Bo wiecie: jest coś takiego jak fenomen pilota od telewizora. W najzgodniejszym stadle taki mały pilocik od telewizora staje się przysłowiową kością niezgody…. Co to nie raz staje ością w gardle. Również przysłowiowo.

Pomysłodawcy tych usłużnych aplikacji, co to potrafią przekierować telewizor na upatrzony kanał na odległość, nie tylko niejeden rozwód mają na sumieniu. Ale też powinni pobierać tantiemy od producentów telewizorów.

Bo tak, jak w zamierzchłych czasach były takie barometry do przepowiadania pogody: Albo wyskakiwał chłop, albo wyskakiwała baba. Baba to akurat wyskakiwała na deszcz. Można by się zastatnawiać, kto to tak sobie sympatycznie wymyślił?

Z tym pilotem na odległość jest podobnie. Chłop – baba – baba – chłop – co rusz przejmuje kontrolę nad telewizorem. Tyle że na odległość.

Aż telewizor zgłupiał. Chłop z babą doprowadzili go do obłędu i padł. Po prostu. Telewizor przestał reagować. Zaciął się. A tu same gadające głowy. Te najbardziej pozytywnie nastawionego do życia potrafią wpędzić w taki nastrój, że przepadło. Przepadł święty spokój, harmonia, weekendowy nastrój…

Teraz dopiero zaczyna się … gadanie. Na poważnie. O polityce. Takie dyskusje nigdy do niczego dobrego nie prowadzą.

Było beztrosko igrać z pilotem telewizora?

Rozwód…. na skróty…. Przez pilota i politykę.

Bo problem z pilotem jest taki, że w zgodnym stadle telewizor jest jeden, a percepcje tego, co w nim leci – są dwie.

I tu używam słowa percepcja z czysto kobiecego punktu widzenia. Bo jak na wzorową strażniczkę domowego ogniska przystało, nie chcę otwarcie wykopywać wojennego topora. Tylko pilotem na odległość. Pełna dyskrecja i dyplomacja.

Kochanie nie widziałeś gdzieś mojego telefonu?

I już wprawnym gestem rzeczony telefon – skądinąd narzędzie świeżo popełnionej zbrodni – upycham kolanem pod kanapę. Na chama. Taka cegła.

Dzwoni. Z spod tej kanapy. Znowu zapomniałam wyłączyć dźwięk. Telefon namierzony.

Morał: Jeżeli chcesz wziąć faceta sposobem, na babski spryt, to nie bierz go na technologię. Bo on prawdopodobnie jest lepszy od Ciebie w te klocki….

Tymczasem facet chce po prostu w spokoju obejrzeć swój mecz w telewizji. No, bo czego chcieć więcej?  Piwko, czipsy, on i telewizor. No i jeszcze święty spokój. Czujecie ten klimat?

Dowolna liga z dowolnego kraju…. Byle biegali za czym kolwiek. W tę i we wtę. U mnie akurat rządzi piłka nożna i rugby…

Póki był Jonny Wilkinson…. Nie, nie ten od brzytwy do golenia. Ale ten od rugby, życzliwie przymykałam oko. Dla błękitnych oczu Jonniego. Tzn nawet nie wiem, czy one są błękitne. Tylko tak się rozmarzyłam.

Gorzej, jak leci piłka nożna…. A tu jak na złość na drugim kanale lecą Królowe Shoppingu… Aj.

Problem jest taki – reasumując, że telewizor jest jeden, a percepcje – dwie. Pilot na odległość zdemaskowany. A trzeciej drogi nie ma. Bo polityka i gadające głowy to tylko takie wyjście awaryjne. Tu dopiero zaczyna się awaria systemu. Tak pogodzi obie strony na jeden temat, że aż skłóci na inny…. Skłóci przez duże S.

Ciężka sprawa… Telewizor jest jeden, a percepcje dwie. Co wybrać?

Jak to mówią Francuzi: Il n’y a pas photo. No, bo nie ma. Bo jak tu porównywać coś, co jest nieporównywalne:

Królowe shoppingu i mecz. Mecz i Królowe shoppingu.

Królowe shoppingu (les Reines du Shopping), bo tak sobie zaczynam o nich pisać. A nawet nie wiem, czy TVP też Wam coś takiego puszcza. Sama idea programu jest banalnie prosta. Geniusz tkwi w prostocie.

Babeczki latają po mieście z pewną kwotą pieniędzy podarowaną przez telewizję na zakup kreacji na zadany temat. Temat może być różny np: kawka u cioci Marysi, czy herbatka u królowej Eli (z angielska to ona się nazywa Elisabeth II). Ale to nie to samo. I nie ten sam budżet…

Czysta strategia. Babeczki biegają od sklepu do sklepu. Przymierzają. Przeklinają te cholerne szpiliki. Że też nie pomyślała, że to tak uwiera. Że w seksownych szpileczkach tak ciężko gania się po sklepach.

Nie mogą się zdecydować. Ale muszą wybrać cokolwiek przed końcowym gongiem. Chcą ubić interes życia. Z reguły kupują cokolwiek, zanim skończy się im czas.

A w studio pozostałe uczestniczki “zabawy” solidarnie współczują:

Jak jej w tym nie do twarzy. Jak to ją pogrubia, tamto postarza, a tamto jeszcze tak niezręcznie fałduje na udach…. Niech żyje kobieca solidarność.

No, ale wracając do rzeczy. Co wybrać? Mecz, czy Królowe Shoppingu? Królowe Shoppingu czy mecz?

  • Z jednej strony: trzymająca w napięciu akcja, strategiczne rozgrywki, nieprzewidziane zwroty akcji, do końcowego gwizdka trzymająca w napięciu dramaturgia.
  • Z drugiej strony: bezsensowne ganianie w tę i we wtę. I z powrotem. I to za czym?

Tu, żeby nie było nieścisłości… Żebyśmy się dobrze zrozumieli.

Bieganie w tę i z powrotem… I to za czym? Za piłką. Bo piłka jest okrągła i ucieka. Tzn turla się. Ale nawet nie można jej mieć. Ani nawet na chwilę w rękach potrzymać. Bo zaraz będzie karny. No ludzie…

I tak w centrum zainteresowania znowu staje pilot od telewizora.

Tym razem ktoś musi ustąpić.  A że z zasady ustępuje mądrzejszy….

Bo tak nas wychowano… Jako że się do tego poczuwa kobieta… Ustępuje kobieta…. Wczytajcie się dokładnie w ostatnie zdanie: poczuwa się do czego? No i suma sumarum:

Ustępuję ja….

Zamiast oglądania telewizji wieczorami, zaczynam pisać bloga…. Też wieczorami… I tak to już trwa. Od ponad 5-ciu lat.

Ot, historia jakich miliony….

Moja droga do blogowania. Przez utraconego pilota od telewizora….

Pozdrawiam serdecznie

Beata

 

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

10 komentarzy

  1. Tak to bywa z tym pilotem, ale trzeba jakość dojść do porozumienia :] Oczywiście, że wybieram Królowe Shoppingu 😀
    Pozdrawiam, Martyna

  2. I kto by pomyslał, że walka o pilota może mieć taki finał;)
    Jak ja się cieszę, że nie mam w domu telewizora – myślę, że toczyłaby się wówczas podjazdowa wojna o to, kto będzie władcą pilota;)
    Btw: dobry tekst!

  3. Nie było łatwo, ale po dwóch latach walki udało mi się końcu drugą połówkę namówić na pozbycie się telepudła. Naszego ślubnego prezentu zresztą. I tak od 4 lat w domu zapanowała cisza. Zgoda i pokój to niekoniecznie, ale na pewno cisza. I jest więcej czasu na czytanie książek. I na pisanie blog też, chociaż druga połówka uważa to za dziecinadę. Ale cóż, podobno w dzieciństwie faceta najtrudniejsze jest pierwsze 40 lat. I dobrze. W tym roku w końcu wyjdę poza dzieciństwo. Ale blogować będę dalej. I Facebookować też. I Twittować też. Niech sobie gada. A ja nawet książkę napiszę. Bo mogę 🙂

  4. Beatka, u mnie nie inaczej 🙂 Mąż z pilotem a ja na blogu….wieczorami oczywiście. Pozdrawiam serdecznie 🙂

  5. świetna historia 🙂 u mnie na szczęście tv może dla mnie nie istnieć, więc ślubny ogląda co chce, najczęściej jednak gra na ps 😛 za to komputer absolutnie nie może być wspólny, oj nie, dawno byśmy się pozabijali 😀

  6. U nas pudło jest,a to ze względu na partnera i starszego syna,którzy swojego czasu mieli swojego vloga z grami (nie pytaj mnie o co kaman). Ja zdecydowanie wolę coś poczytać mimo,że mnie bolą oczy. Chciałam jeszcze dodać,że dzięki świetnym radom na vademecumblogera zdecydowałam się w końcu na pisanie swojego własnego( https://maslomaslaneee.com/ ) i bardzo,ale to bardzo ułatwiły mi one strat w blogosferze. Dzięki wielkie i pozdrawiam serdecznie 🙂

  7. Na Krolowych uczylam sie francuskiego. Az do momentu, kiedy moj narzeczony oswiecil mnie, ze Cristina i inne uczestniczki same wala gramatyczne bledy, wiec lepiej chyba posluchac innego programu. Po jakims czasie stwierdzilam, ze sie zglosze na casting, bo w koncu tyle kasy na zakupy i w ogole slawa i och, ach. Jak juz zadzwonili to stchorzylam i powiedzialam, ze jednak nie moge. I tez juz nie zostane Krolowa Shoppingu 🙂 Pozdrawiam serdecznie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version