czy warto byc na facebooku

A właściwie nie Facebook, tylko ludzie. Skąd ci ludzie się wzięli. Skąd takie reakcje ? Zupełnie nie rozumiem. Bo ja wychowałam się w innych czasach i na innych bajkach.

Facebook: przepraszam czy tu kopią leżących.

Jest taki odcinek Smerfów, w którym Gargamel przebiera się za dobrą wróżkę i podsuwa Smerfowi Muzykantowi zaczarowaną trąbkę. Ten uradowany, biegnie do wioski.

Przecież całe życie marzył, by dobrze grać. Niestety dźwięk trąbki sprawia, że wszystko co żywe zamiera. Smerf Muzykant domyśla się, że to podstęp Gargamela. Ale jest już za późno. Wszystkie Smerfy są jak skamieniałe. Zostaje mu ostatnia szansa: pójść do domu Gargamela i tam znaleźć antidotum. Tu zaczyna się karkołomny pościg Gargamela za ostatnim Smerfem. Aż do momentu kiedy Gargamel zawiśnie nad przepaścią, trzymając się rękoma gałęzi. Nad nim stoi malutki Smerf z zaczarowaną trąbką. Jeżeli na niej zagra, Gargamel przepadł. Bo albo pusci gałąź i zatka sobie uszy (wtedy wpadnie w przepaść), albo … Ale tu Smerf Muzykant przypomina sobie święte słowa Papy Smerfa : By nie kopać leżących. Stara mądrość, przekazywana od pokoleń. Czy dzisiaj poszła w zapomnienie? Przynajmniej na Facebooku?

Facebook: przepychaj się łokciami, przebijaj się chamstwem.

Ale jest coś jeszcze gorszego od kopania leżących. Brak szacunku dla tych, którzy stracili kogoś bliskiego.

Umiera młoda, śliczna blogerka. Żałuję, że za jej życia nie dotarłam na jej bloga i nie napisałam czegoś miłego. A tymczasem ktoś potrafi powiedzieć tu okropności w stylu:

“na chuj to żyje”,

“to puste dziewuszysko”,

“ciekawe czy trup był zdatny do ruchania”.

Przeczytajcie tekst Mrk Passion, który dobrze wyjaśnia, jak to było.

Przepychaj się łokciami, przebijaj się chamstwem, wirtualny świat to dżungla.

Chcesz tu zaistnieć – nie możesz być bezbarwny.

Charyzma, emocje, głupku. Graj na nich, depcz innych, będziesz miał swoje 5 minut wirtualnej sławy. Guzik prawda, nie do końca doczytali Kominka.

Facebook: Skąd tu tyle okrucieństwa?

Umiera młody chłopak dręczony przez rówieśników. Umiera samobójczą śmiercią. A ktoś pisze na Facebooku: dobrze, że zdechł.

Skąd tyle okrucieństwa? Wirtualnego, bezmyślnego, bezsensownego ? Czy to jakaś chora psychologia tłumu. Nie rozumiem takiej reakcji. Tłumaczę sobie, że ten, kto to napisał, chciał zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia. Może czuł się współwinny czyjejś śmierci i na chama … dalej brnął w chamstwo i eskalację złych emocji.

Czy dzieci są tak okrutne? Czy takimi czyni je ten nasz współczesny świat, eskalacja okrucieństwa w filmach, grach video, a nawet w kreskówkach.

Przeczytajcie ten wpis Marty Jak to jest być potworem.

Dla mnie to eskalacja chamstwa, tylko po to by zagłuszyć wyrzuty sumienia. Bo tak mnie nauczono patrzeć na życie. Nauczono mnie, że nikt do końca nie jest zły. Najwyżej zagubiony. Nauczono mnie, żeby starać się zrozumieć drugiego człowieka (zanim zacznę go oceniać).

Facebook: ja tego nie rozumiem, bo mnie wychowano inaczej.

Zresztą nauczono mnie wielu niepraktycznych rzeczy. Czasami podobnie jak Mum and the city  w tym wpisie wydaje mi się, że mam przechlapane. A jednak z uporem maniaka i idioty chcę tego samego nauczyć moje dzieci.

Bo nauczono mnie by uczciwie robić swoje. Rzetelnie, dobrze a kiedyś to zostanie docenione. By nie szukać drogi na skróty. Kontrowersja, chamskie odzywki to też jakiś sposób na szybkie wybicie się … ale na chwilkę.

Bo mnie wychowano inaczej. W innych czasach.

Rodzicie wpoili mni, że trzeba być miłą dla innych. Że uśmiech wraca, że często bywa odwzajemniony. Spontanicznie rzucony na ulicy potrafi zmienić czyjś dzień na lepszy. A temu, kto szczerze uśmiecha się do innych żyje się lepiej. Bo po prostu nie zadręcza się od środka.

[Tweet “Chowanie urazy jest jak picie trucizny z nadzieją, że pozabija Twoich wrogów. Nelson Mandela”]

Ale czy bycie miłym znaczy, żeby dać po sobie deptać? Przeczytajcie tekst Zudit: Przeklenstwo bycia miłym. Kluczem jest tu asertywność. Ale moim zdaniem asertywność to kwestia pewności siebie. Mam wrażenie, że małe dzieci posiadają ją naturalnie, jeżeli tylko czują miłość i oparcie rodziców. Dopiero kiedy samodzielnie stawiają pierwsze kroki w społeczeństwie (żłobek, przedszkole), ta ich naturalna i spontaniczne asertywność zostaje wystawiona na próbę. A kiedy dorastają do Facebooka, wtedy dopiero zaczynają się prawdziwe schody.

Bo Facebook czasami przypomina dżunglę.

Facebook: czy jest tu jeszcze coś, czego nie wypada robić.

Bo kiedyś mówiło się, że dziewczynie nie wypada chodzić po drzewach, gwizdać i opowiadać niestworzone historie. A co nie wypada chłopakowi? Tylko płakać.

Kiedyś myślałam, że to właśnie stąd bierze się nierówność szans. Dlaczego nam kobietom tak trudno się przebić? Bo dziewczynie wiele nie wypada. Ale dzisiaj patrząc na osoby piszące te okropne komentarze (dziwnym zbiegiem okoliczności to faceci), myślę sobie, że … może niektórym od dziecka nie dość wpajano elementarne granice przyzwoitości.

A może przyzwoitość kończy się w wirtualnym świecie. Gramy tu jakieś rolę. Chcemy choć na chwilkę poczuć się kimś innym. Czujemy się bezpiecznie za ekranem komputera, pod pseudonimem. Niektórym puszczają jakiekolwiek hamulce i zapominają o jakichkolwiek granicach np przyzwoitości.

A tymczasem choć to tylko wirtualny świat, można tu wyrządzić komuś wiele złego.

Facebook: instrukcja obsługi dla rodzica: Odrobina wyobraźni i długowzroczności.

Czy moje dziecko mi to wybaczy?

Kiedyś zastanawiałam się czy powinnam wrzucać fotki moich pociech na bloga. Robię to (czasami), ale wciąż mam sporo wątpliwości. Staram się, by to były zdjęcia, które moje córki z przyjemnością obejrzą w przyszłości. Wrzucą do rodzinnego albumu, pokażą swoim dzieciom. Jak były ubrane, jak wzajemnie troszczyły się o siebie. Narzuciłam sobie pewne granice przyzwoitości. Z myślą o ich przyszłości.

To, co wrzucamy do sieci, zostaje tu na zawsze. Nie daj Boże za kilkanaście lat dokopią się do tego szkolni koledzy. I goła pupa z dzieciństwa stanie się koszmarem nastolatki.

Mojej córeczce zdarza się biegać po domu w niekompletnym stroju, bo fajnie jak mama (zdyszana, no cóż starzeję się) goni za nią ze świeżo wyprasowanym podkoszulkiem. Sama też się przy tym śmieję. Ale żeby zaraz strzelać fotkę i ładować na Facebooka, co by opowiedzieć znajomym moje codzienne przeboje.

Facebook: czy goła pupa bobasa nie stanie się przekleństwem dla nastolatka?

Polecam Wam wpis Antyterrorystki: Na plazy fajnie jest.  Daje do myślenia.

Facebook: wszyscy tu jesteśmy hipokrytami.

Postawiłeś lajka, naprawiłeś świat, teraz możesz spać spokojnie.

Nie wiem skąd wzięło się przekonanie o tej nieograniczonej mocy lajka. Stawiamy lajka i już wydaje się nam, że zrobiliśmy to, co było do zrobienia. Podpisaliśmy się pod szczytną ideą, poparliśmy kogoś w słusznej sprawie. Jesteśmy bohaterami. Tymczasem łatwiej walczyć o idę, niż żyć nią. Łatwiej postawić lajka i uspokoić sumienie niż w realnym świecie zrobić coś dobrego dla kogoś realnego. Przeczytajcie ten wpis Moniki Wszyscy jestesmy hipokrytami.….

Facebook: A kiedy ostatnio rozmawiałeś ze swoim dzieckiem?

I zastanówmy się: “Kiedy ostatnio rozmawiałeś ze swoim dzieckiem? Kochasz je czy traktujesz jak wrzód na dupie? Co o nim wiesz? Jak dobrze je znasz?”

Facebook: czyli czego dorastające dziecko boi się najbardziej.

Moi synowie dorastają, stają się nastolatkami. I wiecie co? Choć jeszcze za bardzo nie znają Facebooka (jedynie za słyszenia), już panicznie boją się, że ktoś z rówieśników wrzuci coś kompromitującego o nich do sieci.

Mój mąż w podobnym wieku przyjechał do obcego kraju. Jakoś musiał poradzić sobie w nowej szkole (nie znając języka, z obcobrzmiącym nazwiskiem i bardziej śniadą od rówieśników cerą). Dzieciaki podśmiewały się z niego w oczy i za plecami. Ale … wystarczyło, że rozbił jeden nos z drugim i skończyły się prześmiewki. Ale to były inne czasy. Dało się … po dobroci.

Facebook: rozpłaszczę nosa każdemu, kto postawi lajka.

Dzisiaj w klasie mojego syna (11 lat) jeden chłopiec chciał dokuczyć drugiemu. Wrzucił jakąś kompromitującą fotkę z krzywą miną delikwenta na Facebooka. Nawet ciężko było by nadążyć z rozbijaniem nosów. No bo komu? Każdemu kto postawił lajka, czy komentarz?

Koszmar. Niech « życzliwy » kolega wrzuci coś do sieci. Jak maszyna się rozpędzi, nikt jej już nie zatrzyma. Czarna rozpacz dla rodzica, koniec świata dla dziecka.

Jako rodzic wkraczających w nastoletni wiek dzieci boję się Facebooka. Nie wiem jak się przed tym zabezpieczyć. Dorastałam w innych czasach.

Ale nie mam wyboru. Nie zamknę dziecka przed wirtualnym światem. Nie da się. Mogę jedynie najlepiej (jak mogę) go do tego przygotować. Wyposażyć je w miłość (rodzicielską) i zaufanie. Bo z tego rodzi się pewność siebie i wiara we własne możliwości.

Dziecko jest jak biała kartka. To co na niej napiszemy, ile czasu poświęcimy na napisanie na niej czegoś dobrego, będzie procentować w przyszłości. Niestety nie ma rodziców, którzy nie popełniają błędów. Ale czy to powód, żeby przynajmniej nie próbować. Robić to co słuszne, zawsze, a w końcu coś dobrego z tego wyjdzie.

Facebook: Nuta optymizmu

[Tweet “Czasami największe okazje w naszym życiu pojawiają się w przebraniu trudności.”]

Maria Lopes czyli Enyoy Phoenix dzisiaj (w wieku 20 lat) najpopularniejsza francuska Youtuberka, idolka nastolatek (ponad milion fanow na Facebooku). Kiedy 4 lata temu (jako 16-latka w swoim malutkim pokoiku) nagrywała pierwszy film na You Tube, była szkolnym pośmiewiskiem. Żeby przełamać swoją samotność chciała pomagać innym, którym na szkolnym podwórku wiodło się jeszcze gorzej.

Dzisiaj wydała książę, w której opowiada swoją historię. Pomogła uwierzyć w siebie i przetrwać wielu osobom w podobnej sytuacji. Mnie zastanawia i przeraża (jako rodzica) ile dzieci czuje się zagrożonych, odepchniętych, prześmiewanych. Te tłumy nastolatek, które czekają w kolejce po autograf. Ale Maria Lopez to przede wszystkim nuta nadziei. Wspaniały rewanż nad trudnościami.

We wrześniu mój syn pójdzie do gimnazjum. W końcu musimy kupić mu komórkę. Przypuszczam, że to późno jak na polskie warunki, ale tu we Francji jest trochę inaczej. Normą jest komórka « dopiero » w gimnazjum. Teraz dopiero przejdziemy test Facebooka i nastolatka w domu. Jak chyba wszyscy rodzice boimy się tego i z niedowierzaniem patrzymy, jak szybko dziecko nam urosło. To próba ognia. Czy poświęciliśmy dziecku dość czasu, by zapisać w jego sercu pozytywne przekazy. Czy wystarczająco wyposażyliśmy go na przyszłość w rodzicielską miłość, bo to przecież podstawa, na której dziecko rozwija wiarę we własne możliwości.

Stąd to nietypowe podsumowanie tygodnia. Zebrałam w nim wpisy z innych blogów, które dały mi do myślenia. A jednocześnie w kontekście tego, co ostatnio działo się na Facebooku miałam potrzebę wyrazić swoje obawy jako rodzic, oburzenie i niezrozumienie jako człowiek.

A ten wpis mogłabym jeszcze opatrzyć tytułem « Rodzina w obiektywie mojego syna ». Fotografowanie to nasza wspólna pasja (moja i mojego dorastającego syna). Mam nadzieję, że te nasze wspólne spędzanie czasu, rozmowy o fotografowaniu będą skutecznym atidotum na burzliwe przejścia wieku dojrzewania. I pomogą nam nie stracić łączności. Czego jako rodzic chyba najbardziej się boję.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

18 komentarzy

  1. Nie mogłam patrzeć na to co działo się na profilu śp. Martyny. Czułam ból serca, zażenowanie, oburzenie i nienawiść do autorów tych bezdusznych tekstów. Mam jednak inną refleksję. Udostępniłam tekst Kamila, i po chwili zdałam sobie sprawę, że postąpiłam niewłaściwie. Nie sprawdziliśmy wiarygodności profili, być może ktoś celowo podszył się pod kogoś, napędzając tym samym lawinę nienawiści. Przeraziłam się, że chciałam dobrze, a być może to teraz jak kogoś skrzywdziłam…

  2. Mnie też takie zachowanie przeraża. Za dużo hejterów jest w sieci… Prawda jest jednak taka, że dużo osób ‘kozaczy’ przed ekranem monitora/tableta/telefonu, ale w 4 oczy to nic nie powie, bo się boi.

  3. Oj ja tez jestem przerażona tym co się dzieje w sieci i tęsknie za czasami gdy rozwiązywało sie swoje problemy na podwórku a nie niszcząc komuś jego świat bardziej globalnie

  4. Ludzie zrobią wszystko żeby zaistnieć. Zgniotą drugą osobę. Zmiażdżą. Przez takie wpisy doszli do złej sławy, ale sławy. Tylko, że sława jest chwilowa.
    Zabrzmi to strasznie, ale wydaje mi się, że najlepszym wyjściem jest tutaj ignorancja takich osób. Jeżeli nie odnotowaliby zupełnie żadnej reakcji na swoje zachowanie, to może by przestali, chociaż mogę się mylić. Jedno jest pewne – tacy ludzie w ogóle nie słuchają żadnych argumentów. Chcą wywołać burzę. I chyba najbardziej czego się nie spodziewają, to po prostu spokój i brak jakiejkolwiek reakcji.

  5. Ja tez nie rozumiem takiego za wszelka siłe promowania się poprzez chamstwo, agresję i kontrowersję. Nie wiem, może to popłaca i przyciąga ludzką uwagę, ale to nie jest dla mnie. Jestem spokojna, wyważona osobą i chcę żeby mój blog oraz fanpage był odzwierciedleniem mojej osobowości. Nie chcę na siłę i wbrew sobie stawać się kimś innym. Może jestem trochę staromodna i przynudnawa, ale mam to w nosie. Wolę być sobą i dobrze się z tym czuć:).

  6. Kochana, jaki długi post i tyle ciekawych informacji – tylko rozbiłabym to na kilka mniejszych 🙂

    Ciężko mi to skomentować, bo gdybym miała odnieść się do wszystkiego to pisałabym tu trzy strony 🙂 W każdym razie – to co dzieje się na fejsie przechodzi ludzkie pojęcie, ja sie od tego odcinam grubą krechą.

  7. Też się boję co to będzie jak mój syn dorośnie do internetu i portali społecznościowych. Niby zostało mi jeszcze kilka lat ale szybko zleci.
    Też nie rozumiem ludzi, którzy zachowują się w taki chamski sposób.

  8. Mam 15-letniego syna i dwie dorastające córeczki. Z przerażeniem patrzę na to co się dzieje w ostatnich dniach. Mój umysł tego nie ogarnia. Dużo rozmawiam z dziećmi i wydaje mi się, że są dobrze przygotowane do życia, świadome zagrożeń. Jednocześnie mam świadomość, że nie da się wszystkiemu zapobiec i wszystkiego przewidzieć. Przeraża mnie to, ale mam nadzieję i wiarę w to, że dobre wychowanie i dobry bieżący kontakt z dzieckiem mogą pomóc w uniknięciu nieszczęścia lub przynajmniej zmniejszeniu ryzyka.

  9. Ja nie wiem czemu, ale nasza kultura Europejska i jej wzorce są niesamowicie agresywne. Czy to w Polsce, czy w Rosji, czy we Francji. Weszłam na podlinkowany “pierwszy” blog o komentarzach na temat zmarłej! Szok! Nie wiedziałam, że tacy cudzie istnieją.
    Facebook, czy Youtube są pożywką ludzi słabych. A zwłaszcza nastolatkowie, jak wiadomo, nie mają jeszcze ukrztałtowanej żadnej wizji “własnego ja”, więc połowa zamienia się w sieci w tyranów, a połowa w pośmiewiska. Ja gratuluję Francuskiej blogerce, która wytrwała i “wygrała” z siecią!
    Nie martw się zdjęćmi dzieci! Są bardzo ciepłe i przepiękne! Pozdrawiam 🙂

  10. Bardzo dziękuję za miłe wyróżnienie i za mądry tekst. Powiem tak. Jestem od Facebooka uzależniona. Dość długo wzbraniałam się przed założeniem sobie konta, ale jak już założyłam, to szybko się wciągnęłam. Przyznać trzeba, że to naprawdę potężne narzędzie komunikacji o mega sile rażenia. Moim zdaniem problem tkwi w tym, że mnóstwo ludzi nie rozumie, na czym polega wolność słowa. Że to nie jest żadne obrażanie kogoś czy prześladowanie drugiej osoby – to są karalne czyny, o czym warto pamiętać. Grunt to umieć zachować zdrowy rozsądek i przede wszytskim MYŚLEĆ. Z przerażeniem obserwuję, że niektórych to boli.

  11. Dzisiejszy świat jest naprawdę okrutny. Sama zastanawiam się skąd w ludziach tyle nienawiści i gniewu. Czy oni czują się aż tak bardzo nieszczęśliwi, że próbują niszczyć innych? A niestety Internet to świetne miejsce do tego, żeby wyrzucić swoje żale. Dorosły człowiek łatwiej przyjmie wrogość i krytykę, ale nastolatek, dla którego akceptacja rówieśników jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu może sobie nie poradzić. Czego jest wiele przykładów. Podziwiam siłę i wytrwałość Marii Lopes. Być może takie osoby staną się przykładem dla młodych osób, że odrzucenie jest czymś, z czym można sobie poradzić.

  12. Kiedyś było inaczej. Dzisiaj wszystko z nami zostaje, internet nie da zapomnieć… Sama się tego boję i cieszę się jednocześnie, że dorastałam w innych czasach…

  13. Doskonale rozumiem o czym piszesz, bo ostatnio sama miałam podobne przemyślenia. Nawet nie tyle o samym FB, co w ogóle o blogowaniu. Nigdy nie umieściłam foto mojego dziecka w sieci z gołą pupą czy w innej kompromitującej sytuacji, a i tak mam wątpliwości czy nawet te “ładne” fotki nie narobią kiedyś szkód.

  14. Według mnie świat zawsze był okrutny, tzn. niektórzy ludzie właściwie. Tylko w dzisiejszych czasach, kiedy dostęp do informacji jest tak duży, więcej o tym słyszymy. Więcej takich informacji do nas dociera. Co nie wyklucza, możliwości, że ta tak bardzo dostępna informacja jeszcze tego nie napędza :/

  15. Zgadzam się z każdym słowem napisanym tutaj. Sama boję się jak sobie poradzi mój syn z wirtualną rzeczywistością, ale chyba pierwszą rzeczą jaką go nauczę to wystrzeganie się internetowych idiotów, którzy myślą, że mogą bezkarnie niszczyć komuś życie.

  16. Dorośli też tacy są. Nie tylko dzieci czy młodzież. Mi tata zawsze powtarzał, bym na nikogo nie unosiła głosu, bo chętniej porozmawiają i wysłuchają osobę spokojnie mówiącą, spokojną niż jak ja to napiszę “wyrwę to z niej/niego żywcem bo tak. Ostatnio powiedziano mi, że jak “jak (ona) ja podnoszę głos to więcej osiągam” bo poprosiłam, by ten ktoś nie unosił głosu na mnie, że sobie nie życzę. Nie pomogło. Nie wiem skąd to się bierze. Ostatnio miałam styczność z pewną osobą, która na wszystkich unosiła nie raz głos, niby choleryk, furiat. Ja rozmawiałam z nim tak jak zawsze mi powtarzał tata; nie podnoś głosu, rozmawiaj spokojnie. I okazało się, że ta niby zła osoba, to wręcz przeciwnie dobry okazał się człowiek. A z tym fejsem. Ciesze się, że trafiłam na ten post. Facebook jak piszesz, to cała prawda, przepychaj się łokciami, przebijaj się chamstwem, skop leżącego nie ważne jaki jest naprawdę… Tak jak osoba, którą poznałam, niby taki furiat, a okazał się dobrym człowiekiem :'( Dziękuje Ci za ten post i za linki, ten “wszyscy tu jesteśmy hipokrytami nie działa 🙁 Miłego wieczoru chociaż dla Ciebie. :'(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version