To jeszcze nie pora, by zdmuchnąć te symboliczne 5 świeczek na torcie. Bo pierwszy wpis na moim pierwszym blogu opublikowałam w kwietniu 2012 roku. Ale już w lutym 2012 zaczęłam myśleć o stworzeniu bloga. Wtedy też zaczęłam, jeszcze w brudnopisie, przygotowywać pod niego pierwsze wpisy.

Gdybym wiedziała o blogowaniu to, co wiem dziś, zabrałabym się do tego zupełnie inaczej. Bo wtedy nie miałam zielonego pojęcia o blogowaniu, o SEO, o robieniu zdjęć, promocji bloga, czy social mediach. Myślałam, że wystarczy publikować wartościowe treści. A ludzie sami je znajdą i docenią. Tak się nie stanie: nie znajdą i nie docenią. Bo tłok w sieci panuje przeogromny.

Jak założyć stronę internetową i rozwinąć ją?

Pokażę Wam to na przykładzie mojego pierwszego bloga MODA NA BIO. Tego, którego piszę właśnie od 5-ciu lat. W tym od ponad 3 lat jestem z nim na własnej domenie na wordpressie.

Ostatnio przeprowadzam tu pewien eksperyment. Mam nadzieję, że uzmysłowię Wam tym kilka rzeczy. Bloga Moda na Bio rzetelnie pisałam przez wiele lat. A statystyki równie rzetelnie przez tyle samo lat stały w miejscu. Aż wreszcie ruszyły. W górę. Jak to możliwe?

Tymbardziej, że nie dodaję tu nowych wpisów. Raczej odejmuję co niektóre, zupełnie nie powiązane tematycznie. Jeżeli póki co nie dodaję tu nic nowego, to dlatego, że cały czas skupiam się na poprawianiu starszych treści.

[Tweet “Morał: można mieć sporo treści na blogu i zupełnie nie umieć ich wykorzystać do wygenerowania na niego ruchu…”]

A kto mówi ruch na blogu, mówi dodatkowe polubienia na Fb i dodatkowe możliwości skorzystania z tej czy innej formy zarabiania na blogu.

Tak wyglądały statystyki na blogu Moda na Bio przez ostatnie 3 lata. Spadek na końcu wykresu jest tylko dlatego, że mamy początek miesiąca, więc siłą rzeczy statystyki za ten miesiąc są niepełne.

1. SEO. Czyli czy na pewno dobrze wykorzystujesz zasoby, które już masz na blogu?

Bo czasami wystarczy odrobina zmian pod kątem SEO. W myśl dość może i dość kontrowersyjnie brzmiącej z pozoru zasady:

[Tweet “Pisz, o tym czego szukają ludzie.”]

O co mi tu chodzi, Co by nie było niedomówień. Pisz o tym, czego poszukują ludzie. Wcale nie rozumiem przez to pisanie pod publikę. Na co wielu blogerów instynktownie się oburza. Bo bloger musi pisać z “jajem”, od siebie, z perspektywy swoich osobistych doświadczeń. Musi to robić, jeżeli chce zostać zapamiętany. Co w dłuższej perspektywie czasowej oznacza stanie się rozpoznawalnym.

Jak założyć stronę internetową? Dlaczego tak ważne jest SEO?

Magia SEO sprawia, że dopiero teraz, kiedy odgrzewam i poprawiam pod kątem SEO starsze wpisy z bloga, w końcu coś drgnęło w moich statystykach. To z kolei przekłada się na więcej polubień na Facebooku i zapisy na mój newsletter.

Ale ja nie przepisuję na nowo tych starszych wpisów. To było by zbyt czasochłonne. Po prostu chcę lepiej wykorzystać ich potencjał. Może nie są one najciekawsze, ani najlepiej napisane. Bo zajęło mi dużo czasu, by nauczyć się lepiej pisać.

Niemniej na tym przykładzie chciałam Wam pokazać, że…

Jeżeli weźmiesz pod lupę swoje starsze wpisy z Google Plannerem w ręku, to może okazać się, że siedzisz na pokładach złota, z których dotychczas nie potrafiłeś skorzystać.

Bo jeżeli sformułujesz dany temat w taki sposób, w jaki nikt go nie szuka. To nie dziw się też, że nikt nie znajduje tego, co piszesz. Niestety to historia mojego bloga Moda na Bio. A przynajmniej jego początów. Do czasu, kiedy odkryłam Google Planner (Keyword Planner) i pod kątem tego, jak formułują dane zapytanie internauci dopracowałam (i cały czas jeszcze dopracowuję swoje wpisy).

Od kilku miesięcy, dzień w dzień, biorę na warsztat jeden wpis z bloga MODA NA BIO. Jeden wpis. Ale jeden wpis codziennie.

Niezastąpiony Google Planner…

Otwieram Google Planner. Wpisuję słowa kluczowe, które kojarzą mi się z danym tematem. I po prostu sprawdzam, jak inaczej nazywają to ludzie. Wtedy wybieram słowo, czy raczej wyrażenie (bo mimo wszystko lepiej jest pozycjonować się na dłuższe frazy tzw długi ogon), które najbardziej rokuje. Wstawiam je w tytule, w tagach, w opisach zdjęć i w tytule jednego z paragrafów.

Jak korzystać z Google Plannera? Bo wiele osób o to się mnie pyta. Po zalogowaniu się po prostu otwieramy zakładkę narzędzia i tam znajdujemy Planer Słów Kluczowych.
Teraz wpisujemy zapytanie, jakie nasunie nam się na myśl w powiązaniu z danym tematem.
W tym przykładzie wybrałam suplementy diety (zamiast pierwotnych suplementów żywnościowych) ze względu i na ruch, jak to wyrażenie generuje i na zgodność z tematyką danego wpisu.

Suma sumarum, choć nie dodaję nowych treści na bloga Moda na Bio, statystyki nieprzerwanie idą mi w górę.

Tu weźmy małą poprawkę na to, co może czeka nas wkrótce. Bo może w niedalekiej przyszłości zamiast pracowicie wystukiwać swoje zapytanie na klawiaturze komputera, po prostu będziemy je dyktować:

Siri poszukaj mi proszę, gdzie mogłabym kupić najfajniejszy rower dla 5-cio latki zakochanej w kolorze różowym. Nie wpisałabym tego do komputera. Ale w gadaniu śliny nie szkoda. Dlatego, kto wie, może znowu, pod tym kątem trzeba będzie przekopać SEO na blogu….

2. Media społecznościowe. Piszesz bloga, musisz tu być.

Ja nie byłam. Nie na samym początku… I  dlatego też rozwijałam się bardzo powoli. Mimo mnóstwa czasu włożonego w blogowanie. Bo tu też sama korekta wpisów z bloga Moda na Bio tylko pod kątem SEO nie dała by takich rezultatów, gdybym …. Gdybym tych poprawionych wpisów nie podrzuciła ponownie (a czasami wręcz po raz pierwszy) do mediów społecznościowych.

Bo przecież ludzie (nawet ci, którzy wiernie śledzą Twojego bloga) nie sprawdzają co 5 minut, czy pojawiło się na nim coś nowego. Google też w 5 minut po opublikowaniu przez nas wpisu nie umieści go na topie w wynikach wyszukiwania. Najczęściej ludzie dowiadują się o tym, że coś nowego pojawiło się na blogu z social mediów. Na które, ironia losu, najczęściej zaglądają po coś zupełnie innego.

Czyli dowiadują się o tym przy okazji. Ale te okazje w pewnym sensie prowokujemy my sami. Podrzucając nasze wpisy tam, gdzie już są ludzie. Wymyślając dla nich ciekawe tytuły, dodając przykłuwające wzrok zdjęcie.

[Tweet “Social media. Bo ludzie tam już są.”]

Dodatkowo każde kolejne udostępnienie w mediach społecznościowych, to kolejny link prowadzący na naszego bloga. Nawet jeżeli może jeszcze tym razem mało, kto z niego skorzysta i trafi po nim do nas. Wszechmocny Google notuje to  w swojej bezkresnej pamięci.

Dlatego, kiedy poprawiam starszy wpis, robię to nie tylko pod kątem Seo. Ale także po to, by jeszcze raz podlinkować do niego w różnych mediach społecznościowych. Czego akurat wcześniej zbyt sumiennie nie robiłam.

Tutaj polecam serwis bit.ly. Serwis, który skraca linki, tak by stały się bardziej przyjazne np dla Facebooka. Ale też pozwala nam na bieżąco monitorować, ile wejść z mediów społecznościowych wygenerował dany post.

3. Bloger nie jest od powielania wiedzy, która jest już znana.

Bo w sieci akurat wiedzy i to na najróżniejsze tematy jest od groma. Tym już się nie wyróżnisz. A już na pewno nie przebijesz Wikipedi. Może ewentualnie jeszcze obsadzając bardzo wąziutką niszę tematyczną. Ale nawet tu pewnie już znajdziesz konkurencję… czy raczej współpiszących.

Tymbardziej, że coraz więcej firm, by dać się znaleźć w sieci, uprawia coś, co fachowo nazywa się content marketing. Czyli dostarcza coraz to nowych treści na dany temat, czy na powiązane tematy. A ponieważ wszyscy tak robią, by utrzymać się w tym niekończącym się wyścigu. Coraz gorzej to działa. Coraz dłużej trzeba czekać na pierwsze rezultaty. Pewnie dlatego coraz częściej mówi się o tzw influtencer marketingu.

Influencer marketing.

Czyli o tym, by dać się polecić przez influencera. Czyli przez osobę, która już ma jakąś pozycję w danej niszy i jakąś tam zebraną wokół siebie społeczność.

Ty też możesz stać się takim influencerem. W sumie mogłabym powiedzieć, że w tym kontekście nastaną dobre czasy dla blogerów. Bo choćby w mikroskali, pisząc tematycznego bloga, stajemy się takimi mikroinflutencerami.

Tylko, że znowu takim influencerem nie jest tak prosto zostać. A żeby nim zostać, trzeba się czymś wyróżnić. Z kolei trudno się wyróżnić, powielając treści, które można znaleźć, gdzie indziej.

Te trzeba podać we własnym sosie, przepuścić przez własne doświadczenia, dorzucić swoje przemyślenia. Tak, by podać czytelnikowi coś, czego na pewno nie znajdzie gdzie indziej.

A jeszcze, żeby nie usnął z nudów już przy drugim zdaniu. I miał wrażenie, że doświadcza, czy dowiaduje się czegoś nowego.

4. Przeczytaj książki Kominka.

Serio. Tzn mi samej udało się zdobyć tylko jedną jego książkę: Blog, Pisz, Kreuj, Zarabiaj. Ale już jedna taka książka wystarczyła, by pchnąć moje blogowanie na inne tory i by rozruszać mojego bloga. Oczywiście chciałabym móc przeczytać Social Media Jasona Hunta. Ale u Tomka  w sklepie nie można płacić zagraniczną kartą bankomatową. A ja już polskiej karty nie posiadam. W tym temacie tyle…

Ale wróćmy do tematu. Dlaczego tak ważna dla blogera są książki Kominka (tzn Jasona Hunta). 

[Tweet “Bo to praktyczna wiedza o blogowaniu podana w pigułce.”]

Jeżeli dopiero zaczynasz blogowanie, może przeczytasz tam o rzeczach, które dopiero zdarzą Ci się …. Później. Typu propozycje współpracy. Ale kiedy się zdarzą, będziesz wiedział, z jakiej strony to ugryźć, jak je najlepiej wykorzystać i jak nie dać się zrobić w bambuko.

Bo w miarę, jak będziesz coraz więcej pisał, będą zwracać się do Ciebie ludzie z propozycją, byś napisał coś dla nich. Oczywiście za darmo. Bo skoro i tak już tyle piszesz…. Nie zrobi Ci różnicy napisanie czegoś dla kogoś za friko. Owszem, oni w zamian podlinkują do Ciebie na swoim imponującym fanpagu z 2 000 obserwujących (słownie dwoma tysiącami).

Tak, zdarzyła mi się taka “propozycja” w samych początkach mojego blogowania. I dałabym się na nią złapać, gdyby nie chroniczny brak czasu. Fanpage z 2 000 obserwujących wydawał mi się po prostu imponujący. Dzisiaj wiem, że takie 2 000 followersów można sobie gdziekolwiek dokupić. A nawet, że można mieć 2 000 obserwujących na fanpagu i będą to same martwe dusze. Co z tego, że są? Skoro nikt nie reaguje. A dla blogera, który myśli na poważnie o rozwijaniu swojego bloga, ta gra nie jest warta świeczki.

Bo tu znowu zacytuję Wam Kominka:

[Tweet “Nie buduj swojej marki pod cudzą marką. “]

5. Blogowanie to nieustanny rozwój.

Musisz się rozwijąć, uczyć nowych rzeczy, podejmować coraz to nowe wyzwania. Dopasować się do tak szybko zmieniających się czasów.

Nic nie jest tu dane raz na zawsze. Wszystko się zmienia. Formy przekazu, algorytmy wyszukiwarek… Trzeba podążać za nowościami, by nie wypaść z obiegu. Może to właśnie nowe formy, nowe media, jak Snapchat, Vine okażą się Twoją szansą.

Bo to jest szansa dla nowowchodzących na przebicie się. To motywacja dla starych wyjadaczy, by systematycznie się rozwijać.

Czy wystarczy samo pisanie bloga?

Można by się nad tym zastanawiać. Bo żeby w tej przetłoczonej sieci przywiązać do siebie czytelnika, trzeba zdobyć jego zaufanie. O ile kiedyś wystarczała fotka autora w panelu bocznym bloga. Dzisiaj odbiorcy chcą czegoś więcej. Bardziej bezpośredniego, namacalnego kontaktu z autorem. Do tego przyzwyczaiły nas nowe formy przekazu, jak FB live, efemeryczne snapy czy Instagram stories. No, ale Ty odnajdujesz się tylko w formie pisanej.

Nagranie video wymaga pewnego przełamania się i pokazania siebie: gruntownego przemeblowania domu, dopracowania fruzury itp… Tymczasem słowo pisane, jeżeli zostało napisane tak, jak mówimy można dodatkowo podrzucić czytelnikom (właściwie wtedy już nie czytelnikom, tylko odbiorcom) w formie podcastu. Bo ja tak sobie ostatnio słucham tego ciepłego głosu Michała Szafrańskiego i mam wrażenia, jakbym znała go od zawsze. Tymczasem Michała ani raz nie spotkałam. Taka jest magia podcastów.

6. Liczy się nie tylko to, co piszesz. Ale jak to wygląda.

I mam wrażenie, że ta poprzeczka coraz bardziej podnosi się w górę. Bo blogosfera coraz bardziej się profesjonalizuje. Coraz więcej mamy blogów na profesjonalnych szablonach, prowadzonych w coraz bardziej profesjonalny sposób.

Sama absolutnie nie jestem “estetką”. Więc dlatego też moje blogowania długo stało w miejscu, a mój blog wyglądał (i pewnie jeszcze dla niektórych nadal wygląda) jak pół dupy za krzaka.

Niemniej zauważyłam, i to nawet po sobie (choćbym nie wiem jak była oporna na kwestie estetyki), że im dłużej piszemy bloga, tym bardziej się na te kwestie uwrażliwiamy. To przychodzi z czasem. Lepiej, by przyszło, jak najwcześniej. Bo nawet jeżeli dla Was to nie jest ważne, to są ludzie, którzy opinie o danej stronie, o jej profesjonaliźmie będą sobie wyrabiać na podstawie tego, jak ona wygląda.

A dopiero wtedy może zaczną wczytywać się głębiej w to, co macie do powiedzenia. Bo dopiero nabiorą do Was zaufania. Właśnie na podstawie pierwszego pozytywnego pierwszego wrażenia. Tak odbywa się pierwsza selekcja w bardzo mocno przetłoczonej sieci.

Blogosfera nieustannie się zmienia….

7. Koncentruj się na miejscach, nad którymi masz największą kontrolę.

Tu na przestrzeni swoich 5 lat blogowania odczułam różne trendy.

Najpierw, że nie warto budować domu na wynajętej ziemii. Czyli, że nie warto koncentrować zbyt wielu wysiłków na social mediach. Bo te do nas nie należą. Ba, ja to nawet zapominałam o podlinkowaniu swoich wpisów w mediach społecznościowych. Za co pluję sobie teraz w brodę i biję się w piersi. Ale….

Potem, by przede wszystkim angażować się tam, gdzie już są ludzie, czyli właśnie w social mediach. Bo ludzie, ledwie wyłączają poranny budzik, to już odpalają FB albo Instagrama. Ja jestem z tych drugich. W pewnym momencie ta druga tendencja zaczęła brać górę nad pierwszą. Sam Kominek (link TUTAJ) na początku 2015 roku przewidywał, że

[Tweet “Bloger bez bloga przetrawa, bez mocnego Facebooka jest niczym.”]

Ale FB zaczął ciąć zasięgi. A Instagram (to też Marc Zuckerberg) czasowo, czy definitywnie zlikwidował tu konta kilku osobom, które zebrały na Instagramie kilkudziesięcio tysięczną społeczność. I zrobił się szum. Że lepszy wróbel w garści. A najpewniejszy jest tradycyjny sposób docierania do czytelnika, czyli przez newsletter i zbieranie zapisów na listę mailingową. Bo w liście są pieniądze i pewność.

Z drugiej strony weźmy Facebooka. Możemy tu mieć 2000 followersów. Ale ci followersi wcale nie są nasi. Ich uwaga jest rozstrzelona pomiędzy multum różnych komunikatów i autorów. A jeszcze, jak często to, co publikujemy na Facebooku w ogóle nie pojawi się w streamie naszych followersów? Bo Fb zaczyna od testowania. Podrzuca naszą publikację testowej grupie odbiorców. Jak chwyta, to podaje to dalej. Jak nie chwtya, to nikt już więcej tego nie zobaczy. No chyba, że Facebookowi podpłacimy. Wtedy mamy inną taryfę. Na tym polega to słynne cięcie zasięgów. Czyli, jak to się dawniej mówiło, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ.

Z drugiej strony zbieranie czy budowanie społeczności odbywa się bardziej w mediach społecznościowych. Bo tam już są ludzie. To trochę taki kanarek na dachu. A lista mailingowa to ten przysłowiowy wróbel w garści. Dlatego, jak ze wszystkim warto tu zachować równowagę. I mieć i jedno, i drugie. Alleluja.

8. Wizja i cel.

To powinno być punktem wyjścia. Bo np chcesz zarabiać na blogu, to potraktuj go jako biznes. Jeżeli jeszcze tej wizji docelowej nie masz, a piszesz bloga od jakiegoś czasu, to pownieneś to zmienić.

Odąd w tych kategoriach patrzę na blogowanie, koncentruję się mocniej na tym, co przybliża mnie do mojego celu, czyli jakiejś tam, choćby minimalnej monetyzacji bloga. I pomijam to, co nieważne. Takie tam mierniki blogerskiej próżności. Bo tamten ma więcej polubień na Facebooku. No to dobrze, że ma. Ale akurat ja mam na siebie inny pomysł i inny plan. A dzięki temu, że trzymam się swojego planu, szybciej przybliżam się do celu.

Czego również serdecznie Wam życzę i pozdrawiam cieplutko.

BeataEnregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

32 komentarze

  1. U mnie w lipcu też minie 5 lat, odkąd założyłam pierwszego bloga. Niezwykle amatorskiego, dziś każdy zrobiłby to inaczej. Masz rację, czasy się zmieniają, a bloger, jeśli chce być czytany i brany pod uwagę musi za tymi trendami wciąż podążać, czy tego chce czy nie. Z jednej strony to dobrze, że wszystko poszło do przodu. Z drugiej zaś, to przerażające, jak z pomocą wirtualnego świata możemy kreować naszą rzeczywistość. Fanów zawsze warto zdobywać, a przy tym nie zapominajmy, że najważniejsza w tym wszystkim powinna być autentyczność.
    Paulina

  2. Kurczę, 5 lat… moja strona jeszcze 5 dni nie istnieje 🙂 Cieszę się bardzo, że trafiłam tutaj, bo dzięki Tobie zyskałam zupełnie inne spojrzenie na mojego bloga. Cóż, ja należę jeszcze do tej kategorii, gdzie 2000 polubień na Facebooku to szczyt marzeń. Ale lubię chodzić po szczytach, więc może w 2022 roku sama będę zapalać 5 świeczek na torcie? 🙂

  3. Ja zaczęłam przygodę z blogowaniem ponad 10 lat temu, na obecnym blogu siedzę od ponad 4 lat. Nie jestem zaznajomiona z Google Plannerem, ale widzę, że powinnam. 😀 Nigdy nie patrzyłam na pisanie bloga pod tym kątem, nie zastanawiałam się, czego w sieci szukają ludzie (parę razy jednak uśmiałam się, jak ktoś trafił na mojego bloga szukając takich haseł jak Aviomarin na haj)… Może pora to zmienić. 🙂 Pozdrawiam!

  4. Świetnie, że napisałaś tę notkę. Myślę, a jestem obecna online już dobre parę lat, że trzeba być elastyczną, internet się zmienia, a stawianie na jedną kartę, to moim zdaniem słaby sposób…Warto rozwijać stronę na wiele sposobów i szukać czytelników z różnych kanałów. Pozdrawiam 🙂

  5. I znów tyyyle przydatnych informacji!! Super, że opisałaś jak działa google planner. Nie do końca wiedziałam jak to ugryźć, a teraz następny wpis już na pewno będzie lepiej dopracowany 😉 Pozdrawiamy, Edyta i Grzesiek 🙂

  6. Czytam Cię od dawna i lubię podglądać, jaką przeszłaś drogę w blogowaniu 🙂 Od siebie mogłabym jeszcze dodać, że choć podobno “content is the king”, to jednak marketing tego contentu jest absolutnie konieczny, żeby ktokolwiek miał okazję te treści ocenić/docenić… Niby to takie oczywiste, ale jednak wielu z nas, uwielbiających pisać, koncentruje się głównie na tym, a czytelnicy sami z siebie nie znajdą nas, nie przydrepczą, nie wyhaczą w tonie innych komunikatów…a szkoda 😉

  7. Bardzo dobry wpis dla początkujących. Szczególnie z konkluzją, że warto iść swoją drogą:) Lata biegną, mody się zmieniają i warto wiedzieć, że to co dziś wydaje się “must have” jutro może być mało istotne 🙂

  8. Właśnie obchodzę 3 urodziny mojego bloga i zdecydowanie na podstawie tej perspektywy czasowej mogę powiedzieć, że w blogowaniu chodzi o umiejętności promocji bloga a nie o kontent, czyli bardzo podobnie jak w przypadku sprzedaży książek.

  9. Ten wpis mnie chyba znalazł:)) nie wiedziałam o Google planner! No ja niestety jestem z tych idealistów, co wierzyli, że dobry tekst sam się obroni, a zainteresowani sami odnajdą. Biorę Twoje wskazówki i działam!

  10. Beato – ja ze swej strony dodam że warto również sprawdzać co jakiś czas Google Search Console. Dzięki temu wiesz jakie masz słowa kluczowe na swojej stronie, jaki ruch generują, a nawet na jakiej pozycji w wyszukiwarce jesteś. Z planerem słów kluczowych to naprawdę konkretne narzędzie w rekach blogera 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version