LIFESTYLE

Jak nauczyć się języka obcego i nie stracić motywacji do blogowaniania?

Jak nauczyć się języka obcego

Już prawie rok temu w ramach wspólnego czytania i dziergania z blogiem Maknety postanowiłam sięgnąć po lekturę w języku Szekspira Bylo to tkliwe romansidło Jane Austen “Duma i uprzedzenie”. Na tę okazję zadeklarowałam, że chcę popracować nad swoim angielskim , by poczuć się w nim swobodniej.

Bo podobno, gdy coś ogłaszamy wszem i wobec, mamy silnego wewnętrznego kopa, by się tego trzymać i by znowu nie skończyło się na dobrych chęciach (tymi wiadomo piekło jest wybrukowane). Przy tamtej okazji poprzeglądałam sobie to, co różni guru napisali na temat nauki języków i postanowiłam się tego trzymać.  Zebrałam to we wpisie Jak samodzielnie nauczyc sie jezyka obcego?

Ale w tym trzymaniu nie wytrwałam. Mój angielski nie jest dużo lepszy niż przed rokiem (choć częściej czytam blogi w tym języku).

Dlaczego tak trudno nauczyć się języka obcego?

Bo nauka języka to sport długodystansowy (podobnie jak blogowanie czy dbanie o zdrowie). To ciężka praca, która wymaga regularności, a na jej efekty (takie namacalne) trzeba długo czekać. Jak to przy okazji to zniechęca.
Jak z każdym długodystansowym uprawianiem sportu potrzeba solidnej rozgrzewki, czyli podkręcenia na maksa własnej motywacji (by nie słabła gdzieś po drodze), zagrzania się do tej długiej drogi. Czyli po prostu znalezienia sobie dobrego powodu, dla którego chcemy osiągnąć dany cel. Mi własnie tego zabrakło.Teraz robię kolejne podejście do intensywniejszej nauki angielskiego i zaczynam wszystko od samego początku.

Dlaczego warto nauczyć się płynnie (lub w ogóle) języka obcego?

Tu potrzebna nam będzie motywacja, najlepiej pozytywna. Taka jest najskuteczniejsza.

Bo najlepiej wyobrazić sobie siebie na końcu długiej drogi, kiedy np będziemy płynnie “speakać” po angielsku aż zamuruje szefa (i w końcu przyzna nam długo wyczekiwany awans), a nasz autorytet w oczach pociech urośnie (bo w mig rozpracujemy najtrudniejsze zadanie domowe z angielskiego).

Pozytywna motywacja mimo wszystko lepiej sprawdza się w sytuacjach wymagających długofalowego zaangażowania w odróżnieniu od motywacji negatywnej jak np obawa przed kompromitacją na jakiejś zagranicznej delegacji czy utratą pracy, albo chociażby podświadomy niepokój, że obiecany awans przemknie nam przed nosem (i że zgarnie go ktoś, kto płynniej mówi po angielsku).

Choć jednorazowo (taka negatywna motywacja) dodaje skrzydeł, na dłuższych dystansach ma krótkie nóżki i stosunkowo szybko dostaje zadyszki.

Oczywiście z nauką języków (podobnie jak z blogowaniem) jest ten sam problem:

Dużo czasu musi upłynąć zanim zauważymy pierwsze efekty.

Dlatego warto podzielić sobie drogę do wymarzonego celu na mniejsze, łatwiejsze do pokonania odcinki, typu:

  • nauczyć się codziennie 3 nowych słówek (po pół roku takiej nauki słownictwo znacznie się wzbogaci),
  • napisać codziennie 3 komentarze na innych blogach (po pół roku da to sporo nowych kontaktów w blogosferze).

Nie darmo ktoś mądry radził, by codziennie robić coś, co przybliża nas do upragnionego celu. Nawet jeżeli nie widzimy natychmiastowych efektów. Lub jak ktoś inny równie fajnie to powiedział: Nauka to proces, nie prezent.

Jak nauczyć się języka obcego?

Ale jak we wszystkim żeby dana metoda nauki (i nie tylko) zadziałała potrzebne są 3 składniki:

  • POSSIBILITY, czyli wiara, że dany cel jest w zasięgu naszych możliwości. Tymczasem w przypadku nauki języków czy innych (u mnie dotyczy to drutów i moich raczkujących umiejętności dziergania na nich) czasami sami wynajdujemy sobie wymówki, które podcinają nam skrzydła. I to zanim wzbijemy się w górę (ale o tym za chwilkę).
  • ABILITY, czyli musimy uwierzyć, że mamy wszystkie potrzebne umiejętności. Jeżeli ktoś z góry, bez walki uzna się za beztalencie w danej dziedzinie, to tak już zostanie. I nie ma się temu, co dziwić.
  • WORTHINESS, czyli wewnętrzne przekonanie, że warto wziąć się w garść, że warto wziąć się za coś, że warto ruszyć w  tę długą drogę. Czyli zadbajmy o odpowiednią rozgrzewkę.

A wymówki?

Czasami sami co rusz wynajdujemy coraz to nowe, tylko po to, by niewiele się zmieniło. Czy coś z poniższej listy jest Wam dobrze znane? Ja przerabiałam kolejno takie punkty:

  • bo za późno zaczęłam się uczyć angielskiego (czytaj nie od żłobka),
  • bo brak mi zdolności językowych. Tymczasem  czasami za tym kryje się zwykły przyziemny perfekcjonizm. Bo boimy się, że powiemy coś nie tak, że zdradzi nas ten okropny akcent, że aż będzie roiło się od byków. Tymczasem nawet w tym wypadku błędy językowe nie przekreślają komunikacji. Wręcz przeciwnie: jak to fajnie kiedyś napisała Ania z Primo cappuccino:  jeżeli zwracamy się do obcokrajowca (w jej wpisie Włocha) w jego własnym języku i robimy to z trudem (w pocie czoła, pracowicie poszukując kolejnego słowa czy wyrażenia) to najprawdopodobniej doceni nasze wysiłki i poświęci nam więcej uwagi. A może wręcz zaangażuje się  w podpowiadanie nam tego, co chcemy powiedzieć. Ale już będzie mniej uważny wobec osoby, która swobodnie wysławia się w jego języku (i prawdopodobniej mniej doceni jej wysiłek). Dziwne, ale prawdziwe.
  • bo brak mi czasu,
  • bo mam słabą pamięć (zakuwanie słówek  to świetny sposób, by ją rozgrzać i przepędzić (albo oddalić widmo Alzheimera).
  • bo co prawda uczyliśmy się języka w szkole, ale kiedy to było. Zresztą potem z czystym sumieniem odłożylismy na półkę z napisem “zapomniane rzeczy”. Tymbardziej, że język uczony w szkole często ma się nijak do tego, jak mówi się na obcojęzyczej ulicy.

Ale wymówki to problem psychologiczny, sami stwarzamy sobie szklany sufit. Każdy może wziąć się w garść.

Każdy może nauczyć się języka obcego.

Swięcie w to wierzę (jako długoletnia emigrantka wiele widziałam).

Widziałam perfekcyjną panią, która w małym paluszku miała wszystkie zasady gramatyczne, ale paraliżował ją strach (a właściwie perfekcjonizm) i ust nie odważyła się otworzyć w towarzystwie rodowitego Francuza.

Z drugiej strony mój dobry znajomy, kierowca tira, który żadnej gramatyki w szkole nie łyknął. Ale się nie bał, szedł na żywioł i jak Kali chce jeść – dogadywał się (coraz i coraz to płynniej). A po kilku miesiącach znalazł sobie francuską narzeczoną i ta już dopełniła jego edukacji językowej.

Morał:

Jeżeli jakaś rzecz jest dla ciebie trudna, nie należy przypuszczać, że jest niemożliwa do spełnienia dla człowieka. Ale jeżeli jakaś rzecz jest możliwa i dostępna dla człowieka, uważaj, że jest także do osiągnięcia dla ciebie. Marek Aureliusz Cesarz rzymski

Czytelniczo czyta się “Shopaholic ties the knot” Sophie Kinselli, czyli przygody zakupocholiczki (taki prototyp blogerki lifestylowej ha ha ha – oby nikt się nie obraził).

A dziergająco sweterek dla mojej 3 letniej gwiazdy, choć utknęłam na rękawach (przypomniało mi się, że w szyciu nigdy nie lubiłam ich wszywać i obawiam się, że na szydełku będzie to samo. I znów te wymowki.

No, to lecę poczytac co czytacie i co dziergacie. Pozdrawiam serdecznie

Beata

https://www.facebook.com/vademecumblogerahttps://twitter.com/HARDASKAhttps://plus.google.com/113589991481358500540/postshttp://www.pinterest.com/hardaska/

 

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(21) Komentarzy

  1. mała-myśl says:

    Wczoraj dostałam słownik, dziś czytam ten wpis – to chyba znak, że powinnam zacząć uczyć się języka obcego, a raczej doszkalać się 😉
    Pozdrawiam.

  2. No to dostałam motywacyjnego kopa! A czytam ( o zgrozo od 4 mc The secret dreamworld of a Shopaholic ), jakbym czytała chociaż 2 kartki dziennie już dawno miałabym tę książkę za sobą a i w głowie coś by zostało. Zabieram się zaczytanie a później będę robiła album na chrzest. Miłego dnia 🙂

  3. Bardzo fajny post 🙂 ja się zawzięłam, że do maja nadrobię zaległości z niemieckiego i zdam go na maturze, tak, żeby mieć zdane dwa jezyki obce. I to właśnie matura, no i poźniejsze studia na wymarzonym kierunku, jest moim największym motywacyjnym kopniakiem 🙂 Trzymam kciuki za Twój angielski, pozdawiam 🙂

  4. Ja z tych odważnych jestem – nie mialam angielskiego w żadnej szkole ale gadam. Pewnie, że z ogromnymi bykami ale sie dogaduję i to się liczy. Chociaż przyznam, że byłoby wygodniej nauczyć się.

  5. ja uczyłam się w klasie o profilu angielskim, miałam gramatykę w małym palcu, przydawało się na studenckich wyjazdach do wakacyjnej pracy. potem koniec studiów, praca, gdzie język obcy nie był potrzebny i zapominałam. wybawieniem okazały się wakacje z przyjacielem z Niemiec, gdzie chcąc nie chcąc gadaliśmy tylko po angielsku, więc warto podtrzymywać kontakty ze znajomymi obcokrajowcami,a dodatkowo pomaga mi oglądanie filmów i seriali bez tłumaczenia, chociaż pewnie lepsza by była książka.

  6. To i mnie kopa dałaś, wymyślam wszelkie powody do nie uczenia się 🙂 troszku mnie Twój post zmobilizował ale co z tego będzie to nie wiem 😉

  7. Ugh, brakuje mi motywacji nawet do czytania tekstów motywacyjnych, a co dopiero do nauki języków 😉 Chyba nigdy nie zostanę poliglotką.
    Pozdrawiam 🙂

  8. Angielski jest moim wielkim wyrzutem sumienia… Zaczęłam się go uczyć jak przyjechałam na studia do Niemiec, ale siłą rzeczy skupiłam się na szlifowaniu niemieckigo i angielski poszedł w odstawkę, a teraz by się mocno przydał, więc może nie taki głupii pomysł z czytaniem czegoś w tym języku? Dzięki za inspirację!

  9. Ja mysle, ze aby nauczyc sie dobrze jezyka obcego trzeba mowic. Najlepiej prowadzic dialogi ajak sie nie da to monologo chociaz… O jaka piekna torebke wyszydelkowalas… 🙂

  10. Języka najlepiej uczą się dzieci, syn w wieku 5-ciu lat połykał dosłownie nowe słówka, a potem proste zdania. Miał świetna nauczycielkę, która ucząc siedziała na dywanie miedzy zabawkami. Kiedyś ja pomagałam jemu w nauce języka, dzisiaj on pomaga mi. Warto inwestować w dzieci 🙂

  11. Nauka języka tak jak wszystkiego wymaga systematyczności i samozaparcia… ważna jest konwersacja.
    Pozdrawiam serdecznie

  12. Mój język angielski został w dużej mierze zapomniany. Niby nadal często go używam, ale już łapie się na tym, że zapomniałam słówka, albo zastanawiam się, która czas wybrać. Bo używam nieregularnie i to dlatego. Ale pora go odkurzyc:)

  13. Słuchanie języka jest początkiem, a przełamanie się i mówienie jest zupełnie inną historią… Mi właśnie to przychodzi dosyć ciężko… Powinnam poczytać coś w j. ang to może rzeczywiście byłoby łatwiej 🙂
    Ja rękawów też nie lubię… Na szczęście przy reglanie nie muszę wszywać 🙂

  14. Dziękuję za wizytę u mnie 🙂

    No to ja jestem tą panią, która zasady gramatyczne języka obcego zna perfekcyjnie, a w towarzystwie obcokrajowca się nie odezwie, bo boi się popełnić błąd. Nawet praca z przyszłymi nauczycielami tego języka mi nie pomaga, a wręcz przeciwnie – przeszkadza, bo skoro ją dostałam, to umiem językiem się posługiwać i to jeszcze bardziej wzmaga strach przed popełnianiem błędów językowych. Z kolei mój brat ucząc się w szkole tylko rosyjskiego, swobodnie porozumiewa się po angielsku i holendersku i wcale się nie przejmuje, gdy czasem powie coś w stylu “Kali jeść, Kali pić”.

  15. Jak widzę w miniaturce kolor fioletowy to na 99% jest to twój wpis :))
    Co do jeżyka obcego to ma świadomość, że powinnam podszkolić (ale tak porządnie) angielski, ale właśnie brakuje mi motywacji. Nie umiem się zmotywować to uczenia się słówek. Ot taki leń ze mnie.

  16. Samodzielne uczenie się języka w dobie internetu to właściwie bułka z masłem, sama nauczyłam się po hiszpańsku właściwie nie wychodząc z domu i nie inwestując ani złotówki. Po paru miesiącach poważnego zaangażowania byłam w stanie porozumiewać się na skype z nativami, na każdy temat, choć może nie w najwytworniejszej hiszpańszczyźnie.
    Dawniej, bez nośników i neta, to było wyzwanie!!!

  17. Koleżanka germanistka wyjechała z klasą na obóz do Niemiec. Mówiła, że tam dopiero zobaczyła, kto z jej podopiecznych zna język. Okazało się, że najlepiej komunikowała się z tubylcami … najsłabsza (wg niej) uczennica. 😉 Musiała zweryfikować oceny. Pozdrawiam.

  18. Dobre podsumowanie najważniejszych zasad przy uczeniu się języka obcego 🙂 Bardzo ważnym punktem jest sprawienie, żeby nauka była dla nas frajdą, nie przymusem.

  19. Dzięki za ten wpis. Już od dawna biorę się za naukę języka, ale podchodzę to tego jak do jeża. I dzięki za udział we włóczkowych A 😉 Pozdrawiam ciepło

  20. Spędziłam dzis na twoim blogu mnóstwo czasu. I nie jest to czas zmarnowany. Wręcz przeciwnie uwielbiam twój blog, to jak piszesz co piszesz… czuje ze będzie on moim uzależnieniem 😉 a ten post dal mi tyle motywacji ze jutro bez gadania wracam do Angielskiego. Małymi krokami ale plan juz jest!

  21. Karolina Kafka says:

    jak się nauczyć angielskiego??
    Język angielski to dla mnie nie tylko język obcy – to moja pasja i miłość, która zajmuje znaczące miejsce w moim życiu od wielu lat. Zapraszam na sic-egazeta.amu.edu.pl/index.php?t=2737 Jeśli chcesz nauczyć się tego wspaniałego języka angielskiego w sposób inny niż w niejednej szkole językowej… jeśli chcesz płynnie mówić po angielsku i poznać go w sposób atrakcyjny, nowatorski i ciekawy – zapraszam na konwersacje angielski lublin.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *