Los sprzyja zuchwałym, którzy potrafią odwalić kawał dobrej roboty.

jak osiągnąć sukces

To są 2 nieodłączne elementy sukcesu, czy w ogóle robienia czegokolwiek.

Odwaga, pokazywanie siebie, wychodzenie ze strefy komfortu.

Kawał ciężkiej pracy, którą trzeba odwalić.

Najpierw przełamać swoje wewnętrzne opory, przełamać opór, czy złośliwość rzeczy martwych. Bo przecież zawsze tak jest, że posmarowana czymkolwiek kanapka spada na dywan tą posmarowaną stroną. Spróbujcie cokolwiek zainstalować się na blogu, za pierwszym razem nie pójdzie, posypie się, przepłaczecie pół nocy, zanim nie nabierzecie do tego dystansu. A wtedy się jakoś samo, albo przy pomocy innych osób ułoży.

Jeszcze nie mówiłam Wam, jak długo zmagałam się z takim programem do edycji podcastów Audacity, dopóki Kasia po prostu nie powiedziała mi:

Zobacz, a Ty masz to włączone i to Cię tu blokuje, wyłącz i zadziała. No i zadziałało. To tyle w temacie frustrujących drobiazgów i złośliwości rzeczy martwych. Wracając do ciężkiej roboty, której w internecie trzeba odwalić kawał: coraz to nowe wyzwania, coraz to wyżej podnosić poprzeczkę. A wtedy krok po kroku, mozolnie dochodzimy, a potem przechodzimy przez rzeczy, które kiedyś nas przerażały. Nawet jeżeli tak lekko i przyjemnie wygląda życie internetowych influencerów: ścianki, gratiski, dary losu… To jest to ciągła walka o przeżycie, o to, by nie wypaść z obiegu, nie osiąść na laurach, nie przegapić odjeżdżającego pociągu z napisem “nowy must have”, nie obudzić się na opuszczonym dworcu, na peronie, z którego nie odjeżdża już żaden pociąg. A wtedy gorzko zapłakać.

Każdy dzień to czysta karta. Każdy post na bloga to czysta karta.

Warto traktować go jak ten pierwszy, najważniejszy, jedny, który dana osoba przeczyta, zanim doceni treści, które tworzysz z serca od lat. Albo przez który nigdy nie da Ci tej szansy, nigdy nie poświęci Tobie swojego bezcennego czasu…. Każdym kolejnym tekstem musisz walczyć o odbiorców i udowadniać, że masz coś wartościowego do podzielenia się z nimi.

Im dłużej zagłębiam się w ten temat, przekonuję się, że ludzie, którym udaje się wiele rzeczy, są tymi, którym jeszcze więcej się nie udaje.

Oni podejmują wiele, o wiele więcej statystycznie niż inni kolejnych prób. Które często kończą się porażką. Ale też nauką. Z nauki wyniesionej przy kolejnej porażce docelowo wypływa ostateczny sukces. Czy może nie sukces (bo ten nigdy nie jest ostateczny), tylko przejście na kolejny etap… wtajemniczenia…

Ludzie, którym wiele się udaje…

Oni nie zrażają się, nie zatrzymują się na pierwszym niepowodzeniu.

Dają sobie kolejną szansę. A kiedy trzeba jeszcze kolejną i jeszcze kolejną.

Drążą temat. Ale oddają się temu z wiarą w siebie. Tymczasem, jak łatwo o zwątpienie w siebie, kiedy zawodzi metoda, albo potrzeba jeszcze więcej czasu…. Ten element wiary jest bardzo ważny. Bo pewność siebie żywi się działaniem. Byle przezwyciężyć tej ten wyjściowy strach.

Bój się i rób.

Ci, którzy gdziekolwiek dochodzą, nie siedzą bezczynnie z założonymi rękoma. Przepis na sukces – cokolwiek przez to rozumiemy jest jeden: Robić to dalej z nieustającą energią i zaraźliwym entuzjazmem.

Ludzie, którym wiele się udaje…

Wiedzą, że do zrobienia rzeczy ważnych potrzeba czasu, potrzeba ponowienia prób, potrzeba cierpliwości i wytrwałości.

Rzeczy ważne z reguły nie wychodzą przy pierwszym podejściu. Ale właśnie rzeczy, które wymagają od nas wysiłku i które dlatego nie wychodzą przy pierwszym podejściu, są tymi, które najbardziej nas ubogacają. Dlatego są takie ważne. Do miejsc, do których warto dojść nie ma drogi na skróty…

A punktem wyjścia jest działanie.

  • Zrobione jest lepsze od doskonałego.
  • Zaczęte łatwiej nabierze rozpędu niż odkładane wciąż na później, a może po prostu na wieczne nigdy.

Ludzie, którym wiele się udaje… nie oczekują perfekcji.

To w sumie jest takie złudne, mylne, a czasami wręcz mocno ograniczające pojęcie. Perfekcja – perfekcjonizm. A w rzeczywistości pułapka nic nie robienia. Bo tak potrafi spraraliżować ten perfekcjonizm, że strach postawić krok naprzód i dopieszczamy dopieszczone. A przecież nawet kota można zapieścić na śmierć. A perfekcjonizmem – obsesyjnym ubić najlepszy plan, albo najgorętszy zapał w sobie samym…. Jaka szkoda…

Tymbardziej, że perfekcjonizm jest ułudą.

Bo im dalej posuwamy się po danej drodze, okazuje się, że poprzeczkę można podnosić coraz to wyżej. A to, co wcześniej wydawało się perfekcją, okazuje się kolejnym etapem i kolejną okazją do podniesienia coraz wyżej tej poprzeczki. I tak chyba bez końca.

Ludzie, którym wiele się udaje, wiedzą, że nie wszystko zawsze się udaje…, że czasami trzeba poszukać innej drogi.

Porażka inspiruje zwycięzców. To jest ich największy sekret. Tak chciałoby się usiąść i zapłakać przy pierwszej porażce, jeszcze bardziej przy kolejnej. Tymczasem to jest ten moment, kiedy wbrew sobie, wbrew wszechogarniającemu zniechęceniu trzeba dać sobie kolejną szansę i podjąć jeszcze raz działanie. Bo może właśnie wtedy zadziała. Wcale nie z nastawieniem, że od razu to zrobię. Bo wtedy dużo łatwiej o bolesne rozczarowanie. Nie udaje się przy pierwszym podejściu, nie udaje się przy drugim. Może warto spróbować po raz trzeci… A tu zapał opadł do samego dna. Huśtawka wewnętrznych emocji. Tymczasem dużo lepiej sprawdza się podejście:
  • Zrobię to, co w mojej mocy,
  • zrobię to, co powinno być zrobione,
  • zrobię to, co jest słuszne, nawet jeżeli nie zobaczę natychmiastowych efektów i korzyści. Ale…
  • Zrobię to, dlatego, że to pozwoli mi poczuć się lepiej. W oczekiwaniu aż coś wreszcie się ruszy….
  • Zrobię to dlatego, że wreszcie coś się ruszy. Bo nie ma mocnych.
Bo jak to mówią: cicha woda brzegi rwie. Przekonałam się, że każdy ma swoją drogę. Ale też każdy, kto w typowo ludzkim pojęciu do czegoś namierzalnego dochodzi jest taką cichą wodą. Zanim jego wysiłki zostaną docenione. Pozdrawiam serdecznie Beata  

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

4 komentarze

  1. Dokładnie pamiętam, jak piszczałam i wkurzałam się do trzeciej w nocy, że nasza domena nie chcę działać. Wystarczyła tylko chwila, aby wszystko było dobrze. Pokora to nie zawsze moja mocna strona 😉

  2. Ach, Twoje słowa są prawdziwym balsamem na serce. Uspokajają, jednocześnie motywując i utwierdzając w przekonaniu, że to, co robię, jest właściwe. Przede wszystkim dlatego, że robię to z serca, z imperatywu płynącego z wewnątrz. Nawet jeśli w danej chwili efekty nie są spektakularne 🙂

  3. Beata, piszesz tak obszerne wątkowo artykuły, że skomentować je można na tysiąc sposobów, a sam artykuł podzielić na wiele części. Wynika to m.in. z tematyki, którą poruszasz. Zawsze piszesz trafnie, ale obserwując, podobnie jak Ty, np. blogosferę, można wyciągnąć wnioski, które zmieniają się wraz z pojawiającymi się trendami. Dzisiaj właśnie rozmawiałam z człowiekiem z agencji, który obserwuję rynek blogerski i jego wnioski pokrywają się z moimi – tu nie ma prostej recepty na sukce, jest natomiast dużo pracy nad sobą i narzędziami, które warto wykorzystać. Do tego strategia, otwarta głowa, pewność i determinacja co do tego jaki się chce osiągnąć cel. Och, możnaby długo tak jeszcze pisać.

  4. Bardzo dobry i bardzo motywujący wpis. Rozmawiałam ostatnio z kolegą, nie w kontekście blogowania, ale ogólnie pracy i życia i powiedział, że wkurza go już, jak wszystko musi od życia wydrzeć. I potem nagle miałam podobną rozmowę z inną koleżanką. I to jest tak, jak piszesz. Każdy, kto coś osiąga, musi popełnić jakieś błędy, pomęczyć się nad czymś, naprawdę nie wielu ludzi dostaje coś gotowego za darmo. Wszyscy jednak musimy tak sobie coś od życia “wydzierać”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version