Czy czasami też macie wrażenie, że ślepy los się na Was uwziął i nieszczęścia i złe wiadomości chodzą za Wami parami (a może wręcz stadami)? Zaraz napiszę Wam co skłoniło mnie do takich czarnych przemyśleń, ale najpierw andegdotka. A właściwie historyjka z życia wzięta, która kiedyś zdarzyła się mojemu znajomemu.

Wszystko dobre, co się dobrze kończy.

Otóż owy znajomy po kilku miesącach bezowocnych poszukiwan pracy (kiedy już na dobre obrósł w brodę i włosy – zapuszczone, bo jak człowiekowi przestaje się chcieć, to zaraz odbija się to na wyglądzie). Otóż owy znajomy po kilku miesiącach takiego zapuszczenia w koncu dostał zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. Oczywiście nie jest to żadna gwarancja pracy, ale …. pierwszy krok w dobrym kierunku i taki mały promyk nadziei czy światełko w tunelu. Ale tu znowu jakby los się na niego uwziął.

Rzeczonego dnia (rozmowy kwalifikacyjnej) zerwał się wcześnie rano, by doprowadzić do porządku swój zapuszczony wygląd. Z piosenką na ustach. Nucąc pod nosem energicznie zaczął golić włosy i brodę. Ale los czasami lubi płatać figle. A odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę potrafi się zemścić. Wcięło prąd. Po prostu. Bez odwołania. Nie że korki wyskoczyły. Nie, że przydarzyła się drobna awaria. Po prostu prądu ani śladu. A stan owłosienia (tego widocznego) w opłakanym stanie. Po prosu żyć, nie umierać. Rozpaczliwa sytuacja. Tylko załamać ręce i siąść i płakać. Ale podobno nie ma beznadziejnych sytuacji, tylko ludzie, którzy stali się wobec nich bezsilni. To tak dla motywacji.

CROCHET CZYNI CUDA.
 

Szczęśliwie mój znajomy miał gdzieś pod ręką szydełkowy komin. Zawsze powtarzam swoją samozwanczą maksymę CCC CROCHET CZYNI CUDA. Zamaskował tym kominem co się dało (a tym, czego się nie dało przestał się przejmować). Co sił w nogach pobiegł, a raczej przemknął się do pobliskiego fryzjera.

Pani fryzjerka nadludzkim wysiłkiem powstrzymywała się, by nie ryknąć śmiechem. Niemniej podeszła do sytuacji (skądinąd bardzo krytycznej) – profesjonalnie. Choć pewnie ubaw miała spory. A i do dzisiaj ma co wspominać. Ale przede wszystkim miała o jednego nieplanowanego klienta więcej. Biznes is biznes. Le malheur des uns fait le bonheur des autres. Nieszczęśliwe wypadki jednych są okazją dla drugich.

Co więcej mój znajomy (po takich perypetiach) pracę dostał. A może i niechcący wykreował nową modę (coś podobnego podpatrzyłam na fracuskiej ulicy). Dlatego przypomniała mi się ta historia. A w niej coś przerwało złą passę. A może po prostu los lubi jak trochę się z nim zmagamy i gdy nie poddajemy się od razu i to bez walki.

[Tweet “Największe okazje w naszym życiu pojawiają się w przebraniu problemów. “]

Mój ubiegły tydzien obfitował w problemy związane z blogiem. Kiedy to dowcipny los wystawił na próbę moje zaangażowanie w jego prowadzenie. Telefon – wyzionął ducha, komputer zaliczył glebę (po prostu wyśliznął mi się z ręki i rypnął z hukiem, tak że ledwie dyszy). A osobom zaglądajcym na mojego bloga z Google Chroma pojawiła się wywieszka: że zawiera złośliwe oprogramowanie  (jeden z blogów, do którego linkowałam z blogrollu podłapał wirusa).

Do tego jakaś “przemiła” (w cudzysłowiu) paniusia z pewnej bardzo profesjonalnej agencji współpracującej z blogerami (anonimowo – no bo jakże by inaczej) z przekąsem skrytykowała moje braki w prowadzeniu bloga czyli brak niektórych polskich liter. Polskie znaki wklepuję ręcznie, a to bardzo niewdzięczne zajęcie. No i niestety ogranicza spontaniczność w formułowaniu myśli (a w tym jest właśnie cały smaczek blogowania). Nie wiem czy owa pani zdaje sobie sprawę, ile czasu zabiera prowadzenie bloga. Bo mi osobiście zabiera bardzo dużo.

Szukam pomysłu na własny biznes. Szukam pomysłu na siebie.  

Niemniej nie robię tego dla agencji reklamowych, tylko dla siebie i dla dzielenia się z innymi moimi blogowymi odkryciami. Bo prócz własnej satysfakcji, rozwoju osobistego i inspirujących kontaktów nic (bardziej namacalnego) z tego nie mam. Ale w ten sposób szukam pomysłu na siebie i na to, co chciałabym (czy mogłabym) zawodowo czy w wolnym czasie robić. Póki co jestem na urlopie wychowaczym, ale pragnę przygotować się na moment powrotu do życia zawodowego i czegoś nowego się nauczyć i przestać być komputerowym analfabetą.

No i jeszcze ten domniemany problem z wirusem zupełnie spalił wywiad z Agnieszką z blogu Lifemanagerka (bo mało kto mógł się na mojego bloga dostać). Agnieszka podzieliła się w nim sporą dawką cennych wskazówek dla blogerów, którym marzy się współpraca z firmami (np opowiedziała jak przygotować zakładkę Współpraca na blogu). To mój największy żal.

Merde, nie zmieściłam się w kadrze. ha ha ha

MERDE.
 
Dlatego mówię: Merde (po francuzku gówno). Czasmi klnę po francusku (jestem emigrantką).
Niech to “merde” będzie na szczęście, na dalszą drogę. Tak mówiło się kiedyś, życząc powodzenia w środowisku teatralnym. I tak zostało do dziś. Choć pod teatr nie zajeżdża się już konmi.

A dawniej tak to bywało. W teatrach bywali nieliczni (czyli wybrańcy losu czy fortuny), jaśnie-panstwo. Zajeżdżało się przed teatr karocami, szło obejrzeć spektakl, a koń z koniuszym czekał i załatwiał swoje potrzeby pod teatrem. Im więcej udało się sciągnąć do teatru ludu, im dłużej udało się go zatrzymać w środku (więcej bisów, stojących owacji), tym więcej przed teatrem nazbierało się końskiego łajna. Czyli merde.

Pomysł na kreatywny biznes. 

Więc ja też mówię sobie i Wam na tę nową drogę: merde. Jak zrobiła to pewna kreatywna amerykanka, której poduszki z napisem “Merde” przebojem wdarły się na amerkanskie salony. Jakby Amerykanie tylko marzyli o tym, by rozwalić się na kanapie pośród malo cenzuralnej francuzczyzny. Ale jak się okazuje może to być całkiem fajny (obiecujący) pomysł na biznes.

Ale po co mi to całe blogowanie?

Miało pomóc mi w wymyśleniu samej siebie (zawodowo). Pragnęłam przestać być komputerową analfabetką (choć dla mojego męża na zawsze taką pozostanę), znaleźć coś, co chciałabym dalej robić zawodowo. Póki co tego czegos wciąż szukam. Ale coraz bardziej widzę, że kocham włóczkę i wszystko to, co się z nią wiąże.

 

Wspólne czytanie i dzierganie z blogiem Maknety

Dziergająco: nowy szal (może uda mi się wykończyć go na przyszły tydzień wzór z Galeryjki za miastem). Póki co wyciągnęłam stare szale, które jak dotąd nie doczekały się sesji zdjęciowej z prawdziwego zdarzenia. Domowy fotograf ma zero (słownie zero) cierpliwości, więc zaprzyjazniam się z samowyzwalaczem. Nie zawsze udaje mi się zmieścić się w kadrze. No i ujawniam kulisy mojej sesji zdjęciowej.

Sweterk (fioletowy) dla mojej primadonny ukonczyłam, ale ta za Chiny Ludowe nie che go na siebie założyć. Teraz szaleje na punkcie odblaskowych kolorów. Podobno taka moda nastała w tym sezonie w tej kategorii wiekowej (wczesno przedszkolnej). Z nową kurtką (odblaskowo różową) nie rozstaje się nawet w domu. A sweterk leży i czeka na lepsze czasy.

Czytelniczo zaczęłam książkę o Ludwiku XIV ym Vincenta Cronina. Według opisu na okładce Vincent Cronin jest jednym z nielicznych, którzy z historii potrafią zrobić literaturę. I rzeczywiście czyta się to bardzo dobrze.

Kulisy sesji zdjeciowej.

A tymczasem lecę polatać po Waszych blogach i zobaczyć, co czytacie i dziergacie.
I jeszcze kilka dziergających inspiracji podpatrzonych na innych blogach. Za to kocham blogowanie.

Moje inspiracje. 

1. Indian summer cowl Maknety, czyli dlaczego chcę nauczyć się robić na drutach
2. Eko torebka z blogu Creaturra wypatrzona w jej sklepie na Da Wandzie

3. Dmuchane bombki – schemat znajdziecie na blogu Moje dłubanki.
4. Portmonetka z Zakatka Inki (link podesłany przez Maknetę)


Pozdrawiam serdecznie

Beata

Jeżeli macie ochotę zostać ze mną na dłużej, zapraszam Was serdecznie do zapisywania się na mój świeżutki newsletter.

A na blogu przeczytacie m.in.: 

 

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

33 komentarze

  1. Taak, nie ma to jak motywujący inaczej komentarz wielkiej inaczej znawczyni, która myśli, że akurat brak polskich znaków to największy problem. Szczerze mówiąc, dopiero, kiedy w którymś z postów wspomniałaś, że ich nie ma, to dopiero zaczęłam się przyglądać i stwierdziłam, że faktycznie tak jest 🙂 a z blogosfery znikać zabraniam! Pozdrawiam 🙂

  2. Bardzo podoba mi się hasło CCC 🙂 własnie zabieram się za dzierganie butków dla dzidziusia 🙂 a jesli chodzi o blogowanie…..ech, każdy, kto zaczynal, miał chyba rozbujane marzenia na temat tego, do czego nas to blogowanie może doprowadzić – współpraca z firmami, reklamy, itp, itd…ja juz to dawno odłożyłam na półkę i bloguja tak jak TY, dla siebie, dla hobby, żeby troszeczkę się roziwinąć. I teraz to dopiero jest zabawa i przyjemność!! Dzieki za ten post, bardzo fajny!!! pozdrowionka z Bawarii:-)

  3. Beatka, kryzysy przychodzą i odchodzą…co ma powiedzieć blogerka ( czyli ja ) kulinarna, której zepsuł się piekarnik, ale ponieważ nie działa jedna grzałka, nie zorientowała się i upiekła 3 zakalce ??? Wszystkie Twoje ażurki są śliczne i w moim typie. Pozdrawiam serdecznie 🙂

  4. Również zabraniam! 🙂 Za dużo tu u Ciebie wartościowych rzeczy i ciekawych, inspirujących tekstów, żeby to porzucać! Poza tym takie komentarze i chochliki losu powinny nas wzmacniać i nastrajać na dalsze doskonalenie. Moja ładowarka ostatnio odmówiła współpracy i przestała ładować. Sama się zdziwiłam, że aż tak brakowało mi blogowania przez te kilka dni 🙂

  5. Ja czytam twojego bloga od niedawna, ale jest on stalym punktem w moim dziennym blogowym przeglądzie! Także nie wyobrażam sobie, żebyś nagle zniknęła. Przeciwności losu mają to do siebie, że się lubią kumulować 🙂 Pozdrawiam. Agnieszka

  6. Beatko, dzięki za nominację, odpowiedzi są już na moim blogu, inne blogi też. Nie możesz odpuszczać blogowania ponieważ mnie np. wspierasz energetycznie i technicznie. Bardzo lubię Twojego bloga. Co do Pani Krytykującej, to pamiętaj: krytykują ci co nic nie zrobili tych co coś zrobili…
    Merde brzmi uroczo, jak wszystkie francuskie słówka /choć nie znam francuskiego/:) Pozdrawiam ciepło.

  7. Niech Ci nawet takie ,,merdne”myśli nie chodzą po głowie?! Twój blog jest jedynym moim kołem ratunkowym i zapewne nie tylko moim Beatko?! Nawet się nie waż tego zrobić, bo będę protestowała nie tylko sama, ale zwerbuję więcej osób. Prowadzisz blogi profesjonalnie, a profesjonalista żadnej krytyki się nie boi. Ja np. tak podchodzę do sprawy. A nawet proszę o krytykę. Także, nie rób nam przykrości przez jedną krytykantkę… Pozdrawiam Cię cieplutko;)

  8. Beatko,a ja , że tak brzydko się wyrażę , (wybacz, ale inaczej to nie odda emocji): PIEPRZYĆ TO! Wal to! Nie pozwól by ktokolwiek, kiedykolwiek mówił Ci jaka masz być, co robić i jak pisać! To Twoje życie i jak chcesz to sobie pisz nawet z chińskimi znaczkami, nie pozwól by taki komentarz zepsuł Ci to co cenisz w swoim życiu,a wywiad czytałam i był bardzo dobry!!!!:) I dużo zapamiętałam z tych wskazówek! RÓB SWOJE Beatko!:) przesyłam buziaki!!!

  9. Kij w ucho “znawcom”. Jak mawiał klasyk – ludzkie opinie są jak dziurki w d…, każdy ma swoją na własny użytek.
    Co do nie mieszczenia się w kadrze – zawsze możesz mówić, że taki był zamysł artystyczny 😉

  10. A ja jednak liczę na kolejne wpisy i mam nadzieję, że nie będziesz słuchać “życzliwych rad”. Choć bolą.
    “Można płakać ale nie można się poddać”.
    Ja bloguję bo dzięki temu mam możliwość “przebywania” z fajnymi, pozytywnie zakręconymi osobami, poznawać nowe techniki, uczyć się od lepszych i rozwijać swoje dotychczasowe umiejętności, dużo można by jeszcze wymieniać. Sprawia mi to ogromną frajdę i motywuje do dalszego działania.
    Pozdrawiam- Jola 🙂

  11. Beatko – bardzo ładnie piszesz, u Ciebie wszystko jest dopracowane, łączy się jedno z drugim (jak tu – przykład z kolegą, potem o pokonywaniu przeciwności, aż do szukania samego siebie). Trzeba szukać, ale czasem jest tak, że człowiek bardzo bardzo chce, szuka, myśli i nic. Aż tu pewnego dnia – trach! I jest pomysł. Tego Ci życzę 🙂
    Asia

  12. Beato- Ty się weź i puknij w czółko 😉 Jakie zaprzestać ? Twój blog jest ciekawy bo sama jesteś niezmiernie ciekawą osobą. No i świetnie piszesz, bardzo lubię Cię czytać, poruszać ciekawe tematy, zmuszasz do refleksji i dyskusji, podrzucasz ciekawe pomysły. A że literówki? A kto by się tym przejmowałam. I jeszcze chciałabym Ci bardzo podziękować za nominację i tyle miłych słów. I jednocześnie przeprosić że nie odpowiedziałam na Twoje pytania ale gonię własny ogon. Postaram się w tym tygodniu. Pozdrawiam cieplutko.

  13. Chyba każdy ma takie: mam dość. Sama czasem zastanawiam się nad prowadzeniem swojego bloga. Pytam: Po co mi to. A potem odpowiadam sobie: A po to by pytać: Po co mi to. A potem… ha ha ha

  14. Kurcze, jakbym o sobie czytała (chwilami). Po pierwsze mój powód na założenie bloga był podobny, bo też chciałam na nowo się zdefiniować, odkryć… Po drugie też chcę się nauczyć robić na drutach, nie tylko proste formy, ale również ażury i skomplikowane warkocze 🙂
    Mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać bo im nas więcej tym weselej 🙂

  15. Jeśli czujesz, że blogowanie rozmija się z Twoimi celami, wtedy możesz rozważyć rezygnację. Dobrze jest to jednak solidnie przemyśleć, bo może potrzebna jest po prostu przerwa. Sens anegdotki jakby i w moje życie trafiał…

  16. Kokietujesz 😉 Sama widzisz, że nie ma co za łatwo się poddawać. Tworzysz ciekawe miejsce w sieci i atmosferę, do której chce się wracać – to jest ważniejsze niż niedostatki formy. Drobiazgi (zresztą uzasadnione tym, że jesteś emigrantką) zawsze można poprawić, a ciekawą osobowość albo się ma, albo niekoniecznie 😉

  17. Kochana, wiesz, ze krytyka tylko nas wzmacnia i uczy. Bez niej chyba nie ruszyłabym do przodu. 😉 A co do polskich znaków, to mam podobny problem – by ułatwić sobie życie zrobiłam tak: w Word wstawiłam polski słownik, a potem w “Insertion”>”Caractères spéciaux” dodalam sobie “Touches raccourci” z polskimi znakami.
    PS. Ja klnę we Francji po polsku, a w Polsce po francusku, hehehe (nikt mnie nie rozumie) 😉
    Buziaki
    Ula

  18. Nie ma co się przejmować, Beato 😉 Jak ktoś chce, to się do wszystkiego przyczepi. Szczerze mówiąc, nawet nie zauważyłam tych braków, a to znaczy tylko tyle, że piszesz tak dobrze, że na takie drobiazgi się nie patrzy 😉
    Śliczny sweterek wydziergałaś 😉 Teraz czas, żebyś sobie coś takiego zrobiła 😉

  19. Też zmagałam się z wirusem w ostatnim czasie i byłam jedną z winowajczyń zamieszania, ale wiem, że nie tylko mój blog został zainfekowany a sprawa dotyczyła przede wszystkim Blogspota. I podobnie jak Tobie odebrało mi to bardzo wiele energii i chęci do działania.

    A co do bloga to powiem ci z własnego doświadczenia, że nawet jeśli się na nim nie zarabia, to można wiele dzięki niemu osiągnąć. Mi udało się zdobyć dzięki blogowaniu pierwszą pracę, spotkałam bardzo wielu ludzi, mam dokumentację mojej drogi artystycznej na przestrzeni wielu lat, miałam okazję spotkać Jurka Owsiaka i wiele innych ciekawych osób. Poznałam też mnóstwo kreatywnych koleżanek, z którymi jednoczy mnie sieć, chociaż dzielą często setki i tysiące kilometrów 🙂 Naprawdę warto się w to bawić!

  20. Beatka, jesteś dla mnie przykładem upartego, zdolnej i pracowitej blogerki, więc proszę, olej krytykę. Jeśli wszystko się sprzysięgło przeciwko, to odpocznij 🙂

    Życzę Ci z całego serca a, byś znalazła jakąś ścieżkę czy to do biznesu czy aby zawodowo się rozwijać 😉 Blogowanie zabiera szmat czasu i miło byłoby coś namacalne go z tego miec. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version