motywacja, VADEMECUM BLOGERA

Czego nauczył mnie miniony rok? Jak zaczęła się moja przygoda z szydełkowymi łapaczami snów?

Jak zaczęła się moja przygoda z szydełkowymi łapaczami snów? Jak zaczęła się moja przygoda z makramą.

 

Jak zaczęła się moja przygoda z szydełkowymi łapaczami snów? Jak zaczęła się moja przygoda z makramą.

Czego nauczył mnie miniony rok?

Trankrypcja nagrania:

W tym tygodniu spędziłam całe dwa popołudnia nagrywając tutorial takiego dużego łapacza snów i że tak powiem mimo to, że nie wierzyłam, że uda mi się to dokończyć… Dokończyłam go. 

Mimo tego, że wydawało mi się nagrywanie takiego filmiku, rządek po rządku (bo tak to przerabiałam na potrzeby tego tutorialu) jest bardzo pracochłonne.

Ale gdzieś tam ten pomysł zakiełkował u mnie w głowie i …. dalej już potoczyło się: tutorial jest do obejrzenia na moim You Tube.

Ale to skłoniło mnie do takich oto przemyśleń:

Wszystko zaczyna się od tego, co myślisz o sobie.

Wszystko zaczyna się od tego, co myślisz o samym sobie, do czego jesteś zdolny.

I tu jakby ta myśl:

Zmiana punktu widzenia siebie, zmiana sposobu myślenia o sobie jest tym punktem wyjścia do zmiany siebie.

To jest właśnie coś, co chciałabym praktykować w tym nowym roku.

Bo rzeczywiście poprzedni rok 2020 był dla nas bardzo mocno wyzwaniowy, tzn postawił poważne wyzwania przed każdym z nas.

Ale też: i dał trochę do myślenia, i dał trochę czasu do myślenia.

Osobiście przez kilka miesięcy siedziałam w domu na postojowym. Co w pewnym sensie na początku na pewno człowieka dołuje. Ale też daje sporo czasu do myślenia.

I właśnie od tego myślenia przekonałam się, że zmieniając sposób myślenia o sobie, mówiąc sobie, że właściwie dlaczego nie miałabym spróbować tego, czy tamtego, że właściwie dlaczego mówię sobie, że jestem niezdolna do tego, czy nie jestem zdolna do zrobienia tamtego.

Właściwie dlaczego mówię sobie: Nie, nie zrobię tego, bo przecież nie uda mi się…

Dlaczego zanim jeszcze spróbuje, już mam wyrobione przekonanie na temat tego, jaki będzie wynik?

No i rzeczywiście, kiedy tak sobie myślałam – nie udawało mi się.

A w momencie, kiedy pomyślałam sobie: Przecież ja tak bardzo lubię te makramowe klimaty, to są moje klimaty. Ale makrama wydawała mi się czymś nie do przejścia. Tymczasem zaczęłam, zaczęłam oglądać makramowe tutoriale na youtubie, zaczęłam oglądać makramowe tutoriale na Pintereście, zaczęłam oswajać się z podstawowymi makramowymi splotami i okazało się, że makrama nie tylko jest czymś, co udało mi się (póki co w stopniu bardzo podstawowym) opanować, poskromić, ale też powoli, stopniowo zaczęłam podwyższać swoje kompetencje w zakresie tego rękodzieła.

Ale również przekonałam się, że makrama wbrew temu, co powtarzałam sobie w swojej głowie- jest czymś dość prostym.

Kiedy to właśnie przez długie lata przed zabraniem się za makramę powstrzymywała mnie taka właśnie blokada:

“Boże jakie to jest skomplikowane. To jest zbyt piękne, żeby być proste. Zbyt tego pragnę, żeby udało mi się to osiagnać. Tak, to jest coś, co może ja pragnę robić, co mi się bardzo podoba, ale przecież nie dam rady, nie będę się porywać na coś, co mnie przerasta.”

Co gorsza: właściwie nawet nie wiem, skąd wzięło się we mnie takie przekonanie.

Ale to przekonanie z kolei bardzo skutecznie i przez długie lata powstrzymywało mnie przed postawieniem tego pierwszego kroku, przed zabraniem się za robienie tego, co pragnęłam od zawsze robić – wyplątać makramy.

Ale żeby w ogóle zacząć to robić, najpierw musiałam zmierzyć się z tym, co siedziało w mojej głowie, a dopiero potem z samą makramą i makramowymi splotami.

Podobnie, jeżeli chodzi o łapacze snów, które widywałam w różnych mediach społecznościowych i też wydawały mi sie takie nieziemsko skomplikowane.

Wszystko jest trudne, zanim stanie się proste.

A szydełkowe łapacze snów są przede wszystkim pracochłonne. Tu makrama przyrasta dużo, ale to dużo szybciej. Podczas gdy łapacz snów na szydełku w dość ambitnych rozmiarach zajmie (i to nawet wprawionej osobie) dobre kilka godzin.

Ale przecież można zacząć od mniejszego rozmiarowo łapacza snów, czy można zacząć od czegoś mniejszego: np zakładka do książki.

No i podobnie (z podobnym à priori) myślałam o nakręceniu filmowego tutorialu, w którym pokażę krok po kroku jak przerobić taki szydełkowy łapacz snów. Oczywiście (po zrobieniu tego tutorialu) nadal zastanawiam się: kto w ogóle będzie go oglądać, albo czy ktokolwiek obejrzy do końca ten tutorial. Ale to już jest osobny temat.

Niemniej ogarnęłam od poczatku do konca materiał do tutorialu, który tak pracowicie nagrywałam i który juz pojawił się na moim kanale youtube Beata Redzimska Szydełko i makrama.

Ale wszystko zaczęło się od tego, że pomyślałam sobie: właściwie dlaczego nie miałabym tego zrobić?

Zacznę to robić. Bo najtrudniejszy jest pierwszy krok, postawienie tego pierwszego kroku. Bo w momencie kiedy powie się “a”, dużo łatwiej jest powiedzieć “b”.

Bo jak się już zaczęło coś robić, to jest przezwyciężona ta pierwsza przeszkoda na drodze do…. Bo skoro już poświęciłam te pierwsze 15 minut na nagranie dwóch pierwszych rządków mojego wzoru, to jadę dalej.

Dałam radę, to dam radę dokończyć.

W ten sposób właśnie, krok po kroku posuwamy się naprzód, przesuwamy: i swoje horyzonty, i swoje umiejętności, i okazuje się, że jesteśmy zdolni robić rzeczy, o które siebie sami nawet nie podejrzewaliśmy.

A wtedy okazuje się, że pewne rzeczy przychodzą do nas. Bo skoro ludzie widzą, że robimy pewne rzeczy, zwracają się do nas z pewnymi propozycjami…

Więc takim punktem wyjścia punktem do zmiany czegokolwiek w swoim życiu jest ….

I to właśnie widzę. Tym, czego właśnie nauczył mnie rok 2020 – jest zmiana sposobu myślenia o sobie.

W momencie, kiedy mówisz sobie mogę to zrobić, dam sobie możliwości, żeby to zrobić, zaczynasz to robić, próbujesz, stawiasz ten pierwszy krok, który jest najtrudniejszy….

I tutaj filozof, już nie wiem, który ale pewnie mądry filozof – miał rację, że najtrudniejszy jest pierwszy krok.

Kiedy stawiasz ten pierwszy krok, rzeczywiście sprawy powoli posuwają się naprzód. A w momencie, kiedy sprawy posuwają się naprzód, rzeczy dzieją się. Tak dzieją się: może nie jakoś tak fenomenalnie, od razu i oto błyskawiczny sukces staje się twoim udziałem. Tak z dnia na dzień…

Ale powoli, krok po kroku posuwasz się naprzód. A za rok o tej samej porze, robiąc systematycznie tą samą rzecz, mozolnie i uparcie podejmując to samo wyzwanie, które sobie postawiłeś:

Czyli:

  • jeżeli chcesz się nauczyć języka obcego, powtarzając codziennie słówka,
  • jeżeli chcesz się nauczyć rękodzieła, np zapoznając się codziennie z kolejnym tutorialem w ramach tego rękodzieła, czy po prostu mozolnie cos tam dłubiąc, może i z początku rzeczywiście jest to bardzo niewdzięczne, ale po czasie okazuje się, że wydłubałeś jakąś dostarczającą Ci sporą satysfakcję serwetkę, czy inny gadżet.

Może dla kogoś innego to nie będzie wiele. Ale dla Ciebie – to będzie ten kamień milowy, który doda Ci odwagi i przeniesie Cię na zupełnie inny poziom myślenia o samym sobie. I w tym tkwi ten sekret.

A potem jeszcze, oczko do oczka, krok za krokiem, taką serwetkę rozciągniesz na metalowej obręczy i stworzysz swój pierwszy, a potem kolejne łapacz snów…, czy coś zupełnie innego, wychodząc od tego prawie że już mitycznego pierwszego kroku.

No i w tym momencie pokazujesz to na Instagramie. A wtedy może ktoś stwierdzi, że widziałby np tą Twoją twórczość jako dekorację dla swojego np. fizycznego butiku. Czy być może to otworzy przed Tobą nowe możliwości, czy może wezmą się stąd inne propozycje. Ale żeby takie propozycje się pojawiły, żebyś doszedł do tego miejsca, do którego chcesz dojść, musisz postawić pierwszy krok. Ale żeby postawić ten pierwszy krok, często właśnie będziesz musiał zmienić myślenie o samym sobie.

Zmienić to, jak myślisz o samym sobie, zaczynając z tego miejsca, w którym już nie mówisz sobie: Nie, ja i tak nie dam rady. Tylko wręcz przeciwnie:

Spróbuję. Postawię pierwszy krok i zobaczę dalej…

Ale w momencie, kiedy zaczyna w nas kiełkować taka mała myśl, nieśmiały pomysł, niewypowiedziana nadzieja… To już jest ten pierwszy krok.

Bo często jest tak, że w momencie kiedy zaczyna w nas kiełkować pewna myśl i ta myśl nie daje spokoju, powoli, czasami nie do końca nawet tego świadomi, robimy pewne rzeczy, które do realizacji tej myśli docelowo i w dłuższej perspektywie nas doprowadzą.

Tu mogę powiedzieć, że wiele, bardzo wiele lat temu miałam taką myśl. Ja wychowana w czasach żelaznej kurtyny, czy za żelazną kurtyną marzyłam o tym, że pewnego dnia wyjadę do Paryża, chociażby po to, żeby tylko raz zobaczyć Paryż.
To marzenie, spychane gdzieś do zakamarków podświadomości (w czasach mojej młodości niewykonalne), gdzieś tam we mnie we mnie tkwiło i pewnie stopniowo, acz nieodwołalnie we mnie kiełkowało.

No i rzeczywiście zaczęłam uczyć się języka francuskiego, typowo hobbystycznie i bez jakiegoś dalekosiężnego planowania co zrobię z tym dalej.

Ale w momencie, kiedy zaczęłam się uczyć języka francuskiego, zaczęłam szukać możliwości, by wyjechać w czasie studiów na jakieś praktyki studenckie do Francji, żeby sobie ten język praktykować, czy w praktyce poćwiczyć. A w momencie, kiedy zaczęłam wyjeżdżać do Francji, jeździłam tam co roku, w każde wakacje w moich czasach studenckich, zaczęłam poznawać różnych ludzi, którzy pochodzili z różnych krajów i którzy stopniowo otwierali mi dalej oczy, czy pokazywali coraz to nowe horyzonty.

Właśnie w ten sposób moja włoska koleżanka Anna (jak czasami los jest nieprzewidywalny), z którą poznałam się podczas  takiego studenckiego wyjazdu podała mi adres: w Paryżu, wiesz to jest takie takie miejsce, do którego możesz przyjechać, w którym zapewnią Ci start. Tylko wyślij zgłoszenie…

I tak się to właśnie u mnie potoczyło: wyjechałam do Paryża i mieszkam tutaj już prawie od 20 lat. Dokładnie w marcu 2021 r. stuknie 19 lat, odkąd mieszkam w Paryżu.

Ale wcześniej jeszcze mieszkałam przez dwa lata na południu Francji. Więc, że tak powiem wszystko zaczęło się od marzenia, które jakoś tak zupełnie nieświadomie, czy podświadomie ukierunkowało moje działania.

A te nieświadome, czy podświadome działania ukierunkowały moje życie w taki sposób, że dzisiaj jestem w tym miejscu, w którym jestem.

Wszystko zaczęło się od tego, że wyobraziłam, że chciałbym coś zrobić. Nawet jeśli na starcie za grosz nie wiedziałam jak.

Podobnie, w taki sam sposób, nieświadomy czy może raczej podświadomy, oglądając przepiękne łapacze snów, które Marzena Marideco pokazywała na swoim Instagramie, pomyślałam sobie:

Boże, jak ja bym chciała coś takiego robić….

I usiadłam do szydełka, zaczęłam dłubać na nim kolejne serwetki, zaczęłam podglądać kolejne tutoriale, jak te babeczki w sieci robią takie fantastyczne łapacze snów, jak przemieniają szydełkowe serwetki w dekoracje do powieszenia w domu, jak nadają im formę łapacza snów???

No i zaczęłam przerabiać serwetki. Później zaczęłam biegać po różnych supermarketach z materiałami do majsterkowania (typu Bricorama czy Castorama). No i w końcu znalazłam odpowiedni drut, który odpowiednio sobie uformowałam.

Zresztą długo szukałam metody, jak mam go uformować, jak mam uzyskać ten efekt, ktory gdzieś tam chodził mi po głowie… Ale to, że to już gdzieś tam chodził mi po głowie, to jest ten pierwszy krok….. – to był ten punkt wyjścia. 

Ostatecznie znalazłam i drut, zrobiłam z niego metalową obręcz, naciągnęłam na nia szydełkową serwetkę…
I jakby ten pierwszy krok, ta inspiracja, ta iskra przyszła z Instagrama. Zrodziła we mnie tę myśl. Nie odpychałam jej tak definitywnie, choć oczywiście myślałam sobie: Nie, no przecież nie dam rady…

Droga wydawała mi się  daleka. Ale nie wzbraniałam się przed tym, żeby postawić na niej pierwszy krok. I w ten sposób właśnie, kiedy patrzę wstecz na swoje życie, dochodzę do tego, że wszystko zaczyna się od tego pierwszego kroku.

Ale w momencie kiedy go postawiłam, w momencie kiedy posuwałam się dalej, bo to marzenie gdzieś tam we mnie kiełkowało, po jakimś czasie oglądałam się za siebie i stwierdzałam, że robiłam rzeczy, które chciałam robić

Bo…

Wszystko zaczyna się od marzenia. Marzenie z terminem realizacji staje się celem. A cel staje się motywacją do działania.

W momencie, kiedy mamy cel możemy opracować strategię.

Dlatego szczególnie teraz właśnie na początku roku warto przemyśleć sobie: co ja mogę robić codziennie, albo prawie codziennie, albo chociażby raz na tydzień, żeby za rok o tej samej porze znaleźć się o ten krok, dwa kroki, a może kilometr do przodu i by robić to, co marzę robić.

Dziękuję serdecznie
Do usłyszenia

A ja zapraszam do subskrybowania mojego kanału na youtubie. Będzie mi bardzo miło.
Każdemu twórcy jest bardzo miło, kiedy czuje, że ktoś czerpie korzyść z pracy, którą w to wkłada, czy z doświadczenia, którym się dzieli.

Jak zaczęła się moja przygoda z szydełkowymi łapaczami snów? Jak zaczęła się moja przygoda z makramą.

Jak zaczęła się moja przygoda z szydełkowymi łapaczami snów? Jak zaczęła się moja przygoda z makramą.

Jak zaczęła się moja przygoda z szydełkowymi łapaczami snów? Jak zaczęła się moja przygoda z makramą.

 

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(5) Komentarzy

  1. Dziwne czasy wymagają niestandardowych rozwiązań. Czas pandemii i wytrącenie nas z równowagi, wybicie ze strefy komfortu dla wielu osób może być szansą na zmienne, o jakiej marzyli a brakowało motywacji. Fajnie, że znalazłaś takie coś, ( szydełko).
    Jako osoba od 20 lat związana z turystyka też musiałem przekonstruować kilka rzeczy, dziś nauczam o winie, czyli żyję z hobby

  2. Gdzieś ostatnio czytałam, ze nasze marzenia są na skale naszych możliwości. Bardzo do mnie ta myśl przemawia. Nie rezygnujmy! Pozdrawiam serdecznie!

  3. Agata says:

    Boże, Beato, Twoje makramy są takie cudowne! To połączenie bieli z zielenią! Pozdrawiam ciepło i życzę nam wszystkim życia zgodnego z pasjami, i co za tym idzie przekuwaniem pasji w pieniądze.

  4. Oczywiście, że pomysł jest ważny i to pierwszy krok, ale w ślad za nim muszą iść kolejne. Ja preferuję metodę małych kroczków i odkąd wszystko rozpisuję sobie właśnie na “nuty” czyli takie małe odcinki, wszystko pięknie posuwa się do przodu. Może więc w tym roku wreszcie wypłynę na szerokie wody, o których do tej pory tylko marzyłam.

  5. Patrzę, podziwiam i czytam. Makramy są cudne. Sama siedzę w rękodziele, ale do makramy jeszcze ni dotarłam, pozostaję przy scrapbpookingu czy szydełkowaniu. Na teraz zajmują mój czas chusty, szaliczki podkładki. Swoje pasje pomalutku, krok po kroku realizuję swoje marzenia i cele. Wychodzę z założenia, że zawsze, jeżeli tylko chcemy, jest czas by zacząć myśleć inaczej niż dotychczas, odrzucić to co nas ogranicza i wydobyć z siebie tyle , ile się tylko da.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *