Prezenty dla dzieci.
Jak tu nie oszaleć. Jak tu dobrze wybrać? Zwłaszcza na Gwiadkę. Sama nie raz łapię się za głowę. Wchodząc do sklepu z zabawkami. Półki przepełnione po sufit. Całe regały. Istne szaleństwo. Nie tylko świąteczne. Przez cały rok. Biedny rodzic. A jak jeszcze dobrze poczytać, to biednego rodzica oblewa blady strach.
Tyle zagrożeń. A to małe elementy grożące odczepieniem. A to fale elektromagnetyczne. A to sama chemia, plastiki, toksyczne farby, kleje i Bóg jeden wie co jeszcze. On jeden potrafiłby prześwietlić to jednym rzutem oka. A biedny rodzic…. czuje się bezradny. Macha ręką. Kupuje dziecku jakąś fajną zabawkę. Bo wszyscy tak robią. Niestety czasami robi źle, chcąc zrobić dobrze.
Ile macie w domu plastikowych zabawek?
Bo to przecież fajna cena i bajer dla dzieciaka. Lekki, tani, kolorowy … Ale plastik nie rośnie na drzewach, ani nawet w szklarni. Jest czystym wytworem chemii. Co gorsza do plastiku dorzuca się (po to by poprawić jego własności) substancje, które mogą wywoływać tzw zaburzenia endokrynologiczne. Bo niby dlaczego dziewczynki mają coraz wcześniej okres? Znikąd? Czyżby? A tyle nowotworów u dzieci?
A przecież dzieciństwo powinno być takie beztoskie.
Czas na zmartwienia przyjdzie później. Tymczasem dziecko powinno korzystać z życia i bawić się. A do zabawy potrzebne są zabawki. Tymczasem …
Dzieci tak bardzo kochają je wkładać do buzi (i to nie tylko zabawki). To jeden z nieodzownych etapów odkrywania świata. Im bardziej dziecko kocha daną zabawkę, tym bardziej kocha ją przytulać, przygryzać. A jak zabawka jest bardziej kolorowa, pełniejsza bajerów, odblasków, brzęczących gadżetów, tym bardziej ją kocha.
No i często tym więcej w niej chemii. Koktajl wybuchowy rozłożony na dużo mniejszą masę ciała (niż u nas dorosłych). No i niby dlaczego tyle mamy dzisiaj nowotworów u dzieci? W moich czasach tyle tego nie było. W moich czasach dziewczynki tak szybko nie dojrzewały. Nie miały tak wcześnie pierwszej miesiączki. To wszystko niby od czego? Od niczego? Od chemii.
Niby świat się zmienia, idzie na przód. Trzeba dostosować się, iść z czasem. Ale czasami mam wrażenie, że my po prostu co rusz budzimy się z ręką w nocniku. Bo co rusz wybucha kolejna afera.
A to toksyczne dywaniki z plastikowych puzzli dla przedszkolaków. We Francji w 2010 roku wycofano je ze sprzedaży ze względu na obecność formamidu (czyli toksycznego rozpuszczalnika, pochodnej kwasu mrówkowego). A dodawany był po to, by zapewnić im większą plastyczność.
A tu Greenpeace informuje, że odzież marki „Disney” to istny koktajl chemiczny. Bo przeprowadzone przez nich testy wykazały w niej obecność różnych substancji chemicznych. A tymczasem marka Disney to synonim szczęścia dla dzieci. Tylko, że akurat takiej chemii pełno jest wszędzie. Greenpeace nie może wszystkiego wziąć na warsztat.
Możemy jedynie, my rodzice, my konsumenci świadomiej dokonywać naszych wyborów.
A prawda jest taka, że chemii w zabawkach jest sporo.
Pewnie najwięcej właśnie w tych plastikowych.
Bo tu mamy i bisfenol A. Nawet jeżeli od 2011 roku obowiązuje zakaz dodawania go do butelek dla niemowląt. To chyba wciąż nie ma (a przynajmniej jeszcze do niedawna nie było) uregulowań prawnych odnośnie obecności tej substancji w zabawkach. Ale bisfenol A nie jest sam. Nie sam jeden rozregulowuje zdrowie naszych dzieci.
Dochodzą jescze inne substancje, wyraźnie sklasyfikowane jako wywołujące zaburzenia endokrynologiczne. Jak ftalany. Dalej mamy wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne. Ciężka chemia, ale ładnie wygląda w końcowym wyrobie.
Ale chemia nie ogranicza się do zabawek plastikowych. Cały przemysł zabawkarski poszedł z postępem i chemią. Bo przecież żaden tata nie ma dzisiaj czasu i cierpliwości, by strugać własnoręcznie drewnianego konika dla syna.
Mamy jeszcze substancje niepalne, którymi pokrywa się tkaniny (zabawki szmaciane), żeby ochronić dziecko przed zbyt szybkim rozprzestrzenianiem się ognia. Niestety te znowu zakłócają wrażliwą równowagę hormonalną organizmu. Znowu wracam do tego: dlaczego dziewczynki dostają tak wcześnie okres?
Zabawki drewniane jako prezenty dla dzieci?
A zabawki drewniane? Niby są synonimem zdrowia i ekologii. Ale jeżeli dodamy do nich farby, lakiery, lub co gorsza te zabawki wcale nie są z drewna (jak z pozoru by nam się wydawało), tylko ze sklejki? No i tu biedny rodzicu połap się.
Co gorsza etykietka CE wcale nie jest gwarancją całkowitego bezpieczeństwa zabawek. Na pewno nie jest gwarancją braku toksyczności. Choć co się tyczy niektórych substancji chemicznych, normy dla zabawek wyprodukowanych w UE są bardziej wymagające niż dla tych z importu. Dodatkowo takie zabawki są na pewno dokładniej sprawdzane niż radosne “made in China”.
Dlatego czy jako rodzice możemy coś zrobić? Kupować świadomiej?
Prezenty dla dzieci. Jak wybierać najmniej toksyczne zabawki?
1. Po pierwsze kupować z głową.
Czyli postawić na jakość, a nie na ilość. Wybierać zabawki z jak najbardziej naturalnych materiałów jak np naturalne tkaniny, czy drewno. Ale jeżeli już drewno to jak najmniej obrobione.
Bo niby zabawki z drewna wydają się najzdrowszą, najbardziej ekologiczną alternatywą dla zabawek plastikowych. Ale … zawsze musi być jakieś ale. To dotyczy tylko i wyłącznie zabawek z drewna surowego, a więc nielakierowanego, niemalowanego (no chyba że z użyciem barwników dla przemysłu spożywczego).
Ostrożnie z zabawkami z drewna laminowanego i ze sklejki. Mogą one zawierać formaldehyd (stosuje się go w niektórych klejach). Jest to substancja rakotwórcza. Formaldehyd podrażnia drogi oddechowe, skórę i oczy.
Dodatkowo farby stosowane do pokrywania zabawek drewnianych mogą zawierać śladowe ilości metali ciężkich, takich jak ołów, bar czy chrom.
2. Kupujcie dziecku zabawki tekstylne: szmaciane lalki, przytulanki czy inne, możecie je wyprać.
Usuniecie w ten sposób część chemii, którą je nafaszerowano.
Bo zabawki tekstylne również mogą zawierać pozostałości substancji chemicznych, które dostały się tam na różnych etapach wytwarzania i obróbki tkanin.
Począwszy od uprawy bawełny (środki ochrony roślin), przez etap produkcji włókien, farbowania tkanin, wykonywania nadruków aż do obróbki wykańczającej (np dodatki zmniejszające palność – tego wymagają odpowiednie normy).
Ale przecież taką zabawkę szmacianą, zanim oddacie w spragnione ręce dziecka, można wyprać. Wyprać z niej część chemii.
3. Nie kupujcie zabawek perfumowanych. Ze względu na ryzyko alergii.
Bo do niektórych zabawek dodawane są substancje zapachowe. Dlaczego? Najczęściej po to, by ukryć charakterystyczny zapach tworzywa sztucznego, czyli tej chemii (kolejną dawką chemii). Ale ostrożnie, takie substancje zapachowe mogą powodować reakcję alergiczną u dziecka.
4. Zanim dacie dziecku zabawkę do użytku, wyjmijcie ją z opakowania. Przewietrzcie ją.
W ten sposób część lotnych związków organicznych uleci w powietrze.
Bo większość zabawek (z uwagi na wymogi bezpieczeństwa) jest pokrywana substancjami zmniejszającymi ich palność. Tu znowu niektóre z tych substancji (szczególnie te zawierające brom) mogą powodować zaburzenia endokrynologiczne. Co gorsza mają one skłonność do tzw bioakumulacji, czyli odkładania się w organiźmie.
5. Ekologiczna odzież.
Jeżeli kupujecie dziecku coś do ubrania, najlepiej (najbezpieczniej) wybierajcie ciuchy na bazie bawełny ekologicznej.
Bez nadruków lub z użyciem barwników naturalnych (czyli tych pochodzenia roślinnego).
6. Prezenty dla dzieci. A może fajnym pomysłem byłyby gry towarzyskie?
Potrafią zgromadzić całą rodzinę przy jednym stole (prawie jak Wigilia). Dostarczają dużo radości, niezależnie od wieku. Co prawda wymagają większego zaangażowania (czasu) od rodziców. Ale są świetną okazją do wspólnej zabawy w rodzinnym gronie.
7. Zwierzak na prezent dla dziecka?
Prezent w 100 % ekologiczny. Niestety z całym dobrodziejstwem inwentarza. Bo psa czy kota nie można wyrzucić, gdy już nam się znudzi czy odwidzi.
No i czasami dochodzą inne czynniki. Np moje dziecko ma alergię na roztocza kurzu, więc sierściate zwierzę nie wchodzi w grę. Choć …
Wystarczyłaby najmniejsza rybka, by rozwinąć u dziecka poczucie odpowiedzialności za inną istotę żywą.
Bo dzieciństwo to taki cudowny okres, który ładuje nas na całe życie w dobre przyzwyczajenia (oby) i bajeczne wspomnienia. Zabawa jest naszą pierwszą poważną pracą. Dlatego im nasze dziecko silniej angażuje się w nią, tym lepiej. Jeżeli przykłada się do niej z wyciągniętym języczkiem, z zapartym tchem, to tylko się cieszyć. Nie dla tego, że w końcu mamy chwilę dla siebie. Ale dlatego, że w dorosłym życiu to zaangażowanie dziecko przeniesie na przyszłą pracę.
Zabawa uczy dziecko zaangażowania w to, co robi. Do zabawy niezbędne są zabawki. I tu zaczyna się dylemat świadomego rodzica.
Pozdrawiam serdecznie
Beata
Ostatnio, niestety, mamy wrażenie, że chemia jest wszędzie i trudno się od niej opędzić. Jak widać, nawet w zabawkach jest jest sporo i należy zwracać uwagę na to, co kupujemy dziecku.
A dzieci jeszcze wszystko biorą do buźki 🙁 To straszne!
Niestety chemia jest wszechobecna. Nasze dzieci są bardzo narażone. Musimy robić zakupy z głową. Ja np. bardzo lubię drewniane zabawki dla dzieci… oczywiście z minimum chemii w składzie.
Wydaje mi się, że w “dzisiejszych czasach” nie da się uniknąć kontaktu z “chemią”. Można jedynie ten kontakt zminimalizować.
Jeśli chodzi o ubrania – szczególnie dla maluszków poniżej roku życia. To najlepiej wcale nie kupować nowych ubrań. I to nie ze względu na oszczędność 😛 Jest duża szansa, że po kilkunastu czy kilkudziesięciu praniach “chemia się już wypłukała” (o ile nie zupełnie to znacząco). No chyba, że ktoś chce przeznaczać pieniądze na ekologiczne ciuszki 🙂
Z rodzicami to jeszcze pół biedy z tymi zabawkami najgorsze bywają zabawki, które dzieci dostają od innych;),a do linkowego party chętnie się przyłączę 🙂
Zabawki, odzież, jedzenie, we wszystkim jest chemia. Momentami jest to już przerażające. Jakiś czas temu zaczęłam kupować ubrania tylko lepszych firm bo słyszałam właśnie, że te tańsze są nafaszerowane chemią, jakie było moje zdziwienie kiedy się okazało, że w tych droższych także jej nie brakuje. Twoje rady są dobre nie tylko jeśli chodzi o zabawki, ale ogólnie odnośnie ubrań i to nie tylko dziecięcych.
Najważniejsze to nie dać się zwariować i nie przesadzać, w żadną stronę. A u nas dziadkowie po prostu stracili głowę i zabawek mamy mnóstwo! Po przeczytaniu Twojego wpisu aż mi się włos na głowie zjeżył!
Często zadaję sobie pytanie czy nasze dzieci potrzebują aż tak wielu zabawek, żeby fajnie spędzić czas? Oczywiście, że nie. Ich nadmiar osłabia koncentrację, kreatywność i źle wpływa na układ nerwowy. Nie wspominając o wpływie plastiku na ich zdrowie. Dzieciaki mają niesamowitą wyobraźnię i duże chęci do wymyślania mądrych zabaw. W przedszkolu mojej córki listopad był miesiącem bez zabawek. Wszystkie przedszkolne zabawki wyjechały! Nawet nie wiesz co oni wymyślali i jak dobrze się bawili. Dzieciaki robiły niesamowite rzeczy z surowców wtórnych – tylko tekturowe pudła, rolki po papierze toaletowym, wełna, nici, sznurki, wykałaczki, papier ścierny, mąka, sól itd. Można? Można 🙂
To prawda, że zabawek jest teraz za dużo. Dzieci same nie wiedzą czym się bawić. A te wszystkie ręcznie wykonane szmacianki, albo klocki z drewna mają w sobie tyle uroku 🙂 Ja w tym roku moim siostrzeńcom pod choinkę zamawiam piękne poduchy-chmurki, wykonane w małej pracowni przez przedsiębiorczą mamę 🙂 Cudne zdjęcia, naprawdę słodkie te Twoje pociechy!
Akurat rybka dla alergika może być średnim pomysłem. Moja dr alergolog odradzała, bo żarcie dla rybek jest podobno mocno alergizujące. Just sayin….;)
I znów mądry wpis opatrzony zdjęciami ślicznych dzieci – to lubię. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Bardzo przydatny post, chociaż, aż się przeraziłam ilością chemii dosłownie we wszystkim. Niestety i to właśnie zniszczy nasz świat. Ludzie chcą wszystko ulepszać i każdego roku jest więcej zachorowań nie tylko na raka, ale i wiele innych paskudnych chorób. Walka jest bez wątpienia dla nas przegraną. My możemy jedynie starać się kupować małym dzieciom to co najmniej chemiczne, ale potem ? dzieci też się pozmieniały, chcą więcej, drożej i nie ma, że nie, bo jak dziecku nie kupisz to po prostu będzie gorsze od rówieśników. JAJĆ normalnie tragedia się robi na świecie.
Pozdrawiam
matkapolka89
Staram się racjonalnie kupować zabawki, jednak nie zawsze mi się to udaje…Cenne rady, warto o tym pomyśleć w codziennym, zakupowym szaleństwie. No i jakie pięknie zdjęcia!
Pouczający post, zawiera wiele wskazówek. Co prawda nie jestem jeszcze mamą, ale pracuję z dziećmi i obserwuję, czym się bawią i w jaki sposób korzystają z posiadanych zabawek. To prawda, że duża ich część ląduje w dziecięcych buziach. Tym bardziej trzeba zwracać uwagę na to, z jakich materiałów są wykonane. Są rzeczy, które zamiast kupować, można zastąpić domowymi wersjami, ale wiadomo – dzieciaki teraz są już bardziej wymagające niż kiedyś. Mi do zabawy wystarczył zeszyt i kredki, albo piłka czy guma do skakania. W dzisiejszych czasach to się przestaje sprawdzać.