Nie porzucaj bloga dla social mediów.

czy warto pisać bloga, media społecznościowe na bloga

Nie porzucaj bloga dla social mediów. 😇😇😇

Przez co wcale nie chcę powiedzieć, że social media nie są ważne.

One są bardzo ważne. Coraz ważniejsze.

Nabierają coraz większego znaczenia. Do tego stopnia, że jeżeli nie ma Cię w social mediach, to w ogóle nie ma Cię w sieci.

Co z tego że masz bloga?

Wiecie ile czasu potrzeba na dobre wypozycjonowanie treści na blogu? Ogrom…

W social mediach, jak coś chwyci, to rozchodzi się wirusowo od razu, od ręki. Bo ludzie już tu są. I tylko podają sobie to dalej … Tzn tak dzieje się teoretycznie.

Fakt w 2018 roku pokusa, by porzucić bloga na rzecz social mediów może stać się coraz silniejsza.

Pisać tylko na profilu na Instagramie.

Ale teraz….🤩🤩🤩

No dobra porzucasz bloga – bo teraz jesteś na Instagramie (już tylko na Instagramie). Bo to jest właśnie ten hit. W tym momencie super.

Tu jest największa interakcja i duże zaangażowanie, po prostu intensywne życie towarzyskie. 😝😜🤓

Nawet nie będę się bawić w futuryzm (czyli przepowiadanie przyszłości z fusów).

Odpuśćmy sobie w naszych rozważaniach kolejną zmianę algorytmu, która wszystko przetasuje na nowo. Ogarnąłeś to i wciąż jesteś na topie.

Bo niby to nie jest takie trudne: social media przyznają tym większy zasięg, im skuteczniej potrafisz skłonić ludzi, by spędzili w nich więcej czasu.

Syndrom Facebooka.

😍Wszystkie social media na niego chorują. Bo tu chodzi o ich przeżycie.

Social media mają rację bytu i wpływ na nas tylko wtedy, kiedy w nich jesteśmy.

Kiedy za ich pośrednictwem dowiadujemy się o otaczającym nas świecie…

Ale jeżeli w pewnym momencie przestaniesz tu pisać – świat o Tobie zapomnie.

Jaką długość życia ma status na Facebooku czy na Instagramie? 😝😛😝

Nawet te najbardziej dyskutowane, najczęściej udostępniane treści mają ograniczoną długość życia. Przypiąć możesz tylko jeden wpis, czy status na raz. Ciężki wybór.

Po kilku dniach ludzie o Tobie zapomną. Bo tu musisz stale dostarczać coś nowego – świeżej krwi, świeżej treści. Musisz mieć niesłabnącą motywację.

I po to potrzebny jest Ci blog.🤓

Bo social media są miejscem największej interakcji. Blog najbezpieczniejszym miejsca dla przechowywania treści.

Blog jest miejscem, nad którym możemy mieć największą kontrolę. Szczególnie blog prowadzony na własnej domenie. To może być takie centrum dowodzenia, archiwum i zaplecze.

Blog jest takim oparciem.

Bo czasami zdarzają się dni bez weny. A wtedy możesz wykorzystać to, co już masz napisane, co uzbierało Ci się na blogu.

A na blogu możesz pisać raz od jakiegoś czasu. 🙃☺️🤣

  • Jeżeli chcesz, żeby to co tworzysz nie poszło w zapomnienie.
  • Jeżeli czujesz, że to, co tworzysz jest dobre.
  • Ale tym treściom potrzeba będzie dać jeszcze jedną, drugą, trzecią szansę, żeby przebiły się – zacznij pisać bloga.🧐🧐🧐

Buduj wokół niego społeczność. Na blogu możesz pisać raz na jakiś czas i wykorzystać blog, jako zaplecze do przechowywania treści do social mediów. Albo odwrotnie.

Takie zazębiające się naczynia połączone. Spójny ekosystem.

Blog i social media powinny funkcjonować razem, w symbiozie.

Czyli blog jako takie właśnie zaplecze logistyczne.

Blog jako zaplecze logistyczne.

Wystarczy porównać, jaki jest czas życia danej notki / treści na blogu, a jaki w mediach społecznościowych.

Dobre treści na blogu można odkopać nawet po latach. Treści w social mediach, jeżeli nie chwyciły w danej minucie – czy w danym momencie – to nie ma co liczyć, że w tym podejściu – chwycą.

Co innego Google Plus. Tutaj podany link często wysoko plasuje się w wynikach wyszukiwania.

Dlatego te treści dla pewności warto odłożyć na bloga.

Ostatnio coraz częściej piszę notki na Facebooka, które czasami wywołują jako takie zaangażowanie.

Czasami długo dopieszczam takie króciutkie notki. Ale nawet przy sporym zaangażowaniu (i chwilowo sporym zasięgu) te notki mają krótki czas życia….

Spróbujcie znaleźć coś fajnego z tego, co napisaliście na Facebooku pół roku temu.

Dla mnie – niewykonalne. Nawet na Instagramie. Choć sama traktuję go jako swego rodzaju przechowalnię treści, które dalej obrobię i udostępnię na Facebooku – ale odnalezienie takiej notki po czasie (przy zachowaniu pewnego rytmu publikacji, który tą starszą notkę przysypie nowymi) – odkopanie takiej notki sprzed jakiegoś czasu – wydaje mi się prawie że niewykonane.

Przeskrolować takie multum publikacji i odnaleźć tą, której właśnie szukamy…..

Ale na blogu…

Co wyskakuje najwyżej w wynikach wyszukiwania?

Zauważcie, że to co wyskakuje w wynikach wyszukiwania, czyli to co się pozycjonuje najlepiej – to teksty z bloga (no i jeszcze notki z Google Plus).

Social media pomagają w tym pozycjonowaniu, dając taki social proof – dowód społecznej słuszności.

Jeżeli uda Ci się wzbudzić większe zaangażowanie danym tekstem w social mediach, wywołać więcej reakcji – Twój tekst docelowo będzie się pozycjonował lepiej w sieci (w wynikach wyszukiwania). Bo zdobył ten społeczny dowód słuszności….

Wygooglujcie sobie, czyli wpiszcie sobie dowolne hasło w Google i przyjrzyjcie się temu, co Wam wyskoczy. A jeszcze….

Z którego roku pochodzą teksty znajdujące się na pierwszych pozycjach wyników wyszukiwania?

Bo potrzeba czasu, by dobrze wypozycjonować treści w sieci.

Social media dostarczające tego społecznego dowodu słuszności (i swego rodzaju wiarygodności – ale tym też można manipulować i np dokupić sobie followersów czy lajki) w tym pomagają. Ale….

Blog jest miejscem do zbierania zapisów na listę mailingową, co pozwala choć bardzo częściowo uniezależnić się od social mediów.

 

Blog i social media to taki ekosystem, naczynia połączone.

Rozwój jednego – napędza rozwój drugiego.

A z czasem mogą zdarzyć się miłe niespodzianki. Ostatnio na przykład czytelniczka napisała mi, że wydrukowała sobie mój wpis i przykleiła go sobie na lodówkę. Wpis z roku 2014. Jak ona znalazła go w Google? Mamy rok 2018.

Google wyciąga czasami takie treści po latach. W sumie fajnie. Szkopuł w tym, że ja z perspektywy czasu nie uważam tego tekstu za dobry. Ten jednak gdzieś tam powoli wdrapał się po liście wyników wyszukiwania i dotarł do pozycji, na której daje się znaleźć.

To był dobry tekst dla mnie na tamtym etapie pisania bloga – 4 lata temu.

Ale przez te 4 lata nieprzerwanie pisałam. A przez to doskonalił się mój warsztat. Dzisiaj napisałambym to zupełnie inaczej. Z pazurem….

Ale Google dziwnym zrządzeniem losu i splotem sobie tylko znanych przesłanek – właśnie teraz, czy dopiero teraz wypchnął ten wpis na powierzchnię.

Niezbadane są wyroki Google. Tzn są ku nim pewne przesłanki np social proof, czyli reakcja w mediach społecznościowych.

Ale nawet dobre wpisy mają czasami długie drogi dochodzenia do topów (wyników wyszukiwania).

Czasami sami odkopujemy coś w archiwach bloga i uznajemy coś za warte tego, by podsunąć to ponownie (w social mediach). A wtedy może to chwyci – w momencie, kiedy to publikujemy. Jak nie – to po ptakach. Przepadło w czeluściach internetu.

Pozycjonowanie – Na blogu czasem wszystko rozbija się o znalezienie odpowiednich słów kluczowych –

Czyli odpowiedniej frazy, pod którą chcemy być znajdywanie, czy o którą pytają ludzie. Co prawda nie za często, żeby nie przepadło wśród innych innych propozycji Google. Nie tych najbardziej obsadzonych, ale takich o długim ogonie, czyli bardziej opisowych….

I tak przechowując takie treści na blogu – z czasem możesz dać im drugie, trzecie, czwarte życie w mediach społecznościowych.

 

Co oznacza, że …

fajnie jest tworzyć treści do social mediów. Te w pewnym sensie weryfikują je od razu.

Ale czasem nawet dobre treści potrzebują drugiej, trzeciej szansę po to, by przy pierwszym podejściu chwyciły.

Nie udało się trafić w ten moment, w punkt… źle je sformułowaliśmy, może źle je podaliśmy – nie zaskoczyło, czy jak to mówią w sieci – nie zażarło. Może nie mieliśmy jeszcze zbudowanej społeczności.

Na blogu treści są wieczne.

Można wracać do nich nieskończoną ilość razy, odgrzewać je po raz kolejny. Ale nie tak samo za każdym razem. Tylko co rusz inaczej. Prawda jest taka, że nigdy nie odgrzejemy ich (tych odgrzewanych treści) tak samo.

Kiedy wracamy do wcześniej napisanych treści – jesteśmy już w innym punkcie – bogatsi w jedno, drugie, trzecie doświadczenie…. Z perspektywy czasu (i tego doświadczenia) położymy nacisk na coś innego.

Bo może wiemy lepiej, co żre (i czego od nas oczekuje nasza społeczność).

Ja na przykład zainstalowałam sobie wtyczkę SUMO ME na blogu, która pozwala przerzucać bezpośrednio z bloga fragmenty tekstu na Facebooka czy Twittera.

Kiedy nie mam pomysłu na to, co puścić na Facebooku – przeglądam sobie wtedy starsze wpisy i bardzo często znajduję inspirację, by napisać to samo, ale jeszcze raz, na nowo. Podjąć dany temat inaczej. Z innego punktu widzenia.

Ale gdyby tego nie było na blogu, nie pamiętałabym o tym, nie miałabym tej podstawy, punktu wyjścia, czy zaczepienia, by podjąć dany temat. Jeszcze raz, ale na nowo. Bogatsza o zebrany po drodze bagaż doświadczeń. Bo z tym bagażem, z perspektywy czasu nawet to samo – napiszemy inaczej.

Blog jest takim miejscem, która pomaga zbudować obecność w social mediach.

Większość osób zaobserwowała mnie w social mediach, bo miało kontakt z moimi treściami na blogu i sugestywnie naskakującym Facebookiem.

Inni odnaleźli mnie na Instagramie, Facebooku czy Twitterze, kierując się nazwą bloga. Stąd podkreślam to po raz kolejny: jak ważne jest to, by funkcjonować w social mediach pod nazwą, z którą chcemy być kojarzeni, czy z którą kojarzą nas nasi czytelnicy – a więc także prawdopodobnie użytkownicy mediów społecznościowych.

W moim przypadku jest to Vademecum blogera, BeataRED i Beata Redzimska.

Bo blog jest dobrym punktem wyjścia do budowania swojej obecności w sieci.

Bo blog jest miejscem, nad którym możemy mieć największą kontrolę.

Konto na Instagramie może zostać skasowane (przydarza się to nawet ludziom, którym udało się tu zgromadzić sporą społeczność). Algorytmy na Facebooku nie przestają się zmieniać. A blog na własnej domenie trwa przy w sumie symbolicznej inwestycji rocznej…..

 

 

Nawet jeżeli w zmieniającym się pejzażu mediów społecznościowych, blog nie wydaje mi się już docelowym czy wyjściowym puntem do tego, żeby zaistnieć w sieci.

Dużo szerzej można rozwinąć się działając np na Facebooku (np Janina Daily), czy Instagramie (bo w social mediach ludzie już są – a my dopiero musimy ich doprowadzić do siebie na bloga).

Ale blog jest świetnym zapleczem (punktem zbiorczym naszych treści)….

Nawet jeżeli pewne rzeczy piszę tylko po to, by opublikować je na Instagramie i Facebooku, dla pewności – przerabiam je na posty na bloga. Co mnie to kosztuje. Tak powstała większa część mojego bloga BeataRed.

W tym kontekście – jak najbardziej ma sens prowadzenie bloga długofalowo jako bazy logistycznej, zaplecza, na którym gromadzimy treści, które może po latach fajnie jest odkopać. A które może w tzw międzyczasie całkiem dobrze wypozycjonują się w Google.

Czyli z długofalową strategią zachowania tego na blogu.

Bo wcale nie jest prosto udostępnić ponownie (odgrzebać) notkę, którą kiedyś stworzyliśmy na Facebooku. Co innego odnaleźć i udostępnić ponownie starszy wpis z bloga czy fragment takiego wpisu w dowolnym social medium.

Dlatego warto monitorować swoje archiwa.

Bo po latach okazuje się, że my już wszystkiego tak dobrze nie pamiętamy. Ja np korzystam z takiej fajnej wtyczki ROP – Revive Old Posts na Twittera. Dzięki której czasami odnajduję fajne wpisy, o których dawno już zapomniałam.

Na przykład ten: Nie porzucaj bloga dla social mediów, który skłonił mnie z perspektywy czasu, z dystansem do ponownego podjęcia tego samego tematu. Po to, by sprawdzić co tym razem z tego wyjdzie.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

3 komentarze

  1. Poza tym, kurcze, prowadząc bloga przez dłuższy czas… Czy nie szkoda kasować czy blokować dostęp? W końcu mamy zaufanie czytelników, którzy np. zapisują gdzieś link do naszej notki by później do niej wracać.

  2. Fajnie to ujęłaś. Wróciłam do blogowania kilka miesięcy temu, po 3 latach totalnej przerwy. W pewnym sensie zaczynam od zera, ale wiele treści po odpowiedniej przeróbce, podmienieniu zdjęć itd, nadal nadaje się żeby wisieć na stronie. I do tych treści ludzie nadal wracają. Do tego co mam na FB z tamtych lat, już nikt nie wraca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version