Takie ostatnio modne słowo w sieci.

Budowanie marki to proces. Proces stawania się marką.

Proces, który będzie wymagał od Ciebie wizji… A do tego: najlepiej niepodważalnej wiary w to, co robisz, samozaparcia, konsekwencji działania….

To niekończąca się droga pod górkę. Ale też droga nieprzerwanego rozwoju. Droga, która na pewno wiele będzie od Ciebie wymagać. Ale też równolegle droga, która równie wiele da Ci w zamian.
Droga uczenia się tego, jak docierać do ludzi z tym, kim jesteś i co masz im do przekazania.
Ale to też jest droga poszerzania własnych horyzontów i w ten sposób: uczenia się, dochodzenia prawdy o samym sobie.

Droga poznawania samego siebie. Po drodze prawdopodobnie dowiesz się kilku rzeczy, których jeszcze o sobie nie wiesz.

Bo tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. Ta droga Cię sprawdzi.

Nie raz wystawi na niejedną próbę. Pokaże, na ile jesteś w stanie przesunąć swoje granice i przeskoczyć własne ograniczenia. To wymagająca droga … dla odważnych.

Ale to też jest droga, która uwolni Twój prawdziwy, często nawet nie podejrzewany potencjał….

Będziesz sprawdzał się na niej krok po kroku. Nie raz zadziwisz samego siebie, przeskoczysz blokujące Cię może zupełnie niesłusznie … ograniczenia. Bo nie będziesz miał odwrotu.

A wtedy okaże się, że jesteś zdolny do rzeczy, o które wyjściowo sam siebie nie podejrzewałeś…. Bez tej próby ogniowej, dalej stałbyś w tym samym miejscu. A tak spóbowałeś i jesteś dużo dalej…. Nawet nie wiesz, jak i kiedy tu doszłeś….

Po tej drodze prawdopodobnie odkryjesz, to kim na prawdę jesteś. Ale też: kim nigdy się nie staniesz. Choćby nie wiem jak bardzo tego chciałbyś… Bo pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć.

I tu wcale nie chodzi o to, by przeskakiwać cokolwiek. Może z wyjątkiem własnego strachu. Tylko o to, by łapać wiatr w żagle stamtąd, skąd on wieje.

Rozpoznać swoje słabości i swoje mocne strony. Oprzeć się na tych drugich. Skorzystać z pomocy i kompetencji innych osób, jeżeli chodzi o te pierwsze. Zamiast bezradnie tkwić w tym samym miejscu w przekonaniu, że nie dam rady tego przeskoczyć.

Przy okazji może odkryjesz w sobie niepodejrzewane pokłady kreatywności, nierozpoznane wcześniej talenta czy predyspozycje. To droga sprawdzania samego siebie…

Budowanie marki to konsekwentna realizacja przemyślanej strategii.

Zanim zaczniesz, powinieneś zastanowić się: czego tak na prawdę chcesz od życia. Bo najpierw musisz określić dokąd idziesz, żeby w ogóle tam dojść….

Dojść …. tam, gdzie ciągnie Cię ten Twój wewnętrzny głos ….Wbrew zmieniającym się wiatrom. Przy jednoczesnym łapaniu wiatru w żagle, niezależnie od tego skąd on wieje.

To wcale nie jest taka poezja. Raczej proza codziennych działań…. Rzetelnie, konsekwentnie powtarzanych do znudzenia, na przekór powracającym momentom zwątpienia. Proces siania…. Kiedy nie wiesz, ile czasu przyjdzie czekać na żniwo….

Bo do miejsc, do których warto dojść, nie ma drogi na skróty…

Proza, może nawet miejscami nudząca Cię swoją powtarzalnością. Ale w tej prozie codziennych powtórzeń, musisz wykrzesać z siebie odrobinę (a może raczej jeszcze więcej) poezji, polotu, fantazji… Po to by porwać za sobą, jak najwięcej osób. Wskazać im drogę, która ich zainspiruje…..do lepszego. Pokazać, jak oni też mogą odmienić swoje życie, idąc za Twoim przykładem…

Jest takie strare amerykańskie powiedzenie w stylu: Jeżeli pomożesz wystarczającej liczbie osób, oni w zamian pomogą Tobie.

Tu paradoksalnie wcale nie powinnieneś myśleć o sobie samym: o tym, kim chcecesz się stać dla innych. Ale o tym, co możesz innym dać z siebie. Bo tym właśnie staniesz się dla innych….

Tyle napisano: o budowaniu swojej marki:

Że to długa droga i że wcale nie będzie łatwo. A już na pewno nie będzie z górki…

W sieci znajdziecie tyle motywujących słów wlewających boski eliksir pocieszenia w zaczynające wątpić serca…

Ale budowanie marki to suma codziennych małych, choćby najdrobniejszych kroków… Które stawiane z przekonaniem, z czasem zaczynają się składać w coraz bardziej konkretnie wyglądający puzzle.

Niczym ta układanka z klocków lego, które można w nieskończoność przestawiać i ze sobą zestawiać. W ten czy inny sposób. I ta droga też nie ma końca. Ale właśnie to jest w niej najlepsze….

Ale żeby nie skończyło się na samej czystej grafomanii

Kilka praktycznych hacków, które popchną Twoją markę w świat do ludzi.

Zacznijmy od punktu wyjścia….

1. Co możesz dać ludziom.

Bo właśnie to powinno stać się punktem zaczepienia Twojej marki w świecie, wśród ludzi….

Bo owszem ważne jest to kim jesteś i kim mógłbyś być. Jako kto mógłbyś być postrzegany. Ale przede wszystkim: Co możesz dać innym ludziom.

Bo jeżeli intuicyjnie przeczuwasz: o czym chciałabyś pisać bloga. Jest taka subtelna różnica… między tym, o czym Ty chciałbyś pisać, a o czym chcieliby czytać inni. To może być jedno i to samo. Chodzi o to, żeby odpowiednio to sformułować….

Dlaczego jako blogerów okresowo nęka nas pytanie:

Dlaczego tak mało – za mało – ludzi mnie czyta.

Przecież mam tyle ciekawych rzeczy do przekazania. To jest coś przez co przechodzi prawie każdy bloger na jakimś tam etapie pisania i przebijania się w sieci….

Bo piszemy​ o tym, co nas pasjonuje. I w sumie dobrze. Piszemy, o tym czym zajmuje się nasza marka. No przecież niby o to chodzi….

Ale jeszcze lepiej byłoby napisać​ o tym, w czym mogliśmy naszemu czytelnikowi pomóc.

Niby to samo, ale …

Jest subtelna różnica między tym:

  • Co jadłem dzisiaj na obiad? a tym:
  • Co można zjeść na obiad….

To drugie prawdopodobnie bardziej przemówi do ludzi. Bo ludzie, nie przychodzą do Ciebie po to by, przeczytać to, co TY masz do napisania. Tylko przeczytać to, co TY możesz im coś dać…

I tak…

  • Twojego czytelnika wcale nie interesuje: dlaczego Ty to piszesz.
  • Twojego czytelnika interesuje: dlaczego on miałby to przeczytać. Co mu to da?

Bo ….

Kluczem do sukcesu, w blogowaniu i gdziekolwiek indziej, jest drugi człowiek.

To coś nazywa się z angielska: Insanely useful content, czyli treści użyteczne dla innych aż do granic zdrowego rozsądku. Nawet jeżeli w przekonaniu wielu ludzi – dawanie przydatnej wiedzy …. za darmo kłóci się ze zdrowym rozsądkiem.

Jeżeli pomożesz wystarczającej liczbie osób dostać to, czego pragną, oni w zamian pomogą Tobie….
Przypomniało mi się jak w kultowej książce “Jak zdobyć przyjaciół” (gdzieś z roku 1930, a wciąż jeszcze na czasie), Dale Carnegie opisywał taką symptomatyczną historię.

Poważna firma pragnąca rozpropagować swoje imię rozesłała do losowej grupy odbiorców (to jeszcze nie były czasy Facebooka i jego dobierających grupy docelowe algorytmów) …

I tak ta poważna firma rozesłała po kraju równie poważne listy, mające rozsławić jej imię. W których pisała o swoich ambicjach: wzrostu, osiągnięcia szczytów i podboju lokalnego rynku. I bodajże wszystkie te listy, jak jeden mąż trafiały do kosza na śmieci. Raptem po kilku linijkach czytania.

Tu można by się zastanawiać: dlaczego.

Odpowiedź jest banalnie prosta i intuicyjnie ją przeczuwamy: nikogo to nie interesowało.

Wspomniana poważna firma ugryzła to z możliwie najgorszej strony. I to po prostu nie trafiało do ludzi. Co więcej, wręcz odrzucało ich od czytania.

Bo niby dlaczego ludzie mieli by poświęcić swój bezcenny czas na przeczytanie tego, co mamy do powiedzenia. Jeżeli cały czas mówimy o samych sobie.

Czasami to może być dobra rzecz. Jeżeli opowiemy historię, która potrafi innych zainspirować lub przynajmniej rozśmieszyć. Opowiadać o tym, jakie mamy ambicje to możemy potencjalnemu szefowi podczas rozmowy o pracę. Ale też dawkując.

Bo i jego też bardziej zainteresuje to, co z mojego doświadczenia, moich przeżyć – mógłby wykorzystać dla siebie, dla dobra swojej firmy.

Tego też szukają nasi czytelnicy. W czym mogliśmy im pomóc? Co z naszego doświadczenia i umiejętności mogło by ich zainspirować i odmienić ich życie na lepsze.

2. Pisz o tym, czego szukają ludzie.

Bo każdy z nas ma jakąś tam wizję tego, o czym chciałaby pisać. Ale istnieją twarde, konkretne narzędzia do realizacji tej pięknej wizji: Google Planer, czy chociażby googlowski szczęśliwy traf. Po to by wpasować tę swoją wizję w zapotrzebowania rynku.


Jak ludzie formułują dane zapytanie. O co najczęściej pytają odnośnie danego tematu.

W ten sposób będziesz pisał o tym, o czym chcesz pisać. Ale od tej strony, od jakiej ludzie chcą o tym czytać.

Takie modne w dzisiejszych czasach powiedzenie: WIN WIN. Obopólna korzyść. I BINGO.

3. Obserwuj strategię influencerów.

Wcale nie piszę: kopiuj influencerów….

Jeżeli ktoś został influencerem w swojej niszy, to znaczy że znalazł, wypracował strategię, która działa. Być może zajęło mu to lata…..

Ale być może zainspiruje Cię to do czegoś ….

Bo skoro pewne metody się sprawdzają, dlaczego nie mielibyśmy z nich korzystać, tylko dlatego że ktoś inny już to robi. Bo jeżeli ktoś inny już to robi, to prawdopodobnie jest na to zapotrzebowanie. A skoro jest na to zapotrzebowanie, to prawdopodbonie rynek jest na tyle szeroki, że i dla nas znajdzie się tu trochę miejsca.

Wcale nie musimy na nowo i od samego początku wymyślać koła. Tylko posłużyć się nim, by zajechać dalej.

4. Zainteresuj się osobami, które obserwują influencerów w Twojej niszy.

Bo tu prawdopodobnie siedzi Twój idealny czytelnik. Twoja grupa docelowa.

I tu znowu wrócę do tego, o czym pisałam już wcześniej w punkcie 1. I jeszcze raz nawiążę do napisanego już prawie 100 lat temu (i wciąż aktualnego i czytanego) bestsellera Dale Carnegie: Jak znaleźć przyjaciół.

Z jego myślą przewodnią:

Więcej osiągniesz interesując się drugim człowiekiem, niż próbując zainteresować go sobą.

Czyli: W 2 miesiące możesz zdobyć więcej przyjaciół interesując się innymi ludzmi, niż w ciągu 2 lat, usiłując zainteresować sobą innych”.

Co w dobie internetu oznacza zainteresowanie się drugim człowiekiem i jego potrzebami. A jeszcze lepiej zbadanie, poznanie tego, czego potrzebuje, czego szuka Twoja grupa docelowa.

Tu punktem wyjścia jest użyteczność ze zrozumieniem potrzeb drugiego człowieka. Dawaj, dawaj, dawaj. Insanely useful content.

Ale też ze strategicznym identyfikowaniem tych, których to interesuje. Tych, którzy tego potrzebują. Skuteczniejszego docierania do swojej grupy docelowej.

5. Poszukaj w tym wszystkim – siebie.

Owszem, możesz próbować stać się perfekcyjną kopią kogoś, komu już się udało. Ale nie jest powiedziane, że ludzie będą woleli kolejną, choćby najlepszą kopię, skoro mają do wglądu oryginał.
A przecież każdy z nas ma w zasięgu ręki niepowtarzalne i nie do końca kopiowalne bogactwo: swoje niepowtarzalne ja. Dlatego….

Nie próbuj iść pod wiatr własnych prezyspozycji… Raczej

Skoncentruj się na tym, w czym jesteś dobry. A wtedy na prawdę będziesz nie do zatrzymania.

To jest to coś, dzięki czemu będziesz mógł się wyróżnić.

Mickael Hyatt, bloger i specjalista od social mediów użył tu bardzo fajnej metafory:

Jeżeli świat jest teatrem i jeżeli w dzisiejszych czasach mamy (każdy z nas ma) niesamowite możliwości pokazania światu tego, co robimy (Instagram, Facebook, Snaptchat). To też….

Nigdy wcześniej scena nie była tak zatłoczona, jak dzisiaj.

Po to, by się przebić w tym ogólnym zgiełku na pewno potrzeba czasu, cierpliwości, samozaparcia, wiary w siebie. Ale też oparcia się na swoich mocnych stronach.

Nawet jeżeli czasami wymaga to cholernie dużo czasu. Jak to powiedział Leo Messi:

17 lat zajęło mi aby odnieść sukces z dnia na dzień. Leo Messi

Bolesna prawda jest taka, że marki buduje się konsekwencją. I że dopiero drobne działania i to dopiero z czasem dają efekt śnieżnej kuli. Która potoczy się sama….

6. Konsekwentnie realizuj swoją koncepcję.

Jak to mawiala Margaret Thatcher:

Jestem bardzo cierpliwa, pod warunkiem, że wychodzi na moje. Margaret Thatcher

Tu chodzi o tzw spójność wizji… na wszystkich płaszczyznach jej realizacji. Dotyczy to zarówno strony wizualnej. Jak i ogólnej koncepcji tego, czym się zajmujemy.

Bo nie da się być specjalistą od wszystkiego. Mało wiarygodny to specjalista, który zna się na wszystkim. Bardziej przypomina Ważniaka ze Smurfów…..

A żeby wszystko spójnie między sobą i z nami współgrało, musimy odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania:

Kim jestem? Kim mógłbym być? Jako kto chciałbym być postrzegany?

Bo nie ma sensu iść wbrew naturze…. Tak, jak nie da się w wiarygodny sposób przerobić wilka na Czerownego Kapturka…

I tu znowu wracamy do punktu wyjścia. Kim jesteś i kim mógłbyś być? I co mógłbyś dać innym ludziom….

Czyli….

 

Miej odwagę pójść za głosem serca, posłuchaj intuicji. One w jakiś sposób wiedzą, kim tak na prawdę chcesz być. Steve Jobs

Bo

Sukces nie polega na osiąganiu czegoś w przyszłości, ale na robieniu tego, co kochasz TU I TERAZ.

I to jest chyba najlepsza puenta.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

14 komentarzy

  1. hmmm ciekawy wpis, wlasnie zaczynam cos swojego i nie ukrywam nie jest to łatwe:) dzieki za podpowiedzi:)

  2. Jak zawsze świetnie się Ciebie czyta, idealnie trafiony temat dla mnie. Nie jest to łatwe, ważne aby być konsekwentnym w tym działaniu.

  3. To wszystko prawda co napisałaś, determinacja i robienie tego mimo wszystko. Mimo dziwnych spojrzeń kuzynek i znajomych 🙂 Blog ?…. i po co to ?? Po 4 latach blogowania nie zbudujesz marki, ale możesz zacząć zarabiać 🙂 W blogowaniu znajomości to nie wszystko, trzeba mieć odrobinę szczęścia. Pozdrawiam Beatka 🙂

  4. Niemal ze wszystkim się zgadzam, ale mam jedną wątpliwość – “obserwuj strategię influenserów”. Przy tym punkcie należy być bardzo ostrożnym, gdyż ludzie bardzo często popełniają błąd atrybucji – czyli sukces przypisują sobie, a zapominają o czynnikach zewnętrznych, które mają ogromne znaczenie.

  5. Świetny artykuł, wiele się dowiedziałam. Proces kształtowania marki jest bardzo długi, a po drodze tyle wydarzeń, które mogą zniechęcić..

  6. Chciałam skorzystać z opcji zawężenia odbiorców, żeby troszke potestować tą opcję, ale jej nie widzę niestety 🙁 nie mam tej ikony na dole postu. Wpis bardzo motywujący, szczególnie, gdy dochodzi się do tzw. ściany. I ten cytat Leo Messi. Naprawdę pomaga Beata. Messi jest takim chłopakiem, który doszedł do miejsca, w którym teraz jest dzięki pracy i uporowi. I ten przykład jak widać działa również na kobiety 🙂

    1. Opcja zawężenia odbiorców wydaje się być bardzo dobrym pomysłem. Niestety również nie mogę z niej skorzystać. Sam artykuł rzeczowy i bardzo aktualny. Budowanie marki może trwać naprawdę długo. Bez determinacji i dużego samozaparcia się nie uda.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version