copywriting, VADEMECUM BLOGERA

Chcesz zacząć pisać, a nie wiesz jak? Zdradzam, jak ja to robię?

Jak zacząć pisać? Ale najpierw, zamiast wstępu – historia pewnego pamiętnika.

Jakiś czas temu przeczytałam taką poruszającą historię, która mocno zapadła mi w pamięć o tym, jak pewna 90 – letnia pani, zwiedzając jakieś muzeum wpadła na zaadresowany do siebie karnecik z zapiskami swojego ukochanego. Sprzed wielu lat….

Ten sam karnecik, który podarowała mu 7 dekad wcześniej, kiedy ten wyruszał na front.

Narzeczony na bieżąco zapisywał w nim swoje przemyślenia i przeżycia. Owy karnecik był dla niego najwierniejszym towarzyszem broni. Cały czas mając nadzieję, że pewnego dnia, choćby po jego śmierci ów karnecik trafi w ręce jego ukochanej.

Taka też była jego ostatnia wola, kiedy umierał z ręki japońskiego snajpera we wrześniu 1944 r, gdzieś na południowym Pacyfiku na wyspie Peleliu.

Ta ostatnia wola została odnotowana w tymże karneciku przez jego towarzyszy broni.

Możecie sobie wyobrazić emocje, jakich doznała owa starsza pani, kiedy  zwiedzając muzeum, przypadkowo trafiła na zaadresowany do siebie – pamiętnik.

Słowo pisane ma taką moc, że potrafi przetrwać dziesięciolecia i dotrzeć w tej czy innej formie na “miejsce przeznaczenia”.

Wzruszony tą historią konserwator muzeum pozwolił starszej damie pobyć sam na sam z tym bardzo “osobistym” obiektem muzealnym. Który zgodnie z ostatnią wolą jego autora miał zostać przekazany właśnie jej.

A nawet zeskanował w całości pamiętnik młodego żołnierza i przesłał go mailem adresatce. Po tylu latach….

Życie czasami potrafi zaskoczyć.

Czasami czeka nas po drodze sporo nieprzewidzianych rzeczy, które przewidziało dla nas nasze przeznaczenie.

A słowo pisane – kto by się spodziewał – ale samo w sobie ma niebywałą moc.

Dlatego dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moim doświadczeniem na temat pisania…
Jak zacząć pisać?

Co pomaga mi lepiej pisać? Jak zacząć pisanie, kiedy nie wiesz co i o czym napisać?

  • To jest raczej prosty hack, który pozwala mi się odblokować.
  • A który może sprawi, że Twoje pisanie popłynie….

Bo wiele osób dziwi mi się, jak mogę pisać w metrze, wciśnięta w tłum, w przetłoczonym, a jednocześnie rzucającym na boki wagonie. 😡🤬🤬

I może to jest kwestia przyzwyczajenia. Ale przede wszystkim – kwestia czegoś troszeczkę innego….

Bo kiedy jadę sobie w takich warunkach, w których zgodnie z jakąkolwiek logiką ostatnią rzeczą, która powinna przyjść mi do głowy jest pisanie…, a ja zaczynam pisać….

Ale właśnie w takich warunkach pisze mi się dobrze, bo ja piszę cokolwiek, byle się czymś zająć, zapełnić ten czas dojazdu.

I wtedy coś się we mnie odblokowuje, nie czuję presji, za wiele nie wymagam, za wiele nie oczekuję. Nie spodziewałam się, że napiszę coś szczególnie odkrywczego….

Jak zacząć pisać?

Ale posadźcie mnie w idealnych warunkach, nad perfekcyjnie czystą kartką białego papieru.

Po prostu – czarna dziura, pustka i paraliż.

Idealny moment, miejsce, czas, by napisać coś wiekopomnego…

Ale od czego zacząć?

A wtedy trudno się odblokować.

Nie mam tego problemu, kiedy już coś mam napisane. Wtedy poprawiam, przerabiam, rozpisuję się, uzupełniam.

Ale, no cóż – nie da się edytować pustej kartki papieru, czy pustego dokumentu w Wordzie.

Tymczasem taka kartka (czy otwarty plik) położona przed człowiekiem w idealnych warunkach potrafi stworzyć blokadę nie do przejścia.

By odblokować ją trzeba zacząć pisać cokolwiek.

Ale przecież to nie to miejsce, nie czas ku temu, by pisać bzdety…

Dlatego najlepiej pisze mi się pierwsze szkice moich blogowych postów w przetłoczonym metro.

Jak zacząć pisać?

Mam jakieś 3 godziny dziennie dojazdu do pracy. I chyba w sumie dlatego jestem dość płodnym twórcą bloga.

W takich warunkach właściwie nie powinnam móc czegokolwiek napisać.

Ale też nic mnie nie blokuje.

Zaczynam pisać. Nie wiem jeszcze co… Ale nie stawiam sobie barier. Piszę cokolwiek.

Owszem czasami siedzę bezmyślnie nad pustą kartką papieru, ale to nigdy nie trwa długo.

Bo kiedy nie blokuje perfekcjonizm, łatwo jest napisać cokolwiek. A kiedy mówię cokolwiek, mam na myśli – naprawdę cokolwiek.

Ale dziwnym torem nasze myśli zawsze doprowadzają nas do tego, co w danym momencie obchodzi nas najbardziej….

I piszemy na temat, który leży nam na sercu. Tak, że ten temat nas wciąga.

Ponieważ nie mam nic innego do roboty. Ponieważ wpisałam to moje pisanie w metrze w codzienną rutynę.

W pewnym sensie spisałam ten czas na dojazdy na straty, zdjęło to ze mnie jakąkolwiek presję. Piszę na luzie.

Spisuję luźne bzdety, aż te zaczną nabierać jakieś konkretne kształty.

Aż uwalnia się ze mnie i narasta dany temat…

Dlatego najlepiej pisze mi się w tych przetłoczonych pociągach.

Ja wtedy nawet nie piszę, tylko wylewam z siebie niekontrolowany bieg moich myśli.

Nie potrafiłabym tego wylać tak bez spiny w perfekcyjnych warunkach.

Szkody byłoby mi tego bezcennego czasu, idealnego miejsca i okazji na takie bezmyślne wylewanie….

Ale to, co się tak wylało, potem oszlifuję.

Bo nie da się edytować pustej kartki papieru.

Ale ten moment pisania w metrze – bez nadmiernych oczekiwań daje mi taką bazę, którą później właśnie będę szlifować.

To pisanie w warunkach, które temu zupełnie nie sprzyjają, zdejmuje presję, że ja czegoś od tego pisania oczekuję.

Bo jak tu czegokolwiek oczekiwać?

Bo jak tu oczekiwać, że napiszemy coś wartościowego. W takich warunkach?

I tylko przelewam do jakiegoś zeszytu luźno błąkające się i z pozoru nie powiązane myśli….

Jak zacząć pisać?

Czasami zdarza mi się zapisać 4 kartki brudnopisu, po to, by przy powtórnym czytaniu znaleźć w tym jedno dobre zdanie….

Ale czasami to zdanie jest kluczowe.

  • Czasami z niego rozwinie się pomysł na kolejny wpis…
  • Czasami to zdanie nieświadomie we mnie dojrzewa… Począwszy od momentu, kiedy je napisałam…
  • Kiedy ponownie je podejmę – wylewa się ze mnie gotowy tekst….
  • Bo czasami temu, co mamy do napisania trzeba dać dojrzeć w sobie… Przetrawić to, przemyśleć, nie spieszyć się, nie poganiać (nic bardziej mnie samej nie paraliżuje, jak poczucie, że muszę coś napisać właśnie teraz).
  • Kiedy przyjdzie odpowiedni czas to samo wyjdzie…

Jak pisać dobre teksty na bloga? PODCAST.

Czasami dopiero z takiego niepozornego zdania kiełkuje sporo wartościowych przemyśleń.

I tu mam prosty hack:

By skuteczniej ogarnąć to w sumie chaotyczne pisanie: wstępnie nakierować jego temat…

Zanim wsiądę do pociągu, a nawet jeszcze poprzedniego dnia wieczorem, ustalam sobie o czym chcę – mogłabym napisać. Choć nie przejmuję się, jeżeli nachodzi mnie potrzeba napisania o czymś zupełnie innym. Ta oznacza, że dany temat we mnie dojrzał i nastał czas zbioru (tzn czas pisania).

Niemniej w ten sposób – nie narzucając sobie tego sztywno i nieodwołalnie, ukierunkowuję może dość chaotycznie krążące mi po głowie myśli na bardziej konkretne, sprecyzowane tory….

Ale wciąż:

Pisanie w niesprzyjających warunkach uwalnia mnie od blokującego pisanie przekleństwa perfekcjonizmu i nadmiernych oczekiwań.

Wrzucam na luz i okazuje się, że mam coś do napisania. 😯😴🤢😴

Jak zacząć pisać?

A Tobie gdzie pisze się najlepiej? Podziel się swoim doświadczeniem.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(7) Komentarzy

  1. Najlepiej pisze mi się w domu, gdy mam spokój i nikt mi głowy niczym nie zawraca. Czasem jak dopada mnie blokada, odpuszczam na parę dni i zajmuję się czymś innym, takie odwrócenie uwagi u mnie działa.

  2. Ja na studiach potrafiłam uczyć się w galerii handlowej. Bo jak tłum i wszyscy rozmawiają, to dla mnie to idealne warunki na maksymalne skupienie się. Więc gdy potrzebowałam zakuć na blachę jakieś 10 stron, to szłam to CH i po paru godzinach już byłam nauczona. Lepiej niż w bibliotece lub domu 🙂

  3. Świetnie opisałaś pisanie w wagonie Beatko. Mi najlepiej się pisze właśnie w pociągu, samolocie albo rano (gdziejolwiek). Po południu nie do końca, ale to już raczej przyzwyczajenie.

  4. Mnie żadne “hacki” nie pomagają, żeny pisać, trzeba mieć uporządkowane życie…

  5. Hmmm…. niezłe, podoba mi się takie podejście 🙂 do pisania. Dzięki za pomysł. 😉

  6. JA mam zupełnie inaczej. JA tekst musze “wychodzić”. Do klawiatury siadam dopiero jak przynajmniej szkic mam już w głowie. Przed pisaniem, a czasami na kilka dni czy ponad tydzień wcześniej na spacerach układam sobie plan tekstu. czasami robię jakieś notatki, jak mi jakiś szlagwort wpadnie albo jakieś zgrabne rozwiązanie formalne.

  7. Ciekawy pomysł na pisanie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *