VADEMECUM BLOGERA

Dlaczego Francuzi mówią, czy dlaczego mówimy się, że pieniądze nie śmierdzą.

Dzisiaj mam taką sympatyczną historię: Dlaczego Francuzi mówią, czy dlaczego ogólnie mówimy się, że pieniądze nie śmierdzą.
Pecunia non olet – pieniądze nie śmierdzą – to po łacinie. A po francusku – L’argent n’a pas d’odeur.

W zasadzie chodzi o to, że w momencie, kiedy ktoś znajdzie się w posiadaniu pewnej, najlepiej okrągłej sumy pieniędzy, zapewniającej mu odpowiednie wpływy i wystarczająco potężne koneksje – po francusku avoir les bras longs – mieć długie ramiona, czyli mieć odpowiednie plecy i zasięgi, w tym momencie już nikt tak skrupulatnie nie ogląda się na to, w jaki sposób do tych pieniędzy doszedł.

Bo przecież drugi milion dolarów już można zarobić uczciwie.

Bo pieniądze nie śmierdzą…

Niemniej, to malownicze wyrażenie sięga jeszcze czasów starożytnych. Kiedy po śmierci Nerona, na czele Rzymu stanął cesarz Wespazjan. Wespazjan biorąc gospodarkę Rzymu i państwową kasę w swoje pragmatyczne ręce, rozpoczął rozliczne reformy gospodarcze.

I nawet jeżeli te reformy z założenia były uzasadnione i miały służyć dobru ogółu, nie łudźmy się – politycy – nigdy nie robią niczego bezinteresownie.

Po prostu, żeby wkręcić się na wyżyny władzy, trzeba umiejętnie wpisać się w system i po drodze budować odpowiednie – strategiczne koligacje, które w odpowiednim momencie zaowocują wypchnięcie wytrawnego gracza do najwyższego koryta…
Co wymaga strategii, przebiegłości. To nie jest droga dla idealistów.

Polityka jest gra o wpływy i interesy. Nawet jeżeli z poziomu szaraczka jest pokazywane jako walka o jego interesy… Żeby przebić się w tej grze trzeba mieć parcie na hajs.

A historia mówi, że cesarz Wespazjan odznaczał się nieposkromionym apetytem na pieniądze. Fakt, że w owych czasach rządzącym dużo łatwiej było bezkarnie pomylić kasę państwową z prywatną. W zasadzie to było zasadą…

A więc przemyślny i pragmatyczny cesarz Wespazjan realizując swoje reformy dla dobra ogółu, przywracał podatki, którymi ten ogół równie szczodrze odkładał … podatki wcześniej wycofane z obiegu. A jeszcze dodatkowo je podwyższył i wymyślał nowe.
I tak właśnie jeden z tych podatków przeszedł do potomności w postaci tego wyrażenia:

L’argent n’a pas d’odeur. Pieniądze nie śmierdzą.

Bo cesarz Wespazjan chcąc wespół zespół oddać przysługę swoim współobywatelom i swojej sakiewce, stworzył toalety publiczne, czy publiczne pisuary. Które przeszły do historii nosząc jego imię, również po francusku – une vespasienne (une vespasienne est un urinoir public pour hommes).

Ale ta innowacja i podniesienie komfortu życia współobywateli, nie pozostawiające cienia wątpliwości w zakresie np czystości publicznej miał wkalkulowany w nią zwrot z inwestycji.

Bo mocz zbierany, odzyskiwany w takich publicznych pisuarach był wykorzystywany przez garbarzy, czyli rzemieślników zajmujących wyprawianiem skór dla zawartego w nim amoniaku. A z kolei odbiór moczu i jego “przemysłowe”, czy w nawiązaniu do owych czasów rzemieślnicze wykorzystanie zostało obłożone odpowiednim podatkiem, który mniej lub bardziej pośrednio (poprzez kasy państwowe) trafiał do sakiewki Wespasjana.

Kiedy jego syn Tytus wypomniał mu, że nawet na urynę nałożył podatek. Cesarz i tu możemy wyobrazić sobie malowniczą scenkę gdzieś pod takim publicznym pisuarem, z którego dochodzi charakterystyczny zapach: Wespazajan przykłada Tytusowi do nosa pieniądze ściągnięte jako rata z toalet publicznych, zapytując, „czy nie razi go ten zapach?”

A na przeczącą odpowiedź syna Wespazjan – informuje go: „A przecież to z uryny”.

L’argent n’a pas d’odeur. Pieniądze nie śmierdzą.

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *