VADEMECUM BLOGERA

Jak pracować z małym dzieckiem?

praca dla matki z dzieckiem Jak pracować z małym dzieckiem?

Gdybym miała jednym zdaniem ująć to, na czym polega skuteczna praca z małym dzieckiem – powiedziałabym to tak:

Dobra organizacja pracy z małym dzieckiem polega na tym, by mieć plan tego, co chcemy zrobić, kiedy pojawią się sprzyjające okoliczności (np dziecko utnie sobie małą sjestę).
Nie obwiniać się, że nie zrobiliśmy tego, co sobie zaplanowaliśmy, bo te same okoliczności jakby sprzysięgły się przeciwko nam (dziecko obudziło się wcześniej niż zazwyczaj, albo w ogóle nie chciało spać…. ).

Tu nie chodzi o to, by wpadać w frustrację. Tylko cieszyć się chwilą i tym, co robimy tak, by czerpać z tego dalszą motywację do działania.

Czyli robić swoje, nie oczekując rzeczy niemożliwych, biorąc poprawkę na to, że przy małym dziecku nic nie jest tak do końca przewidywalne:

Choć wiele kobiet na tym etapie swojego życia, jakim jest urlop macierzyński, czy wychowawczy wpada w swego rodzaju pułapkę.

Zajęło mi wiele czasu, by się z niej wydostać.

Generalnie oczekujemy za dużo, chcemy robić za dużo, bo teoretycznie, na papierze mamy tyleeeeeeeeee czasu, a to wszystko zamiast nas motywować, podcina nam skrzydła i podkopuje nasze zdrowie.

praca dla matki z dzieckiem Jak pracować z małym dzieckiem?

Zaczyna się od tego, że dopada nas ta myśl:

Siedzisz z dzieckiem, czy przy małym dziecku w domu, a przecież to nie przekłada się na pieniądze.

I choć na koniec każdego dnia (na macierzyńskim, czy na wychowawczym) – padasz na pysk – zakrada się to poczucie niespełnienia. Może sugestwnie podsycane przez osoby, które dokonały innego wyboru i w potocznym tego słowa rozumieniu: robią karierę. A Ty nie robisz nic. I tu rodzi się w Tobie ten niepokój, to poczucie niespełnienia.

Bo skoro nie robisz nic, co przekłada się na kasę, to w takim czysto społecznym rozumieniu i pewnym uproszczeniu – skróty myślowe zawsze docierają najdobitniej i najbardziej boleśnie –

To, co robisz – nie ma żadnej wartości. Czyli po prostu: Ty nie robisz nic.

Dopiero kasa jest takim uniwersalnym rozgrzeszeniem dla wszystkiego….

Zarwane noce, obolałe cycki, obolałe 4 litery przy każdym delikatnym poruszeniu. Do dziś wspominam ten rozdzierający ból po porodzie kleszczowym, kilkanaście lat wstecz.

Ty nie zarabiasz – więc nie robisz nic.

Ta logika prowadzi do zupełnie niepotrzebnej frustracji.

Pod presją, jaką może sama sobie nakładasz – wpadasz w drugą skrajność.

Zaczyna się Twoje podwójne życie: w ciągu dnia -spacery, przewijanie, karmienie…. a nocami, kiedy dziecko śpi – Ty siadasz do klawiatury komputera i “spełniasz się” do momentu, kiedy dosłownie padniesz na pysk. Choćby do białego rana….

Czy to jest złe samo w sobie?

Nie.

praca dla matki z dzieckiem Jak pracować z małym dzieckiem?

Tyle, że tu chodzi o zachowanie pewnego UMIARU.

A my, generalnie chcemy za dużo.

W przeciwnym razie: do czego to prowadzi?

Mnie nie doprowadziło do niczego dobrego. A już na pewno nie do zamierzonych efektów.
Raczej do problemów ze zdrowiem, notorycznego bólu głowy i depresji z powodu niewyspania. Utrata równowagi, a dalej utrata zdrowia i radości życia.

Tak to wyglądało u mnie, dopóki nie zrozumiałam znaczenia słowa UMIAR:

  • Bo: ani nie realizujesz się zawodowo, bo nie masz na to siły.
  • Ani nie czujesz się o dobrą mamą. Bo nie masz do tego dość cierpliwości. Nie jesteś wystarczająco wypoczęta.

Bo dobra mama to szczęśliwa mama.

Przepracowana mama, po zarwanych (na własne życzenie) nocach, non stop wymęczona, wykończona, padająca na pysk już od samego rana – to sfrustrowana mama …

Dziecko potrzebuje i wymaga cierpliwości i Twojej radości życia. To Ty masz ją w nim zaszczepić. Ale czy sama w takiej sytuacji masz ją w sobie?

Kluczem jest tu równowaga.

U jej podstaw – leży to, by nie wymagać od siebie za dużo i cieszyć się tym, co robisz choćby wydawało Ci się, że to jest tak mało.

Nie chciej i nie wymagaj od siebie za dużo.

To największa pułapka.

Tymbardziej w sieci. Bo tu zawsze można udzielać się więcej, pisać, robić więcej … I tak bez końca. Aż przemieni się to w robotę głupiego.

Tu zawsze wszystko zabiera więcej czasu, niż to sobie założyliśmy…..

To nie jest powód do frustracji… Tak to jest i wystarczy wziąć na to poprawkę.

Więc…

Jeżeli jesteś młodą mamą, która równolegle ma ambicje stworzenia bloga, albo rozwinięcia biznesu w sieci, zaakceptuj to…

Zaakceptuj to, czego nie możesz zmienić….

praca dla matki z dzieckiem Jak pracować z małym dzieckiem?

Nie chciej wszystkiego kosztem zdrowia i odpoczynku.

Równowaga.

Z perspektywy mamy, które pewne etapy ma już za sobą – mam jedną radę dla każdej młodej mamy, świeżo po porodzie:

  • śpij, kiedy nadarzy się ku temu okazja.

Każdej mamie, chcącej rozkręcić bloga, czy biznes w sieci chciałabym powiedzieć:

  • Najpierw pomyśl o wypoczynku, dopiero potem o pracy.

Jeżeli zmęczenie jednorazowo można przezwyciężyć. A nawet można przyzwyczaić się do niego i pracować, będąc notorycznie i chronicznie zmęcznoym. To zmęczenie, odłożone na później, kumuluje się w organizmie.

Nie ma sensu zarywać nocy, bo wtedy akurat dziecko śpi. Kiedyś się to zemści.

Tak, jak zmieściło się na mnie: musiałam zrezygnować z wielu swoich planów ze względu na podkopane takim stylem życia – zdrowie.

Nie pracuj nocami.

  • Po pierwsze jest to mało produktywne. Co takiego z siebie wypocisz przy takim zmęczeniu?
  • Po drugie: kiedyś przyjdzie zapłacić tego cenę.

A ta może przekreślić wszystkie Twoje uprzednie wysiłki. Ze zdrowiem nie ma żartów.

Wykorzystaj pozytywną energię PORANKA.

Mój patent na zwiększenie produktywności polega na tym, że…

Staram się robić jak najwięcej w momentach, kiedy jestem najbardziej produktywna, czyli kiedy jestem wypoczęta. Zaraz po przebudzeniu…

Nauczyłam się wykorzystywać pozytywną energię poranka: obudzić się, wstać wcześniej rano. Kiedy umysł jest wypoczęty. Kiedy wkoło panuje cisza.

Tu, żeby dobrze wykorzystać poranek, wieczorem przed zaśnięciem – staram się ułożyć sobie plan działań na kolejny dzień. W przeciwnym razie poranek przeleci mi na miotaniu się i biciu z myślami.

praca dla matki z dzieckiem Jak pracować z małym dzieckiem?

Miej zawsze plan działania z poprawką na nieprzewidywalność i zmienność sytuacji.

Rzucasz się na każdą wolną chwilę. Ale kiedy ta chwila przychodzi i masz ją w rękach (bo dziecko śpi): panika. Bo Ty nie masz gotowego planu…

Nie zaplanowałaś sobie uprzednio tego, co masz z nią zrobić.

Do głowy przychodzi Ci tyle planów, w tylu różnych wariantach…

Tyle masz do zrobienia. Tyle mogłabyś teraz zrobić.

Ten wewętrzny stan określiłabym słowem: euforia i panika.

Ale TY nie wiesz od czego zacząć i w jakiej kolejności.

Więc robisz wszystkiego po trochu i gubisz się w tym. Dziecko budzi się i zastaje Cię w takim

poczuciu, że nie zrobiłaś NIC…..

To nie wróży wiele dobrego….

Dlatego…

Piszesz bloga – zaplanuj z wyprzedzeniem to, co będziesz robić, kiedy trafi Ci się chwilka “wolności”.
Jeżeli – zamiast tego – dopadnie Cię ta euforia przemieszana z paniką.

Bo Ty chcesz zrobić wszystko. A najlepiej chciałabyś zrobić wszystko równocześnie….

Chwytasz za wszystko po trochu….

To prowadzi do niepotrzebnej frustracji, rozczarowania i poczucia niespełnienia.

Pamiętam, jak czasami udawało mi się wrócić ze spaceru: starsza córka śpi snem sprawiedliwego w łóżeczku, młodsza zasnęła w nosidełku.

Wtedy specjalnie wybierałam takie nosidełko na klamrę, które mogłam bezszczelnie odpiąć i delikatnie ułożyć uśpione dziecko do łóżeczka.

Niestety, tutaj te wiązane, hippisowskie chusty (choć bardzo je lubię) – nie sprawdzają się (spróbujcie rozwiązać taką chustę i nie obudzić dziecka – mistrzostwo świata – do którego ja nigdy nie doszłam).

Co innego nosidałko zamykane na klamerki. Mi akurat najlepiej udawało się uśpić moje dzieci podczas spaceru…. To rytmiczne unoszenie i kołysanie ma jakąś taką tajemną moc.

Sjesta. Godzina wolności. Czasami ta perspektywa tak uderzała mi do głowy, że nie robiłam nic.

Tzn chwytałam za jedno i za drugie….

Zamiast dobrze wykorzystać ten czas dla siebie (z perspektywy mamy małego dziecka – bezcenny), wykorzystywałam go chaotycznie. Tzn nie wykorzystywałam go, bo on przelatywał mi między palcami…

Dopiero, kiedy z wyprzedzeniem ustaliłam sobie plan działania na takie specjalne sytuacje:
jeżeli zdarzy mi się chwila dla mnie – wiem, co z nią zrobię.

A nawet jeżeli nie zrobię tego, co sobie zaplanuję w całości – bo znowu – przy małym dziecku nie można tak sztywno sobie planować – tu zawsze samo życie nanosi spontanicznie poprawki.

Dopiero kiedy doszłam do tego stopnia organizacji, że zawsze miałam w pogotowiu gotowy plan działania – czyli z wyprzedzeniem wiedziałam, co konkretnie będę robić, kiedy uda mi się uśpić dziecko. Np, że usiądę do pisania wpisu – bo stworzenie tekstu na bloga wymaga sporej koncentracji…

Tak ten czas wykorzystywałam. A kiedy dzieci budziły się ze sjesty (niezależnie od tego, czy obudziły się po 15 – minutach, czy po 2 godzinach, bo tego nigdy nie można przewidzieć) – robiłam swoje według planu. Miałam satysfakcję i to budujące poczucie, że swój plan realizuję…. Co niezależnie od tego, co zrobiłam, napełniało mnie poczuciem swego rodzaju spełnienia.

Wykorzystałam ten czas najlepiej, jak mogłam.

Bo zaplanowałam sobie na ten szczególny moment rzeczy, których w innym momencie nie udało by mi się zrobić, albo których robienie przy dziecku oznaczałoby nieustanną frustrację.

To jest ten sekret…

A tymczasem….

praca dla matki z dzieckiem Jak pracować z małym dzieckiem?

Zaakceptuj to, że nie będziesz w stanie zrobić tyle, ile robiłaś przed dzieckiem.

Doceniaj to, że posuwasz się naprzód choćby i bardzo malutkimi krokami.

Choć akurat paradoksalnie macierzyństwo uczy lepszej organizacji czasu….

Jak długi nie wydawały się ten okres przy wymagającym naszej uwagi 24 godziny na dobę dziecku – z perspektywy czasu – zauważ, że wszyscy to mówią:

Jak te dzieci szybko rosną.

Ani się nie obejrzysz, a te kilkanaście pierwszych miesięcy wyrabiania tego nieposkromionego charakterku będą za Wami, a Twoje nerwy napięte jak postronki będą mogły sobie odetchnąć… I znowu … do czasu.

Ale już przy dziecku 3 – 4 letnim – zupełnie inaczej można sobie zorganizować czas.

Poczekać aż dzieci podrosną?

Dla mamy, która przesiedziała całą noc przy wymiotującym, czy gorączkującym niemowlaku – brzmi jak niesmaczny żart. Tak to odbierałam, kiedy życzliwe osoby mi w ten sposób radziły….

A jednak: życie przemija tak szybko. Nawet się nie obejrzymy, a dzieci podrosną…
To, jak ten czas przy małym dziecku szybko mija – widzimy to dopiero z perspektywy czasu.

Kiedy jesteśmy w środku…. Przez ten pierwszy rok, dwa, trzy….

Przez ten czas rzeczywiście będziemy robić mniej.

Z drugiej strony możemy tę mniejszą ilość czasu wykorzystać wydajniej:

Odnosząc to oczywiście do swojej sytuacji. Bo tu największą ….

Pułapką jest porównywanie się z bezdzietnymi.

Nie zrobisz tyle, co one. Nawet tego nie chciej.

Ty po prostu robisz, co innego… I dobrze.

Nie porównuj się z innymi. Bo nie da się porównać tego, co jest nieporównywalne.

praca dla matki z dzieckiem Jak pracować z małym dzieckiem?

Nie daj wmówić sobie, że jesteś mało wydajną, złą, albo źle zorganizowaną mamą.

Te dzieci chodzące, jak szwajcarskie zegarki …. na papierze, albo w pogadankach dla zbłąkanych rodziców – włóżcie je sobie między bajki i zajmijcie się swoimi.

Każde dziecko jest inne. Każdy rodzic musi wypracować sobie swój własny rytm pracy.
Francuzi mają taki idiom -sięgający do sedna “problemu”: sage, comme un image – czyli grzeczny jak obrazek.

Na obrazku każde dziecko jest grzeczne. W rzeczywistości każde realne dziecko jest rozbiegane…. Budzi się w nim mały odkrywca, eksplorator, chemik amator….

Dzieciństwo ma swoje prawa….

Co z tego, że mamy oczy wokół głowy i dostajemy oczopląsu. Tak musi być. A świnka Peppa jest to w stanie dla nas załatwić tylko na kilka minut….

Wrzuć na luz….
Weź poprawkę na to, że wszystkiego nie uda Ci się tak perfekcyjnie zaplanować.

Dziecko nie będzie spać tak długo, jak sobie to przewidziałaś, dlatego, że tak wpisałaś to sobie w swoim grafiku….

A może rozchoruje się właśnie w dniu, w którym przewidziałaś zrobić np webinar, czy coś bardzo ambitnego (prawo Murphego, te zawsze są tak samo nieubłagalne, wystawiają na próbę naszą wyrozumiałość)….

Dobra organizacja pracy z małym dzieckiem polega na tym, by umieć się dopasować do tej nie do przewidzenia nieprzewidywalności….

Całą sztuką jest to, by nie ulegać frustracji (że miałam takie ambitne plany, a tu guzik z pętelką – wyszły z nich nici). Ale cieszyć się i doceniać to, co w takich warunkach udało Ci się zrobić.

Kiedy moje dzieci były malutkie z zasady pisałam bloga wieczorami.

Choć w danym momencie wydawało mi się to niewiele. Chciałam dużo więcej…. Ale nie mogłam….

A jednak z perspektywy czasu okazało się, że właśnie taką systematycznością z doskoku – udało mi się popełnić kilkaset wpisów na bloga.

To, co nie wyjdzie Ci danego dnia, bo nie pozwala Ci na to sytuacja (to nie jest ten dzień), zrobisz to i to może nawet z nawiązką innym razem. Tak to już jest.

Karmienie piersią. Dlaczego nikt o tym nie pisze, jako o mega patencie na zwiększenie produktywności.

To jest ten mega hack. Antidotum na nieprzespane noce.

No dobra, dziecko karmione piersią częściej budzi się w nocy. Bo mleko matki jest szybciej trawione, więc nie zalega w żołądku bobaska, tak jak mleko krowie. To uczucie sytości szybciej znika. Ale za to mamy z głowy problem z przygotowaniem butelki z mlekiem. Bo wystarczy, że podsuniemy dziecku pierś.

A tę mamy na wyciągnięcie ręki….

A jeszcze to taki cudowny moment bliskości z dzieckiem i wzajemnej czułości.

Nie jestem zwolenniczką pracy na komputerze z dzieckiem przy piersi. Bo jednak – te fale elektromagnetyczne, nie wiadomo, jak one oddziaływują na dopiero co rozwijający się mózg maluszka.

Ale z dzieckiem przyklejonym do piersi – można coś rozwojowego sobie poczytać, można napisać kolejny post w brudnopisie, wynotować sobie coś na kartce papieru, przygotować, zebrać i obrobić materiały pod kolejny wpis. Albo na przykład przemyśleć plan działania…..

To jest ten moment, który robi dobrze: mamie i dziecku.

Wyciągnęłam nawet z czeluści internetu ten film, który kilka lat temu nagrywałam z dzieckiem przy piersi. Czyli w ten sposób można nawet zostać YouTuberką….

Chcesz mieć więcej czasu dla siebie – drugie dziecko.

To też wcale nie jest żart.

Jestem jedynaczką. Wiem, ile sama chodziłam za moją mamą (i to nie tylko jako malutkie dziecko, ale dużo później), bo nie miałam z kim rozmawiać czy z kim się pobawić. Dlatego moja mama (mama jedynaczki), zupełnie nie miała czasu dla siebie. I to nie tylko, kiedy byłam bardzo mała. Ale także dużo później.

Sama jestem poczwórną mamą. Paradoksalnie – myślę, że mam więcej czasu dla siebie, niż moja mama potrafiła wygospodarować przez całe swoje życie.

Bo jedynacy są bardziej absorbujący.

Dzieci w wielodzietnych rodzinach bawią się między sobą i wzajemnie sobie pomagają. Starsza córka pomaga umyć ręce młodszej. Muszę podać do stołu.

Owszem czasami jestem arbitrem – rozjemcą, czy po prostu przemieniam się w przytulankę czy osuszacz łez. Albo służę za kanapę, bo moja czterolatka bardzo lubi oglądać Świnkę Peppę na moich kolanach.

I mówi do mnie: Mamo, czy mogę usiąść na Twoich kolanach?

Zresztą podobnie jest ze spaniem – służę za przytulankę….

Ale – wracając do świnki Peppy – to jest akurat też moja ulubiona bajka. Nie uwierzycie, jeżeli nigdy się w nią nie zagłębiliście: ile inspiracji i zdrowej porcji śmiechu potrafi dostarczyć.

Chociażby tylko dlatego, że rzeczywiście pokazuje, że geniusz tkwi w prostocie.To właśnie ta prosota ma taki swój nieodparty urok i jest taka czarująca….. I to świnka Peppa przypomina mi o tym niezmiennie.

Najpierw dziecko, potem Twoje sprawy.

Poświęć chwilę uwagi dziecku, zanim zajmiesz się swoimi sprawami.

Kto nigdy nie próbował rozegrać tego tak:

Popracuję 3 minutki na komputerze, a potem pobawimy się razem….

Czasami to rzeczywiście działa. Choć ze swojego doświadczenia raczej wiem, że efekt często jest dokładnie odwrotny do zamierzonego.

Bo dziecko swoje wie.

Np wie (z autopsji), że te 3 minuty mamy przed komputerem, to nigdy nie będą takie realne 3 minuty, tylko kilka razy więcej. Zresztą mama w całej swojej podświadomości też to dobrze wie….

A skoro te “legendarne już” 3 minuty przed komputerem – jest czymś, co nie ma końca, a przynajmniej trwa wyjątkowo długo, dziecko profilaktycznie rzeczywiście będzie co te 3 minuty przerywać, cierpliwie, acz metodycznie, jak to tylko dziecko potrafi – pytaniem:

Mamo, czy już minęły te 3 minuty? Mamo, czy już skończyłaś?

3 minuty dla czekającego aż one miną dziecka – to cała wieczność.

Nie oszukujmy się: to nigdy nie będą 3 minuty.

Szczególnie, jeżeli siądziesz przed komputerem. Bo tu czas płynie inaczej i generalnie wszystko, co chcesz tu zrobić, zajmuje więcej czasu, niż sobie to zaplanowałaś.

Dziecko też dobrze o tym wiem. Dlatego nie daje Ci spokoju.

Poświęć najpierw czas i uwagę dziecku (daj mu to, co jego), a dopiero potem – weź ten zasłużony czas dla siebie.

Kluczem jest równowaga.

A punktem wyjścia do tej równowagi jest to, by zaakceptować, że….

praca dla matki z dzieckiem Jak pracować z małym dzieckiem?

Nie zrobisz wszystkiego. Nawet o tym nie marz….

Równowaga.

Tu dochodzimy do tego, co przytrafia się licznym, zbyt ambitnie chcącym wykorzystać ten okres mamom: utrata równowagi, przemęczenie, frustracja, utrata radości życia, utrata zdrowia….

Bo choroba jest zachwianiem tego stanu równowagi, którym jest zdrowie.

Bo brak umiaru, pęd do tego, by robić więcej, jeszcze więcej, za dużo jest symptomatyczny dla naszych czasów. Generalnie….

Zaczynamy zastanawiać się nad sensem swojego życia, odczuwać pustkę, czy bezsens tego, co robimy na codzień, właśnie wtedy, kiedy ta równowaga zostaje naruszona.

Bo np za dużo pracujemy i nie mamy czasu na życie towarzyskie. A człowiek jednak jest istotą społeczną. I w tym momencie – zaczyna odczuwać jakiś brak.

Albo w ogóle nie pracujemy zawodowo – jesteśmy na macierzyńskim, czy na wychowawczym (i w takim rozumieniu czysto społecznym – nie robimy nic, bo to, co robimy nie przekłada się na kasę).

Sama mocno odczuwam to w początkach urlopu wychowawczego… Wiem, że wiele kobiet ma podobnie na tym etapie życia.

Bo my nie robimy nic. Dlatego pod presją, którą same sobie nakładamy – wpadamy w drugą skrajność: prowadzimy podwójne życie: za dnia – spacery, przewijania, karmienie…. a nocami, kiedy dziecko śpi -realizujemy się przy klawiaturze komputera, kosztem własnego zdrowia. Aż przychodzi wypalenie.

Tymczasem wychowanie dziecka to maraton. Sztuką i całym sekretem jego przebiegnięcia do końca jest dobrze rozłożyć siły. A nie wypalić się na samym początku.

Bo wtedy, ani nie zrealizujesz się zawodowo, bo nie masz na to siły. Bo nie dałaś sobie na to wystarczająco długiej perspektywy czasowej.

Ani też nie czujesz się dobrą mamą, bo nie masz do tego dość cierpliwości (a dziecko wymaga cierpliwości). A Ty nie jesteś do tego wystarczająco wypoczęta.

Posypała się równowaga.

U jej podstaw – przynajmniej na tym etapie naszego życia leży to, by nie wymagać od siebie zbyt wiele i cieszyć się drobnymi, najdrobniejszymi kroczkami…

Wiecie, co sprawiło, że wytrwałam w pisaniu bloga?

Mimo że w jego początkach – nikt mnie nie czytał. Nikt nie obserwował mojego fanpaga. Nigdy, to moje blogowanie nie przełożyło się na żadne korzyści finansowe. A ja wciąż po 6 latach piszę dalej ….

Za każdym razem, kiedy zrobiłam cokolwiek dobrze, zatrzymywałam się nad tym, robiłam pozytywny bilans.

To niby nie jest dużo: napisać krótki post. Naprawdę króciutki – 300 słów bez zdjęcia, bo ja długie posty (takie tasiemce) piszę dopiero, odkąd moje dzieci poszły do przedszkola.

Może te 300 słów to nie było dużo. Ale w mojej sytuacji to było bardzo dużo. Potrafiłam to docenić.

Potrafiłam docenić siebie.

Dlatego nigdy nie wyczerpała się we mnie ta ochota i ten entuzjazm, który jest motorem napędowym każdej motywacji…..

Z czasem nauczyłam się rozkładać siły w czasie. Wcale nie kosztem czegoś. Bo blogowanie, czy w ogóle działanie w sieci to maraton.

I tu też dobre rzeczy przychodzą do tych, którzy potrafią czekać. Tyle że nie czekają z założonymi rękoma….. I potrafią czerpać z tego radość, a nie niepotrzebną frustrację.

Wszystko jest relatywne i ma swój punkt odniesienia. Jeżeli odnosisz to, co robisz do cudzego – smakuje jak porażka.

praca dla matki z dzieckiem Jak pracować z małym dzieckiem?

Jestem poczwórną mamą i emigrantką.

Nie przebiłam się z moim blogiem. Ale i tak osiągnęłam wiele, biorąc pod uwagę to skąd startowałam.

Przestałam porównywać się z innymi i skoncentrowałam na tym, by robić swoje.
I wytrwałam.

Rozwijam się, uczę coraz nowych rzeczy, cieszę się z tego, czego nauczyłam się w swoim rytmie.
Nic w życiu nie dzieje się bez powodu. A czasami to jest najlepszy powód, by poczekać, by dać sobie czas i nie chcieć wszystkiego od razu.

Powodzenia

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *