Ekrany nie wychowają za Ciebie Twojego dziecka.

Dzieci i telefony komórkowe.

Ekrany nie wychowają za Ciebie Twojego dziecka.🛍🎀🛍

Coś się we mnie wewnętrznie buntuje, kiedy widzę te dzieci jeszcze w wózeczku, rączka ledwie wystająca zza kołderki – z iPhonem w ręku.

Kiedy jadę pociągiem dziecko może trzyletnie – tablet lub telefon w ręku.

Dziecko wsiąka w smartfona – rodzice mają ciszę i święty spokój. Kuszące pójście na łatwiznę.

Dlaczego ten syndrom mnie niepokoi?

Wcale nie chcę stawać okoniem na drodze postępu (ja nałogowa blogerka).

Jakoś trzeba dziecko zająć, to zabiera sporo czasu.

Nie przypuszczam, że służy to budowaniu harmonijnych relacji międzyludzkich w rodzinie, a później w społeczeństwie, jeżeli każdy siedzi z nosem w swoim telefonie i tak toczy się jego intensywne skądinąd życie towarzyskie.

Czy w ten sposób przygotowujemy najmłodszych do realnego życia?

Bo z jednej strony te wszystkie ekrany to ich przyszłość. Z drugiej jeżeli w dzieciństwie nie poczują wartości realnych realacji międzyludzkich….

Ale to, co przede wszystkim mnie niepokoi – to zdrowie.

Bo te fale elektromagnetyczne…

Tak w sumie wpuściliśmy je beztrosko do naszego świata, ale nie wiemy do końca, jaki jest ich długofalowy wpływ na nasz organizm.

Z jednej strony to oznacza postęp i nowe możliwości, z drugiej strony – wielki znak zapytania.

Czy tak naprawdę ktoś wie całościowo, jak wpływają na nasze zdrowie?

Brak nam odpowiedniego dystansu. Są wyrywkowe, czy wybiórcze badania, które sygnalizują zagrożenie.

Ale gdy w grę wchodzą duże pieniądze i postęp. Postęp – tym słowem zamyka się usta, tym którzy mają wątpliwości. Tym słowem można zbić każdy argument.

Badania przeprowadzone na próbie 428 francuskich dzieci przez Afpc i wyniki:

  • 47% dzieci poniżej trzeciego roku życia używa ekrany interaktywne: tablety, telefony: 93% w domu, 12% w samochodzie.

Kolejna rzecz….

Banalna z pozoru, może nawet niewinna w swoich początkach historia pierwszej miłości…

Zakochana nastolatka – siłą perswazji czy, subtelnej manipulacji – wysłała swoje intymne zdjęcie chłopcu, który nalegał i zastrzegał się, że to tylko dla niego. Na którym jej zależało, któremu ślepo ufała, a który (świadomie, czy pomyłkowo) je upublicznił.

Ta łatwość, z jaką jakieś pewne rzeczy wymykają się w sieci spod kontroli.

Jej świat się zawalił. Nie widziała dla siebie innego wyjścia: popełniła samobójstwo.

Ile potrzeba takich sytuacji, żeby uświadomić zagrożenie?

Dziecko puszczone samopas w mediach społecznościowych…. Bo jak tu ustawić granice?

Kiedy zbyt wcześnie wpuszczamy dziecko w świat social mediów, składamy na jego barki zbyt dużą odpowiedzialność niż ta, którą jest w stanie unieść.

Social media potrafią porwać, ogłupić i uzależnić dorosłych, którzy powinni umieć zachować względem nich większy dystans (a wpadają, jak śliwka w kompot).

Jak tu łatwo niechcący, nieświadomie, nieprzemyślanym gestem uruchomić lawinę konsekwencji, które w młodym wieku wydają się nieodwracalne i miażdżące.

Owszem da się ustawić szumnie nazywaną kontrolę rodzicielską, która będzie reagować wybiórczo na pewne słowa. Ale ….

Jak zapanować nad nowym fenomenem: uzależnienie od social mediów, postrzeganie życia przez ich pryzmat, przeżywanie swojego życia poprzez social media, czy życie dla social mediów, robienie pewnych rzeczy tylko – dla jednego przeglądania się w social mediach.

Dzieci urodzone z telefonem w ręku mają tą łatwość, której już nie mają rodzice – ogarnięcia pewnych spraw… Tu rodzice nie nadążają.

Tak szybko wszystko się zmienia w sieci. Tak łatwo wymyka się spod kontroli rodziców.

Bo media, nawet te z założenia efemeryczne, tu ta efemeryczność wcale nie jest gwarancją, że tego że po 24 godzinach ślad po naszej beztrosce zniknie. Bo ktoś może zrobić zrzut ekranu….

I tu taki fenomen społeczny, który istniał od zawsze – prawo silniejszego, które zawsze w jakimś stopniu wymykało się spod kontroli dorosłych: rodziców, opiekunów, nauczycieli…

Póki obowiązywało na szkolnym boisku czy podwórku, ograniczało się do tego boiska, czy podwórka. Ale kiedy przenosi się do sieci…. nabiera innych proporcji.

Młody człowiek – szykanowany przez rówieśników – coś, co zawsze zdarzało się – potrzebował czasu, by się odbudować – wzmocnić się wewnętrznie – odzyskać wiarę w siebie. Dzisiaj musi jeszcze odbudować swoją e – reputację….

To fenomen na inną skalę….. Bez precedensu.

Właśnie moi synowie wchodzą w ten wiek i zaczynam się bać….

 

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version