a więc zarażających osób. Po prostu mają silny organizm, mocny układ odpornościowy. Czyli jak to powiedzieli by naturopaci dobry teren (odporny na infekcje). Ale taki teren możemy sobie sami wypracować. Jednym słowem tak wzmocnić organizm, że pierwszy lepszy mikrob nie podskoczy. Może to zrobić każdy. Choć jeszcze jakieś 10 lat temu, mnie wiecznie chorej, wiecznie przeziębionej, wiecznie zagrypiałej – nikt by do tego nie przekonał.

Jak przebiega grypa?

Kiedy wirus zaczyna rozgoszczać się w naszym organiźmie, z początu robi to nieśmiało, bardzo dyskretnie. Jest go tu niewiele, ale intensywnie się namnaża. Cichosza. My już zarażamy, ale pierwsze symptomy odczujemy dopiero 2-3 dni później. Sprytna bestia.

Nagle pojawiają się symptomy i od razu dają nam popalić. To tzw faza ostra grypy. Boli nas głowa, bolą mięśnie. Czujemy się coraz gorzej, rośnie nam temperatura (do 39-40°C). Wołami nikt i nic nie wyciągnie nas z łóżka. I dobrze. O to tu chodzi. Bo grypę trzeba wyleżeć. Taki sajgon trwa 2-4 dni. Tak musi być.

Nasz organizm w środku przypomina oblężony odcinek frontu. My grzecznie leżakujemy w łóżeczku. Odpoczywamy, wypacamy się. Niepotrzebnie nie tracimy energii. A w tzw międzyczasie nasz organizm robi porządek z intruzem. Wątroba, nerki, skóra (pocimy się, to normalka) pracują pełną parą. To nasze organy oczyszczania. Wielkie sprzątanie w organiźmie trwa. Toksyny wyprodukowane przez wirusy są wyrzucane na zewnąrz. Aż w końcu zaczynamy czuć się lepiej. Alleluja.

Jesteśmy na trzecim etapie grypy w tzw fazie zdrowienia. Wraca nam apetyt. Może jeszcze nie zaraz, że zjedlibyśmy konia z kopytami. Ale powolutku, jest do przodu. Jeszcze jesteśmy osłabieni. Bo może nie zdajemy sobie sprawy, ale nasz organizm odwalił kawał dobrej roboty. Należy mu się odpoczynek. To nie moment, żeby przeginać pałę w drugą stronę i na wariata nadrabiać wszystkie zaległości. Nie zapominajmy, że nasz organizm łopatami, nerkami, wątrobą, potem (z potem), mozolnie i pracowicie wywalał mikroby (i to co narobiły nam w środku). Teraz należy mu się czas na konwalescencję. Dodatkowe 2 dni na zwolnionych obrotach. Jeżeli nie przyznamy sobie tego, może się to na nas zemścić… w przyszłości.

Mam grypę. Jak długo będę zarażał innych?

Niestety wirus grypy pozostaje w naszym organiźmie przez pierwsze dni incognito. Ni widu, ni słychu. To najbardziej podstępna i zdradliwa faza grypy. Jesteśmy chodzącymi czy już leżącymi « dystrybutorami » wirusa jeszcze przez 1-2 pierwsze dni fazy ostrej. Razem 4-6 dni, kiedy lepiej ograniczyć swoje życie towarzyskie. Dla dobra bliźnich.

Dlaczego w czasie grypy mamy gorączkę?

Bo grypa to cała epopeja, może nie napoleońska, ale prawie. Wirus grypy buszuje po organiźmie i robi to bez skrupułów. Podporządkowuje sobie kolejne komórki, rozgaszcza się w nich, żyje ich kosztem. A gdy już nie są mu potrzebne, po prostu niszczy je. Te same komórki, które go wcześniej żywiły. Biznes is biznes. No może tu chodzi o przetrwanie wirusa.

Dlatego nasz organizm w środku przypomina jedno wielkie pobojowisko: szczątki obumarłych komórek (tych zniszczonych przez wirusa grypy), toksyny wydzielone przez wirusa (produkt uboczny jego niecnej aktywności). Te zanieczyszczenia rozchodzą się po całym organiźmie. Stąd ten ból głowy, bóle mięśni. Dlatego potrzebne są generalne porządki, by uprzątnąć to jedno wielkie pobojowisko.

Choć wydaje się nam, że nasz organizm leży i kwiczy (bo tak beznadziejnie się czujemy), w rzeczywistości pracuje na pełnych obrotach: przyspieszone krążenie krwi, przyśpieszona cyrkulacja tlenu, przyśpieszone wydalanie toksyn. To obajwia się podwyższoną temperaturą.

Gorączka po prostu jest sygnałem, że nasz organizm dzielnie walczy z wrogiem. Należy mu się medal za odwagę i brawurę. Niekoniecznie systematycznie musimy zbijać gorączkę do zera. Bo sama w sobie nie jest czymś złym. Owszem nie powinna przekroczyć granic wytrzymałości organizmu. Ale zauważcie, że bardzo wycieńczony organizm nie zareaguje już gorączką. Nie ma na to sił.

A gorączka leczy. Czasami wręcz po intensywnej gorączce obserwuje się jakby cudowne uzdrowienie, polepszenie stanu zdrowia. Zaobserwowano wręcz przypadki, w których po intenstywnej gorączce w organiźmie zniknęły zmiany nowotworowe. Bo natura dała nam gorączkę jako narzędzie do obrony. Wymyśliła ją, by za jej pomocą oczyścić organizm z zanieczyszczeń.

Dlaczego w czasie grypy nie mamy apetytu?

Nasz organizm w środku przypomina oblężony odcinek frontu. Nie będzie niepotrzebnie i lekkomyślnie marnować energii na trawienie. Ta jest bezcenna, a trawienie jest procesem szczególnie energochłonnym. Dlatego jeżeli już mamy ochotę, by cokolwiek zjeść, to raczej ciągnie nas w stronę czegoś lekkiego i lekkostrawnego. Po prostu warto wsłuchać się w to, co ma do powiedzenia nasz organizm.

Czy warto się szczepić przeciw grypie?

Nie chcę Was tutaj namawiać do szczepienia się czy nie szczepienia przeciw grypie. To złożony problem. Sama w czasch kiedy miałam stały abonament do laryngologa i byłam « niezawdonym » ogniwem w łańcuchu rozprzestrzeniania się grypy – szczepiłam się. Wtedy sobie to chwaliłam. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Ale najlepiej zapobiegać naturalnymi metodami.

Czyli po prostu wzmacniając organizm. Własnym wysiłkiem, wynikającym z tego potem (bo z potem wypacamy toksyny). Niemniej warto wiedzieć, że grypa może być groźną chorobą dla osób szczególnie wrażliwych tj. starszych czy o osłabionej odporności.

Szczepionka to nic innego jak specjalnie spreparowana porcja wirusów (specjalnie osłabionych, by nie wywołać choroby, ale na tyle silnych, by organizm w odpowiedzi wytworzył przeciwciała). Ale …

  • Szczepionka nie zawsze chwyta.
  • Nie zawiera, a więc i nie uodparnia na wszystkie typy wirusa grypy.
  • No i zawiera pewne dodatki np aluminium, które same w sobie mogą okazać się szkodliwe dla zdrowia.

I bądź tu mądry.

Dlatego najlepiej byłoby naturalnie wzmocnić organizm przeciw grypie.

Jak? Po prostu żyć zdrowo. Systematycznie. Nie od wielkiego dzwonu. Nie jak się przypomni, albo jak przypomni nam o tym choroba. Ja czasami niestety tak mam. Niemniej staram się regularnie ruszać, przy okazji wypacać toksyny, stosować urozmaiconą dietę. O tej porze roku z zasady przepraszam się z cytrynką, miodem i czosnkiem. No i przede wszystkim cieszyć się życiem … na codzień. Nic lepiej nie motywuje naszego organizmu do walki z mikrobami.

Dlaczego warto wyleżeć grypę?

A kiedy mimo wszystko przydarzy się grypa, po prostu trzeba ją wyleżeć.

Bo jeżeli tego nie zrobimy, grozi nam tzw astenia czyli stan wyczerpania pogrypowego. Ten może ciągnąć się nawet tygodniami. A wtedy czujemy się ociężali, wyczerpani, wykończeni psychicznie i fizycznie. Wystarczyło by poleżeć jeden czy dwa dni dłużej i było by po krzyku.

No i w skrócie streściłam Wam książkę Christophera Vasey « Zima bez grypy ». Co nie znaczy, że nie warto jej przeczytać, bo na pewno znajdziecie w niej wiele dodatkowych informacji (no i podanych na poważniej). Tylko nie wiem czy ta książka jest, albo kiedyś będzie przetłumaczona na polski. Christopher Vasey to szwajcarski naturopata, jego ojczystym językiem jest chyba właśnie francuski. Uważam, że warto sięgnąć po książki Christophera Vasey, bo bardzo przystępnie pokazują i łopatologicznie wyjaśniają mechanizmy tego, co dzieje się w naszym organiźmie. A dzieje się na prawdę wiele. Warto to sobie uświadomić.

I zadbać, zafundować swojemu organizmowi zdrowszy styl życia. To w ramach wyzwania u Ani pt Jak zdrowy jest Twój tryb życia?

Dziergająco w ramach Wspólnego Czytania i Dziergania z blogiem Maknety

Szal prawie wykończony. Pokazuję Wam ten sam szal, ale w innej wersji kolorystycznej. Nie wiem kiedy ten nowy uda mi się obfocić. Bo fotografów przeszkolonych w rodzinie mam trzech (mąż i moi dwaj synowie). Tzn wiedzą, który przycisk nacisnąć. Niestety coraz mniej im się to chce robić i coraz trudniej mi wyciągnąć ich w plener. Zmęczenie materiału. To Ty mnie ciągniesz na spacer, żebym miał Ci zdjęcia pstrykać? Masz ci babo placek. Trudno nie odmówić im racji.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

 

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

17 komentarzy

  1. Mnie się trzymają przeziębienia dość często (choć tyle, że nie grypa), mimo aktywności fizycznej i zdrowego odżywiania. Co chwile ktoś z mojego otoczenia choruje, ale gdyby odporność była wyższa…

  2. Wszystko co piszesz jest absolutna prawdą Odczułem to sam na sobie. Nic tak nie chroni przed chorobami jak styl życia oparty na szacunku dla własnego organizmu. Nie chroni oczywiście w 100%, ale znacznie zmniejsza ryzyko. Zresztą nie tylko chorób fizycznych, ale również dolegliwości psychicznych. Za każdym razem gdy “łapie” mnie gorsze samopoczucie zadaję sobie pytanie jak sobie na nie zapracowałem? Szybko okazuje się, że nic mnie nie “złapało” tylko sobie sam to zafundowałem. Jak grypę czy przeziębienie. Lęk, frustracja, wybuchy złości działają tak samo. Ich istnienie jest w dużej mierze zależne od słuchania własnego organizmu i szanowania jego potrzeb.

  3. Jak się szczepiłyśmy na grypę to zaś jeszcze gorzej ją przechodziłyśmy. W zeszłym roku nie wzięłyśmy szczepionki i w ogóle nie zachorowałyśmy. Niemniej, jak już mamy grypę to z ten tydzień leżymy.

  4. Bardzo praktyczny wpis zawierający dużo wiedzy.
    Dzięki!
    Szczepionek nigdy nie brałam, bo też byłam takim chorowitkiem i wiedziałam, że i tak zachoruję. Teraz stawiam na naturę i od pół roku jakoś udaje mi się bronić przed infekcjami.

  5. Nigdy nie szczepimy się w rodzinie na grypę i od wielu lat na nią nie chorujemy. Zdarzyła mi się kilka lat temu i rzeczywiście lekko nie było, ale jak pomyślę ilu szczepień uniknęłam, to aż miło. Zdecydowanie wolę zapobiegać niż leczyć i dlatego dbam o układ odpornościowy – zdrowa dieta, ruch na świeżym powietrzu, zero antybiotyków, jak najmniej medykamentów. Wychodzi na plus 🙂

  6. Mój tato swego czasu zaszczepił się przeciw grypie i skończyło się na tym, że tydzień później leżał w łóżku z gorączką ponad 40 stopni i grypą jakiej jeszcze wcześniej nie miał 🙂 Popieram Cię, najlepiej żyć zdrowo i żadne choróbska się łapać nas nie będą 🙂

  7. U mnie najcześciej w sezonie zachorowań na grypę pomaga 1 szklanka dziennie naparu z imbiru i cytryny. Wszyscy naokoło mnie są bez przerwy przeziębieni jak natomiast trzymam się w najlepsze. Nigdy nie szczepiłam się przeciwko grypie i nie zamierzam tego robić.

  8. Kilka lat przyjmowałam szczepionki i chorowałam…Ogólnie miałam problem z odpornością organizmu. Teraz gdy zmieniłam tryb życia na zdrowy i aktywny fizycznie jest znacznie lepiej. Masz rację, ważne by zapobiegać;)

  9. Beatka, ja to własnie jestem wielka zwolenniczką twierdzenia, że dzięki zdrowemu trybowi życia można unikać przeziębień, gryp itp. Nie ma też jak naturalne sposoby: imbir, napar z lipy, sól fizjologiczna i tym podobne babcine specyfiki:). Dużo zdrówka życzę i pozdrawiam Ania Ps. dziękuje za przyłączenie się do zabawy:).

  10. Tylko raz mój mąż skorzystał ze szczepień przeciwko grypie w swoim zakładzie pracy, mimo że nigdy nie chorował. Nie pamiętam kiedy był tak chory, najpierw grypa, potem oskrzela i płuca….masakra. Ja uważam tylko szczepienia obowiązkowe i nikt mnie nie przekona. Najlepsze babcine sposoby na przeziębienia np. gorące mleko z miodem i masłem. Pozdrawiam Beatka 🙂

  11. Ja chyba nie choruję na grypy (piszę chyba, bo nie przypominam sobie, żebym ostatnio jakąś miała), w tym na te żołądkowe. I tu ciekawa sprawa – córka też się tym paskudztwem nie zaraża, a syn już tak. Ale na przeziębienia Twoje metody też działają. Zazwyczaj łapię przeziębienie, kiedy przechodzę przez mocno stresujące sytuacje i nie odpoczywam. Stres to prawdziwy wróg, a czai się wszędzie, jednak kiedy oko nam się wprawi tzn. zaczniemy żyć uważniej, wolniej, to łatwiej jest obserwować swoją reakcję w różnych sytuacjach. Np. zauważyłam, że moja praca jest bardzo stresująca i to głównie przez podejście zespołu – przez 8 godzin wszyscy spięci, jakby ktoś im włożył kij do tyłka (też i ja, bo emocje się udzielają).

  12. Piękny szal i śliczne zdjęcia (drzewa zjawiskowe wprost). Ja w tamtym roku zaliczyłam dwa paskudne przeziębienia, mam nadzieję, że ten mnie oszczędzi. No i ruszać się, mówisz, muszę w końcu naprawdę zacząć się ruszać. Pozdrawiam serdecznie! 🙂

  13. Wiadomo, że lepiej zapobiegać, niż leczyć 😉 Całe szczęście, po zdrowotnych perypetiach z dzieciństwa mam w miarę silny organizm i rzadko kiedy choruję 😉
    Co do szczepień przeciw grypie, to ich głównym zadaniem ma być zapobieganie powikłaniom po grypie. Aluminium zawarte w szczepionkach nie jest szkodliwe (związek, który zawiera aluminium jest wydalany z organizmu), więcej jest go w rybach… Ale i tak uważam, że nie ma co się dodatkowo szczepić.

  14. Przeciwko grypie jeszcze się nie szczepiłam – co ma być, to będzie. Może zrobię to za jakieś 30 lat, bo wtedy szczepionkę będę miała za darmo, teraz musiałabym za nią płacić. Tekst jak zwykle ciekawy i pełen przydatnych informacji, a szal piękny. Nie rozumiem Twoich Panów – przecież na spacery chodzi się między innymi po to, żeby fotki robić – sobie, czy temu, co widzimy.

  15. Zdrowo to można zabezpieczyć się braniem witaminy C 🙂 Cały miesiąc bardzo regularnie biorę (po jednej tabletce dziennie) gold vit c 1000 forte. Zauważyłam, że już dawno żadne przeziębienie mnie nie złapało a do tego naprawdę dobrze się czuję 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version