BLOGOWANIE, VADEMECUM BLOGERA

Jak zarabiać na blogu i dlaczego nie musisz być popularny, by konkretnie zarabiać.

Jak zarabiać na blogu i dlaczego nie musisz być popularny, by konkretnie zarabiać.

W tym wpisie opowiem Ci:

  • Jak zmienił mnie i moje podejście do blogowania miniony rok?
  • Pokażę przykłady blogerek, które zarabiają w wąskich – konkretnych niszach.
  • Powiem dlaczego Ranking Jasona Hunta już tak mnie nie pasjonuje.

 

W ostatnim roku dokonała się we mnie ogromna zmiana: w podejściu do życia i całej mojej około blogowej działalności.
⠀⠀

Dokładnie rok temu, tuż przed gwiazdką 2018 r zmarł mój tata – Józef Redzimski.
⠀⠀
Z jego śmiercią i z tym okresem bezpośrednio po jego śmierci wiąże się i ta moja zmiana i wspomnienie, które sprawiło, że nabrałam zdrowszego dystansu do blogowania, do uprawianej przez niektórych blogerów influencersko – spamerskiej postawy.
⠀⠀
Kiedy moi blogowi znajomi na FB przesyłali mi wyrazy współczucia, te spontanicznie pisane słowa wsparcia w trudnej chwili są bezcenne i jestem za nie ogromnie wdzięczna, odezwała się moja dawna blogowa koleżanka, dzisiaj gwiazda blogosfery, regularnie pojawiająca się w zestawieniach wpływowych blogerów, też w tym JasonHunt (już jest – wyszła jego kolejna edycja, choć osobiście nie pasjonuję się tym tak, jak w minionych latach, o tym przeczytasz poniżej).
⠀⠀
Pomyślałam sobie, o jak miło, że w tym trudnym dla mnie momencie przypomina sobie o mnie i łączy się w bólu.
⠀⠀
Tyle że guzik prawda…
⠀⠀
Otwieram jej wiadomość, a w niej spamerska prośba, zresztą hurtowo rozesłana po wszystkich kontaktach z FB, z prośbą o kliknięcie w link i oddanie na nią głosu w jakimś konkursie influencerów, bo tak bardzo jej zależy (i tu taki osobisty akcent w imię naszej facebookowej znajomości), żeby wygrać jakiś malutki aparat fotograficzny. A właśnie ja mogę jej w tym pomóc, jednym małym kliknięciem, które nic mnie nie kosztuje.
⠀⠀
W normalnej sytuacji nie zwróciłabym na to uwagi.

W tej szczególnie bolesnej, ta wiadomość zabrzmiała małostkowo – influencersko – spamersko…
⠀⠀
Przyznaję, w pierwszej chwili poczułam niesmak. Może i trochę zabolało. Ale zaraz przyszła reflekcja, z ponadczasowej perspektywy, gdzie ta rozpaczliwa prośba: kliknij, żeby zbawić świat i pomóc mi wygrać jakiś gadżet, po prostu wydały mi się śmieszne.
⠀⠀
Zrobiło mi się jej żal.

Dzisiaj gwiazda blogosfery. Kiedyś dziewczyna z wartościami i ambicjami, która dzięki upartej pracy, talentowi i zręcznemu marketignowi wspięła się na wyżyny…
⠀⠀

Nie, ja dziękuję za takie wyżyny rozpoznawalności….

⠀⠀
Poczułam ulgę i wdzięczność, że nie muszę dopraszać się żebrolajków, wysyłając do ludzi spamerskie wiadomości, kiedy oni może mają w danej chwili naprawdę poważne trudności do zmierzenia się.

Jestem blogerką i kocham blogowanie. Ale mam tę wolność, ten luksus wolności, że publikuję co chcę i nie muszę: testować badziewia, ani wciskać kitu.

Zrobiło mi się żal, z pozoru potężna influencerka, w praktyce – biedna dziewczyna (dzisiaj pracuje na etacie), ofiara systemu i mentalności, czy umiejętnie rozpalanego pragnienia, które ogłupia…

To jest chora sytuacja, ten blogerski, nabyty i frustrujący stan ducha (parcie na szkło i kolejną ściankę),  w który wpycha nas swego rodzaju system, którego jesteśmy ofiarami.

Muszę powiedzieć, że miniony rok, a w nim to z pozoru nieznaczące wydarzenie dogłębnie odmieniło moje spojrzenie na to, co robię i jak chcę to, co robię (czyli moje działania w sieci) robić dalej.

Jak zarabiać na blogu i dlaczego nie musisz być popularny, by konkretnie zarabiać.

Wiem jedno:

Nie chcę być tą sfrustrowaną spamująca blogerką.

Chcę pomagać ludziom, ale tworząc swoje własne produkty, oferując swoje własne usługi, a nie czekając, czekając i czekając, aż ktoś mnie odkryje.

Od roku tworzę dużo bardziej pragmatyczne i pomocne treści – nie tylko na Vademecum Blogera. Bo też działam w wąskiej, acz bardzo konkretnej niszy, jaką jest uczenie francuskiego. 

I tu na przykładzie tej znanej mi, wąziutkiej i zupełnie nie influencersko – pierdzącej niszy dotyczącej nauki języka francuskiego, czy generalnie języków obcych:

Są w niej osoby, którym daleko do influencerów na dużą skalę (bo nisza jest malutka).

Ale paradoks tej sytuacji jest taki, że te osoby w odróżnieniu od tych pozornych, a czasami nawet tych bardzo widocznych influencerów utrzymują się konkretnie z tego, co robią w sieci.

Mogę to potwierdzić na przykładzie mojej dobrej znajomej Marii z Francuski Notesik, która szeroko i pragmatycznie otworzyła mi oczy na blogowanie.

Maria tworzy materiały do nauki języka francuskiego i sprzedaje je na własny rachunek, bez oglądania się na propozycje współprac, bo i jest to wąska nisza, żadne influencerstwo i konkretne zarobki (do czego wcale nie potrzeba wielotysięcznej społeczności). A przede wszystkim bez błagania o żebrolajki…. Bo nimi w piecu nie napalisz…

Podobnie moja krajanka, też bydgoszczanka Małgosia z @stworzkursonline, – jej strona to – stwórz kurs online, która uczy hiszpańskiego i robienia kursów online, ma z tego zakresu niesamowitą wiedzę praktyczną (mimo, że jest tak z boku blogosfery, bo po prostu robi swoje i dociera z tym do swoich, tj. potrzebujących tego ludzi) i to jej starcza: Małgosia utrzymuje się ze swojej działalności online.

Tu podobnie przytaczam jej przykład, jako blogerki, która na swoim blogowaniu (bo punktem wyjścia był blog) fajnie zarabia, tworząc kursy: językowe i bardziej techniczne o robieniu kursów. Czyli robiąc swoje bez żadnego influencerstwa.


Bo tak też można: bez influencerstwa, ale za to konkretnie (konkretne pieniądze) i bez frustracji, bo ktoś mnie odlubił, jaka to była dla mnie moralna męka, jeszcze rok temu. A teraz patrzę na to pragmatycznie: widocznie nie jest nam razem po drodze i w sumie to, że nasze drogi się rozeszły stawia mnie w tej komfortowej sytuacji, że nie muszę dążyć za wszelką cenę do tego, by podpasować ludziom, którym i tak nie długofalowo nie mogę podpasować. Jaka ulga….

Druga ulga, ta świadomość, którą przyniósł mi minony rok, że można w małej, ale konkretnej niszy zarabiać na tym, na czym się znamy konkretne pieniądze. Dobrze robiąc swoje. Bez gwiazdorstwa. 

Jak zarabiać na blogu i dlaczego nie musisz być popularny, by konkretnie zarabiać.

Niemniej: RANKING JASONA HUNTA

Jest i z kronikarskiego obowiązku podrzucam…

Choć – podobnie jak znajoma blogerka,

zorientowałam się, że o ile kiedyś pasjonowałam się tym rankingiem, o tyle w tym roku owszem zerknęłam, bez większych emocji – i … jak mogłabym to powiedzieć – obrazowo – poszłam dalej robić swoje.

I nie wiem, czy to znak, że dojrzałam, czy to znak zmieniających się czasów…

Bo całe to huczne gwiazdorstwo …

Bo znam blogerki, które znalazły się w rankingu i no cóż – ich widoczność (ogrom włożonej w nią pracy, zaangażowania i opłaconych reklam) to wciąż nie przekłada się na wymierne korzyści finansowe….

I znam blogerki – w porównaniu – niszowe, ale tak konkretnie niszowe – wyciągające z tej konkretnej niszy konkretne zarobki … o których pisałam powyżej. 

Tym bardziej, że miniony rok w globalnym internecie przyniósł tyle afer związanych z farbowanymi influencerami, że chyba stajemy się ostrożniejsi w sądzeniu po pozorach i rozumniejsi w dawaniu się ponieść często złudnym atrybutom blogerskiej próżności.

Może to znak naszych czasów, my – blogerzy zamiast w gwiazdorstwo, coraz rozumniej i bardziej pragmatycznie idziemy w konkretne działania, w budowanie swojej marki w konkretnej niszy, mniejsza o blichtr,

ale stawiając na wymierne efekty, na przygotowanie konkretnych produktów i nastawienie się na konkretną grupę docelową, mniej w pogoni za poklaskiem i mediatycznością (mam wątpliwości, co do poprawności tego słowa),

a bardziej stawiając na bycie użytecznym, a przez to bycie niezastąpionym dla osób, dla których rzeczywiście mamy coś konkretnego do zaoferowania – mniejsza o potencjalnych reklamodawców, którzy może podesla jakiś gratisek do przetestowania … za friko…

Zamiast tego konkrety

Tym bardziej, że po skandalach i skompromitowanych influencerach – to całe influencerstwo przecietny internauta coraz bardziej bierze z przymrużeniem oka…

Ktoś pisał, że zszokowała go obecność w rankingu dziewczyny, którą sieć odsadziła od czci i wiary za rzekomy plagiat, a ta wyraziła dogłębną skruchę i chęć poprawy)….

Osobiście jej obecność w rankingu nie przeszkadza, bo kto nigdy nie inspirował się cudzym….. pisząc bloga, czy nawet wypuszczając swoje produkty. Bicie się w tym miejscu w piersi – byłoby obłudą….

Sam Jason Hunt, którego twórczość z kolei ogromnie sobie cenię i śledzę / czerpię inspirację całymi garściami – też przeorientował swoją blogerską działalność na tworzenie swoich produktów, bycie sobie samemu sterem, żeglarzem i okrętem….

I tym razem też, ten który od lat wytycza szlak, wskazuje nam blogerom drogę, która ma przyszłość. A ranking, no cóż, fajnie, że jest. Ale ja wiem, że powinnam iść swoją drogą, nie oglądając się na to, ile po drodze zgarnę lajków, tylko ilu ludziom mogę tak namacalnie, konkretnie pomóc w problemach, z którymi w danej chwili się zmagają.

Pozdrawiam serdecznie i zostawiam Cię z Rankingiem Blogerów, lektura obowiązkowa, acz do czytania ze zdrowym dystansem. Bo nie dojdziesz do swojego wymarzonego celu, idąc po cudzej drodze.

Pozdrawiam Beata

https://jasonhunt.pl/ranking-najbardziej-wplywowych-bloger…/

DWUNASTA edycja najważniejszego i najpopularniejszego rankingu prowadzonego od 2009 r. Złota, srebrna i brązowa dziesiątka najbardziej wpływowych influencerów Polski, galeria sław i galeria wschodzących gwiazd blogosfery. A do tego obszerne infografiki podsumowujące zasięgi i zaangażowanie…

 

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(2) Komentarze

  1. Myślę Beata, że to kwestia celu, który bloger sobie stawia. Nie śledzę blogosfery tak jak kiedyś, bo nie mam czasu. Dla mnie blog na chwilę obecną to hobby, bo nie mam możliwości zarabiania na nim. Bardziej miejsce do dzielenia się moim światopoglądem. Być może za chwile się to zmieni … Nie wiem. To jest życie. Dziś tutaj, a jutro tam. Być może dla blogerów z rankingu jest to ważne na obecną chwilę. Przypuszczam, że jest to kwestia potrzeby i etapu rozwoju. Pozdrawiam Cie bardzo ciepło i przyznaję, że czytam Twoje opinie z zainteresowaniem 🙂 Buziaki <3

  2. Mnie tegoroczny ranking zaskoczył, bo pojawiło się tam bardzo dużo świeżej krwi, a wiele osób zniknęło. To pokazuje, jak zmienia się blogosfera i też jak istotna jest specjalizacja.
    Ja nigdy nie goniłam za współpracami i lajkami, wiele propozycji odrzuciłam – przystałam na jedną, bo miałam taką ochotę i wcale z tego powodu nie czuję się gorsza. Dla mnie ważniejsze są relacje, jakie buduję z moimi czytelnikami, z ludźmi których znam z blogosfery. A ścigać się z nikim nie mam zamiaru – może to kwestia wieku i dystansu do życia…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *