Ostatnio czytałam gdzieś, jak rodzimy ekspert od socjal mediów – w tym Instagrama, który zgromadził na nim koło 20000 obserwujących – zdradził swoją strategię działania…. 💧
💦
💦
Mówiąc, że instagram ma taką fajną funkcję, że pozwala dziennie zaobserwować do 1000 osób. 🍖
🍖
🍖
🍳 i to jest ta kiełbasa wyborcza.
By jak to ładnie ubrał w słowa, coś, co jest faktycznym naciąganiem ludzi –
by w ten sposób dotrzeć do 1000 nowych osób dziennie, jeżeli … i to jest tu najlepsze –
jeżeli te osoby, które polubił (zresztą bez skrupułów i na przynętę) zainteresowały by się tym, co on tu publikuje – i wtedy – zaobserwują go zwrotnie.
I tak w podtekście – odczytuję to tak: stosowana przez tego gościa strategia rozwijania swojego Instagrama i Instagramowych kont swoich klientów polega na tym, by podpuszczać ludzi.
Wykorzystać dzienny limit – zaobserwować do 1000 nowych osób każdego dnia – licząc na to, że jakiś ich odsetek odwdzięczy się mu tym samym.
A wtedy on kolejnego dnia odwdzięczy się tym osobom pięknym za nadobne tzn. je odobserwowuje…..
Bo Instagram ma jeszcze inną funkcję: można tu obserwować do 7500 osób – docelowo.
Więc jak sobie policzyć to po 7 dniach takiego intensywnego „zaangażowania się” na instagramie ten limit zostanie przekroczony.
Dlatego na bieżąco trzeba ludzi odfajkowywać…
I to mniej więcej zdradza taktykę, dzięki której pewne osoby dobijają do imponujących rozmiarów społeczności ma Instagramie.
Ale czy można by to w ogóle nazwać społecznością?
Problem z tym jest taki, że ponieważ nie ma uczciwej relacji z drugim człowiekiem – nie przekłada się to na realne zaangażowanie.
Owszem są – spadają lajki – odruchowe, bezwolne, a może zupełnie zautomatyzowane, ale nie ma relacji, nie ma zaangażowania i wiarygodności.
Dlatego wolę sobie na piechotę dobijać się – czy przebijać się na Instagramie…
Zresztą, jaki ma sens?
Skoro prawdziwym celem obecności w jakimkolwiek social medium jest docieranie do ludzi, budowanie relacji….
Nie mam tu żadnego ustalonego pułapu, do którego chcę dobić. Po co?
Cieszę się drogą, pielęgnuję relacje i po prostu czerpię z tego przyjemność.
Jednym słowem: prowadzę tu życie towarzyskie, poznaję ludzi, buduję relacje, a przez to buduję swoją markę na Instagramie.
I za to właśnie najbardziej cenię sobie Instagrama – za jakość relacji, które pozwala stworzyć.
Można tu sobie fajnie pogadać z ludźmi, poznać ich od takiej mniej formalnej strony (a przez to jeszcze bardziej się do nich zbliżyć).
Instagram pozwala wyjść do ludzi, poznawać ich bez barier, bez spiny, bez krygowania się.
Owszem – plaga Instagrama – czyli boty: wszechobecne, komentujące, spamujące…
Coś, co jednych śmieszy, innych (w tym mnie) niepokoi.
Bo w momencie, kiedy boty skutecznie będą podszywać się pod ludzi i prowadzić z nami inteligentną dyskusję i de facto nami manipulować – aż strach się bać.
I tu uświadamiam sobie, jakim zagrożeniem może okazać się źle wykorzystana sztuczna inteligencja.
Ale wtedy też takie “zbotowane” social media stracą rację bytu.
Mam nadzieję, że to jeszcze jest kwestia dalszej przyszłości.
Dlatego Instagram tak mocno walczy z botami.
Bo niektórzy stają się tutaj takimi “botowymi” influencerami.
Ale rykoszetem część osób z krwi i kości z tego właśnie powodu traci zainteresowanie tym social medium….
I tu chodzi o przeżycie Instagrama. Jeżeli skolonizują go boty – ludzie przestaną tu zaglądać.
A Instagramowi chodzi o ludzi.
Dlatego ci, którzy botami nabijają sobie obserwujących i komentarze – idą do odstrzału – kiedy tylko Instagram się tego dopatrzy.
Osobiście jestem pasjonatką Instagrama.
Ale no nie mam ochoty prowadzić życia towarzyskiego z botami. Jestem tam dla tych kilku – dla mnie bezcennych osób, z którymi realnie sobie rozmawiam.
Paradoksalnie, jakby to nie brzmiało – cudze boty, spamujące na moim profilu – kiedy im odpowiadam – robią mi zasięgi.
Ostatnio nawet odwiedzają mnie boty piszące długie, “nostalgiczne” wywody na temat życia. Ni przypiął, ni przyłatał do danej notki na instagramie, ale sztuka jest sztuka….
To jest smutne, bo pokazuje ułudę, jaką stanowią social media.
Ale to jest ten hack, który akurat u mnie działa.
Dlatego jednak ostatnio rozmawiam z botami. Robię to tylko dlatego, że nabija mi to zasięgi.
Tłumaczę to sobie, że algorytm Instagrama, który to wszystko zlicza – też bot.
Szczęśliwie póki co to “botowe komentowanie” jest tak grubymi nićmi szyte, że to po prostu widać – gołym okiem.
Z drugiej strony dobrze wiem, że jako użytkownik Instagrama z krwi i kości, realnie budujący tu relacje, w momencie, kiedy nie będę potrafiła odróżnić botów od ludzi na Instagramie – po prostu odejdę stąd.
Instagram też to wie. Dlatego tak tępi te boty.
Nie dla mnie. Dlatego, że w przeciwnym razie straci racje bytu w oczach realnych ludzi. Instagram interesują realni ludzie. To my stanowimy o jego sile.
Dlatego, nawet, jeżeli skorzystanie z bota wydaje Ci się tak kuszącą drogą na skróty. Zastanów się 2 razy, zanim to zrobisz.
PROSTY HACK. 👀
😍
👀
Instagram – czyli jak wzbudzać większe zaangażowanie, rozmawiając z botami.
W sumie szkoda, że do tego doszliśmy, ale po prostu warto poświęcić kilka sekund, by odpowiedzieć cokolwiek botom.
W żadnym razie nie iść za botem.
Raczej niech Instagram premiuje naszą aktywność i rodzącą się dyskusję (przecież nie możemy wiedzieć, że coś jest botem)…
Weźcie pod uwagę to, że algorytm Instagrama też bot – dla niego liczy się, że wywiązała się dyskusja.
Bo zaangażowanie innych w nasze treści jest premiowane (zarówno na FB, jak i na Instagramie) większym zasięgiem.
Mniejsza o to, że dialog z botem to dialog ślepego z głuchym. Skoro pomaga w ostatecznym rozrachunku poszerzyć zasięg. Smutne – ale skuteczne.
Dlatego: warto odpowiadać na wszystkie komentarze, także te wygenerowane przez boty.
Takie czasy.
Ostatnio testuję i rozmawiam sobie z botami na Instagramie. Różnica jest co prawda niewielka, ale jest.
A że mamy czasy gorączki instagramowej…
I tu … są takie hasztagi, które właśnie upodobały sobie boty.
Chciałam pokazać to na przykładzie testu, który przeprowadziłam na jednym ze swoich instagramowych profili za Warszawiakiem z Warszawy.
Szczególnie hasztagi parentingowe, jeżeli podczepicie je pod zdjęciem na Instagramie – zleci się od groma botów.
Ale znowu ta druga – bardziej świetlistą strona medalu: w momencie kiedy angażujemy się w dyskusję z botami – cudze boty robią nam zasięgi.
Co chciałam udowodnić na tym przykładzie z mojego zapomnianego nawet przeze mnie konta z Instagrama.
Mało kto go obserwuje (raptem kilku znajomych), a jednak po użyciu serii hasztagów: w stylu:
#jestembojestes #instamama #instadziecko #mojewszystko #instamom #instababy #dziecko #mama #matkapolka #motherhood #momlife #dobranoc #instamatka #rodzew2018 #coreczkamamusi #kocham #matkawariatka #synekmamusi #jestemmama #mamawdwupaku #mlodamama #polskamama #rozmowkimalzenskie #macierzyństwo #kochamnajmocniej #mążiżona #polishkids #kochamnadzycie
wywiązała się na nim “gorąca” dyskuja. Tzn i komentarze, i lajki zaczęły spłyać, jak grzyby po deszczu.