VADEMECUM BLOGERA

Moje postanowienie noworoczne. Po prostu: Chcę być szczęśliwa.

jak być szczęśliwym

jak być szczęśliwym

Jak wytrwać w swoim postanowieniu noworocznym?

Jak co roku o tej porze podejmujemy mniej lub bardziej ambitne postanowienia noworoczne. Tymczasem… Czy wiecie, że 4 osoby na 10 – statystycznie – porzucają podjęte w okolicach nowego roku postanowienia jeszcze przed początkiem lutego.

[Tweet “4 osoby na 10 porzucają swoje postanowienia noworoczne jeszcze przed początkiem lutego.”]

Wiem po sobie. Tyle sobie obiecuję po nadchodzącym roku. Za każdym razem.

Planuję, że  będę robiła rzeczy, których dotychczas nie robiłam. A które od dawna chodzą mi po głowie: dobrze nauczyć się angielskiego, codziennie ćwiczyć, stać się bardziej przebojową w pracy. Takie są moje coroczne i corocznie niezrealizowane postanowienia.

Po co mam je powtarzać kolejny rok z rzędu? By po upływie roku, robiąc bilans stwierdzić, że znowu ich nie zrealizowałam?

Owszem, realizuję, ale nie w takim stopniu i nie w takim tempie, jakbym tego chciała.  Ale w sumie jest mi z tym dobrze. Do czasu, kiedy nie zacznę się z nich rozliczać przed samą  sobą.

Tymczasem kiedy z perspektywy lat patrzę na na te wszystkie moje podjęte, a niezrealizowane postanowienia, tak na prawdę miały doprowadzić mnie do jednego: Bym czuła się szczęśliwa.

Jesteśmy wiecznie nienasyconymi poszukiwaczami szczęścia.

To jest głównym celem naszego życia. Prozaicznie, przyziemnie, ale za to dogłębnie i nieustannie pragniemy szczęścia. Poszukiwanie szczęścia jest motorem naszego życia, często nieuświadomionym motorem wszystkich naszych działań.

Kiedy chcę dobrze nauczyć się angielskiego, to po to, by znaleźć lepszą pracę, w której poczuję się spełniona, a więc szczęśliwa.

Jeżeli chcę reularnie ćwiczyć, to po to, by być w lepszej formie fizycznej. Bo  czuję, że to uczyni mnie jeszcze szczęśliwszą. Bo to jest niezbędny składnik szczęścia: dobrze czuć się w swoim ciele i nauczyć się akceptować je.

Jeżeli tak bardzo pragniemy osiągnągnąć szeroko pojęty sukces w czymkolwiek, to dlatego, że wydaje się nam, że ten zapewni nam wolność robienia tego, co chcemy w swoim życiu i ze swoim życiem.

jak być szczęśliwym

Pragniesz sukcesu, czy po prostu pragniesz być szczęśliwy?

To nie sławy i sukcesu zazdrościmy celebrytom. Ale tego, że ta ich sława (w naszym przekonaniu) pozwala im na robienie tego, czego zapragną.

To nie sława czy sukces zapewnia poczucie szczęścia. Tylko wolność wyboru i nowe możliwości, jakie stwarza.

Bo być może tkwimy w nielubianej pracy z toksycznym szefem nad głową. Tymczasem sława i sukces mogłby by to zmienić. Wszyscy zaczęliby się ubiegać o naszą kandydaturę. A przecież są szczęśliwi ludzie, którzy pozostają zupełnie anonimowi.

Bo jak to trafnie ujął Leo Babauta:

[Tweet “Sukces nie polega na osiągniu czegoś w przyszłości, ale na robieniu tego, co kochasz tu i teraz.”]

Dlaczego więc szukać daleko? Skoro odpowiedź na najważniejsze dla nas pytanie o sens  życia mamy blisko.

Jak być szczęśliwym?

Do czego dążę? Do szczęścia. Tu i teraz.

Na to jesteśmy zaprogramowani. Poszukiwanie szczęścia jest motorem wszystkich naszych działań. Motorem pragnienia sławy, sukcesu…. 

Tu nie chodzi o zdobycie sławy, czy sukcesu. Bo gdyby tak było, nie mielibyśmy tylu nieszczęśliwych, samotnych i rozdartych celebrytów.

Chcę być szczęślwia. Może nie jest to najszczęślwiej sformuowane postanowienie noworoczne. Nie, z punktu widzenia specjalistów, czy teoretyków planowania.
Niematerialny, niewymierzalny, nie do końca namacalny, mało konkretny, jakże ulotny cel A jednak… Poszukiwanie szczęścia jest motorem wszystkich naszych działań na tej ziemi.

Może zamiast robić coroczne postanowienia, powinniśmy poszukać odpowiedzi na pytanie:

Co uczyniło by mnie szczęślwiszym? W tym kolejnym roku?

Potraktować to jako punkt wyjścia do określenia celu, który chcemy osiągnąć w nowym roku.

Bez poczucia winy, bez tego zbędnego i frustrującego rozliczania się. Za rok po prostu postawmy sobie pytanie: czy w minionym roku czuliśmy się szczęśliwi. Jeżeli nie, jeżeli nie do końca, to nie ma sprawy. Za rok postaramy się podłapać jeszcze więcej szczęścia.

Ale najpierw  wsłuchajmy się w siebie, czego tak naprawdę chcemy. Co uczyniłoby nas szczęśliwymi.  Bo dobrze określony i trafnie rozpoznany cel to połowa roboty. To jest punktem wyjścia.

Dlatego wsłuchajmy się w siebie. Nie w to, co radzą nam inni. Do czego ich zdaniem powinienem w życiu dążyć. Być może to uczyniło by ich szczęśliwymi. Ale  mnie –  niekoniecznie.

jak być szczęśliwym

Każdy ma swoją drogę do szczęścia. 

Nie znajdziesz swojego szczęścia, idąc po cudzej drodze …. do szczęścia.

Może w tej sytuacji dobrze byłoby odwrócić role i zastanowić się, co doradziłbym innym. Czasami tak jest łatwiej rozeznać, czego tak naprawę chcą nasze serce i nasze intuicja. Których może w ogóle nie dopuszczamy do głosu. Bo nie wypada. Bo jestem za stara. Bo …

Pewnie dlatego jako rodzice tak często przelewamy swoje niezrealizowane marzenia na własne dzieci. Niby dla ich dobra. Ale niekoniecznie.

Zamiast pchać swoją kilkuletnią córkę na balet (choć ta wyraźnie tego nie lubi), weź się kobieto za calanetis. Córka obserwując Cię, jak ćwiczysz, jeżeli nie podłapie bacykla, to przynajmniej też będzie chciała się rozruszać.

Tak, muszę sobą trochę potrząsnąć. Nie żebym była jakąś fanką baletu. Ale tak bardzo zazdroszczę baletnicom giętkości i trwającej latami nieskazitelnej sylwetki. Ale …

jak być szczęśliwym
Dzieci chętenie poćwiczą, choćby z kotem, jako instruktorką fitness…

Zamiast przelewać swoje marzenia na dzieci, realizuj je sam w swoim życiu.

Nie w cudzym. Z podwójną korzyścią: zrobisz to, o czym marzysz. Jeżeli tylko Twoje dzieci mają ku temu jakiekolwiek predyspozycje, zarazisz je  swoją pasją. Proste. A jednak wolimy kręcić się w kółko. Zamiast iść prosto do celu.

A życie mamy tylko jedno.

Jak to fajnie ujął autor książki, którą ostanio wypatrzyłam na wystawie w księgarni:

[Tweet “Twoje drugie życie zacznie się wtedy, kiedy zrozumiesz, że życie masz tylko jedno.”]

Jeżeli chcemy zmienić coś w naszym życiu, to tylko po to, by czuć się jeszcze szczęśliwszymi, czy szczęśliwymi. Dlatego  podejmując kolejne postanowienia noworoczne, przede wszystkim powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie:

Co uczyniło by mnie szczęśliwszym? To jest ta zmiana. Ten kierunek.

Żeby cokolwiek zmienić, nie raz będziesz musiał wyjść ze swojej strefy komfortu.

Tylko jak chcesz zmienić swoje życie, tkwiąc w starym? Może wcale nie musisz zmieniać pracy na nową, tylko poszukać czegoś, co da ci poczucie spełnienia (a więc i poczucie szczęścia) w tej starej.

Bo prawdziwa dogłębna zmiania nie przyjdzie do nas z zewnątrz. Ona zaczyna się w nas samych. Zmiana wymaga – takie ostatnio modne słowo – wyjścia ze swojej strefy komfortu. Otwarcia się na nowe, nieznane (więc wywołujące podświadomą obawę) możliwości.

Chyba w tym tkwi sekret sukcesu i mentalności Amerykanów. W zestawieniu ogólnie z nami Europejczykami i naszą starokontynentową mentalnością. Bo Amerykanie zmianę postrzegają jako coś pozytywnego. Coś co niesie ze sobą nowe możliwości … do wykorzystania i zbicia na nich fortuny.

Ale już np dla Francuzów zmiana czegokolwiek wywołuje obawę, niezadowolenie, bunt, społeczny protest i masowe strajki…. Na wszelki wypadek.

O ile każda zmiana wywołuje w nas podświadomy opór, o tyle to właśnie wychodzenie ze strefy komfortu, skłania nas do pełniejszego, intensywniejszego przeżywania naszego życia.

jak być szczęśliwym

Bez zmian nie ma odkrywania nowych horyzontów.

A bez odkrywania nowych horyzontów nie ma przechodzenia na kolejny poziom.

Chciałbym mieć pracę, w której w pełni wykorzystam swój potencjał i poczuję się spełniony? W sumie co mi w tym przeszkadza? Stara praca? Przecież mogę rozwijać się (swoje umiejętności w wybranej dziedzinie), pozostając w starej pracy. Po to by docelowo rozwinąć je gdzie indziej.

Dlaczego nie miałbym spróbować czegoś nowego? Tak łatwo dokonujemy tego w marzeniach. Tych, w przypadku których nigdy nie przechodzimy do etapu ich realizacji.
By wyjście ze strefy komfortu przeszło mniej boleśnie, warto rozłożyć je na mniejsze odcinki.

Chcę nauczyć się angielskiego. Super.

Teraz, w tym kierunku codziennie przeznaczę 15 minut na czytanie czegokolwiek po angielsku. Dalej czas pokaże. Nigdy nie zobaczysz całej drogi. Ale posuwając się naprzód, będziesz odkrywał kolejny jej kawałek.

Bo żeby zmiana była skuteczna, trzeba utrwalać ją w czasie … małymi krokami.

Tu nie chodzi o to, by w przypływie dobrych intencji (bo tymi piekło jest wybrukowane) przesiedzieć 3 godziny zakuwając słówka z angielskiego. I dalej już nic. Tylko powtarzać to (np zakuwania słówek) systematycznie, aż wejdzie w krew.

Przyznam się, że kilka lat temu to zrealizowałam. Tak, codziennie przez 15 minut czytałam coś po angielsku. Po kilku miesiącach potrafiłam swobodnie wypowiadać się w tym języku.

Potem porzuciłam ten dobry nawyk. Dlaczego? Już nie pamiętam. Chyba po prostu wyznaczyłam sobie jakiś inny cel, zapominając o tym starym.

Nigdy  później nie udało mi się wrócić do takiego poziomu, do takiej znajomości angielskiego. Nigdy później nie wysławiałam się z taką łatwością po angielsku, jak wtedy, kiedy codziennie nad tym pracowałam i poświęcałam temu raptem kilkanaście minut. Dziennie, ale codziennie.

Ale jakoś to sobie odpuściłam. Doceniam i żałuję dopiero z perspektywy czasu. Niestety po drodze nie doceniałam tego.  Nie mówiłam sobie: zobacz, jak teraz łatwiej przychodzi ci speakanie po angielsku. Jak dobrze się z tym czujesz. Należy Ci się za to jakaś nagroda.

Celebruj najmniejsze zwycięstwo i nie żałuj sobie na to czasu.

Nie pielęgnowałam w sobie satysfakcji, jaką mi to dawało. Nie celebrowałam swoich malutkich codziennych zwycięstw. Bo niby po co?

Za to pewnego dnia totalnie sobie odpuściłam. Dobry nawyk poszedł w zapomnienie. Gdybym tylko pielęgnowała go w sobie przez kolejne lata, dzisiaj bezbłędnie speakałabym po angielsku. Tylko pomarzyć.

Bo codzienna rutyna, choćby najlepsza, kiedy jej nie celebrujemy, zaczyna nam ciążyć. A wtedy zastępujemy ją czymś innym.

Bo motorem naszych działań jest poszukiwania szczęścia. Zaś rutyna w powszechnym przekonaniu kłóci się ze szczęściem.

Dlatego warto celebrować codzienną rutynę, po to by dawała poczucie szczęścia. By jej sobie nie odpuszczać. A przy okazji ….

Od czasu do czasu warto spróbować czegoś innego, choćby najbardziej szalonego.

Zrobić to samo, tylko inaczej. Albo w końcu pozwolić sobie na zrobienie czegoś, na co albo nigdy nie starczało nam czasu, albo czego podświadomie sobie zabranialiśmy.

Mam taki plan na kolejny rok.

Chcę nauczyć się, czy chociażby spróbować pojeździć na rolkach. Od lat o tym marzę. Od lat mówię sobie, że zrobię to później.  W końcu zacznę odkładać na te wymarzone rolki. Ale najpierw kupię je dzieciom. A może kupię je sobie, kiedy dzieci podrosną. Może na emeryturze? Wierzycie w to? 

I robi mi się smutno, że umrę, nie wypóbowawszy rolek. Tyle lat o tym marzę. Akurat to marzenie nie jest takie trudne do zrealizowania. A jednak…

Panie Boże daj mi wygrać w totolotka – od lat powtarza rabin. Aż Panu Bogu puściły nerwy i zagrzmiał: Choć raz daj mi szansę i zagraj.

jak być szczęśliwym

Czy dajesz sobie szansę na zrealizowanie najbardziej szalonych marzeń?

Choć raz? Ja z tymi moim rolkami (ale nie tylko) nie daję. Ale mam nadzieję, że to się zmieni. W kolejnym roku.

A może w Tobie też tkwi ochota na zrobienie czegoś w powszechnym przekonaniu szalonego. Póki nie spróbujesz, choć raz, nie będziesz wiedział… jak to smakuje. A pewnie szkoda.

Mam takie marzenia:

  • Pójść na stadion, taki prawdziwy. Chyba nigdy nie byłam.
  • Pójść na lekcję baletu, zumby, czy kung fu. Na kung fu wysyłam swoich synów. A tak bardzo chciałabym spróbować tego sama.
  • Kupić los na loterii? Bo ja jestem jak ten rabin. A czemu właściwie  by nie?  To też jest taka mała forma świętowania codzienności.

[Tweet “Twoje drugie życie zacznie się wtedy, kiedy zrozumiesz, że życie masz tylko jedno.”]

Pozdrawiam serdecznie

Beata

jak być szczęśliwym

Epilog dopisało samo życie.

Nie, to nie jest wpis sponsorowany reklamujący lotto. Miał być, ale szczęśliwie nie jest. Post, takim jakim go napisałam nie został zaakceptowany przez zleceniodawcę. Nie spełniał jego wytycznych.

Pisałam go i ogromnie się przy tym męczyłam. Chciałam pozostać wierna samej sobie i temu, w co wierzę. Propozycja i proponowana mi suma była jak na mojego bloga (i niewiele ponad 20 000 unikalnych) niebotyczna: 500 złotych.

To pierwsza taka propozycja, jaka zdarzyła mi się przez 5 lat intensywnego blogowania. A jednak.

Owszem chciałabym móc zarabiać na swojej pasji (i dzięki temu móc oddawać się jej bez poczucia winy). Z drugiej strony zamienić pasję w maszynkę do zarabiania pieniędzy…. Nie, chyba tego nie potrafię.

Zamienić pasję w maszynkę do zarabiania pieniędzy?

Co się tyczy loto… Tak, kiedyś grałam, z właściwą sobie systematycznością i zaangażowaniem. Regularnie przez lata. Lubiłam ten powiew nadziei, że może tym razem…. wygram.

No cóż, nigdy mi się to nie przydarzyło. To było w czasach, kiedy rozpaczliwie potrzebowałam jakiejkolwiek nadziei. Nie miałam karty pobytu, ani prawa do pracy we Francji. Ani żadnych bliskich widoków na nie. To był rok 2002, 2003, 2004, 2005… A my wciąż niby byliśmy w Uni Europejskiej. Ale jako taki biedniejszy krewny, na nierównych prawach…

Ale dość smęcenia: zbliża się nowy rok, nowe plany, nowy sposób myślenia, nowa mentalność….

Pozdrawiam Was serdecznie

Beata

Podobne wpisy:

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(10) Komentarzy

  1. Weszłam na ten wpis przez Twój fanpage zaciekawiona dwuznacznym opisem. Niby nie ma reklamy a może i jest? Szczerze czytałam trochę selektywnie szukając tego linku sponsorowanego zastanawiając się co mogłabyś reklamować. Myślę może kierujesz w ten sprytny sposób uwagę użytkownika. Dobrnęłam do końca i… gdzie ta reklama?
    Też się z tym spotkałam. Reklamodawcy najchętniej chcieliby puste gotowce, są ślepo zapatrzeni w UU nawet jak blog ma stałych czytelników o profilu potencjalnego klienta. Czasem nawet niedowidzą o czym jest blog i proponują coś co nie pasuje.
    Ja nic nie postanawiam sobie na Nowy Rok. Bo te dążenie do spełnienia to wyścig szczurów, wygórowane wymagania wobec siebie a potem poczucie winy. Będę żyć dalej normalnie i korzystać z okazji do ciekawych rzeczy. A Tobie życzę abyś była w nim szczęśliwa.

    1. Dorota, miał być link do zdrapek, do grania w zdrapki on line (na końcu) i w innym miejscu do artykułu o zwycięzcach w Lotto, którzy woleli zachować anonimowość. Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego naj w nowym roku. Beata

  2. Joanna Nieradko says:

    Osobiście nie lubię postanowień noworocznych. Bo co stoi na
    przeszkodzie, żeby zacząć coś robić np od maja? Ważne, żeby to zrobić.
    Ale z tym również trudno gdyż lenistwo i rutyna wygrywają. Trudno jest
    zrobić krok do przodu, żeby wyjść z marazmu. Ale jak się ten krok już
    zrobi, to bardzo on cieszy i daje energię do kolejnych działań.

  3. “Pisałam go i ogromnie się przy tym męczyłam. Chciałam pozostać wierna samej sobie i temu, w co wierzę.” – bardzo podoba mi się to podejście (chociaż doskonale wiem, ile wysiłku to kosztuje).

  4. Bardzo ciekawie piszesz. W wolnej chwili zapraszam na mój blog http://www.zbiormyslii.blogspot.com Może ci się spodoba 🙂 🙂

  5. Masz rację. W postanowieniu, by być szczęśliwym zawarte są wszystkie inne, drobniejsze, które się na szczęście składają. Tylko musimy pamiętać, że do szczęścia nie ma skróconych dróg. By być szczęśliwym, trzeba coś z siebie dać światu i konsekwentnie dążyć do tego, co chcemy osiągnąć. Tak sobie myślę, że szczęście to nie jakiś ciągły błogostan, ale małe drobiny, które przynoszą ze sobą nasze małe sukcesy i małe radości. Warto te drobiny zbierać, nie przegapiać ich. Nanizać na nitkę i mieć swoje, absolutnie wyjątkowe korale szczęścia. Dziękuję Ci za ten wpis. Pozdrawiam serdecznie i najlepszości noworoczne ślę.

  6. Wsłuchanie się w siebie i skupienie się na tym, co naprawdę daje nam szczęście, jest najlepszym, co możemy sobie dać. Tego przede wszystkim powinniśmy trzymać się w życiu. Robić, to, co pragniemy robić, a nie to, co wydaje nam się, że powinniśmy. Żyć, bawić się, cieszyć się.
    I tego Ci życzę. Żebyś była szczęśliwa 🙂

  7. Uwielbiam Twoje wpisy! Jesteś moją motywacją do lepszej pracy 🙂 Życzę Ci spełnienia marzeń i wytrwałości w nauce angielskiego.

  8. Jeśli większość Twoich czytelników to Polacy a ta firma nie jest jedną z pięciu, które znajdziesz tu http://dorabiajprzezinternet.blogspot.com/2016/05/sprawdz-gdzie-grasz-przez-internet-byc.html, to czytelnicy jakby w nią grali, to były łamali prawo. Zapewne by o tym nawet nie wiedzieli. Pozdrowienia

  9. Beatko, gratuluję propozycji,to nie są wygórowane stawki- normalne. Życzę Ci spojnych propozycji i zachwyconych klientow.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *