Mijam ją od jakiegoś czasu w drodze do pracy. Śpi na tej samej kamiennej ławeczce, wysłanej jakąś prowizoryczną izolacją. Kobieta w pewnym wieku. Jeszcze w miarę młoda, jeszcze dobrze ubrana, w elegancko skrojonym płaszczu, w kolorze wyrazistej czerwieni.

Jak się tu znalała?

Próbuję wyczytać to z jej jeszcze niezmęczonych życiem rysów twarzy. Domyśleć się jej przeszłości z tego płaszcza. Ta czerwień jeszcze nie zgaszona ulicznym życiem.

Czerwień – kolor przebojowości. Czy już tylko bezwiedna pozostałość po czymś minionym.

Może jeszcze niedawno była kimś, komu świat przykleja szumną etykietkę – kobieta sukcesu. Dzisiaj śpi na dworcowej ławeczce. Z całym dobytkiem inwentarza.

Jeszcze nie ma przy sobie tylu pękatych toreb, co pozostali bezdomni z dworca. Pełnych powyrzucanych przez innych, niepotrzebnych rzeczy. Niepotrzebnych z perspektywy mającego dom człowieka. A przecież te torby stanowią cały ich dobytek. Są gwarancją przeżycia. Trzymają się ich kurczowo, jak ostatniej polisy ubezpieczeniowej.

Ona ma tylko jedną malutką torbę podłożoną pod głowę. Póki co – niewiele. Czy to jest znak, że od niedawna sypia na dworcu.

Nie znam jej historii. Odgaduję. Domyślam się. Składam z tych niepomiętych fragmentów jej płaszcza – niczym układankę z kawałków puzzle. Te widoczne dla wścibskiego oka fragmenty cudzego życia: byłego i obecnego.

Nie podejdę i nie zapytam. Nie śmiem. Pewnie nawet boję się niektórych odpowiedzi. Jestem w tym samym wieku. Mogłabym być na jej miejscu. Nie jestem. Póki co….

Dręczy mnie to. Chodzi za mną, nie daje spokoju….

Jak jej życie stoczyło się na tę dworcową ławeczkę?

Czy coś jej w życiu nie wyszło? A może sama w akcie desperacji odeszła z poprzedniego życia. Po to, by zacząć wszystko od nowa – INACZEJ. I tak się jakoś potoczyło do tego miejsca… na tej kamiennej ławeczce na dworcu.

Uderzyła i przestraszyła mnie ta zbieżność wieku… To mogłabym być ja.

To może przydarzyć się każdemu. W dowolnej chwili. Czasami szybciej niż myślimy, łatwiej niż byśmy przypuszczali. Nie ma nieomylnej polisy ubezpieczeniowej. Nie da się zabezpieczyć siebie i najbliższych od wszystkich ewentualności….

Póki jesteśmy po tej drugiej, lepszej stronie, kątem oka, z daleka, z lekkim półuśmieszkiem patrzymy na żula, który krzyczy na płaczące na dworcu dziecko i na jego bezradnych i zdesperowanych rodziców. Mają je uciszyć, bo on chce spać.

Bo my widzimy żula.

Ale ten człowiek nie urodził się żulem. Coś w jego życiu nie poszło utartym torem. Według planu. Ten człowiek też chciałby mieć swoje miejsce do spania…. prywatne. Tymczasem śpi w miejscu publicznym.

To może zdarzyć się każdemu. Na dowolnym etapie życia….

Nawet jeżeli dzisiaj póki co jesteśmy młodzi i mamy świat u swych stóp….

Co z tego?

Może dlatego, że jestem w takim wieku, kiedy coraz trudniej np o pracę.

Odzywa się we mnie: empatia, czy strach?

Pewnych rzeczy nie da się przewidzieć, życie cały czas uczy nas pokory.

Coraz częściej spotykam ludzi, którzy w tym galopująco zmieniającym się świecie – po prostu nie nadążają. Zostali na bocznym torze. Może jeszcze nie na tej dworcowej ławeczce. Ale świat już ich nie chce….

Dużo takich w sumie zwyczajnych historii zwyczajnych ludzi pokazuje francuska telewizja.

Oni jeszcze długo walczą o swoją godność. Chcą zachować pozory normalnego życia. Stają się mistrzami systemu P: PROWIZORKA: śpią w samochodach, którymi na codzień dojeżdżają do pracy. Zimą owijają się zwojami pluszowych kurtek i koców. Co rano robią sobie świeży make up w Seforze, wylewają na siebie próbki darmowych perfumów.

Chcą ukryć tę swoją porażkę? Wstyd? Bo przecież nikt nie chce się przyznać, że coś mu w życiu nie poszło…. utartym torem. I może dlatego znikąd nie dostaną pomocy.

Tymczasem życie jest …. taką lekcją pokory. Dostajemy ją co dnia.

Czasami życie wystawi nas na próbę: choroba, kłótnia rodzinna, uzależnienie, nieszczęśliwy zbieg wypadków, przekroczenie pewnego wieku, który uniemożliwia znalezienie pracy.

Człowiek stacza się na tę dworcową ławeczkę. A potem jest już tylko żulem, którego omijamy szerokim łukiem. I nic więcej.

Zbliżające się święta to taki czas, kiedy zostawiamy puste miejsce przy wigilijnym stole dla zabłąkanego wędrowca, albo dla kogoś, kto nie ma domu….. Dla kogoś innego.

A gdybyśmy tak spróbowali postawić się na jego miejscu.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb. Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu. Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności. Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję. Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci. Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie. Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego. A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dołącz do rozmowy

14 komentarzy

  1. Tak naprawdę nigdy nie wiemy, co wydarzyło się w życiu danej osoby, że wylądowała na ulicy. Czasem to wina alkoholu, długów czy choroby, czasem świadomy wybór…

  2. I ja często zastanawiam się nad cudzą historią – nad tym, co wydarzyło się w życiu danego człowieka, że teraz jest w tym miejscu, w którym. Jakie decyzje podjął, że jest tym, kim jest…

  3. Na krakowskich Plantach przy ławeczce z napisem “Jerzy Pilch” dyżuruje pan ubrany w dwumetrową warstwę ubrań. W Krakowie można znaleźć dom w jednej z noclegowni,warunkiem pobytu , który najczęściej jest łamany, jest trzeźwość. Kraków słynie też z Wigilii dla bezdomnych. W końcu jedną trzecią kupowanej żywności wyrzucamy….W tym roku postanowiłam kupić tylko tyle by nic się nie zmarnowało. Chwila refleksji, że każdy może znależć się po tej ” gorszej stronie” powinna skutkować jakimś postanowieniem: co z tym zrobię?

  4. Bardzo poruszający tekst. Wydaje mi się, że bezdomność to nie tylko problem dzisiejszego galopującego świata. Od dawien dawna istnieje problem bezdomności. Ludzie “wypadają” jakby z życia i obojętnieją…Moja siostra jakiś czas temu spotkała pewną bezdomną na przy jednej z warszawskich ulic. Kobieta prosiła ją o przyniesienie jakiś ubrań bo wszystko jej się już zniszczyło. Jest to dla mnie trochę zaskakujące bo w dzisiejszych czasach, kiedy ubrania są produkowane tanio i masowo a ludzie kupują je tak samo i pozbywają się, aż dziw ogarnia, iż kotoś nie ma do nich dostępu…Pozdrawiam Cię świątecznie;-)

  5. Skłoniłaś mnie do refleksji… Ale przyznam, że kilka razy sama sie nad tym zastanawiałam, i nigdy przechodząc obok bezdomnego nie przypinam mu łatek. Szkoda, że niektórym tak kiepsko potoczyło się życie…

  6. Ale smutny temat wybrałaś. Temat, który i mnie zawsze zastanawiał i przerażał. A jeszcze jak napisałaś; że nikt nie urodził się żulem. Pomyśl o takim maleńkim dziecku, którego mama jeszcze nie wie, co go czeka w przyszłości. A.. i podejdź do niej. Może jest jeszcze szansa pomóc.

  7. Bardzo ważny temat poruszyłaś Beata, bardzo. I niesamowicie aktualny w połączeniu z Wigilią. Naprawdę zastanowiłem się, czy bym przyjął kogoś obcego na Wigilię? Też patrzę na ludzi, których nazywamy żulami i zastanawiam się co poszło nie tak, czy pracował na ten stan całym życiem, czy to po prostu była chwila, a życie przestawiło wajchę na inne tory? Może wystarczyłaby niewielka pomoc innych, aby nie znalazł się w tym miejscu? A może to jego wybór, bo chce być wolny od konieczności odnoszenia sukcesu?
    I to najczęściej zadawane pytanie – a gdybym ja się znalazł na jego miejscu? I czy za jakiś czas nie znajdę się na jego miejscu?
    Dziękuję za ten tekst Beata.

  8. Cieszy mnie, że ludzie zaczynaja o tym mówić. Ze bieda to brak NIE inteligencji, rozumu, pracowitości i zaradności, jak chce nam się wmówic, byśmy zapieprzali w wyścigu szczurow pracując na 1%, zrzucając winę na biednych a nie na okolicznosci i ustrój kapitalistyczny. BIEDA TO BRAK PIENIEDZY. Dostęp do nich oraz do pracy coraz bardziej się ludziom odcina nawet bez względu na wiek i daje ochłapy jedynie w postaci pomocy charytatywnej (dla ocieplenia wizerunku), która nie wszystkich obejmie. Pora się wyzbyć tych stereotypów, bo każdy z nas może być następny. A wystarczy zbieg niekorzystny okoliczności czy mniej szczęścia.

  9. Pięknie to napisałaś. W całym tym pędzie do doskonałości, często zatracamy gdzieś nasze człowieczeństwo. Odwracamy się, nie zauważamy ludzi potrzebujących, bo są brudni, źle ubrani, lub śmierdzą. Zapominamy, że to tacy sami ludzie jak my, że nas też mogłoby spotkać coś co doprowadziłoby do takiej sytuacji.

  10. Poruszyło mnie to bo jest bliskie mojemu sercu . Teraz jestem Animatorem Kultury ale nie raz chciałam sobie swoje życie odpuścić i nawet czasami teraz chce jak po drodze spotykają mnie same rozczarowania Dziękuję Pani że ten piękny artykuł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowość - KURS - Twój pierwszy produkt online - 39,99 PLN + VAT Odrzuć

Exit mobile version