Instagram – dlaczego jednak powinieneś tu być, nawet jeżeli….

  • Nie kręci Cię fotografowanie.
  • Nie starcza Ci na to czasu.
  • Jesteś już przecież na Facebooku. Czy to nie wystarczy?
  • Nawet jeżeli nie ma tu tak, jak na FB,  Twitterze, Pinterście, Google Plus…. że do woli można spamować swoimi linkami.  Na Instagramie możemy dodać tylko jeden link i to tylko w  swoim bio. I nic więcej.

A jednak…. Instagram jest warty zachodu.

W tym miejscu powinniśmy zastanowić się nad fenomenem Instagrama. Dlaczego w tak krótki czasie zjednał sobie tylu (i to tak oddanych) wyznawców?

Bo dla marek (a pisząc bloga jesteśmy, czy stajemy się marką): dla marek to świetne miejsce dla budowania wizerunku …. swojej marki.

A dla zwyczajnych ludzi to bardzo  miejsce ożywionej wymiany. Bo interakcja jest tu większa niż np na Facebooku. To miejsce dzielenia się skrawkami swojej codzienności, spontanicznych przemyśleń, publikowania notek zrodzonych pod wływem impulsu chwili. To banalnie i przyziemnie idealne miejsce dla pokazania swoich nowych zdobyczy zakupowych i …. wynikającego z nich nowegoo looku …..  No i pokazania tego nie tylko najbliższym przyjaciółkom, ale ludziom rozrzuconym gdzieś pod całym świecie przyjaciółkom.

INSTAGRAM – idealne miejsce do budowania spontanicznej i sympatycznej relacji z drugim człowiekiem.

A skoro w dzisiejszych zabieganych czasach ludzie najchętniej “konsumują” właśnie takie szybkie, niezobowiązujące migawki z cudzego życia….

Może to i spłyca przekaz. Może i czyni go bardziej powierzchownym… Ale takie mamy czasy.

FOMO – syndrom niekończącej się obawy, że coś nam umknie, że coś przegapimy….  Instagram w tych szalonych czasach informacyjnego przesytu pozwala wrzucić na luz i ogarnąć to z przyjemnością. Bo tu raczej nie ma tu polityków z ich drętwą nowomową. A jeżeli tu są, to bardziej osobiście, od kulis. To z kolei czyni ludzi dużo bardziej sympatycznymi.

A my możemy buszować tu spokojnie. Bez obawy, że coś popsuje nam humor. No oczywiście, jeżeli potrafimy wziąć poprawkę na to, że te wszystkie stylizacje były godzinami dopieszczane…. Jeżeli potrafimy sobie powiedzieć, że ta czy tamta linii osy (której tak bardzo komuś zazdrościmy…. że  aż zżera nas zazdrość i zacznamy ćwiczyć)… Jeżeli potrafimy sobie powiedzieć, że ta imponująca talia osy została sfotografowana na bardzo duuuuuuuuuużym wdechu. Tu przecież nie chodzi o to, by popadać w kompleksy. Ale by dać się zaczarować i zainspirować.

A skoro ludziom dzisiaj potrzeba właśnie takiego szybkiego, może i powierzchownego, ale za to jak relaksującego przekazu. I że to właśnie taki przekaz (spontaniczny, od kulis) buduje bardziej bezpośrednią, bardziej spontaniczną i sympatyczną relację “międzyludzką” z markami…. Instagram jest idealnym miejscem dla budowania właśnie takiego: sympatycznego, bliskiego odbiorcy wizerunku Twojej marki. Alleluja.

To idealne miejsce na bezpośredni, bardziej osobisty kontakt, na  bezpośrednią wymianę, czy interakcję z innymi ludźmi. Z tymi, którzy przyszli tu za nami czy to z bloga, czy może z innych social mediów. Czy też z tymi, którzy poznali nas właśnie dzięki Instagramowi. Dlatego powinieneś tu być.

Dlatego warto pokochać i rozkochać się w Instagramie.

Bo jest to idealne miejsce do nawiązywania kontaktów (takich bardziej bezpośrednich), do budowania swojego wizerunku i wizerunku Twojej marki.

Jedyne co Cię tu ogranicza, to Twoja kreatywność. Ale mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Im bardziej z niej korzystamy, rozciąga  się jakby z gumy. W nieskończoność.

Ale Ty nie czujesz się na tyle pewnie w fotografowaniu. Nic nie szkodzi….

Mam dla Ciebie kilka pomysłów mniej standardowego wykorzystania Instagrama dla budowania swojej marki i lepszego zorganizowania sobie swojego czasu w blogowaniu.

1. Instagram to miejsce, w którym możesz nawiązywać kontakty.

Bo Instagram jest … jednym z mediów społecznościowych. A te jak sama nazwa wskazuje są społecznościowe. Czyli są miejscami przewidzianymi do uprawiania (tylko bez kosmatych myśli)…. życia społecznościowego, społecznego. Czyli de facto miejscami wymiany z innymi ludźmi. Wymiany myśli, opinii, przekonań, pomysłów, inspiracji, dobrych rad i czego tam jeszcze chcecie.

Tu wcale nie musisz znać daną osobę, by do niej zagadać. Wcale nie musisz zostać jej oficjalnie przedstawiony, by się jej przedstawić i pokazać się od tej Twojej słonecznej strony.  To idealne rozwiązanie dla introwertyków.
Zdziwilibyście się: ale moja przyjaciółka poznała tu swojego towarzysza życia. Nie na żadnym Tinderze, Meeticu, czy Adopteunmec.com. Tylko na Instagramie….

Sorry, ale nie znam polskich odpowiedników tych stron. Ale domyślacie się o co chodzi, prawda?
A poznała go tak, bo lajkował i komentował wszystkie jej fotki. Aż w końcu umówili się na spotkanie… A dzięki geolokalizacji możemy dowiedzieć się, czy nasza potencjalna druga połówka nie mieszka aby na drugim końcu świata. Ale to też byłoby całkiem romantyczne.

I znowu …. To coś dla introwertyków…. Chcesz ją poderwać, poszukaj jej na Instagramie… A wtedy (przy odrobinie wysiłku intelektualnego) będziesz wiedział, jak trafić w jej gusta.

PS. Nie wiesz, jak odszukać ją na Instagramie? Poszukaj jej najpierw na Facebooku, a potem po nitce do kłębka…. No i tak na moim blogu pojawiły się pierwsze porady z cyklu: Jak ją poderwać? Hi hi hi ….

 

2. Instagram – możesz wykorzystać go jako swego rodzaju notatnik.

Notatnik swoich spontanicznych, galopujących, czy galopująco przelatujących Ci przez głowę myśli i skojarzeń. Zanim rozwiniesz je w dłuższy wpis na bloga, wynotuj je sobie, czy odnotuj na Instagramie.

Jedni korzystają tu z Evernote. Ja coraz bardziej lubię do tego Instagrama.

Choć sama dużo fotografuję. Nie zawsze pokazuję na Instagramie swoje najświeższe zdjęcia. Czasami wybieram te starsze, pod wpływem impulsu chwili. Zapisuję pod nimi to, co leży mi w danym momencie na sercu. W formie krótkiego komenatrza do danego zdjęcia.

Zresztą wcale nie muszę mieć do tego pasującej fotki, wystarczy zwykła grafika z tekstem…. Takie osobiste notki z przemyśleniami do dalszego rozwinięcia i wykorzystania na blogu łatwiej mi potem odnaleźć na Instagramie. Niż gdybym miała szukać je w jakiś papierowych fiszkach, czy plikach tekstowych. Automatycznie kojarzą mi się one i zapisują w pamięci w powiązaniu z konkretnym zdjęciem… A wtedy wystarczy, że przeskroluję starsze fotki i już wiem w co kliknąć.

W ten sposób tworzę, czy sklecam również wpisy na mojego bloga turystycznego z cyklu: Paryż z mojego Instagrama. Które są taką wiązanką kilku-kilkunastu fotek zassanych z Instagrama z dodanych do nich komentarzem.

Bo już nie starcza mi czasu na tamtego bloga. Ale stwierdziłam, że dlaczego, nie miałabym ponownie wykorzystać, czyli zrecyklować treści, które publikuję na Instagramie?

Wystarczy codziennie pisać niewiele, cokolwiek. By po pewnym czasie złożyło się to w jeden dłuższy, a nawet całkiem długi wpis. To fajny pomysł dla tych, którym chronicznie brakuje czasu. Ale też i fajna wprawka literacka. Piszemy codziennie, po trochu krótki komentarz do instagramowej fotki. A po kilku tygodniach zdziwicie się, ile macie zgromadzonego w ten sposób materiału … do rozwinięcia w całą serię wpisów, albo do złożenia ich wszystkich razem w jeden już gotowy post.

3. Instagram jako przechowalnia gotowych już notek na Facebooka.

Instagram ma tu 2 bardzo ważne atuty:

  • Przejrzystość.

Przejrzysty rozkład fotek… dla chronicznego bałaganiarza, jak ja – to prawdziwe wybawienie…

Fotki są tu ułożone trzy po trzy w 3 równoległych kolumnach. Dzięki temu dużo łatwiej jest mi tu cokolwiek odnaleźć na zasadzie skojarzeń. Wystarczy, że przebiegnę wzrokiem starsze fotki i przypomina mi się, gdzie co, pod jakim zdjęciem sobie zapisałam. Jeżeli np chcę wywołać dany temat na Facebooku, po prostu przerzucam na niego daną notkę.

  • Powinowactwo z Facebookiem.

Ponieważ Instagram jest częścią imperium Facebooka. W bardzo prosty sposób możemy połączyć nasz profil na Instagramie z fanpagem na Facebooku. W tym celu:

Wchodzimy na nasz instagramowy profil. Klikamy na 3 kropeczki w prawym górnym roku, wyszukujemy możliwość przełączenia na konto firmowe i łączymy nasze konto na Instagramie już jako konto firmowe z fanpagem na Facebooku.  A potem możemy bezpośrednio udostępniać tu dowolną fotkę z  Instagrama z odpowiednią notką.

Wcale nie namawiam Was do publikowania tego samego we wszyskich możliwych kanałach społecznościowych. Taką notkę z Instagrama możemy przypomnieć na Facebooku… po czasie…. Nawet długo po czasie…

Kiedy zgromadzimy tu pewien zapas fotek…. Nie, ja wcale nie dubluję tego samego w 2 równoległych kanałach społecznościowych. Raczej wygrzebuję coś, co mam w rezerwach z Instagrama i co było tu opublikowane na tyle dawno, że warto to jeszcze raz przypomnieć. Np na FB.

Tak na prawdę prowadzę 3 różne profile na Instagramie po to, by wykorzystać je do zasilenia Facebooka. By już nie łamać sobie głowy tym, co ja bym mogła tu znwou wrzucić na FB. Tylko przerzucić coś z Instagrama.

Czyli rozgrywam to długofalowo i strategicznie. Gromadzę  tu  w ten sposób na Instagramie przyszłe notki na Facebooka …. do wykorzystania (i to może nie raz) … na Facebooku.

Bo też nie zawsze mam czas, czy mogę spokojnie usiąść sobie do komputera i napisać notkę na FB. Ale zawsze gdzieś tam wygodsporaduję kilka sekund, by przeskrolować Instagrama i dosłownie jednym kliknięciem przesłać notkę z Insta na fanpaga.

Tymbardziej, że wiem ile kosztuje całkowite zaniechanie działalności na fanpagu przez kilka kolejnych tygodni. Wiem, bo już się kiedyś tego dopuściłam i nigdy nie odzyskałam poprzednich zasięgów. Bo kiedy wrócimy, Facebook już nie jest tak szczodry… A i całe zgromadzone kiedyś zaufanie między nami a Facebookiem trzeba budować od nowa. Oj, wredny ten algorytm.

Z mojego Instagrama o Paryżu

3. Instagram jako narzędzie do edycji zdjęć.

Bo Instagram to fantastyczne filtry i jeszcze kilka innych narzędzi do edycji fotek (regulacja kontrastu, nasycenia kolorów, wyostrzenie, przecieniowanie….). Osobiście jestem zagorzałą wyznawczynią dwóch instagramowych filtrów: Juno (no cóż mam słabość do niebieskiego w każdej postaci, a ten filtr nadaje taki niebieskawy klimat zdjęciom) i Ludwig (bo fajnie tonuje kolory na zdjęciach, przy regularnym stosowaniu tego filtra łatwiej spójnie zegrać ze sobą kolejne fotki).

Ale Instagram oferuje wiele innych filtrów. Każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Coś, co nacieszy i zadowoli jego wymagające oko.

Zaś zdjęcia obrobione na Instagramie można w bardzo prosty sposób wykorzystać i zassać na bloga.

Najbanalniejszy sposób: możemy to zrobić otwierając panel administracyjny bloga na telefonie i buszując po jego zasobach.
Sama  korzystam tu z wtyczki Instagram Slider Widget, która samodzielnie pobiera fotki z Instagrama. Tak że są one od razu dostępne na blogu (znajdziecie je w Bibliotece Mediów).

Czasami wręcz tworzę niektóre wpisy (na moim blogu turystycznym) nie tylko bezpośrednio na podstawie notek (podpisów do swoich zdjęć) z Instagrama. Ale i wykorzystuję bezpośrednio zdjęcia obrobione w tej aplikacji.
Ma to 2 zalety:

  • Oszczędność czasu.

Wtyczka Instagram Slider Widget zassysa zdjęcie z Instagrama  bezpośrednio na bloga. Tam już czeka ono na swoją kolej. Prawdopodobnie opublikuję je w ramach kolejnego wpisu. Bo skoro piszę o czymś na Instagramie, to znaczy, że dany temat mocno chodzi mi po głowie. Aż wykluje się z niego kolejny wpis.

  • Możliwość wykorzystania filtrów z Instagrama do obróbki zdjęć na bloga.

To prawda, że istnieje wiele (darmowych) aplikacji oferujących fajne filtry do edycji zdjęć. Osobiście lubię i chętnie korzystam z narzędzia o nazwie Polarr. Ale skoro i tak codziennie, a nawet kilka razy dziennie wrzucam fotkę na Instagrama. Bo mocno zżyłam się z moimi ulubionymi filtrami (czyli Ludwig i Juno). Tak, że w jakimś tam stopniu współtworzą one mój styl. Czy po prostu stały się częścią mojego stylu.

5. Instagram: wcale nie musisz używać do tego telefonu.

Przyznaję się bez bicia. Moje konto beatared, gdzie często wstawiam dłuższe notki (takie trochę mini wpisy – pobrane z wpisów już istniejących na blogu, albo poprzedzające mające powstać w przyszłości wpisy na bloga).  Ten profil obsługuję bezpośrednio z komputera przy pomocy narzędzia (darmowego zresztą) jakim jest Gramblr.

Zaś Instagramowe konoto Vademecum Blogera, gdzie również często (ale nie tylko) przypominam coś z bloga, zasilam fotkami przy pomocy aplikacji Later. Ta aplikacja działa w ten sposób, że wysyłamy fotkę z opisem z komputera. Potem otwieramy ją z telefonu za  pośrednictwem aplikacji Later zainstalowanej na telefonie. I już możemy publikować. Co ma tę zaletę, że tekst przygotowujemy na komputerze. Ale fotki możemy jeszcze dodatkowo obrobić z wykorzystaniem instagramowych filtrów.

 

Samozwańczo przedłużam sobie Dzień Kobiet. A co? I to dlaczego tylko o jeden dzień? Bo ja chciałabym więcej społecznego uznania dla kobiet: dla naszych kwalifikacji, umiejętności, zdolności stawiania czoła równolegle rozlicznym trudnościom na rozlicznych fronatach. Bo np dlaczego kobiety na tych samych stanowiskach zarabiają mniej od męższczyn, kiedy powinny zarabiać więcej. Więcej od … facetów? Brednie? Profanacja? A właściwie dlaczego by nie. Tak przynajmniej można by wywnioskować z poważnego badania naukowego przeprowadzonego przez naukowców z MIT (Massachusetts Institute of Technology). Kobiety mają większą wrażliwość społeczną, empatię, wyczucie (drugiego człowieka). Nazwijcie to, jak chcecie siódmym zmysłem czy kobiecą intuicją. Ale wiele kobiet ją ma. Dlatego potrafią czytać w myślach, intuicyjnie wyczuwać czy zgadywać co myśli lub czego chce druga osoba. Ta cecha niesamowicie przydaje się w pracy zespołowej. To jedna z najbardziej poszukiwanych przez pracodawców zalet. W wyżej cytowanym badaniu naukowcy zaobserwowali, że grupy, w których było więcej kobiet – pracowały wydajniej. I kto jeszcze powie: Baba z wozu, koniom lżej? Baba z wozu, koniom lżej? – do lamusa. Bo kobieta … potrafi. Tyle że nie zawsze zna swoją wartość i wierzy w siebie. Podobno wszystko zaczyna się w głowie. Co z tego, że wszyscy trąbią o równouprawnieniu płci, skoro ciągle pokutują stare stereotypy i przyzwyczajenia. Jesteśmy nimi przesiąknięci na wskroś: różowy kocyk dla dziewczynki, niebieski dla chłopca. Równouprawnienie też zaczyna się w głowie i to już w piaskownicy. Tu popatrzcie chłopcy zasuwają ze spycharkami, a dziewczynki w różowych foremkach pichcą babki z piasku. #marketing #motivation #entrepreneur #business #motivation #branding #money #digitalmarketing #entrepreneurship #smallbusiness #contentmarketing #marketingdigital #instagram #success #businessowner #fashion #design #goals #onlinemarketing #onlinebusiness #motivated #businesswoman #christmas #instadaily #follow #successquotes #promo #life #sunset #sky_perfection

Une publication partagée par Beata Redzimska Moda Na Bio (@beatared) le

6. Instagram, bo ja się tu dobrze bawię i poznaję ludzi.

Bo Instagram to świetne miejsce do nawiązania bezpośredniej relacji z czytelnikiem. Właściwie dawno wyzbyłam się nawyku zaglądania na Facebooka. Zaczynam dzień od Instagrama. To tu ładuję swoje wewnętrzne akumulatory porcją pozytywnej energii. To stąd dowiaduję się, co słychać u moich ulubionych blogerów. Spontanicznie, z pierwszej ręki.

Choć jeszcze kilka lat temu (nie mogąc zainstalować Instagrama na swoim słabiutkim wtedy telefonie) mówiłam sobie, że nigdy, przenigdy go nie polubię. Nigdy nie mów nigdy.   Ale …. tylko głupcy nie zmieniają zdania. A głupio było by nie skorzystać z tych wszystkich możliwości i z bezpośredniego kontaktu z tyloma osobami, które daje nam Instagram.

Powodzenia

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

6 komentarzy

  1. Ni zaprzyjaźniłam się z Insta od początku. Ale odkrywam w nim moc i lubię coraz bardziej 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version