Nikt nie nauczy Cie blogowania. Pewnych rzeczy musisz nauczyć się sam.
Bo w blogowaniu… każdy ma swoją indywidualną drogę, którą sam musi znaleźć.
A zanim ją znajdzie, czasami sporo się naszukać, naszarpać, nie raz ulec tej czasami złudnej nadziei, że już ją znalazł….
A tej nie da się odnaleźć inaczej, jak idąc za podszeptem serca.
Tu sprawdzają się genialne, długowzroczne i jakże przenikliwe słowa Steva Jobsa:
Wsłuchaj się w swoje serce i w swoją intuicję, one najlepiej już wiedzą, gdzie tak naprawdę Ty chcesz dojść.
Takie proste, a takie trudne. Ale tu też sprawdza się jedna stara prawda odnośnie blogowania:
To, co jest dobre dla blogera, jest dobre dla bloga i vice versa…
Na tej drodze musisz wyposażyć się w dwa nieodzowne składniki: entuzjazm i wytrwałość. One są ze sobą nierozłącznie powiązane. Jedno wypływa z drugiego. Gdy zabraknie pierwszego, drugie kuleje….
Resztę będziesz zdobywał po drodze…. Tzn reszy będziesz musiał nauczyć się sam….
Podglądając, inspirując się, słuchając, czy podpatrując leszpych od siebie.
Ale robiąc to na swój sposób….
Czego musisz nauczyć się sam w blogowaniu?


Pisania
Możesz przeczytać wszelkie możliwe poradniki o tym, jak lepiej pisać się.
Ale odpowiedź znajdziesz we wnętrzu siebie: otwierając je, docierając do tego, co dla Ciebie ważne, wyciągając to bez znieczulenia -i przelewając na papier. Wykreślając wszystko to, co nie jest niezbędne.
Pisanie to lekcja pokory i cięcia własnych słów.
Najlepsza rada, by dotrzeć z tym, co piszesz do ludzi (zarówno w social mediach, jak i na blogu):
Przeczytałam ją u fotografa, którego podziwiam – Eric Kim:
Write from your heart. Don’t try to be professiolel. Try to be real.
Pisz z serca. Nie staraj się być profesjonalny. Staraj się być prawdziwy.
Chcesz dotrzeć do ludzi. Bądź jednym z nich.
Pisz o tym, co masz w środku, a prawdopodobnie przebudzisz tę samą strunę u kogoś innego….
Nigdy nie przestawaj pracować nad swoim warsztatem.
Ćwiczenie prowadzi do mistrzostwa.
Możesz zostać ekspertem w dowolnej dziedzinie, jeżeli masz za sobą tysiące godzin praktyki.
Tak też jest z pisaniem. Dopiero pisanie uczy pokory względem pisania.
Język jest czymś giętkim – szczególnie język słowiański.
Rosjanie mają podobnie. To wynika ze sposobu funkcjonowania naszego języka. Bo my mamy przypadki…. Co daje nam sporą wolność i czasami wręcz nieposkromione bogactwo połączeń i nieprawdopodobnych kombinacji.
Podczas, gdy Francuzi, nie mówiąc już o Anglikach – muszą trzymać się tu pewnego ustalonego szyku w zdaniu. Inaczej takie angielskie, francuskie zdanie – pozbawione szyku – nie ma już żadnego sensu. Podmiot, orzeczenie, dopełnienie bliższe i dalsze.
A u nas wolna Amerykanka. Bo my mamy tę wolność…
Możemy operować przypadkami, a przez to przestawiać wyrazy w zdaniu.
I tu może ta specyfika słowiańskiej duszy: bo ona często musi się sporo naszukać, by się odnaleźć.
Zagęszczenie emocji i skojarzeń, wyostrzających te emocje.
Błogosławione niech będą przypadki, które wyssaliśmy z mlekiem matki. Biedni obcokrajowcy, którzy często latami i bezskutecznie strają się w nich odnaleźć.
W odróżnieniu od Anglików – nie musimy martwić się o zachowanie sztywnego szyku w zdaniu, bo inaczej straci ono jakikolwiek sens.
W kontekście doceniam ogromną plastyczność języka polskiego, możliwość naginania go i nadawania mu specyficznego odcisku pisarskiego… (co jest oczywiście możliwe w każdym języku)… I znowu….
Tego nikt Cię nie nauczy. Musisz znaleźć go sam.
Co najwyżej możesz dać się zainspirować, wczytując się w innych autorów, pobierając i adoptując elementy, które Cię zainspirowały, który dopiero doprawisz we własnym sosie. Z których – niczym z klocków Lego – stworzysz styl swój i swój odcisk pisarski.
Podobnie sprawa ma się z fotografowaniem.
Czy bloger w ogóle musi umieć fotografować?
Nie wydaje mi się, że każdy bloger musi być fotografem.
Tu bardziej chodzi o podstawowe wyczucie estetyki i znalezienie swojego stylu – identyfikacji wizualnej – palety kolorów.
W dobie coraz bardziej zawężających się specjalizacji….
Bo skoro żeby być rozpoznawalnym, trzeba się czymś wyróżnić. Za to, żeby się czymś wyróżnić, trzeba naprawdę dobrze się na tym znać.
Naprawdę ciężko jest ogarnąć kilka takich wymagających fachów, jak:
- pisanie (co wymaga czasu i niekończącej się NIGDY pracy nad warsztatem),
- fotografowanie – to wymaga zarówno kompetencji technicznych, jak i artystycznych…..
Wydaje mi się, że w tym przypadku bardziej chodzi o przebudzenie w sobie poczucia estetyki. Chociaż w minimalistycznym zakresie – niezbędnym do obsługiwania na codzień Instagrama.
Tu chodzi o to, by znaleźć swój styl. I znowu nikt Cię tego nie nauczy.
Owszem ktoś może wskazać ci drogę. A może raczej możesz sam ją u kogoś podpatrzeć.
I to jest ten fenomen Instagrama. Wystarczy, że będziesz miał oczy szeroko otwarte:
Daj się zainspirować, podglądaj, próbuj, szukaj swojego stylu.
Tu nie istnieje jedna gotowa formułka matematyczna.
Każdy musi znaleźć swoją drogę… niepowtarzalną, ale i nie do podrobienia.
Proste ćwiczenie, które jest w tym bardzo pomocne:
Za każdym razem, kiedy widzisz zdjęcie, które na Ciebie oddziaływuje – analizuj, zastanawiaj się, jak jego autor uzyskał ten efekt: jak zegrał ze sobą poszczególne elementy.
- Jak są rozłożone elementy na zdjęciu.
- Ile znajdujesz w nim kolorów?
- Staraj się zrozumieć rzeczy, które Cię Inspirują, albo które zatrzymały Twoją uwagę.
Nie zatrzymuj się na samym podglądaniu. Przejdź do działania. Spróbuj odtworzyć u siebie coś podobnego.
Niekoniecznie wiernie (bo to jest nieosiągalne, a tu nie chodzi o frustrację, tylko o Twój rozwój). Ale próbuj, przymierzaj, analizuj od strony technicznej rozłożenie elementów. Robiąc to na swój sposób.
Efekty nie przyjdą od razu. Ale zaczniesz je zauważać z czasem… Może nawet dopiero wtedy, kiedy już w to zwątpisz. U niektórych to będzie dłuższa, u innych krótsza droga….
Wiele zależy od miejsca, z którego startujesz….
Ale nawet najwięksi twórcy zaczynali od kopiowania po to, by po drodze dojść do własnego stylu.
Porcja motywacji:
Najważniejsze nie jest to, kim jesteś dziś i z jakiego miejsca startujesz. Ale jak bardzo chcesz dojść do tego celu. Jak bardzo ważny jest dla Ciebie ten cel. Ile jesteś gotowy z siebie dać: czasu, wysiłku w to zainwestować….
Przygotowanie grafik.
Nie masz wyjścia: czasem nie da się tego bez tego obejść. Szczególnie w mediach społecznościowych, jak one tu fajnie przyciągają uwagę.
Ale znowu dobra wiadomość: do tego wcale nie trzeba aż takiego wyczucia estetycznego.
- Nie musisz umieć tworzyć grafiki od zera.
- Nie musisz umieć rysować, by tworzyć przyjazne dla oka odbiorcy grafiki.
- Możesz tworzyć swoje grafiki z gotowych już półfabrykatów. Na zasadzie sklejania, przesuwania, przestawiania i dopasowywania do siebie elementów.
Tu pomocny będzie taki kombajn, jak CANVA.
Ale są też inne programy: Fotor, Spark Adobe (na telefon), czy Crello.



Tu punktem wyjścia jest określenie, czy wymyślenie swojej marki od strony wizualnej.
Określenie stylu, wizji, palety kolorów i czcionki, które chcesz by były kojarzone z Twoją marką…. I dalej konsekwentne trzymanie się tego wyboru….
Co nazywa się identyfikacją wizualną….
- Znalezienie czcionki, czy czcionek, które będą takim Twoim wyróżnikiem i łącznikiem – klamrą spinającą wszystko to, co tworzysz. Moje ulubione czcionki np to Veranda i Cinzel.
- Znalezienie swojej palety kolorów.
Nasycając swoje grafiki charakterystycznym, rozpoznawalnym klimatem, czyniącym je charakterystycznym = rozpoznawalnym.
Tutaj 2 narzędzia, które pomagają zidetyfikować kolory, które zostały użyte w danym zdjęciu. Co może pomoże Ci w odnalezieniu kolorów, które podświadomie są Ci bliskie.
- COLOR ADOBE
- PALETTEFX






I znowu: punktem wyjścia do wyrabiania sobie swojego stylu może być kopiowanie i podrabianie:
Bierzesz na warsztat grafikę, która Cię zainspirowała i rozkładasz ją na elementy pierwsze.
Zastanawiasz się, jak mógłbyś wykonać ją samodzielnie w takim programie, jak np Canva, czy Crello… Robisz to. I rozwijasz się, malutkimi krokami, ale do przodu……
Powodzenia.
Pozdrawiam serdecznie
Beata
Beatko, jak zwykle cały worek wiedzy, inspiracji oraz… Ciebie 😀 Świetny wpis z jednej strony zachęcający do działania i pracy nad swoim blogowym warsztatem, a drugiej jednak zmienjszający parcie na bycie profesjonalistą w trylionie obszarów!!! Napisałaś też o dwóch bardzo ważnych dla mnie kwestiach. O tym, że blogowania nie da się nauczyć ot tak i potrzeba czasu oraz własnej osobowości, żeby powstało coś wartościowego. Druga kwestia to pisanie, którego uczę i wiem, że nauczyć się da, ale – jak słusznie napisałaś – zacząć trzeba z serca i teraz! Potem można szlifować warsztat, ale pierwszy krok to… zacząć pisać :)) Dzięki za ten wpis :*
Im więcej piszemy, im dłużej blogujemy, tym bardziej się rozwijamy na wielu płaszczyznach 🙂 Moje początki blogowania były trudne i wszystko zajmowało mi mnóstwo czasu. W tej chwili blogowanie sprawia mi jeszcze więcej przyjemności i stało się zdecydowanie łatwiejsze. A ja wiem wreszcie w jaką stronę chcę iść 🙂
Super, jeśli każdy w blogowaniu ma swoją własną drogę. Jest się wtedy autentycznym 🙂 Jeśli się nikogo nie naśladuje, nie kopiuje… stworzenie takiego własnego stylu, marki, czegoś ciekawego, swojego :). Ja zauważyłam, że pisanie bloga mega podniosło mój warsztat pisania, stosuję zupełnie nowe schematy, piszę bardziej kreatywnie, używam nowych struktur- to jest świetne 🙂
Super jest to, jeśli każdy bloger faktycznie ma swoją indywidualną drogę 🙂 Nie naśladuje, nie kopiuje nikogo, tylko tworzy własną, fajną markę i swoje super miejsce w sieci 🙂
Bardzo fajny i przydatny wpis! Wizja celu i miejsca gdzie chce dojść jest tutaj dla mnie kluczowa. Wiec systematycznie buduje content, który będzie wartością dla moich czytelników i zgodny z moimi życiowymi wartościami. Może Górnolotne, ale prawdziwe