FACEBOOK, media spolecznosciowe

Jak zdobyć więcej lajków na Facebooku?

jak zdobyc wiecej like na facebooku

jak zdobyc wiecej like na facebooku

Kominek przewidział na początku tego roku.

Bloger bez bloga przetrwa. Bez mocnego Facebooka jest nikim. Proste.

Facebook. Sama długo i bezowocnie zmagałam się z nim. Kolejne polubienia spływały tak bardzo powoli, że już chciałam sobie dać z nim spokój. Choć z perspektywy czasu muszę przyznać, że nie robiłam nic. Facebookowi poświęcałam niewiele czasu.

Po roku prowadzenia tego bloga (w miarę regularnie, publikowałam 1 post tygodniowo), dorobiłam się raptem 10-ciu followersów na Facebooku. Po 2 latach pisania bloga (w tym 6-ciu miesiącach intensywnego, kilka postów na tydzień) miałam 200 followersów.

Dopiero po lekturze książki Kominka (Blog, Pisz, Kreuj, Zarabiaj) cały wysiłek skupiłam na tym blogu. Wcześniej moja uwaga była rozdzielona pomiędzy kilka prowadzonych równolegle blogów, bez większego sukcesu.

Dzisiaj po 2 i pół roku prowadzenia tego bloga licznik wskazuje 1300 followersów.

Zanotowałam tu małe przyspieszenie. Ale daleko mi do mega popularnego fanpaga. Pewnie to również kwestia tematyki (blogowanie), z którą nie każdy się utożsamia. Nawet jeżeli wiele osób działa w sieci. Wcale nie znaczy, że czują się blogerami.

Jeżeli macie słuchać ekspertów, słuchajcie tych, którzy doszli tam dokąd zmierzacie.

Jestem zwyczajną blogerą, która mozolnie zdobywała kolejne lajki na Facebooku. Przy okazji przetestowałam wiele różnych mniej lub bardziej skutecznych sposobów. Powiem Wam o tym, co u mnie najlepiej zadziałało. A Wy zobaczycie, czy coś z tego się Wam przyda.

Od lat mieszkam na emigracji. Mam mało kontaktów w kraju. Zdobywanie lajków na Facebooku zaczynałam od zera. Nie miałam znajomych, których mogłabym poprosić o polubienie fanpaga, czy polecenie innym osobom. Dlatego jeżeli macie taką możliwść, to jak najbardziej z niej korzystajcie. To wspaniała szansa, by szybko odbić się od zera. By wystartować. Ale …

Pamiętaj o tym, że nie musisz być świetny, by wystartować. Ale musisz wystartować by być świetnym.

Dlatego od czegoś po prostu trzeba zacząć.

[sociallocker id=”14984″] [/sociallocker]

1. Musisz być na Facebooku i tu działać.

Bloger bez silnego Facebooka nie przetrwa (według przepowiedni Jasona Hunta). No i wygląda mniej wiarygodnie. Poza tym dzisiaj wiele osób po prostu wchodzi na bloga po przeczytaniu notki na Facebooka. Widzę po sobie. Póki nie opublikuję informacji o nowym poście na fejsie, mam bardzo mało odwiedzin.

Ale samo bycie na Facebooku nie wystarczy. Trzeba tu działać z głową. Nie ma co czekać, aż nowe polubienia same spadną z nieba. Warto zakasać rękawy. Codziennie poświęcić trochę czasu na działania na Faceboku. Systematycznie. Choćby 10 minut. W końcu zobaczycie rezultaty.

Jeżeli podobnie jak ja macie problem z regularnością, załóżcie sobie, że codziennie poświęcicie 10 minut na Facebooka. Niech to będzie takie must have. Nawet jeżeli póki co nie widzicie z tego żadnych korzyści.

U mnie takie rozwiązanie się sprawdza. Choć pewnie i tak jest niewystarczające. Niemniej poświęcam 10 minut dziennie na przygotowanie kolejnych notek na Facebooka. Staram się publikować coś w miarę regularnie 1, 2, góra 3 razy dziennie.

Tymczasem w pierwszym roku pisania bloga rzadko pamiętałam chociażby o tym, by udostępnić link do najnowszego wpisu na Facebooku. W końcu skorzystałam z automatycznych rozwiązń (gdy publikowałam nowy wpis, informacja o nim automatycznie pojawiała się na fejsie – korzystałam tu na jednym blogu z dlrvit, na drugim z Buffer app).

Ale takie suche linki, bez kilku słów wprowadzenia, bez hashtagów nie wywoływały żadnej reakcji. Choć lepsze to niż nic.

  • Polecam wpis o tym, jak zaoszczędzić czas w mediach społecznościowych.

W międzyczasie Facebook zaczął ciąć te swoje słynne zasięgi. Zresztą od zawsze Facebook brał pod uwagę zaangażowanie followersów. Facebook też ma swój algorytm.

Nikt do końca nie wie, jak on działa (i o to tu chodzi). Algorytm jest cały czas ulepszany, by jak najlepiej zadowolić ostatecznego odbiorcę (człowieka, który ma konto na Facebooku i chce zobaczyć to, co najbardziej go interesuje).

Dlatego Facebook bierze pod uwagę zaangażowanie followersów (lajki, komentarze, szery). W zależności od tego, jak ci reagują na to, co tu publikujemy, następnym razem mniej lub bardziej «popchnie» naszą kolejną notkę.

Dlatego oprócz linków do kolejnych wpisów (pod którymi oczywiście najbardziej zależy mi na lajkach), staram się wrzucać niezależnie blogowe porady (które cieszą się powodzeniem), cytaty, fajne myśli, które naturalnie wywołują większe zaangażowanie i … lajki.

Ludzie oczekują prosto podanych, łatwo przyswajalnych treści, które wtedy chętnie polajkują. Lajkowanie najmniej boli.

Jak to wykalkulował sobie pewien specjalista: teoretycznie największym odźwiękiem powinna się tu cieszyć notka z krótkim (a przemawiającym tekstem) typu

DUPA? Plus duże zdjęcie.

jak zdobyc wiecej like na facebooku

Nie próbowałam. Nie dlatego, że dbam o poprawność polityczną. Ta chyba nigdy nie była moją mocną stroną. Ale myślę, że taka plansza nie do końca była by dopasowana do osób, które obdarzyły mnie zaufaniem i śledzą mój profil na Facebooku. A na Facebooku bardzo ważne jest to, by pisać o tym, co interesuje odbiorców.

Zasada jest prosta. Pozytywne treści generują najwięcej lajków. Negatywne, kontrowersyjne więcej komentarzy.

Chcesz lajka na Facebooku?

Zadaj proste zamknięte pytanie. Czyli takie wymagające odpowiedzi na tak lub nie. Pytania otwarte z kolei wywołują komentarze.

Zdjęcia są dobrym sposobem na wywołanie interakcji na Facebooku. Bo tu potrzebny jest tylko ułamek sekudny byśmy stwierdzili, że coś jest dobre i nam się podoba lub nie. A tyle poświęcamy na przeglądanie kolejnych notek na fejsie. Ale najpierw trzeba zbudować tu swoją społeczność. Od czego zacząć? Od kontaktów.

2. Buduj kontakty.

Ktoś powiedział (bardzo dosadnie), że najważniejsze w blogowaniu nie jest to, co piszesz, ale kogo znasz. Bo w dzisiejszych czasach platformę (stronę, bloga, cokolwiek) buduje się z ludzi, kontaktów, relacji.

Posiadanie kontaktów pomaga w promowaniu własnej twórczości. Tymbardziej w sieci, gdzie panuje ogromny tłok.

Im więcej nowych osób (blogerów) poznajemy, tym lepiej. Prędzej czy później przełoży się to na większą ilść polubień na FB.

Blogerzy na codzień działają w sieci i wiedzą jak ciężko jest zdobywać kolejne lajki i komentarze. Blogerzy, którzy obserwują zaprzyjaźnione blogi, to nie są martwe dusze. Chętniej (od innych) lajkują, czasami coś skomentują, a nawet udostępnią.

Sama lajkuję rękoma i nogam. Co prawda rzadko pamiętam o tym, by przełączyć się i robić to jako strona (a nie prywatna osoba). Więc może dlatego nie zawsze mi się to zwraca.

A jednak co z tego, że na fanpagu macie 1000 followersów, skoro lajkuje (czy reaguje) góra 10 osób. Dlatego liczy się to jak osoby, które śledzą Wasz profil na Facebooku tu dotarły (o kupowaniu followersów napiszę za chwilkę) i czy dostarczacie im tego, czego od Was oczekują (co są gotowe zalajkować i skomentować).

Prowadzę (regularnie) 2 fanpage.

Na jednym (o Paryżu) mam zebraną 2 razy mniejszą społeczność (zainteresowaną wąską tematyką Paryża i Francji), tyle że 2 razy bardziej aktywną (od tej z Vademecum Blogera).

Co jest lepsze?

Wiem, statystyki są nudne, ale czasami na ich przykładzie coś łatwiej wytłumaczyć. 

Kiedy wrzucam coś na fanpaga o Paryżu (mam tu 719 followersów) średnio zbieram 2 razy więcej lajków i komentarzy niż na fanpagu Vademecum blogera (1350 followersów). Tylko, że rzadziej promuję tu swoje wpisy (bo rzadziej piszę coś o Paryżu). Po prostu wrzucam tu fotki z Paryża z krótkim opisem (ta forma przekazu jest najchętniej lajkowana).

Statystycznie Facebook i tak te moje notki o Paryżu podsuwa prawie identycznej liczbie osób (około 300), co notki z Vademecum Blogera. Mimo, że oba fanpage różnią się znacznie liczbą docelową (ogólną liczbą polubień).

3. Hashtagi.

Czyli słowa kluczowe lub zlepki słów poprzedzone znakiem #.

Można dodawać kilka hashtagów w każdej notce na Facebooku. Najlepiej wybrać te najbardziej oczywiste, które będą kojarzyć się większości ludzi. Dobrze przygotować, ustalić hashtagi, na które chcecie się wypozycjonować. A potem tylko się ich trzymać. Nie jest to najprostsze.

Można podejrzeć je u osób piszących na pokrewne tematy. Obserwować blogerów, którzy mają duże fanpage. Warto pamiętać, że są osoby, które przeglądają kanał danego hashtagu. To jakaś metoda, by do nich dotrzeć.

Jedno wiem, odkąd stosuję hashtagi, przybywa mi followersów. Tu pełna improwizacja w ich doborze. Co by było gdybym uczciwie je sobie przemyślała? Próbowałam narzędzia typu Hashtagify (ale ten dobiera tylko słowa po angielsku). 

jak zdobyc wiecej like na facebooku

4. Tagowanie osób, których wpisy udostępniacie na swoim fanpagu.

Jest to bardzo proste. Piszecie @ i nazwę danego fanpaga (a Facebook robi resztę).

W końcu (jak sama nazwa wskazuje) Facebook jest medium społecznościowym.

Nie chodzi tu o samą promocję własnej twórczości. Raczej o dostarczanie ludziom ciekawych, powiązanych tematycznie treści. W końcu tego od nas oczekują. W sieci powstaje wiele ciekawych rzeczy. Nikt nie jest w stanie sam tego wszystkiego przeczesać.

Ludzie generalnie są wdzięczni, jeżeli czegoś ciekawego mogą się od Was dowiedzieć. Dlatego lepiej dzielić się swoimi znaleziskami (niż zachowywać je dla siebie). W tym tkwi istota blogowania.

Otagowana osoba dostaje informację zwrotną o tym, że Wasza strona wspomina o niej.

Jeżeli jeszcze do udostępnianego wpisu dorzucicie własny komentarz, sympatyczne wprowadzenie (zarówno dla autora wpisu, jak i dla Waszych followersów), to po prostu budujecie w ten sposób dobre relacje.

Nie jest wcale ważne czy dotyczy to dużego fanpagu czy nie. Bo osoba, która ma mniej followersów pewnie bardziej doceni Wasz gest (i jest bardziej prawdopodobne, że w ogóle go dostrzeże).

Powtórzę tylko za różnymi internetowymi guru, że ważne jest nie tylko to, co piszesz, ale i kogo znasz. W sieci jak i w realu.

jak zdobyc wiecej like na facebooku
Tu polecam u siebie na Fejsie przydatny wpis Karoliny  o tym, jak zmienic wyglad cytatow na Bloggerze

5. Na Facebooku możesz działać (lajkować, komentować) jako strona, a nie jako prywatna osoba.

W tym samym nurcie, kiedy działacie na Facebooku nie musicie tego robić jako prywatna osoba. Możecie przełączyć się i działać jako strona.

Lajkować, komentować, w ten czy inny sposób zostawiać po sobie ślad. Żałuję, że nie starcza mi na to czasu na codzień. Choć sama staram się polubić strony, które komentują u mnie na Fanpagu. A przynajmniej na nie zajrzeć i coś tam polajkować.

jak zdobyc wiecej like na facebooku
Tu komentuje na jednym z moich ulubionych fanpagow u u Anki Niebalaganki

6. Wyskakujący Facebook.

Wiem, że ludzie generalnie go nienawidzą. Ale to działa. Przynajmniej u mnie. Przynajmniej przy pewnym ruchu na stronie.

Lepiej mieć taki wyskakujący Facebook z pamięcią.

Są odpowiednie wtyczki. Czyli takie, które nie wyskakują za każdym razem, gdy ta sama osoba na tym samym blogu otwiera kolejną stronę. Kiedyś miałam coś takiego u siebie i denerwowało … nawet mnie.

Gdy np miałam pobrać link do jakiegoś swojego wpisu i najpierw musiałam ją «obezwładnić». Jaka to męka i uniedogodnienie dla osób, które przeglądają bloga z komórki. Sama korzystam teraz z wtyczki Facebook Fanbox Popup, w której mam możliwość uregulownia pewnym ustawień. Facebook wyskakuje po 7 sekundach pobytu na stronie i powraca co 7 dni.

Przez pół roku stosowania tej wtyczki przy prawie niezmiennym ruchu na stronie około 500 osób dziennie (choć piszę regularnie statystyki jakby się zatrzymały, dopiero kiedy machnęłam na nie ręką, coś się ruszyło) zaobserwowałam znaczny wzrost nowych polubień.

Zainstalowałam naskakujący Facebook jakieś pół roku temu. Miałam wtedy 200 polubień. Przez ten czas (mimo przeprowadzki z jednej platformy blogowej na drugą) przybyło mi ponad 1000 followersów.

Drugą stroną medalu jest to, że nie ma dnia, żeby ktoś nie « odlubił » mojego fanpaga.

Myślę, że ta naskakująca wtyczka ma też w tym swój udział. Bo ludzie automatycznie coś przy niej majsterkują, lajkują, odlajkowują, dla świętego spokoju, byle pójść dalej.

Ale naskakujący Facebook nie zawsze się sprawdza. Tu znowu muszę odwołać się do czegoś bardzo nudnego, czyli statystyk. Taką samą wtyczkę mam zainstalowaną na dwóch różnych blogach: tutaj i na blogu Moda na bio.

Na fanpagu Vademecum Blogera odnotowuje między 30-50 nowych polubień na tydzień. Na blogu mam dziennie około 500 osób, od kilku tygodni trochę więcej i bounce rate rzędu 40 % (czyli tylko 40% użytkowników ogranicza się do obejrzenia jednego wpisu na blogu, reszta otwiera również kolejne wpisy).

Na blogu Moda na Bio przy 200 osobach dziennie i wysokim bounce rate około 80% (mam tu główne wejścia z wyszukiwarki, widocznie internauci ograniczają się do obejrzenia tylko jednego wpisu, czyli nie zostają tam dłużej).

Mam tutaj góra 1-2 nowe polubienia na tydzień. Poza tym na bloga Moda na bio ostatnio rzadko dorzucam coś nowego i już prawie nie promuję. Więc naskakujący Facebook też tu cudów nie zdziała. 

7. Proście a będzie Wam dane.

Święta biblijna zasada. A jednak działa. Fachowo nazywa się to CTA Call to action.

Czy prosiliście kiedyś osoby, które czytają Waszego bloga o polubienie powiązanego fanpaga?

Czy po prostu zadowalacie się tym, że gdzieś tam z boku w panelu bocznym strony wisi Wasz fanpage do polubienia …. dla chętnych.

Jakiś czas temu ze zdziwieniem zauważyłam, że jeszcze nie polubiłam fanpaga zaprzyjaźnionej blogerki. Której bloga odwiedzam od ponad roku, systematycznie, przynajmniej raz w tygodniu w ramach wspólnego czytania i dziergania i coś tam komenuję.

Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam? Bo zawsze wchodzę na konkretny wpis. Nie rozglądam się wkoło, nie buszuję po panelu bocznym (a tam akurat panuje straszny tłok).

Było dla mnie oczywiste, że już dawno polubiłam jej fanpage. Tak, że nawet tego nie sprawdzałam. A jednak nie.

Zaprzyjaźniona blogerka prócz like boxa w panelu bocznym bloga (nieinwazyjnego, nienaskakującego) nie miała żadnej innej informacji o swoim fanpagu.

I tu warto może pomyśleć o tzw CTA czyli call to action np dodanym na zakończenie wpisu.

Sama testowałam coś takiego u siebie. Z dobrym rezultatem (z 10 polubień przebiłam się do 200, podczas gdy wcześniej licznik jakby zaspał). Tu też sprawdzałam różne formuły. Przez jakiś czas podsuwałam pod każdym wpisem linki do swoich profili na FB, Twitterze, Pintereście i Google Plus.

Jednak najlepsze efekty uzyskiwałam, kiedy prosiłam o polubienie jednego Facebooka (a nie kilku profili w mediach społecznościowych). W czasach przesytu, trzeba ułatwić ludziom wybór i skoncentrować się na tym, co najważniejsze. Na tym social medium, na którym najbardziej nam zależy.

Kolejna rzecz, która przy okazji mi się nasunęła, a trąbią o niej wszyscy spece, tyle że ja zrobiłam to dopiero niedawno –dodanie linku do swojego profilu na Facebooku w stopce maila. Jak to zrobić w gmailu pokazalam tutaj.

Jeszcze nie potrafię ocenić skuteczności tego rozwiązania. Ale zdrowy rozsądek podpowiada, że warto i do tego to nic nie kosztuje. Nie należy zaniedbywać takiej prostej i oczywistej metody promocji.

8. Kupowanie followersów.

Mam do tego mieszane uczucia. Próbowałam. Z różnym skutkiem (w zależności od tematyki fanpaga).

Wykupiłam promocję fanpaga Vademecum Blogera uczciwie u samego Facebooka. Efekt był … opłakany.

Przypuszczam, że statystycznie jeszcze mało kto w ogóle identyfikuje się ze słowem bloger. Choć według Kominka: wszyscy, którzy piszemy coś w sieci, w mediach społecznościowych, na Facebooku jesteśmy blogerami. Choć może nawet o tym nie wiemy.

Największy odzew (który przełożył się na najwięcej nowych polubień) miałam wtedy, gdy jako główne zdjęcie wrzuciłam fotkę dziecięcą z misiami w tle.

Co potwierdzało by moją prywatną teorię, że blogom parentingowym dużo łatwiej nabić sobie licznik na Facebooku. Bo te tematy przemawiają, chwytają za serce najwięcej ludzi. To w temacie mojego testu.

Statystyki były nieubłagalne. Facebook obiecywał, że za każde wrzucone 1 euro, otrzymam od 3 – 11 nowych polubień. Na Vademecum Blogera wypadało poniżej dolnej granicy (1-2 polubienia). Jednak przypuszczam, że to kwestia tematyki.

Co najbardziej przemawia do zwyczajnych ludzi, którzy chodzą na Fejsa?

Eksperyment powtórzyłam z moją stroną Moda na bio. Zdrowie, kulinaria, czyli coś, co dotyczy każdego. O ile ciężko mi było dotychczas zdobywać polubienia dla tej strony (takich stron o tematyce zdrowego stylu życia w sieci są tysiące, trudno się tu wyróżnić). O tyle promocja wykupiona na Facebooku zadziałała. Za każde zainwestowane 1 euro, miałam 7-8 nowych polubień (czyli zgodnie ze średnią obiecywaną przez Facebooka).

No dobra, nabiłam sobie w ten sposób 50 nowych polubień. Miałam 250 polubień – w ten sposób dobiłam do 300, co stanowi 1/6 wszystkich lajków. Ale co dalej? Przestałam płacić Facebookowi za promocję. Ci ludzie wcale ode mnie nie odeszli. Wciąż tu są. Ale to martwe dusze. Nie reagują, nie lajkują. Są, ale ich nie ma.

Moje obserwacje potwierdza Kamil z bloga Blog Ojciec, który miał podobne doświadczenie.

W moim przypdaku 1/6 polubień fanpaga pochodziła z opłaconej promocji na Facebooku, ale nie wpłynęło to w żaden sposób na poziom lajkowania czy komentowania. Zero reakcji. Cisza. Martwe dusze.

Po co Ci martwe dusze?

Kamil wręcz twierdzi, że dokupieni followersi w pewnym sensie kradną zasięg innym osobom, może bardziej zainteresowanym tym, co piszemy. Fajnie wyglądają w ogólnych statysytkach, ale w ostatecznym rozrachunku wychodzi nam to na niekorzyść.

Niie mówię tu o hurtowym i nielegalnym kupowaniu astronomicznych ilości followersów w podejrzanych źródłach. Bo tu sam Facebook może się przyczepić i np zablokować danego fanpaga.

Choć mimo ryzyka niektórzy tak robią. Skoro dzisiaj wszyscy patrzą na licznik na Facebooku i przez jego pryzmat oceniają czyjąś popularność.. Czasami zastanawiam się dlaczego dana strona ma kilkadziesiąt tysięcy polubień, a daną notkę lajkuje tylko 5 osób?

Jakiś czas temu ten temat badali francuzcy dziennikarze. Znaleźli sporo firm, które nie do końca uczciwie, nabijały sobie licznik na FB. Po prostu dokupywały sobie followersów w Bangladeszu.

Bo to biedny, ale gęsto zaludniony kraj. Można tu znaleźć wielu przedsiębiorczych młodych ludzi, którzy świadczą tego typu usługi. Np pewien lokalny przedsiębiorca prowadzi całą masę fanpagów na popularne tam tematy typu: celebryci, moda, randki itp. Wokół każdego ma zebraną paromilionową społeczność.

Gdy ktoś wykupuje u niego promocję swojego fanpaga, po prostu wrzuca link u siebie i prosi swoich followersów o polubienie tej strony. Co z tego, że firma działa i sprzedaje swoje wyroby (np narty) we Francji, a followersi mieszkają w Bangladeszu i na oczy nie widzieli śniegu. Sztuka jest sztuka. I taka sztuka wypada tanio.

A może wypaść jeszcze taniej jeżeli kupujemy followersów u «pseudo przedsiębiorców», którzy tworzą hurtowo fikcyjne profile na Facebooku i potem udostępniają ich lajki. Ale znowu to martwe dusze, które nigdy niczego nikomu nie zalajkują i jeszcze mniej cokolwiek kupią.

9. Udział w grupach.

Grup blogerskich na Facebooku jest wiele. Mają różne modele działania. Ale to zawsze jakaś forma promocji i dotarcia do innych blogerów. A ci z założenia nie są martwymi duszami.

Lajkują, komentują, oczywiście licząc na rewanż. Ale zdobyte w ten sposób lajki czy komentarze to dobry sygnał dla Facebooka, że tworzone przez nas treści interesują ludzi, że ktoś na to reaguje, więc spokojnie może podsunąć je dalej innym.

10. Konkursy.

Candy, wygrywajki, rozdawajki, czy jak je nazwiecie takie sympatyczne formy korupcji. Sądząc po ich popularności to działa. Warunkiem jest tu najczęściej polubienie fanpaga w zamian za możliwość udziału w losowaniu nagród. Jeszcze lepiej jeżeli przy okazji poprosicie uczestników o udostępnienie u siebie banerku z linkiem do Waszego bloga.

Czy to dobry sposób?

Też mam mieszane uczucia. Bo w konkursie nagrody otrzymują tylko nieliczni. Więcej jest przegranych. Ale ci, którzy dzięki Wam coś wygrali jeszcze przez jakiś czas będą wspominać Was z sentymentem. A reszta? Nie wiem. Może to kolejne martwe dusze.

Moja przyjaciółka, która próbuje swoich sił w e-biznesie (sprzedaje w sieci wyroby dziewiarskie) organizowała takie konkursy dla rozrusznia fanpaga.

Tu para skarpetek, tam para majtek. Wiecie mała rzecz, a cieszy i daje lajka. W ciągu kilku tygodni dorobiła się w ten sposób kilkuset polubień. Ale potem, no cóż przestała organizować rozdawajki.

A na samym fanpagu (z braku czasu i doświadczenia) ograniczyła się do publikowania suchych lakonicznych informacji handlowych. I co ? I nic. Licznik stanął w miejscu (a nawet zaczął się cofać). Nikt tego nie lajkuje, o komentowaniu już nie wspomnę. Same martwe dusze i brak treści, którymi można by je obudzić.

Chyba nie o to chodzi, by zdobyć fanów jedną czy drugą rozdawajką. Ale by stworzyć jakąś spójną strategię (z planem, hashtagami i użytecznymi, albo zabawnymi treściami i się jej trzymać).

11. Współpraca z blogerami.

Udział we wspólnych projektach blogerskich, zapraszanie innych osób do siebie na bloga i prośba o udzielenie wywiadu czy choćby o krótką wypowiedź.

Kontakty (w dzisiejszym świecie, tym wirtualnym i tym rzeczywistym) są bardzo ważne. Bez nich jak bez ręki. Przeżyjesz, ale mistrzem świata w klaskaniu nie zostaniesz. Powtarzam za Kominkiem. Trochę nie na temat. Niemniej wracając do tematu. Pewnie widzieliście już, że zaprzyjaźnieni blogerzy wzajemnie polecają swoje fanpage. To działa.

Podobnie, gdy zapraszacie do siebie na bloga innych blogerów do wspólnego projektu, prawdopodobnie pochwalą się tym u siebie na blogu i na fanpagu. A dodatkowo zdobywacie świeży kontent i linki zwrotne. Podwójna korzyść.

Za każdym razem, kiedy publikowałam wywiady, czy choćby czyjeś wypowiedzi na blogu, obserwowałam skok na fanpagu. Niekoniecznie związany z siłą fanpaga danej osoby. Po prostu każdy ma swoich znajomych. A to dobra metoda, by do nich dotrzeć i zbudować lepsze, sciślejsze relacje w blogosferze. Czego Wam serdecznie życzę, bo może to stać się punktem wyjścia promocji bloga i fanpaga.

A jak z kretesem przepadniesz na Facebooku, to i test osobowości na odprężenie, możesz tu sobie zrobić.

Typy osobowości…według Fejsbuka.

Wystarczy, że krytycznie spojrzysz na swojego Facebooka. Monika jest tu jak zawsze mistrzynią kreślenia takich portretów z lekkim przymrużeniem oka.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Podobne wpisy

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(49) Komentarzy

  1. czytając tego posta uświadomiłam sobie, że jednak blogowanie to ciężka praca.

    1. Zgadzam się w zupełności! do tego wymagająca poświęcenia sporo czasu na promocję..

  2. Przydatne kompedium, dziękuję! 🙂

  3. Daria Burman says:

    Blogowanie to nie łatwa sprawa, tak jak kiedyś myślałam. Przydadzą mi się takie porady! 🙂

    http://dariaburman.blogspot.com

  4. Jak zwykle – jasno i na temat 🙂

  5. Mimo tego, że już dłużej jestem na Facebooku nadal raczkuję. Dopiero zrozumiałam jak ważne jest otworzenie się na innych.

  6. Nigdy nie rozumiałem fenomenu/potrzeby/popularności facebooka. Nadal go praktycznie nie używam do celów prywatnych. Ale zaczynając blogowanie i rozkręcając własny biznes (niezwiązany z blogowanie ale wykorzystujący ten kanał) odkryłem, że jednak jest to konieczność. Do fanpage’a zacząłem przykładać się naprawdę niedawno. Czekam na efekty.

  7. Dzięki za podzielenie się doświadczeniami 🙂

  8. Coś w tym jest, że osoba, która ma mniej lajków prędzej dostrzeże nas – oznaczenie w poście, doda link do wywiadu u siebie. “Grube ryby” nie mają na to czasu, u nich i tak zawsze będzie tłum komentujących, a publikowanie na swoim wallu linka do wywiadu, to robienie komuś darmowej reklamy. Co nie znaczy, że nie warto robić wywiadów ze znanymi, bo możemy się wiele od nich nauczyć 🙂

  9. Fajnie. Tylko, co w sytuacji, gdy i to nie działa?

  10. ach ten facebook!

    1. Magdalena says:

      Ja jestem ciekawa czy Buffer ma opcję dodawania do linka z postem krótkiego tekstu.
      Zresztą sam Facebook co też pozwala na planowanie postów.

  11. Beato jak zawsze świetne podsumowanie!

  12. Look_Up_To_Life says:

    Nie lubię facebooka, bo wydaje mi się chaotyczny, za dużo powiadomień. Nie potrafię zrozumieć tego fenomenu…

  13. Ja przez dlugi czas mialam 0 polubien, a pozniej tez jakos dlugi czas 4-5 na krzyz. Teraz mam 164, wiec juz nie jest az tak zle. 😀

  14. Beata naprawdę ujęłaś wszystko, co było do powiedzenia. Dzięki Tobie przypomniałam sobie że nie otagowałam polecanych przeze mnie blogów i z hashtagami też kiepsko. Dzięki

  15. Dziękuję Beatko za cenne wskazówki 🙂

  16. O, to ja dzisiaj skomentuje. Twój blog był pierwszym jakiego zaczęłam czytać. Wpadłam na niego przez wyszukiwarkę (walczyłam z szablonem bloggera). Jak już na niego wpadłam to chyba przekopałam we wszystkie możliwe strony. Korzystam wiec z okazji żeby podziękować za cenne rady (rozjaśniłaś mi wiele kwestii związanych z blogowaniem) i za pisanie o wielu rzeczach, które niby wszyscy bloggerzy wiedzieć powinni, tylko ze nie wiedza, bo i skąd maja wiedzieć. No i wlasnie sie zapisalam do Twojej grupy :-). Pozdrawiam (z Lille).

  17. Koniecznie zastosuję kilka Twoich rad, żeby więcej się działo na moim FB. Byłam na fajnym szkoleniu z Google i dowiedziałam się, że reklama na FB i kupowanie lajków to nie to samo. Po porostu gdy wrzucam coś na fanpage to nie wyświetla się to wszystkim osobom, które mnie lubią tylko jakiemuś % (algorytm FB), dlatego jeśli ktoś nawet polubi stronę, a potem nie będzie już aktywny to jest duże prawdopodobieństwo, że już nie zobaczy tego co publikuję.
    Kupowanie lajków opiera się na kontach duchach, to nie są żadne fizyczne osoby.

  18. Muszę sobie kilka rad zapamiętać:) Musiałaś się napracować – kopalnia wiedzy:) Dziękuję!

  19. Sprawdzone i bardzo przydatne porady 🙂

  20. Creme de la creme, chapeau bas 🙂 Jak zwykle w dziesiątkę 🙂

  21. Dziękuję, że podzieliłaś się tyloma informacjami o blogowaniu ! Twój blog bardzo mi pomógł w tworzeniu własnego, który dopiero raczkuje, ale uczę się wciąż coraz więcej właśnie dzięki m.in Twoim wpisom 🙂

  22. napiecyku says:

    Beatka, nie znam drugiego blogera, który z takim uporem dąży do celu. Bardzo się cieszę, że polubienia u Ciebie rosną, w pełni na nie zasługujesz 🙂

  23. Urszula Jaworska says:

    U mnie liczba polubień wzrosła, gdy dostałam się do DT jednej z firm produkującej papiery do scrapbookingu, czyli tego w czym “działam”. Od czasu do czasu robię rozdawajkę, ale to nie napędza mi followersów.
    http://www.nawiedzonaulala.blogspot.com
    Pozdrawiam 🙂

  24. Bardzo lubię Twoje rady Beatko. Najcenniejsze w nich jest dla mnie to, że popierasz pewne tezy własnymi doświadczeniami. Dostaję od Ciebie informację kompletną, a nie zasłyszaną czy wyczytaną i przepisaną listę. Dziękuję 🙂

  25. Bardzo rzeczowe porady zebrane w jedną całość. Ciekawe narzędzie z hashtagami – czasami mam z nimi problem, żeby wybrać chwytliwe. Te angielskie zawsze mogą być jakąś podpowiedzią do polskich wersji 🙂

  26. Przydatny wpis! Już w pierwszym zdaniu jest sporo racji. Najważniejszy jest dobry content na fanpage, systematyczność i utrzymywanie kontaktów. Jako blog recenzencki mam dosyć dużo lajków na FB, co jest moim osobistym sukcesem. Oczywiście FB tnie zasięgi, dlatego też np. warto wrzucać link do strony/bloga w komentarzu pod postem, gwarantuje to, że większa liczba osób go zobaczy.
    Pozdrawiam,
    Gaba

  27. Kilka uwag z przyjemnością wykorzystam

  28. Świetny tekst! Bardzo przydatne rady i zamierzam z niektórych skorzystać:)

  29. Pomocny wpis. Skorzystam na pewno z kilku Twoich porad. Zapomniałam zupełnie o hashtagach, że na facebooku też one działają. Dodawałam je tylko do zdjęć na instagramie.

  30. Dla mnie Facebook to ciągle czarna magia. Nie ogarniam tych wszystkich zasad i powinności, ale przede wszystkim przeraża mnie czas jaki trzeba temu poświęcić. Facebook to największy złodziej czasu, a najmniej w tym wszystkim treści. Wkurza mnie, że trzeba mu poświęcać tyle uwagi, a prognozy Kominka zwyczajnie mnie dołują. Jeżeli przyszłością jest Facebook, to marna to przyszłość. :/ Ale dziękuję Beato za tak wyczerpujący wpis. Mimo wewnętrznego oporu i tak będę próbowała coś z tego zastosować. Dziękuję 😀

  31. Dobry post. Punkt 9, 10 i 11 – jeszcze przede mną. Z 3 i 7 jestem mocno “na bakier”. Co do 6 mam mieszane uczucia, ale gdzieś w planach jest – choćby na próbę. Mój blog jest dla określonej grupy zawodowej, więc nie spodziewam się tysięcy polubień, na razie cieszę się z tego, co jest i że w ogóle jest, ale oczywiście staram się rozwijać, w czym pomocne są takie właśnie wpisy, jak ten. Z mojego doświadczenia wynika, że czasami, zwłaszcza na początku, warto “pójść na ilość”. Z czasem przekłada się to na jakość. No i warto spróbować zmienić nieco swoje myślenie – jestem z pokolenia, które dokładnie czyta cały artykuł, analizuje i wyciąga wnioski. Obecnie najważniejszy jest tytuł, obrazek, krótka zajawka – i to jest mistrzostwo, aby w ten sposób skłonić do zainteresowania się całością, a jeszcze większe – do nawiązania dyskusji. Mam nadzieję, że i to osiągnę! Pozdrawiam!

  32. Valmis Asia says:

    Właśnie teraz zauważyłam, że na Facebooku działam jako osoba prywatna, nie jako strona. Według mnie to trochę bez sensu prosić znajomych o polubienie strony, skoro i tak nie interesuje ich to o czym piszę, więc nie będą czytać. Dlatego też działam od zera. Na kupowanie followersów też nie mam zamiaru tracić pieniądze. Po za tym bardzo przydatne spostrzeżenia. Mnie pomógł trochę udział w grupach.

  33. kelnerka bloguje says:

    Nie mogę rozkręcić mojego bloga na facebooku. staram się dodawać tam informacje o nowych postach,ale mam zaledwie 30 like… Mam nadzieję, że dzięki temu postowi coś drgnie 🙂

  34. Dominika Wrońska says:

    Dziękuję za ten wpis – dzięki niemu mam kilka pomysłów jak rozruszać mój fanpage 🙂 Pozdrawiam!

  35. Aneta “la vie” M says:

    czytam Pani wpisy i pierwsza myśl jaka mi się nasuwa ” jaka ta kobieta jest mądra i ogarnięta w tych wszystkich sprawach blogowych” pełen szacunek p.Beato, przypadkowo tu trafiłam ale zostanę na dłuuuugo !!!! zapraszam do siebie ja jestem początkująca w blogowaniu, http://www.zaszytamama.blogspot.com

  36. Dzięki! Rozruszamy nasze Facebooki 🙂

  37. Dziękuję za te rady. Mój FP ma ok. 100 followersów, ale nigdy o nich szczególnie nie zabiegałam – po prostu się pojawili. Pora to zmienić – wpisuję na listę postanowień noworocznych:D

  38. Dziękuję za te informacje. Zaczynam, więc się uczę. I dzięki Tobie wiem znacznie więcej 🙂

  39. Długo zbierałam się z tym wyskakującym fb. Zmotywowałaś mnie:) dziękuję!

  40. Maya's MG says:

    Nie jestem przekonana, czy osoba, której strona została otagowana: @strona w ten sposób dostaje powiadomienie o tym. Na swoim prywatnym profilu umieściłam posta @mojastrona, ale jak weszłam na konto mojej strony to zero powiadomień :/ Nie wiem co o tym sądzić.Gdzie te powiadomienia powinny wyskakiwać?

  41. Można stworzyć rewelacyjny produkt ale bez pokazania go światu nie osiągnie się sukcesu. Sztuką jest wypromowanie siebie lub produktu.

  42. Beata Jodel says:

    Ostatnio pisałam do Ciebie, ale nie mogę znaleźć odpowiedzi. Mam pytanie odnosnie social media. Czy te numerki przy FB to tylko udostępnienia? Czemu przy Twitterze nie wyskakują żadne numerki?

  43. Bardzo przydatny wpis ! Dziękuję bardzo przeczytam pewnie jeszcze ze 3 razy żeby dokładnie przestudiować Pani treści, w pewnym momencie poczułam desperacje i myślałam o wykupie followersow ale czułam wewnątrz ze to nie jest w porządku ze nie potrzebuje fałszywych pozorów i fakt trudno jest mi się aktualnie przebić co triche boli bo uważam ze przekazuje wartościowe treści, ale biorę sobie Pani wskazówki do serca i wierzę że będą pomocne jeszcze raz dziękuję i ciesze się ze są tacy ludzie jak Pani 🙂

  44. Dziękuję Ci za tak świetny artykuł i tyle wspaniałych porad! Od półtora roku prowadzę kanał na YT a od roku bloga, subskrybentów przybywa bardzo niewiele, a uważam że treści przekazuję ciekawe…będę od teraz stosowała twoje rady, zobaczymy jak pójdzie 🙂 dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

  45. Monika Wysocka says:

    To w takim razie ja, jako totalnie początkująca i zielona w temacie, pozostawiam komentarz 🙂 Źeby nie było, że jestem kolejną “martwą duszą”. Dużo fajnych porad, podoba mi się, że piszesz prosto, bez zbędnych ceregieli i owijania w bawełnę, kawa na stół, mówisz jak jest, co się opłaca, czego próbowałaś, a czego nie. I takie porady cenię sobie najbardziej! Ode mnie duży plus 🙂 pozdrowienia z Gdańska:) p.s. właśnie wróciłam z Paryża 😀 całkiem fajne to Twoje miasto 🙂

  46. Wow, solidny artykuł 😀 Bardzo celny jest tutaj punkt z pop upami na stronie. Jednak nie zalecałbym z tym przesadzać. Ja ustawiłem tak, że na mojej stronie sitemag.pl pojawia sie 2x okienko na nowego użytkownika i myślę, że to wystarczy by go nie denerwować 😀 Tak czy siak, przynosi to efekty.

  47. Zrobsobieprace.blogspot.com says:

    Świetny artykuł, dla mnie jako początkującego blogera w sam raz 🙂 Dla mnie najbardziej frustrujace jest to, ze widzę te kilkaset odwiedzin dziennie na blogu, ale żadnego lajka ani komentarza.. cóż, chyba muszę uzbroić się w cierpliwość i oczywiście wziąć sobie Twoje rady do serca 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *